smartwatch Samsung Galaxy Watch Ultra
fot. Katarzyna Pura | Tabletowo.pl

Recenzja Samsunga Galaxy Watch Ultra. Dla sportowych świrów

Takiego smartwatcha w portfolio Samsunga jeszcze nie było. Najbardziej odporny i najbardziej wytrzymały – to na pewno. A przy tym najdroższy z zegarkowego portfolio firmy. Mowa oczywiście o modelu Samsung Galaxy Watch Ultra, który miałam okazję dla Was sprawdzić przez ostatnie tygodnie. Jak się spisał? Sprawdźmy to razem.

To pierwszy taki Galaxy Watch w ofercie Samsunga

Samsung przez ostatnie lata miał w portfolio przeróżne zegarki inteligentne – z zakrzywionym ekranem (kto jeszcze kojarzy Samsunga Gear S?), z obracanymi pierścieniami (tych było sporo) czy cyfrowymi ramkami. Ale z tak charakterną i odporną konstrukcją, jak Samsung Galaxy Watch Ultra, mamy do czynienia po raz pierwszy.

Charakterną, bo tak rzucającego się w oczy zegarka Samsung jeszcze nie oferował. I nie tyczy się to wyłącznie testowej wersji kolorystycznej (czarno-pomarańczowej), ale także wszystkich pozostałych – każda w jakiś sposób się wyróżnia i trudno jest jej pozostać w cieniu. 

Ogromna konstrukcja z okrągłym wyświetlaczem zamkniętym w kanciastej bryle z całą pewnością nie każdemu przypadnie do gustu. Jest jednak “jakaś” i to zdecydowanie może się podobać – zwłaszcza osobom aktywnym fizycznie. Tym bardziej, że widać tu nawiązanie do luksusowych zegarków – choćby Panerai. 

Samsung Galaxy Watch Ultra w momencie publikacji recenzji kosztuje ok. 2739 złotych. Kupicie go m.in. w oficjalnym sklepie Samsunga, Media Expert, RTV Euro AGD czy x-kom. Oczywiście to linki afiliacyjne – będzie nam miło, jeśli dokonacie zakupów elektroniki przechodząc do sklepów właśnie przez nie.

smartwatch Samsung Galaxy Watch Ultra
fot. Katarzyna Pura | Tabletowo.pl

Oryginalne, a wręcz może intrygujące wzornictwo, idzie w parze z wytrzymałością. Obudowa Galaxy Watch Ultra została wykonana z tytanu klasy 4, więc wodoszczelność 10 ATM / IP68 nie powinna nikogo dziwić, podobnie jak militarna norma odporności MIL-STD 810H. Co ważne, to sprzęt dla osób, które lubią skrajności – zarówno wysokościowe (zegarek może działać w zakresie od 500 m poniżej poziomu morza do 9000 m n.p.m), jak i temperaturowe (-20 do 55 stopni).

Po trzech tygodniach testów (standardowego noszenia plus wielu wizyt na siłowni – dzięki Kuba!) obudowa zegarka nie nosi najmniejszych śladów użytkowania. Te widać za to na pasku – są to drobne przetarcia powstałe w wyniku ocierania się tytanowej szlufki o gumowy pasek (trudno będzie temu zapobiec – stawia opór, nie da się jej swobodnie przesuwać). 

A, i jeszcze kwestia samego paska. System Dynamic Lug pozwala wymieniać paski w mgnieniu oka (po prostu się je wypina, wciskając jeden przycisk), przy czym jest to nowe rozwiązanie Samsunga, więc zapasowe akcesoria będą pasowały wyłącznie oryginalne i przeznaczone do Galaxy Watcha. A te kosztują… kilka stówek. Nie ma mowy, by podpiąć tu standardowy pasek z teleskopami.

Zegarek zdarzyło mi się myć pod bieżącą wodą, a i również towarzyszył mi podczas prysznica – jak się pewnie domyślacie, nie miał najmniejszych problemów, by to przetrwać. Nic jednak dziwnego – Galaxy Watch Ultra to naprawdę solidna konstrukcja, o której zresztą świadczą również jej wymiary (47,4 x 47,1 x 12,1 mm) i waga (60,5 g).

