Apple już od dłuższego czasu prowadzi w Polsce i innych krajach Europy program Self Service Repair, który umożliwia samodzielną naprawę zepsutych części w urządzeniach firmy. W Stanach Zjednoczonych takiemu procesowi towarzyszy specjalna aplikacja, która teraz będzie dostępna także na Starym Kontynencie.
Nowy element programu Apple Service Repair
Projekt samoobsługowej naprawy produktów to jedna z ciekawszych inicjatyw giganta z Cupertino, która została wdrożona w ostatnich latach. Polega na tym, że firma dostarcza na życzenie użytkownika instrukcje, oryginalne części i narzędzia używane w Apple Store, i Autoryzowanych Serwisach, by można było samodzielnie poradzić sobie z wymianą danego elementu.
Nie jest to ani tanie, ani łatwe, ale jeśli ktoś ma zacięcie do takich rzeczy, trochę czasu i nie trzęsą mu się ręce jak w delirce, może bez wychodzenia z domu naprawić sobie iPhone’a. A jaka satysfakcja!
Apple Self Service Repair w wersji „polskiej” różniło się jednak pod pewnym względem w porównaniu z programem realizowanym w Stanach Zjednoczonych. Tam dostępne było narzędzie Diagnostics, które od strony programowej zapewniało możliwość testowania urządzeń pod kątem sprawności poszczególnych elementów. Pomaga to na przykład w identyfikacji, które części mogą być potrzebne do naprawy. Zgodnie z nowym wpisem w kąciku prasowym Apple, narzędzie to właśnie trafiło do krajów europejskich.
Odpal diagnostykę jak benchmarka
Rzecz jasna bywa tak, że na uszkodzonym telefonie czy komputerze nie da się uruchomić narzędzia diagnostycznego. Nic straconego – podczas sesji uruchomionej na innym urządzeniu klienci mogą sprawdzić stan i sprawność produktu, który jest potencjalnie zepsuty. Po rozpoczęciu sesji i przejściu przez wyświetlane na ekranie komunikaty można dowiedzieć się, czy dany produkt trzeba naprawić, a jeśli tak – to które części wymagają wymiany.
Wprowadzenie usługi na nowe rynki oznacza, że z narzędzia Diagnostics można skorzystać podczas samoobsługowej naprawy różnych modeli iPhone’a, Maca i monitora Studio Display w 33 krajach i 24 językach.
Co prawda bardzo to miłe, że dostajemy aplikację przydatną do diagnostyki elektroniki, ale wolelibyśmy, żeby gigant z Cupertino „dogadał się” z Komisją Europejską i wprowadził do Polski coś bardziej użytecznego – na przykład obsługę naszego języka w Siri albo funkcje sztucznej inteligencji, których zabraknie u nas nawet na najnowszych iPhone’ach.