Nissan Qashqai e-Power
(fot. GRI CARS)

Test odświeżonego Nissana Qashqai. Napęd e-Power pozytywnie mnie zaskoczył

Trzecia generacja Nissana Qashqai, po trzech latach od premiery, doczekała się widocznego odświeżenia. Znacząco zmienił się przód samochodu, a także dostaliśmy szereg innych nowości. Może Was również zainteresować informacja, że teraz na pokładzie mamy Android Automotive.

Nissan Qashqai zdecydowanie wyładniał

Przyznam, że facelifting Nissana Qashqai mnie zaskoczył. Mamy do czynienia z niezwykle ważnym samochodem dla japońskiego producenta, bowiem cieszy się on wysoką popularnością. Wiele firm w przypadku takich aut boi się dużych nowości, które mogą negatywnie wpłynąć na odbiór wśród klientów, co z kolei może przełożyć się na spadek sprzedaży. W związku z tym zmiany, przeprowadzane w ramach odświeżenia, są zazwyczaj niewielkie. Nissan zdecydował się jednak na małą rewolucję w kwestii designu i to nie z powodu słabszej sprzedaży obecnej generacji, bowiem klientów nie brakuje.

Jakbym zobaczył odświeżonego Qashqaia wyłącznie z przodu, stwierdziłbym, że widzę zupełnie nową generację. Trudno jest znaleźć elementy, które były stosowane wcześniej, a dodatkowo nowy design jest wyraźnie inny od tego, co mogliśmy do niedawna spotkać w całej ofercie Nissana. Można to nawet porównać do zmiany, jaka nastąpiła podczas wprowadzenia iPhone’a X, gdy Apple zaprezentowało smartfon odmienny od tych, które dotychczas były oferowane klientom.

Przód prezentuje się teraz wyraźnie bardziej nowocześnie i – prawdopodobnie przez sporo większy grill – ma w sobie coś z samochodów premium. W końcu dziś marki premium lubią w swoich samochodach montować coraz większe atrapy chłodnicy – im większa i bardziej rzucająca się w oczy – tym auto jest droższe.

Nissan Qashqai e-Power
(fot. GRI CARS)

Co ciekawe, producent twierdzi, że projektanci czerpali inspirację z dawnych japońskich zbroi. Możliwe, że coś w tym jest, bowiem faktycznie dziesiątki trójwymiarowych elementów w kształcie przecinka, które umieszczono na grillu, kojarzą mi się z częścią zbroi wojownika. Jak możecie zobaczyć na zdjęciach, teraz boki zderzaka są w kolorze nadwozia, a poniżej tablicy rejestracyjnej do dolnych rogów zderzaka przebiega czarny pas o wysokim połysku.

Wypada jeszcze wspomnieć, że znacząco odświeżony został też wygląd przednich świateł, które nabrały bardziej agresywnej i sportowej stylistyki. Dodatkowo górny element świateł do jazdy dziennej zmienia się w kierunkowskaz, który – po raz pierwszy w tym modelu – jest kierunkowskazem sekwencyjnym (w zależności od poziomu wyposażenia).

Jak już wspomniałem, przód wygląda jakbyśmy mieli do czynienia z nową generacją. Tego samego nie można jednak powiedzieć o linii bocznej i tyle, które raczej pasują do typowego faceliftingu. Nie znajdziemy wielkich zmian, ale nie zabrakło zestawu nowości.

Przykładowo tylne lampy, mimo iż ich kształt pozostał ten sam, to układ w module jest już inny. Czerwone elementy oświetleniowe składają się z czterech pojedynczych części nawiązujących kształtem do „przecinków” na osłonie chłodnicy. Mały akcent, ale dodaje on spójności w designie pojazdu.

Nissan Qashqai e-Power
(fot. GRI CARS)

Ze zmian, o których warto napisać, mamy jeszcze nieco inny kształt tylnego zderzaka, który w polificie utrzymany jest w jednolitej kolorystyce – czarnej z połyskiem w wyższych wersjach wyposażenia lub w kolorze nadwozia w nowej wersji N-Design. Nissan Qashqai w wyższych wersjach wyposażenia wyróżnia się także nowym, błyszczącym, czarnym wykończeniem nadwozia pod drzwiami.

