Nie zazdroszczę osobom szukającym smartfona z przedziału od 2 do 3 tysięcy złotych. Jest tyle modeli do wyboru, a z każdym miesiącem pojawiają się kolejne możliwości. Teraz podjęcie decyzji chce utrudnić nam OnePlus wraz z modelem OnePlus Nord 4. Czy jest to sprzęt, na który warto zwrócić uwagę?
Zaskoczenie na średniej półce
Nie lubię hermetycznych premier smartfonów. Urządzenia, które wychodzą gdzieś hen daleko, a następnie debiutują w Polsce z kilkumiesięcznym opóźnieniem, nie są w stanie nas już niczym zaskoczyć i kiedy już w końcu trafiają na półki wydają się jakoś tak mniej interesujące.
Na szczęście czasami wystarczy prosty trik, aby na nowo przykuć uwagę. Tak jest w przypadku OnePlus Nord 4, który mógł być wierną kopią dostępnego w Chinach modelu Ace 3V. Ale tak się nie stało i urządzenie dostało nieco inną obudowę. Wygląd to jednak nie wszystko – zapraszam Was zatem na test nowego średniopółkowca.
OnePlus Nord 4 – specyfikacja
Ekran | AMOLED, 6,74 cala, rozdzielczość 1.5K (2772 x 1240 pikseli), częstotliwość odświeżania do 120 Hz, maksymalna jasność 2150 nitów, PWM 2160 Hz, 100% pokrycia barw DCI-P3, HDR 10+ |
CPU | Qualcomm Snapdragon 7+ Gen 3 |
GPU | Adreno 732 |
RAM | 12/16 GB LPDDR5X |
Pamięć wewnętrzna | 256/512 GB UFS 4.0 |
System operacyjny | Android 14 z nakładką ColorOS |
Aparat z tyłu #1 | główny, 50 Mpix, przysłona f/1.8, długość ogniskowej 25mm, OIS, EIS |
Aparat z tyłu #2 | ultraszerokokątny, 8 Mpix, f/2.2, pole widzenia 114∘ |
Aparat z przodu | 16 Mpix, f/2.4 |
Akumulator | 5500 mAh, szybkie ładowanie o mocy do 100 W |
Łączność i komunikacja | WiFi 6, Bluetooth 5.4, GPS, NFC |
microSD | brak |
Gniazdo słuchawkowe 3,5 mm | brak |
Głośniki | tak, stereo |
Wymiary | 162,6 x 75 x 7,9 mm |
Waga | 199,5 g |
Wodoszczelność | IP65 |
Smartfon dostępny jest w dwóch wersjach: 12 GB RAM + 256 GB pamięci wewnętrznej i 16 GB + 512 GB. Sugerowana cena detaliczna wynosi, odpowiednio, 2299 i 2699 złotych. Urządzenie kupicie m.in. w Media Expert, x-kom, Media Markt, RTV Euro AGD oraz w oficjalnym sklepie OnePlusa na Allegro (to oczywiście linki afiliacyjne – kupując za ich pośrednictwem wspieracie naszą działalność. Dziękujemy!).
Pierwsze wrażenia i wygląd
Przysięgam, ktoś mnie w końcu przyłapie na tym, że niemal każdy recenzowany przeze mnie smartfon jest chwalony za wygląd. Niestety, nic na to nie poradzę – moje poczucie estetyki jest na tyle rozległe, że jedyne, czego nie znoszę w nowych smartfonach, to ogromne wyspy na aparaty. Poza tym telefon może mieć ostre krawędzie lub mydelniczkowaty kształt; szklaną czerń z tyłu albo wegańską skórę; aparaty w pionie lub poziomie – każda z tych opcji może mi przypaść do gustu.
Uwzględniając wyłącznie zakres cenowy od 2000 do 3000 złotych i tegoroczne premiery, uważam OnePlus Nord 4 za najpiękniejsze urządzenie ze średniej półki. Smartfon trafił do mnie w wariancie kolorystycznym „Oasis Green”, jednak w tym przypadku ucieszyłaby mnie chyba każda wersja. To oczywiście zasługa metalowej obudowy, która wraz plecami i ramką stanowi jedną całość. Brak jakichkolwiek szczelin z boku urządzenia daje kapitalny efekt, a żeby z tyłu nie było nudno, dodano szklaną taflę na górnej części urządzenia oraz rozmieszczono w poziomie aparaty.
