Gdy jakiś czas temu oficjalnie informowałem Was o premierze najnowszych i zarazem pierwszych słuchawek ze stajni marki Sonos, czyli Sonos Ace, nie wiedziałem jeszcze, z jak świetnym sprzętem będę miał do czynienia niedługo później. Bo, choć oczywiście same parametry i opisy prezentowały się świetnie, nie miałem pewności, jak przełożą się one na realne wrażenia użytkowe. Po niemal dwóch tygodniach testów już wiem, że Sonos Ace to najlepsze bezprzewodowe słuchawki nauszne, z jakimi kiedykolwiek miałem do czynienia.
Specyfikacja techniczna Sonos Ace:
- audio: przetworniki dynamiczne o średnicy 40 mm, Dolby Atmos ze śledzeniem ruchów głowy, Snapdragon Sound, dźwięk bezstratny Lossless,
- aktywna redukcja szumów (ANC), tryb kontaktu,
- łączność: Bluetooth 5.4 z kodekami SBC, AAC, aptX HD, aptX Adaptive i Lossless,
- tryb multipoint,
- bateria 1060 mAh, do 30 godzin pracy z ANC, ładowanie USB-C,
- 8 mikrofonów do ANC, trybu kontaktu i rozmów telefonicznych,
- możliwość łączności przewodowej (Jack 3,5 mm i USB-C),
- wymiary: 191 x 160 x 85 mm,
- waga: 312 g,
- obsługa aplikacji Sonos i funkcji TV Audio Swap.
Cena słuchawek w momencie publikacji recenzji wynosi 2149 złotych, a dostępne są między innymi w sieciach sklepów RTV Euro AGD, Media Expert, x-kom (to linki afiliacyjne, korzystając z nich wspieracie naszą działalność – dziękujemy!) oraz w oficjalnym sklepie marki Sonos.
Zawartość zestawu
Słuchawki docierają do nas w dużym, adekwatnym do wielkości samych słuchawek pudełku z szarej tektury z jedynie prostymi nadrukami, co ma najpewniej podkreślać ekologiczne podejście firmy Sonos do tego produktu. Po otwarciu opakowania naszym oczom ukazuje się futerał, a dopiero w nim znajdziemy same słuchawki.
Zatrzymajmy się jednak na chwilę przy tym etui, bowiem to, jak ono wygląda i jakie daje odczucia, jest naprawdę godne pochwały. Futerał jest usztywniony, jednak zarówno wewnątrz, jak też na zewnątrz, został pokryty miękkim, włosistym materiałem, bardzo mocno przypominającym filc (być może nawet rzeczywiście filc). Całościowo sprawia on świetne wrażenie w użytkowaniu.
Futerał zamykany jest na zamek błyskawiczny, zaś wewnątrz, oprócz tego, że naturalnie zmieścimy całe słuchawki, to między nimi ulokowana została sakiewka wykonana z tego samego tworzywa, co pokrycie etui. To w niej możemy umieścić dołączone do zestawu przewody.
A – skoro już o przewodach mowa – w pudełku znalazły się dwa. Pierwszym z nich jest, bez zaskoczenia, obustronnie zakończony złączem USB-C o długości około metra, zaś drugi to kabel z wtykami USB-C oraz Jack 3,5 mm. Obu możemy użyć do przewodowego połączenia słuchawek z naszymi urządzeniami.
Konstrukcja i wzornictwo
Można by tutaj sparafrazować klasyka, mówiąc, że koń, jaki jest, każdy widzi. Sonos Ace nie prezentują wybitnie nowego wzornictwa wśród słuchawek nausznych, a wręcz w moim odczuciu ich wygląd stanowi swego rodzaju hybrydę dwóch popularnych modeli – AirPods Max i Sony WH-1000XM5. Bynajmniej jednak wcale nie uważam, by było to coś złego, bo – koniec końców – Sonos Ace wyglądają dość minimalistycznie i bardzo schludnie. Mi osobiście to wzornictwo się podoba.