Wraz z faceliftingiem pojawiły się nowe lakiery – perłowa biel, perłowa czerń i Deep Ocean. Ten ostatni możecie zobaczyć na zdjęciach testowego Nissana Qashqai. Nie znam się zbytnio na kolorach, ale podobno Deep Ocean wydaje się wpadać w odcień pomiędzy ciemnoniebieskim a metalicznym turkusowym. Możliwe, że to prawda, a od siebie mogę dodać, że na żywo ten lakier prezentuje się przyjemnie i – zależnie od światła – ma nieco inny odcień.

Jeśli chodzi o wymiary, przedstawiają się one następująco: 4425 mm długości, 1835 mm szerokości (2084 mm z lusterkami) i 1625 mm wysokości. Rozstaw osi to natomiast 2665 mm. Do tego dochodzi prześwit na poziomie 175 mm dla odmiany e-Power, bowiem w innych wariantach możemy liczyć na 180 mm.

Masa własna w przypadku e-Power wynosi od 1612 do 1728 kg, więc jest większa niż w miękkiej hybrydzie, ale to zrozumiałe – dodatkowe elementy napędu to zawsze więcej kilogramów.

We wnętrzu dzieje się naprawdę sporo

Po zajęciu miejsca kierowcy, gdy mieliśmy wcześniej kontakt z Qashqaiem obecnej generacji, prawdopodobnie stwierdzimy, że nic się nie zmieniło. Owszem, delikatnego odświeżenia doczekał się interfejs cyfrowych zegarków, a także w wyższych wersjach wyposażenia możemy zobaczyć nowe materiały. Wątpię jednak, aby ktoś od razu zwrócił uwagą na takie elementy. Dlaczego więc napisałem, że we wnętrzu dzieje się naprawdę sporo? Otóż Nissan sięgnął po nowy system infotainment.

Na pokładziemy mamy Android Automotive. Należy jednak zaznaczyć, że interfejs głównego menu i w wielu pozostałych miejscach jest ten sam – po prostu oprogramowanie Google zostało dostosowane przez Nissana, aby najpewniej nie zmuszać wiernych klientów do nauki zupełnie nowego interfejsu. Odniosłem nawet wrażenie, że Japończycy sięgnęli po kod Androida i wszczepili go do wcześniejszego systemu.

Nissan Qashqai e-Power
(fot. GRI CARS)

Nowy system infotainment to faktycznie taka duża zmiana? Oczywiście, że tak. Przykładowo teraz mamy dostęp do odczuwalnie lepszej nawigacji, czyli Google Maps. Ponadto z poziomu sklepu Google Play możemy zainstalować inne nawigacje, jak chociażby Waze. Mamy również Spotify i inne aplikacje muzyczne. Oznacza to, że nie musimy już sięgać po Android Auto czy Apple CarPlay, aby korzystać z usług, które dobrze znamy ze smartfona.

Jeśli jednak nie odpowiada nam zainstalowane oprogramowanie, to Nissan Qashqai, tak samo jak wcześniej, zapewnia bezprzewodową obsługę Android Auto i Apple CarPlay. Nie miałem okazji sprawdzić, jak dogaduje się ze smartfonami z Androidem, ale z moim iPhonem współpracował wzorowo. Przez okres testów nie doświadczyłem żadnych problemów z połączeniem.

Możliwe jest też wyświetlenie Apple Maps na cyfrowych ekranach, a po wpisaniu celu w nawigacji Apple zobaczymy strzałki na wyświetlaczu Head-Up. Inne nawigacje z iPhone’a nie są już obsługiwane w ten sposób, ale identyczny problem spotkamy w innych autach, które umożliwiają wyświetlenie Apple Maps na cyfrowych zegarach – np. BMW czy Polestar.

Podejrzewam, że Nissan ma jeszcze jedną wspólną cechę z bawarskimi autami – w przypadku Android Auto na cyfrowych zegarach prawdopodobnie możemy wyświetlić Google Maps.

Nie zabrakło oczywiście Asystenta Google, który zastąpił dotychczasowego asystenta głosowego. Z jego pomocą możemy uruchomić nawigację, wyznaczyć cel, zakończyć prowadzenie, włączyć radio czy zmienić temperaturę. Zauważyłem jednak, że Asystent Google nie został w pełni dostosowany do samochodu, w którym się znalazł.