Warto od razu odnotować, że na prawej krawędzi obudowy mamy trzy przyciski, z czego środkowy aktywnym osobom spodoba się właśnie dlatego, że pozwala przejść od razu do Moich ćwiczeń. Z poziomu tego menu możemy błyskawicznie uruchomić żądany trening, w tym – nowość – wiele dyscyplin, dzięki któremu możemy śledzić triathlon, duathlon czy aquathlon. 

smartwatch Samsung Galaxy Watch Ultra
fot. Katarzyna Pura | Tabletowo.pl

Podczas trwania np. triathlonu wystarczy wcisnąć i przytrzymać dłużej środkowy przycisk, by automatycznie przełączyć się między pływaniem i rowerem czy rowerem i bieganiem. Fajne i z całą pewnością przydatne – zwłaszcza, że można ustalić własne cele dla każdego treningu z osobna.

Szybki przycisk (czyli ten środkowy) ma też dodatkową funkcję – jego przytrzymanie przez 5 sekund włącza syrenę alarmową. To dźwięk o natężeniu do nawet 86 decybeli, słyszalny – jak twierdzi producent – do nawet 180 metrów. Może się przydać w sytuacji awaryjnej np. gdy będziemy potrzebowali pomocy gdzieś na odludziu.

Górny przycisk, Home, służy również jako przycisk SOS – jego przytrzymanie przez 5 sekund dzwoni na numer alarmowy. Oczywiście można go użyć również po wykryciu przez zegarek upadku.

Kończąc wątek konstrukcji i obudowy wypadałoby dodać jeszcze kilka słów na temat wyświetlacza. Ten pokryty jest szkłem szafirowym, więc o jego trwałość raczej nie powinniśmy się martwić. Zresztą, ze dwa razy spotkał się w futryną i nie ma po tym śladu, więc jestem w stanie w to uwierzyć ;)

Jeśli chodzi o technikalia, mamy tu ekran Super AMOLED, którego wielkość to 1,5 cala, a rozdzielczość 480×480 pikseli. Co najważniejsze, jego jasność maksymalna wynosi aż 3000 nitów, dzięki czemu nie musicie się obawiać o jego czytelność w pełnym, ostrym słońcu. Reakcja na dotyk też jest świetna. Ekranowi nie mam nic do zarzucenia i, nie, w przypadku testowego egzemplarza nic się krzywo nie wyświetla.

Skoro o reakcjach mowa – działanie i gesty! 

Przy okazji testów Samsunga Galaxy Watch FE narzekałam na to, że działa dość wolno. Na szczęście w przypadku Galaxy Watch Ultra mamy do czynienia z kilkukrotnie droższym urządzeniem (jeżu, jak to brzmi – ale to niestety prawda), a – co za tym idzie – wyposażonym w lepszy procesor i nieco więcej RAM-u. 

Zamiast Exynosa W920 (5 nm) i 1,5 GB RAM, mamy tu Exynosa W1000 (3 nm) i 2 GB RAM. I, tak, różnica w szybkości działania jest kolosalna. Przechodzenie pomiędzy poszczególnymi ekranami domowymi jest błyskawiczne, podobnie jak uruchamianie aplikacji. Tu nie ma miejsca na zamyślanie się systemu – wszystko działa tak, jak powinno.

Zegarek pracuje w oparciu o Wear OS, co oznacza kilka rzeczy – nie można go sparować z iOS (czyli smartfonami Apple – iPhone’ami), ale za to można ze smartfonami z Androidem innymi niż Galaxy (przy czym będzie brakowało kilku funkcji – kontroler aparatu oraz pomiarów EKG i ciśnienia tętniczego – obie wymagają Samsung Health Monitor) oraz że bezpośrednio na nim możemy mieć zainstalowane aplikacje, których używamy na co dzień nagminnie. 

U mnie są to przede wszystkim płatności Google Pay, Spotify (z możliwością pobrania playlist offline i podłączenia słuchawek bezpośrednio do zegarka) czy zamek inteligentny Tedee. Oczywiście aplikacji na smartwatche z Wear OS jest cała masa, dzięki czemu każdy może sobie pobrać te, które uważa za najbardziej potrzebne czy użyteczne.

