Microsoft siedziba budynek logo
fot. trazika/Pixabay

Trwa globalna awaria usług Microsoftu. Odczuwają ją nawet linie lotnicze

Firmy z całego świata donoszą o problemach z działaniem systemów IT. Trwa wielka awaria systemu Windows i chmurowych usług Microsoftu, której efektem są zakłócenia w świadczeniu szerokiego zakresu usług.

Wielka, globalna awaria IT. Dotknęła m.in. europejskie lotniska

Wielka awaria IT z usługami Microsoftu w roli głównej daje o sobie znać. W jej wyniku współpracy odmówiła między innymi infrastruktura australijskich, azjatyckich i europejskich lotnisk, jak podaje Financial Times.

Ich przedstawiciele ostrzegają pasażerów, że mogą wystąpić opóźnienia. Komunikaty w tej sprawie usłyszeli między innymi pasażerowie w portach lotniczych w Sydney, Tokio, New Delhi, Berlinie, Amsterdamie i kilku miastach w Hiszpanii. Główny operator tych ostatnich (Anea) przyznał, że z powodu „incydentu” operacje związane z odprawą są przeprowadzane przy użyciu „systemów manualnych”.

O szerokim zakresie kłopotów poinformował także sam Ryanair. Przekazał, że jest to „problem informatyczny zewnętrznego podmiotu [i] wpływa na wszystkie linie lotnicze w sieci”.

Nie tylko lotniska. Problem jest szerszy

Jednak lotniska nie są jedynymi ofiarami tej awarii. Na przykład brytyjski gigant z sektora finansowego (London Stock Exchange Group) donosi o problemach z publikacją ogłoszeń prasowych. Nieprawidłowości w związku z przyjmowaniem płatności i działaniem serwisów internetowych zgłaszają z kolei banki w Nowej Zelandii. Ucierpiał także tamtejszy parlament.

BSOD
fot. Microsoft

Brytyjska kolej, australijscy nadawcy medialni, a nawet linia 911 w Stanach Zjednoczonych – lista ofiar jest długa. Nie brakuje też doniesień ze strony najrozmaitszych przedsiębiorstw (z Ameryki Północnej, Azji, Australii i Europy, w tym z Polski), które skarżą się na problemy z działaniem systemu Windows oraz sieciowych usług, takich jak pakiet Microsoft 365, komunikator Teams czy cała platforma Azure.

Microsoft jest świadomy problemów. Naprawa jest w toku

Firma Microsoft szybko zdała sobie sprawę z problemów i przystąpiła do prób ich eliminacji. Jej specjalistom błyskawicznie udało się ustalić podstawową przyczynę, dzięki czemu wiele usług zostało już przywróconych.

Nie wiadomo, co dokładnie zawiniło, ale gigant z Redmond zapewnia, że nie chodzi tu o żadne problemy związane z cyberbezpieczeństwem, lecz o błąd techniczny. Najprawdopodobniej jest on powiązany z chmurą Azure.

Za jeden z możliwych powodów wymienia się wadliwą aktualizację CrowdStrike. Ma ona powodować pętlę rozruchową i nagminne wyświetlanie niebieskich ekranów śmierci (BSOD).

Amerykański gigant zapewnia, że traktuje sprawę priorytetowo. Prowadzi intensywne prace nad pełnym przywróceniem sprawności, więc wszelkie problemy powinno być stopniowo eliminowane.

Aktualizacja, godz. 14.40:

Listę ofiar można by uzupełnić chociażby o sieci sklepów Aldi, Woolworth i 7-Eleven, lotniska w Zurychu i Edynburgu, niemieckie i brytyjskie szpitale, australijskich nadawców telewizyjnych, system biletowy Manchesteru United i kilkunastu innych klubów, a także polski terminal kontenerowy Baltic Hub. To aż nadto wyraźnie pokazuje, z jak dużą skalą problemu mamy do czynienia.

A właściwie mieliśmy, bo najgorsze jest już za nami. Microsoft ogłosił, że podstawowy problem został już rozwiązany. Równocześnie potwierdził przypuszczenia, że to nie on był odpowiedzialny za awarię. Winna całej sytuacji była aktualizacja oprogramowania firmy CrowdStrike przeznaczona na systemy Microsoftu (połączona z awarią Azure).

CrowdStrike – w osobie dyrektora generalnego George’a Kurtza – potwierdził te informacje: zarówno o przyczynach problemu, jak i o tym, że zostały one już wyeliminowane. Przeprosił za całą sytuację i zapewnił, że cały zespół działa na pełnych obrotach, by pomóc poszkodowanym w przywróceniu pełnej sprawności ich urządzeń i systemów. – „Niektóre systemy nie mogą zostać po prostu automatycznie przywrócone, może więc upłynąć trochę czasu, ale naszą misją jest dopilnowanie, aby każdy klient odzyskał sprawność”.

Wychodzi więc na to, że jedna aktualizacja niezbyt znanej firmy doprowadziła do poważnych komplikacji w skali globalnej. To pokazuje, jak bardzo przedsiębiorstwa i organizacje uzależniły się od urządzeń i systemów zdalnie zarządzanych przez ogromne koncerny i z jaką potencjalną (a nawet nie tylko potencjalną) bezsilnością może się to wiązać.