Przykładowo, gdy poprosiłem go o przejście do ustawień dźwięku, zobaczyłem ustawienia zupełnie inne niż te, który znajdziemy w opcjach Nissana. Co więcej, te ustawienia wyglądały jak wyciągnięte z tabletu lub smartfona z Androidem, bowiem zawierały pozycje o nazwie „głośność alarmu” czy „głośność powiadomienia”. Z kolei, gdy chciałem przejść do ustawień oświetlenia wnętrza, to Asystent Google przeczytał mi fragment instrukcji jakiegoś Forda, który dotyczył oświetlenia ambientowego – ten fragment został zaciągnięty z internetu.

System infotainment, gdy przechodzimy pomiędzy głównymi ekranami, zapewnia dość efektowną animację. Szkoda tylko, że wówczas często możemy zauważyć jej klatkowanie, jakby komputer nie miał odpowiedniej wydajności. W pozostałych scenariuszach oprogramowanie oferuje zadowalającą sprawność reakcji na polecenia użytkownika.

Poświęciłem sporo uwagi Android Automotive, ale wypada jeszcze wspomnieć o wnętrzu. W tej kwestii Nissan Qashqai może być typowem crossoverem z segmentu C, ale może też zrobić niemałe wrażenie. Zawsze mamy trochę plastiku, trochę piano black, ale też kilka materiałów przyjemnych w dotyku. Z kolei w wyższych wersjach wyposażenia możemy zdecydować się na alcantarę na desce rozdzielczej, wstawkach w drzwiach, podłokietnikach, pokrywie schowka, a nawet na konsoli środkowej na wysokości kolan – tutaj poczujemy się prawie jak w samochodzie premium.

W kwestii spasowania poszczególnych elementów nie mam większych zastrzeżeń. Na miejscu kierowcy i pasażera znalazłem zadowalającą ilość przestrzeni, z tyłu było już tylko akceptowalnie – przy moich 180 cm mógłbym podróżować na tylnej kanapie, ale wyższe osoby raczej będą narzekać. Fotele są miękkie i na tyle komfortowe, że dłuższe wycieczki nie stanowią jakiegokolwiek wyzwania.

Kilka słów o napędzie e-Power

Zanim przejdziemy dalej wypada wyjaśnić, czym dokładnie jest e-Power, proponowany przez Nissana. Tak, to hybryda, ale dość unikalna na rynku samochodów. Otóż to hybryda szeregowa, w której silnik elektryczny napędza koła (w tym przypadku przednie), a silnik spalinowy „produkuje do niego energię”. Nie ma fizycznego połączenia między jednostką spalinową a kołami i – identycznie jak w większości bateryjnych elektryków – skrzynia biegów jest elementem zbędnym.

Cały układ napędowy składa się ze wspomnianych dwóch silników, a także z generatora prądu, falownika i akumulatora oraz pozostałych elementów, których zadaniem jest przeniesienie pracy silnika na koła. Napisałem przed chwilą, że silnik spalinowy „produkuje energię” do silnika elektrycznego, aczkolwiek był dość spory skrót myślowy, nie przestawiający dokładnie tego, jak działa napęd e-Power.

Rozwińmy więc temat produkcji prądu. Silnik spalinowy napędza generator prądu, który – jak wskazuje jego nazwa – generuje prąd. Wytworzony prąd jest kierowany do falownika, skąd trafia do silnika elektrycznego napędzającego koła lub dodatkowo do akumulatora, ale tylko, gdy zachodzi konieczność jego naładowania.

Nissan Qashqai e-Power
(fot. GRI CARS)

Silnik spalinowy nie zawsze jednak pracuje, bowiem Nissan Qashqai może poruszać się wyłącznie na prądzie zgromadzonym w akumulatorze. W związku z tym, że pojemność akumulatora jest niewielka (2,1 kWh brutto, 1,97 kWh netto), w trybie czysto elektrycznym przejdziemy od kilku do kilkunastu kilometrów. Energia z akumulatora jest również wykorzystywana, gdy samochód potrzebuje zastrzyku mocy, przykładowo podczas wyprzedzania.

Nie mamy żadnego gniazdka, a ładowanie akumulatora odbywa się podczas jazdy, gdy komputer uzna to za konieczne. Nissan Qashqai wykorzystuje również energię uzyskaną podczas hamowania rekuperacyjnego. Dostępny jest nawet tryb pracy, który pozwala aktywować wyraźniej odczuwalne hamowanie, gdy puścimy pedał przyspieszenia – podobnie jak w bateryjnych elektrykach.