Słuchawki dostępne są w dwóch wersjach kolorystycznych – testowanej przeze mnie czarnej oraz ciepłej białej, która delikatnie wpada w kremowy i z tego, co zasłyszałem, według wielu jest to najładniejszy wariant tego modelu. Czarne niestety zbierają trochę smug i paprochów, co możecie zobaczyć na niektórych zdjęciach – doprowadzenie ich do idealnej czystości nie jest łatwe ;)
Mamy tu do czynienia z klasyczną, nauszną konstrukcją z owalnymi muszlami i dość grubym, wykończonym pianką i skórą ekologiczną elementem przytrzymującym słuchawki na szczycie głowy. Całość wykonano z połączenia wysokiej jakości tworzyw sztucznych, skóry ekologicznej i metalu, choć jego akurat jest tu dość mało.
W większości Sonos Ace zbudowane są z tworzywa sztucznego, z którego zrobiono zarówno same muszle, jak i górny pałąk. Metalowe są maskownice mikrofonów ulokowane na krawędziach obu nauszników, a także wysuwane elementy, służące do regulacji długości słuchawek, która (tak na marginesie) jest tutaj bardzo precyzyjna.
Mamy tu trochę ograniczone możliwości składania. Słuchawki nie łamią się w żaden sposób, a jedyne, co możemy zrobić, to obrócić muszle na płasko, przez co nie zyskujemy przesadnego zmniejszenia ich rozmiaru, a jedynie pomaga nam to ulokować słuchawki w etui.
Gąbki, które otaczają nasze uszy, zostały wykonane z pianki z pamięcią kształtu i pokryte skórą ekologiczną. Są one przyczepiane magnetycznie na swoje miejsca, co zdecydowanie ułatwia ich demontaż w celu np. wyczyszczenia. Wraz z gąbkami zintegrowana jest dodatkowa siatka chroniąca wnętrza muszli przed dostawaniem się zanieczyszczeń.
Jeśli zaś chodzi o rozmieszczenie portów i przycisków – na dole lewej muszli znalazło się złącze USB-C oraz przycisk włączania/wyłączania, który służy także do wywoływania trybu parowania z nowym urządzeniem. Obok niego umieszczono niewielką diodę LED, informującą nas o statusie słuchawek.
Prawa muszla mieści dwa przyciski – jeden nazwany w instrukcji Content Key, pełniący funkcję klawisza i suwaka do sterowania odtwarzaniem i głośnością, drugi zaś służy do zmiany trybów ANC, ale do tego jeszcze wrócimy.
Wygoda użytkowania, ergonomia
Kto mnie zna, ten wie, że nie jestem przesadnie dużym fanem słuchawek o konstrukcji nausznej. Zdecydowanie bardziej wolę pchełki true wireless, bowiem są one dla mnie wygodniejsze i lepiej mi się ich używa poza domem, z uwagi na znacznie mniejsze rozmiary i – co za tym idzie – większą łatwość transportowania.
Tym niemniej jednak, do testów Sonos Ace podszedłem z zaciekawieniem, czy i w jakim stopniu uda mi się zmienić moje nastawienie do modeli nausznych. Przyznaję, że początkowo nie było mi łatwo przyzwyczaić się do użytkowania słuchawek o znacznie większych gabarytach, aniżeli dokanałowe pchełki, jednak koniec końców bardzo się z nimi polubiłem.
Zarówno zastosowane materiały, masa, jak i samo wyważenie sprawiają, że Sonos Ace to naprawdę bardzo wygodne słuchawki. Nawet podczas dłuższych, sięgających około dwóch godzin odsłuchów, nie odczuwałem dyskomfortu, ucisku głowy czy samych małżowin. Dopiero, gdy siedziałem w nich kolejne godziny, istotnie mogłem poczuć delikatne uwieranie w okolicach uszu, jednak działo się to dopiero podczas 3-4 godzinnych cykli używania.
Same nauszniki są miękkie, bardzo dobrze otaczają okolice uszu i przylegają do nich, choć muszę odnotować, że przy długim użytkowaniu same nauszniki powodują delikatne uczucie pocenia się miejsc, w których stykają się ze skórą.