Większości osób metal kojarzy się z solidnością. I tak jest w tym przypadku – oneplusowy slider chodzi z wyraźnym, ale przyjemnym oporem, podobnie jak przyciski z prawej strony ramki. Małą skazą na wizerunku jest jednak ochronna folia na ekran – jej odporność na zarysowania nie należy do najwyższych. Fajnie byłoby również zobaczyć odporność na poziomie IP67, ale jeżeli Wasz smartfon nie wpada Wam notorycznie do zupy czy szklanki z wodą, to IP65 powinno w zupełności wystarczyć.
No i nie zapominajcie, że aluminiowe unibody nie czyni z Nord 4 niezniszczalnej maszyny. W trakcie testów obchodzę się z urządzeniami w miarę naturalnie, a jakimś sposobem zrobiłem delikatną, wyczuwalną pod paznokciem rysę w jednym z narożników. Ci, którzy chcą, aby smartfon wyglądał jak najdłużej w nienagannym stanie, będą musieli mimo wszystko zainwestować w etui ochronne.
Nakładka OxygenOS i rozwiązania AI
Ostatnio trudno powiedzieć coś odkrywczego dotyczącego nakładek UI na Androida, opracowywanych przez czołowych producentów. Wiele rozwiązań jest dopracowanych, nie pojawiają się braki w tłumaczeniu na język polski, a zalety i wady można kopiować z recenzji pisanych w 2021 roku.
W przypadku OnePlus Nord 4 jest mi również o tyle trudniej, że kilka tygodni temu zakończyłem testy Oppo Reno 12 Pro, a ColorOS i OxygenOS to podobne do siebie nakładki. Mamy tu więc trochę śmiecia na pulpicie, który większość z Was będzie wywalać kilka minut po skonfigurowaniu telefonu, sporo opcji personalizacji oraz przejrzystą sekcję ustawień. Gdyby nie dostępne na pokładzie rozwiązania z zakresu AI, moglibyśmy przejść do kolejnej sekcji.
Niestety, aktualizacja, która pojawiła się w trakcie testów, dotyczyła wyłącznie nowej funkcji sztucznej inteligencji w zakresie fotografii. Uważam, że narzędzia AI, działające w języku angielskim i dotyczące podsumowania tekstów, speech-to-text czy pisania maili, opisałem wyczerpująco w recenzji Reno 12 Pro, więc chętnych odsyłam do tego testu, a tutaj podsumuję to tylko słowami – nie jest źle, ale widać też spore pole do poprawek. Powinna pojawić się możliwość poproszenia o krótsze podsumowania, lepsze wyłapywanie błędów językowych czy speech-to-text, który poprawia przejęzyczenia i lepiej rozumie zasady interpunkcji.
Tak nieco na marginesie – czytając recenzję OnePlus 12, autorstwa Kuby, nie do końca wiedziałem, czy sekcja z „haptyką” to coś, o czym trzeba wspominać w testach. Po dwóch tygodniach z Nord 4 rozumiem, o co chodzi. Te delikatne muśnięcia wibracji przy np. dobijaniu do krawędzi szuflady z aplikacjami czy podczas rozwiązywania zadań w Duolingo są naprawdę przyjemne i ani myślałem je wyłączać.
Wydajność
Snapdragon 7+ Gen 3, który zaimplementowano w OnePlus Nord 4, to niezła bestia. Płacimy za smartfon lekko ponad dwa tysiące złotych, a jego osiągi w benchmarkach są kapkę niższe od tych, jakie spotykaliśmy rok temu w dwa razy droższych maszynach. Biorąc na tapet oprogramowanie 3DMark, dopiero Wild Life Extreme okazuje się być testem, w którym Nord 4 nie uzyskał maksymalnej liczby punktów. Podobne, wysokie wyniki, spływają z Geekbench 6 czy CPDT.
Niestety, cena, jaką trzeba zapłacić za „plusa” w nazwie chipsetu i metalową obudowę, nie każdemu może się spodobać. Do porównania weźmy kogoś ze Snapem 7 Gen 3 – idealnym kandydatem jest Motorola Edge 50 Pro. Testy Kuby pokazały, że choć sprzęt nie maksuje zwykłego Wild Life’a, to po testach obciążeniowych stabilność sięga nawet 87 procent, a temperatury nie przekraczają 38 stopni.