Na cyfrowych zegarach, oprócz wskaźnika poziomu paliwa, znajdziemy również wskaźnik naładowania akumulatora. Dzięki temu, mogę Wam zdradzić, że Nissan zazwyczaj stara się utrzymać około 50%. Zdarza się jednak, że schodzi do 25%, gdy często korzysta z prądu zgromadzonego w akumulatorze. Z kolei, gdy trasa będzie obejmować sporo hamowania rekuperacyjnego, akumulator naładuje się do około 75%. Prawdopodobnie przy zjeździe z odpowiednio wysokiej góry zobaczymy 100%, ale podczas wszystkich moich jazd widziałem wyniki między właśnie 25 a 75%, więc nie mogę tego potwierdzić.

Nissan Qashqai e-Power
(fot. GRI CARS)

Nissan Qashqai e-Power, czyli pozytywne zaskoczenie

Nie jest to moje pierwsze spotkanie z Qashqaiem z napędem e-Power. Wcześniej, niestety dość krótko, sprawdziłem go na bardziej górzystych drogach, a następnie przy niższych temperaturach, już podczas dłuższego testu. Teraz e-Power trafił do mnie na dłużej przy odczuwalnie wyższych temperaturach. Wspominam o tym nie bez powodu, bowiem z mojego doświadczenia wynika, że to właśnie w takich warunkach rozwiązanie Nissana czuje się najlepiej.

Energia z akumulatora przy wyższych temperaturach wystarcza na dłużej i znacznie rzadziej dochodzi do sytuacji, gdy poziom naładowania spada w okolice 25%. Gdy na cyfrowych ekranach zobaczymy te 25%, może zdarzyć się, że silnik spalinowy wkręci się na wyższe obroty, aby sprawniej uzupełnić energię.

Wówczas jego praca jest dość słyszalna, co jest trochę irytujące, szczególnie, że w większości scenariuszy silnika spalinowego prawie nie słychać. Pomijam oczywiście sytuacje, gdy chcemy kogoś szybko wyprzedzić i wciśniemy pedał przyspieszenia do końca. Ta cisza jest zaskakująca, bowiem 3-cylindrowe jednostki nie słyną z kultury pracy, a przecież taka trafiła na pokład tego samochodu (3 cylindry, pojemność 1,5 litra, 158 KM).

Owszem, Nissan Qashqai e-Power pracuje cicho, co potęguje efekt, że jeździmy prawie autem elektrycznym. Tak, prawie, bo w elektryku panuje zupełna cisza, a tutaj aż tak przyjemnie nie jest. Nie zmienia to jednak faktu, że bohater tego tekstu może pochwalić się znacznie lepszą kulturą pracy niż większość konkurencyjnych crossoverów.

Nissan Qashqai e-Power
(fot. GRI CARS)

Docenić należy jeszcze szybką reakcję na wciśnięcie gazu, czyli charakterystykę znaną z elektryków. Mimo tego przyspieszenie od 0 do 100 km/h nie robi wielkiego wrażenia i trwa 7,9 sekundy. Przyjemniej jest, gdy po prostu chcemy szybko włączyć się do ruchu, bowiem wówczas Qashqai naprawdę daje radę. Dodam, że prędkość maksymalna wynosi 170 km/h.

Kolejną, dużą zaletą, jest zużycie paliwa. Dodam, że na pokładzie znalazł się 55-litrowy zbiornik paliwa. Podczas testów zobaczyłem następujące wyniki:

  • jazda w mieście – 3,9 l na 100 km, szacowany zasięg około 1410 km,
  • jazda z prędkością 50 km/h – 3,1 l na 100 km, szacowany zasięg około 1770 km,
  • jazda z prędkością 90 km/h – 4,8 l na 100 km, szacowany zasięg około 1145 km,
  • jazda z prędkością 120 km/h – 6 l na 100 km, szacowany zasięg około 915 km,
  • jazda z prędkością 140 km/h – 8,5 l na 100 km, szacowany zasięg około 645 km.