Oczywiście skoro Wear OS, to i Asystent Google. I o ile generalnie sprawdza się bardzo dobrze, tak wciąż istnieje ten sam błąd, który miałam przy okazji Galaxy Watch FE, a który powtórzył się też przy okazji testów Galaxy Watch 7, przeprowadzonych przez Piotrka. Nie można w żaden sposób wymusić, by asystent ustawił budzik – ciągle twierdzi, że nie rozumie.

Jak w przypadku każdego smartwatcha, także i tutaj mamy możliwość zmiany tarczy zegara. Tych dostępnych jest masa – z czego sporo z nich jest płatnych. Nowością są tarcze, które mają dedykowany wygląd nocny – taki, który ma nas nie oślepiać podczas nocnych aktywności.

W korzystaniu z zegarka, co do zasady, mają pomagać gesty. Takowe są trzy: zsuń/rozsuń dwa razy (umożliwia odbieranie połączeń, odrzucanie alertów, uruchamianie aplikacji, sterowanie muzyką i robienie zdjęć), potrząśnij, by odrzucić (odrzucić połączenie przychodzące czy alerty) oraz pukanie (można przypisać aplikację lub funkcję w celu jej uruchomienia). Przy czym od razu zaznaczę – domyślnie są wyłączone (aby zacząć z nich korzystać należy je włączyć w ustawieniach).

Czy te gesty w ogóle działają? Tak, ale trzeba je wykonywać przesadnie poprawnie. To znaczy – jeśli pukamy, to musi to być maksymalnie zaakcentowany ruch w dół i w górę – w przeciwnym razie zegarek w żaden sposób nie zareaguje. Chcę przez to powiedzieć, że gesty trzeba wyczuć i po prostu się ich nauczyć – w przeciwnym razie działać nie będą.

Powiadomienia, czyli problematyczne wibracje

Podstawową funkcją każdego smartwatcha, niezależnie od jego ceny czy odporności, jest wyświetlanie powiadomień na małym ekranie, ograniczające konieczność sięgania po smartfon, gdy wiadomość, którą otrzymaliśmy, nie wymaga pilnej reakcji. Wszelkie powiadomienia sygnalizowane są wibracją, która w Galaxy Watch Ultra ustawiona jest domyślnie jako “cicha”. I wiecie co? Nie wibruje.

Oczywiście to, w jaki sposób wibruje zegarek, można zmienić w ustawieniach wibracji, gdzie dostępnych jest wiele różnych jej rodzajów, ale… część z nich też nie wibruje, w dodatku losowo. Nie spotkałam się w sieci, by ktoś opisywał podobny problem, więc mogę zgonić go na karb testowego egzemplarza, ale zdecydowanie coś tu nie gra, bo zamiast mieć dostęp do powiadomień natychmiast, jestem w stanie je po prostu przegapić. 

Ostatecznie korzystałam z wibracji dla powiadomień o nazwie “Zig”, które działały porządnie i bez najmniejszych problemów. Są one przyjemne i o odpowiedniej głębi – po prostu przyjemne, a nie toporne.

Powiadomienia wyświetlają się w bardzo ładnej formie – z wszelkimi emotikonami, a nawet ze zdjęciami przesyłanymi przez Messenger (przy czym tylko w konwersacjach z jedną osobą, w grupowych wciąż brak zdjęć). 

Samsung Galaxy Watch pozwala również na przeprowadzanie rozmów głosowych, dzięki wbudowanemu mikrofonowi i głośnikowi. Producent zapewnia, że zastosowane algorytmy, oparte na sztucznej inteligencji, redukują szum wiatru, co z kolei wpływa na jakość połączeń. Przyznaję, przez zegarek rozmawiałam tylko testowo i w dodatku nie w jakichś wymagających warunkach, ale nie mogę na ten temat powiedzieć złego słowa – rozmówca słyszał mnie poprawnie, podobnie jak ja jego.

A skoro już o rozmowach mowa, dodam, że wszelkiego rodzaju głosówek (z Messengera, WhatsAppa, etc.) nie odtworzymy z poziomu zegarka. Szkoda, bo to brzmi jak coś, nad czym producent mógłby popracować i zaimplementować w oprogramowaniu.