Tymczasem jeden z testów pokazał, że pod koniec Wild Life Stress Test, temperatura mierzona przez aplikację sięgała 44∘C, natomiast na obudowie, w zależności od tego, gdzie przyłożyłem termometr, zakres wynosił od 42 do 44∘C. W przypadku fakturowanej powierzchni np. w Xperii 1 VI nie było to aż tak odczuwalne, tutaj chwytanie za telefon było zwyczajnie nieprzyjemne.
Oczywiście teoria to jedno, a praktyka drugie. W tym przypadku nie mogło obyć się bez sprawdzenia nagrań wideo. Okazuje się, że do nagrzania się do ponad 40 stopni przy używaniu formatu 4K i 60 klatek na sekundę, Nord 4 potrzebuje ponad 30 minut (pod warunkiem, że na zewnątrz już nie ma ponad 30 stopni). Gry mobilne pokroju Zenless Zen Zero (dla nieobeznanych w gamingu – taki tam następca Genshina w testach 😉) czy Titan Questa działają na wysokich ustawieniach i potwierdzają wszechstronność zastosowań dla Snapdragona 7+ Gen 3.
Wyświetlacz i audio
Jak już wiecie z tabelki na początku, OnePlus Nord 4 nie ma sobie zbyt wiele do zarzucenia w kwestii ekranu. Rozdzielczość 1.5K, częstotliwość odświeżania do 120 Hz, maksymalna jasność sięgająca 2150 nitów i wsparcie standardu HDR10+ to trochę więcej, niż wymagamy od przeciętnego smartfona w tej klasie.
Dobrej specyfikacji towarzyszy także rozbudowane opcje dostępne w nakładce. W sekcji trybów kolorów dostępne są aż cztery palety z opcją indywidualnego dostosowania temperatury barw w szerszym zakresie, a chcąc ochronić nasz wzrok nocą, możemy zdecydować się na wariant ciepły lub monochromatyczny. W kwestii rozdzielczości i częstotliwości odświeżania smartfon domyślne korzysta z Full HD+ z opcją zwiększenia rozdziałki przy oglądaniu filmów lub zdjęć oraz przełącza się automatycznie pomiędzy 60 a 120 Hz.
W codziennym zastosowaniu ekran nie dawał mi podstaw do narzekania. Dostosowywanie odświeżania działało niezauważalnie, automatyczna jasność reagowała szybko na przejście z cienia na otwarte słońce.
Dobre wrażenie związane z wyświetlaczem na szczęście nie zostaje zniweczone przez głośniki. Ten, jak u większości producentów bywa, gra w teorii niesymetrycznie – z górą skierowaną do przodu i dołem z maskownicą na ramce. W praktyce zarówno przy oglądaniu filmów, jak i w trakcie słuchania muzyki, nie czuć jakiejś dysproporcji.
Całość nie wybija się jakoś szczególnie w swojej półce cenowej. Cały zakres częstotliwości istnieje i jest odgrywany z głośników. Niskie tony nie zlewają się ze średnimi, a przy maksymalnej głośności producentowi udało się uniknąć kakofonii. Ucieszyłbym się, gdyby bas grał minimalnie mocniej, ale wtedy przeszedłbym w tryb czepialstwa, a tego nie lubię.
Komunikacja i bezpieczeństwo
Ekran i głośniki stanowią ważny, jeżeli nie jeden z najważniejszych elementów współczesnego smartfona. Nie można jednak zapominać, że bez dobrej komunikacji bezprzewodowej mielibyśmy tylko ładną cegiełkę.
OnePlus Nord 4 otrzymał zestaw modułów, na który składa się Wi-Fi 6, Bluetooth 5.4, NFC, GPS oraz coraz rzadziej widywany port podczerwieni. Każdy z nich spisywał się wzorowo i nie zdarzyło mi się, abym narzekał na kulejącą nawigację czy problemy z siecią domową. Podobnie było z tradycyjnymi połączeniami telefonicznymi – ja nie narzekałem słuchając odbiorcy, ani nadawcy nie skarżyli się, aby jakość mikrofonu odstawała od normy.
Podstawowa ochrona OnePlus Nord 4 sprowadza się do sprawdzonych rozwiązań – oprócz opcji wpisania PIN-u czy wzorów można więc dorzucić również czytnik linii papilarnych pod ekranem oraz wykrywania twarzy. Skaner umiejscowiono blisko dolnej krawędzi, ale nie wymaga to od nas małpiego chwytu, aby palec wylądował w odpowiednim miejscu. Co do twarzy, ta analizowana jest przez przedni aparat, bez dodatkowego skanu przestrzennego. Fotografią nie oszukamy kamerki, ale warto mieć na uwadze, że nie jest to maksymalnie bezpieczne rozwiązanie.