Zimą wyniki zużycia paliwa będą wyższe. Strzelam, że o 1-1,5 litra, zależnie od scenariusza. Szczególnie dotyczy to jazdy z prędkością 140 km/h – podczas wcześniejszego zimowego testu zobaczyłem wynik blisko 10 litrów na 100 km. Co prawda wówczas jeździłem modelem sprzed faceliftingu, ale w kwestii napędu nie wprowadzono zmian, więc teraz mogłoby być podobnie.

Jak jeździ się Nissanem Qashqai?

Samochód jest nieangażujący. Nie znajdziemy żadnych sportowych wrażeń, zarówno w przyspieszeniu, pracy układu kierowniczego, jak i podczas pokonywania zakrętów. Podczas projektowania zawieszenia ważniejszy był komfort, aczkolwiek nie czujemy, że płyniemy drogą.

Niekoniecznie charakterystyka prowadzenia jest wadą. Owszem, osoby, preferujące usportowione sedany czy coupe, będą narzekać, ale Qashqai nie jest skierowany do tej grupy. To samochód, który ma być wygodny w codziennym korzystaniu. Ma sprawdzać się podczas przemieszczania się z punktu A do B i tutaj wypada bez żadnych zarzutów.

Dla potencjalnych klientów zaletą będzie chociażby fakt, że kierownica pracuje lekko, nie stawiając wyraźniejszego oporu. Użytkownicy powinni docenić też pozycję za kierownicą – siedzi się dość wysoko, a wsiadanie do auta jest komfortowe. W przypadku wersji z napędem e-Power dochodzi jeszcze wspomniana wcześniej cisza w większości scenariuszy.

Nissan Qashqai e-Power
(fot. GRI CARS)

Owszem, Nissan Qashqai nie zachwyci nas precyzją prowadzenia na krętych drogach, ale z drugiej strony, gdy lubimy jeździć wolniej, po przejechaniu takiej trasy wysiądziemy wypoczęci. Z kolei na drogach szybkiego ruchu można skorzystać z dobrze działających systemów wsparcia kierowcy – dostępny jest 2. poziom jazdy autonomicznej.

Skoro wspomniałem już o systemach wspierających kierowcę, warto dodać, że w ustawieniach możemy zdefiniować profil zgodny z naszymi preferencjami. Ustalamy w nim między innymi czy chcemy być dźwiękowo ostrzegani o przekroczeniu prędkości lub linii na jezdni. Następnie można go łatwo i szybko aktywować – nie musimy męczyć się z koniecznością grzebania w ustawieniach po każdym uruchomieniu samochodu, aby wyłączyć irytujące nas systemy.

Nissan Qashqai e-Power
(fot. GRI CARS)

Nissan Qashqai jest teraz jeszcze lepszym crossoverem

Już przed faceliftingiem polubiłem obecną generację Qashqaia, szczególnie w odmianie z napędem e-Power. Natomiast po odświeżeniu dostajemy samochód wizualnie bardziej atrakcyjny z bardziej nowoczesnym projektem przodu. Do tego dochodzi odczuwalnie lepszy system infotainment, który zapewnia dostęp do Google Maps czy Spotify i to bez konieczności sięgania po smartfon.

Oczywiście są wady, aczkolwiek nie będą one odczuwalne dla wszystkich. Przykładowo charakterystyka prowadzenia nie ma w sobie jakiekolwiek sportowego pazura, ale przecież nie każdy tego potrzebuje. Napęd e-Power potrafi jednak odwdzięczyć się niskim spalaniem, ale pod warunkiem, że nie przekraczamy prędkości 120 km/h. Zresztą, poziom wyciszenia wnętrza jest dobry właśnie do tej prędkości. Nawet lepszy niż w wielu konkurentach, ale już przy 140 km/h czujemy, że Qashqai jest przedstawicielem segmentu C – robi się wyraźnie głośniej, ale tragedii nie ma.

Śmiem twierdzić, że całościowo jest to godny polecenia samochód. Szkoda tylko, że cena za dobrze wyposażony wariant e-Power jest średnio przyjemna. Konfigurator startuje od 167 tys. złotych, ale jeśli chcemy mieć sporo dodatków, w tym alcantarę we wnętrzu, trzeba przygotować się na kwotę wynoszącą nawet około 200 tys. złotych. Słabsze warianty silnikowe zaczynają się natomiast od 138 tys. złotych.

_
Zdjęcia Nissana wykonał GRI CARS. Zapraszam do obserwowania jego profilu na Facebooku.