Wynik energii to nowość, którą można polubić

Jedną z największych nowości w Galaxy Watch Ultra jest wynik energii, bazujący na Galaxy AI i wielu czujnikach. Podczas premiery zegarka śmiałam się pod nosem po co to komu, skoro każdy chyba jest w stanie sam określić na podstawie tego, jak się czuje danego dnia, ile ma siły, by stawić czoło wyzwaniom. Ale co ja się tam znam ;) Skoro Garmin ma swój współczynnik Body Battery, to Samsung też musiał pójść w tym kierunku – to była tylko kwestia czasu.

Do oceny i prognozowania dziennego wyniku energii wykorzystywane są następujące wskaźniki: średni czas snu, cel dla regularności snu, spójność czasu snu / budzenia, czas snu, aktywność poprzedniego dnia, tętno podczas snu, zmienność tętna podczas snu. A zatem, jak łatwo wywnioskować: aby korzystać z tego rozwiązania, zegarek musimy nosić podczas snu.

I to z pewnością będzie przeszkoda dla wielu potencjalnych użytkowników smartwatcha. Raz, że nie każdy lubi spać w zegarku (rozumiem, choć sama nie mam z tym problemu). Dwa – ładowanie tego typu urządzenia najczęściej uskuteczniamy właśnie podczas snu, zwłaszcza, gdy trwa ono długo (wymaga zmiany przyzwyczajeń). Do kwestii czasu pracy i szybkości ładowania przejdziemy jednak później.

Skupmy się póki co na tym wyniku energetycznym, bo – rzeczywiście – muszę mu oddać, że pokrywa się z tym, jak się czuję na co dzień. Gdy udało mi się wreszcie porządnie wyspać w długi weekend, odsypiając wszystkie stresy, wynik otrzymałam na poziomie 87 (w skali do 100 możliwych punktów). Gdy jednak miałam takie dni, że spałam po zaledwie kilka godzin (4-5), a w ciągu dnia miałam dużo aktywności, zegarek określał mój wynik energii na poziomie nawet 57 punktów. I to też w zupełności zgadzało się z tym, jak się czułam – całkowicie wypluta z energii.

A, jako ciekawostkę dodam, że 87 punktów to maks, jaki udało mi się uzyskać. Mój znajomy natomiast, który śpi sporo krócej niż ja, ale za to trenuje regularnie, nie przebił bariery 80 punktów (od tego pułapu jest wynik “świetny”, poniżej jest tylko “zadowalający”).

Monitorowanie aktywności, snu i zdrowia

Samsung obiecuje, że w Galaxy Watch Ultra jest najdokładniejszy GPS w historii marki – obsługuje pasma częstotliwości L1 i L5, ma sobie radzić w “betonowej dżungli” i śledzić nas z niezwykłą dokładnością. Patrząc na pomiary dystansu przeprowadzanych treningów, porównując ze Stravą, jest podobnie. Warto jednak przyjrzeć się trasie – niejednokrotnie wybiega poza ścieżkę rowerową, jakbym jechała rowerem po ogródkach działkowych czy polach.

Jeśli chodzi o dyscypliny, rozpoznawane automatycznie, są to: chodzenie, bieganie, rower, orbitrek, ergometr, pływanie w basenie, trening dynamiczny. Polecam jednak włączać wszelkie treningi ręcznie, a automat traktować jako alternatywne rozwiązanie tylko wtedy, gdy się zapomnimy (albo np. wyjdzie nam dłuższy spacer całkowicie przypadkiem), bo odnoszę wrażenie, że wtedy lepiej działają wszelkie pomiary.

Podczas treningów domyślnie włączona jest autopauza – jeśli nie lubicie, by trening zatrzymywał się i wznawiał na przykład podczas zatrzymywania się na czerwonym świetle, możecie to wyłączyć w ustawieniach.

Fajną opcją jest możliwość skorzystania z trasy powrotnej, gdy chcemy wrócić z treningu tą samą drogą (zwłaszcza, gdy nie znamy okolicy) czy też wgrania trasy w formacie gpx, dzięki czemu możemy podążać wcześniej wyznaczonym szlakiem.

W przypadku monitorowania snu nic się nie zmieniło względem pozostałych smartfonów Samsunga. Mamy zatem automatyczne rozpoznawanie momentu położenia się spać i pobudki z wykrywaniem poszczególnych faz snu, jak również wykrywanie chrapania, pomiar nasycenia krwi tlenem oraz temperatury skóry podczas snu.