Swoje dane zebrane na telefonie możemy także chronić za pomocą blokera aplikacji czy ukrytego, cyfrowego sejfu. Osoby, które planują zakup takiego urządzenia dla osoby starszej lub nastolatka, docenią sekcję bezpieczeństwa, gdzie z łatwością można ustawić alarmowe SMS-y czy wysyłanie powiadomień w razie zagrożenia.
Fotografia, czyli jakie zdjęcia robi OnePlus Nord 4?
OnePlus Nord 4 oddaje do naszej dyspozycji trio, na które składa się główny aparat z matrycą 50 Mpix, ultraszerokokątne oczko 8 Mpix oraz przednia kamerka 16 Mpix. Nie patrząc na razie, co mają do zaoferowania rywale, skupmy się na zdjęciach. Na start jak zawsze, główne oczko codziennych sytuacjach:
W większości scenariuszy główny aparat sprawdza się znakomicie. HDR wyciąga ze zdjęć to, co najlepsze; rozmycie dalszego planu nie prezentuje się tanio, a temperaturze barw bez filtrów bliżej do naturalnego, może nawet nieco surowego vibe’u niż mocnego podkręcania kolorów.
Jako nieszczególny fan ultraszerokich obiektywów nie doszukałem się w ujęciach niczego zachwycającego. Z pominięciem flagowych urządzeń większość aparatów oferuje szersze pole widzenia kosztem aż nadto widocznej utraty jakości zdjęć. Nie inaczej jest w Nord 4. Na szczęście balans kolorystyczny nie rozjeżdża się aż tak bardzo względem głównego obiektywu, co można potraktować jako drobne pocieszenie:
Co się tyczy natomiast przybliżenia, maksymalne wartości dostępne w aplikacji to x20, ale umówmy się, że powyżej pięciokrotnego zoomu trzeba naprawdę lubić sporą utratę szczegółów:
Ostatnią kwestią do odhaczenia, związaną ze zdjęciami z tylnych aparatów, jest fotografia nocna. W tej kwestii czuję się miło zaskoczony – naświetlanie w trybie automatycznym w niesprzyjających warunkach trwało maksymalnie dwie sekundy, ale dla aplikacji standardem do uzyskania dobrej jakości była mniej niż sekunda. Chyba, że mówimy o ultraszerokim kącie – ten oczywiście musiał poradzić sobie zauważalnie gorzej:
Rozważania o jakości zdjęć zamyka kamerka z przodu. Szczegółowość 16-megapikselowego sensora wystarcza, aby fotografie były wyraźne i przyjemne dla oka. Na wyposażeniu aplikacji znalazły się podstawowe narzędzia dla selfierobów – retusz, filtry i płynne ustawianie efektu rozmycia. Sam algorytm najlepiej sprawuje się przy f/4.5 – stosując niższe wartości widać mocny obrys wokół włosów, przez co efekt wygląda za sztucznie.
Warto jeszcze wspomnieć parę słów o materiałach wideo. Zakres pracy obiektywu w OnePlus Nord 4 to 4K w 30 i 60 klatkach na sekundę oraz 1080p w 30, 60 lub 120 fps-ach. Niestety, najwyższą rozdzielczością, na której działa stabilizacja obrazu, jest 1080p i 60 klatek.
Jako że OnePlus Nord 4 wyszedł w miarę blisko premiery Oppo Reno 12 Pro, a smartfony tych marek mają trochę ze sobą wspólnego, niewiele zmieniło się w kwestii fotografii wspomaganej AI. Możemy korzystać z wymazywania obiektów i osób ze zdjęć lub zamieniać obiekty na naklejki, jednak nie zauważyłem, aby działało to lepiej niż kilka tygodni temu.
Akumulator oraz ładowanie
Na ten moment nie ma drugiego urządzenia w Polsce, które byłoby w stanie dorównać OnePlus Nord 4 w kategorii wymiary+bateria. Jeżeli konkurencja stosuje już większe ogniwa, to kosztem smukłej sylwetki. W Chinach nie wygląda to aż tak imponująco, gdyż szczupłe i całkiem mocne urządzenia ma w swojej ofercie np. Vivo, ale skoro nie są one dostępne w normalnej dystrybucji, OnePlus może już powoli otwierać szampana. Chyba, że oprogramowanie by nie domagało.
Na szczęście nic takiego się nie stało. 5500 mAh, czyli o 10% więcej niż typowy smartfon z 2024 roku wystarczyło, abym nigdy nie musiał martwić się stanem baterii w ciągu dnia. Szczególnie w pamięci utkwiła mi sytuacja z drugiej połowy testów:
Naładowałem urządzenie do pełna, wróciłem do domu w zasięg Wi-Fi, pokorzystałem z niego chwilę i zjechałem ze stanem baterii do 70%. Następnego dnia uruchomiłem Spotify na godzinę jazdy, a od 9:00 przez siedem godzin potrzebowałem używać Norda 4 jako hotspota do laptopa – główne LTE+ z rzadkim szukaniem 5G w pobliżu. W przerwach przeglądałem także media społecznościowe, co dało ok. 2 godziny SoT. Stan akumulatora o 16:00 – 22%.
Wisienką na torcie jest połączenie dużego akumulatora z szybkim ładowaniem. Jeżeli po dwóch dniach używania Norda 4 ten zacznie prosić o podłączenie do ładowarki, proces uzupełniania stanu baterii zajmie Wam około 30 minut. Niestety, jeżeli nie macie szybkiej ładowarki pod ręką to czeka Was niemały wydatek – producent poskąpił jakiejkolwiek kostki wewnątrz pudełka.
Podsumowanie
Po pierwszych siedmiu słowach tej recenzji wiedzieliście, że uwielbiam wygląd OnePlus Nord 4, a w rękach miałem tylko jeden z trzech dostępnych wariantów kolorystycznych. Gdybym był zwykłym konsumentem, nastawionym na wrażenia estetyczne, prawdopodobnie już dawno złożyłbym zamówienie przedpremierowe.
Stety albo niestety, w smartfonach liczy się także wnętrze. Tutaj mam trochę mieszane odczucia, bo nie mogę w każdej sekcji wystawić dyszki. W kwestii aparatów Nord 4 ma tylko dwa obiektywy, z czego jeden średni, czyli musi uznać wyższość testowanego przeze niedawno Oppo Reno 12 Pro. Albo weźmy na tapet takiego Samsunga Galaxy A55 – ten oferuje wyższą klasę wodoodporności, ma gniazdo na karty microSD i eSIM.
To nie jest jednak tak, że środek OnePlus Nord 4 to jeden wielki zawód. Nieco większy akumulator spodoba się tym, którzy żyją „od zera do setki”, czyli zawsze ładują urządzenie na 15 minut przed jego wyłączeniem. Snapdragon 7+ Gen 3 to bestia, która przypomina, że „O+” zaczynał karierę jako pogromca flagowców. Wisienką na torcie są 4 aktualizacje Androida i 6 lat wsparcia poprawkami bezpieczeństwa.
Prawdziwy problem czyha jednak nie u sąsiadów, a na podwórku właściciela. OnePlus Nord 4 w wersji 12/512 GB z pominięciem promocji przedpremierowej w niektórych sklepach kosztuje tyle samo, co OnePlus 12R. Na korzyść Norda 4 przemawia niższa masa i rozmiary urządzenia, Bluetooth 5.4, IP65, pamięć UFS 4.0 i dłuższe wsparcie poprawek bezpieczeństwa o rok. OnePlus 12R ma natomiast mimo wszystko wypadającego nieco lepiej w testach Snapdragona 8 Gen 2, wyświetlacz w technologii LTPO chroniony szkłem Gorilla Glass Victus 2, Wi-Fi 7 i kamerkę makro.
Czy jednak można tu mówić o kanibalizowaniu własnego portfolio? Nie do końca. Weźcie za przykład mnie – OnePlus Nord 4 podoba mi się bardziej z wyglądu niż 12R, zamęczanie chipsetu nagrywaniem 4K i długimi sesjami w gry mobilne to dla mnie rzadkość, a fakt, że nie wymieniłem jeszcze mojego Huawei P30 Pro oznacza, że nie kupuję telefonu co rok. Z radością przyjąłbym zatem święty spokój na 6 lat obiecywany przez producenta.
Werdykt? Pomimo kilku wad nie mam oporów przed poleceniem OnePlus Nord 4. Większość producentów wypuściła na ten rok swoje propozycje na średnią półkę i – porównując testowany smartfon z konkurencją – nadal uważam, że jest na czym zawiesić oko.