A skoro już o monitorowaniu zdrowia mowa, oczywiście nie zabrakło pomiaru pulsu, jak również EKG i ciśnienia tętniczego, przy czym ostatnie dwie opcje dostępne są jedynie po połączeniu zegarka ze smartfonami Samsunga. Możemy też regularnie badać skład ciała z wykorzystaniem czujnika analizy impedancji bioelektrycznej (BIA) czy wreszcie monitorować poziom stresu. 

Samsung Galaxy Watch Ultra nie jest urządzeniem medycznym, ale jego pomiary są dość dokładne w porównaniu do ciśnieniomierza czy pulsometru – można zatem traktować je jako poglądowe w celach samobadania. Nie zastąpi jednak wizyt u lekarza i kontrolowania swojego stanu zdrowia w porozumieniu ze specjalistami.

Czas pracy Samsunga Galaxy Watch Ultra

Już podczas oficjalnej prezentacji Galaxy Watch Ultra Samsung nie pozostawiał złudzeń – to nie będzie smartwatch, przy którym zapomnimy o ładowarce na długie dni. I rzeczywistość dokładnie to potwierdziła. Jaki zatem czas pracy oferuje akumulator o pojemności 590 mAh?

Podczas typowego, codziennego użytkowania, Galaxy Watch Ultra działa średnio trzy dni bez Always on Display i 1,5 dnia (od rana do wieczora dnia następnego) z włączonym Always on Display. Jeśli ktoś spodziewał się lepszych wyników – niestety, trzeba pukać pod inny adres.

To, co rozczarowuje, to czas ładowania zegarka. Nie ma mowy o możliwości szybkiego uzupełnienia energii podczas potreningowego prysznica. Zegarek od zera do pełna ładuje się prawie trzy godziny.

I tu kolejny minus: Galaxy Watch Ultra nie wspiera ładowania bezprzewodowego Qi. Samsung tłumaczy to zastosowaniem sensorów, zapewniających dokładniejsze pomiary zdrowotne, wykluczających się z możliwością zintegrowania ładowania indukcyjnego. Podobnie jest zresztą w Galaxy Watch 7.

Podsumowanie

Samsung Galaxy Watch Ultra to smartwatch dla sportowych świrów, czyli zdecydowanie nie dla mnie ;) Przez pewien czas testował go jednak znajomy, który sporo biega i trenuje siłowo, na co dzień korzystając z Samsunga Galaxy Watch 6. I wiecie co? Stwierdził, że chętnie wraca do swojego zegarka, bo – w stosunku do Ultra – brakuje mu jedynie… wyniku energii, do którego monitorowania na bieżąco zdążył się przyzwyczaić. A Galaxy Watch 6 jest mniejszy, lżejszy i szybciej się ładuje.

To niewątpliwie najmocniejszy Galaxy Watch w historii Samsunga, ale nie zmienia to faktu, że nie jest to sprzęt dla wszystkich – dokładnie tak samo, jak Apple Watch Ultra. Docenią go głównie osoby, dla których dokładność pomiarów sportowych i zdrowotnych oraz wytrzymałość konstrukcji ma największe znaczenie.

Szukający bardziej uniwersalnego smartwatcha zapewne spojrzą w stronę Galaxy Watch 7, choć tu znowu szkoda, że zabrakło obracanego pierścienia… Wszystkim się nie dogodzi, a osoby, mające konkretne oczekiwania, z pewnością będą szukały do skutku. 

Na szczęście rynek smartwatchy jest spory i każdy może znaleźć coś dla siebie.

smartwatch Samsung Galaxy Watch Ultra
Recenzja Samsunga Galaxy Watch Ultra. Dla sportowych świrów
Zalety
potrzebna odpowiedź na Apple Watcha
wzmocniona konstrukcja - najbardziej odporna w serii Galaxy
WearOS z pełnią możliwości (gros aplikacji, płatności Google Pay)
świetny wyświetlacz
szybkie i bezproblemowe działanie
sporo opcji monitorowania aktywności i zdrowia
LTE
Wady
wybrane funkcje działają tylko z Samsungami (EKG i pomiar ciśnienia)
dedykowane paski
brak obracanego pierścienia
długi czas ładowania
brak możliwości ładowania bezprzewodowego
8
Ocena