Łączność i obsługiwane kodeki
Sądząc po danych technicznych, jestem wręcz pewny, że Sonos Ace zostały wyposażone w najnowszy chipset firmy Qualcomm, choć wprost producent tego nie podaje. Za łączność słuchawek z urządzeniami odpowiada interfejs Bluetooth 5.4 ze wsparciem dla platformy Snapdragon Sound i obsługą kodeków SBC, AAC, aptX HD oraz aptX Adaptive (do 24-bit/96 kHz) i bezstratnego aptX Lossless (16-bit/44.1 kHz).
Osobiście cieszy mnie obecność bezstratnego audio po Bluetooth, ale warto odnotować, że sam kodek aptX Lossless nie jest wybitnie popularny, a liczba smartfonów z nim na pokładzie wciąż mała. Wśród nowych urządzeń, które mogą się jego obecnością pochwalić są m.in. Asus Zenfone 11 Ultra, ROG Phone 8 oraz Motorola Razr 40 Ultra. Pełną listę urządzeń, wspieranych platformą Snapdragon Sound, możemy znaleźć na stronie kodeku aptX.
Nad samą łącznością nie ma się co specjalnie rozwodzić. Przez kilkanaście dni testów, Sonos Ace łączyłem z paroma smartfonami, tabletami oraz komputerem. Z każdym urządzeniem połączenie odbywało się poprawnie i w pełni stabilnie. Ani razu nie miałem problemów z łącznością, które mogłyby objawiać się przerywaniem odtwarzania.
Zasięg pozwalał mi na swobodne korzystanie ze słuchawek i odtwarzanie muzyki w obrębie całego mieszkania bez konieczności zabierania ze sobą urządzenia. Sama latencja jest na tyle niska, by nie powodować tu żadnego rozjeżdżania się synchronizacji obrazu z dźwiękiem podczas oglądania wideo.
Całości dopełnia wsparcie dla trybu multipoint, pozwalającego łączyć słuchawki z dwoma urządzeniami jednocześnie i płynnie przełączać się między nimi. Co do jego działania również nie mam najmniejszych zastrzeżeń, ale zaznaczyć muszę, że domyślnie jest on wyłączony – aktywacji dokonujemy w aplikacji.
Jeśli chcemy korzystać z pełni dobrodziejstw bezstratnego dźwięku, to do naszej dyspozycji jest złącze USB-C, pozwalające połączyć nasze Sonos Ace ze smartfonem przewodowo. Możemy tu użyć zarówno kabla obustronnie zakończonego USB-C, jak też tego z wtykiem Jack 3,5 mm na drugim końcu.
Aplikacja Sonos i jej funkcje
Do obsługi słuchawek producent oddaje w ręce użytkowników aplikację Sonos. Możemy pobrać ją zarówno na Androida ze sklepu Google Play, jak i na iOS z AppStore. W ostatnim czasie aplikacja ta przeszła sporą metamorfozę, która niestety nie spotkała się ze zbyt dużym uznaniem użytkowników.
W przypadku słuchawek, apka ma bardziej ograniczone funkcje aniżeli w przypadku innych produktów audio – z dość oczywistych względów brakuje możliwości korzystania z podpiętych pod aplikację serwisów streamingowych.
Żeby nie było zbyt słodko, muszę wspomnieć, że do momentu publikacji recenzji, współpraca słuchawek z aplikacją nie była idealna. Trzy razy zdarzyły się sytuacje, gdy apka nie wykrywała połączenia z Sonos Ace i musiałem ją restartować lub uruchamiać ponownie same słuchawki.
Aplikacja Sonos pokazuje poziom naładowania baterii słuchawek, daje nam możliwość przełączenia się między trybami kontroli hałasu, a oprócz tego możemy sterować aktualnie odtwarzanymi treściami – w interfejsie wyświetla nam się tytuł utworu oraz przyciski wstrzymywania, przewijania i regulacji głośności.
W sekcji ustawień można włączyć lub wyłączyć tryb multipoint (łączenia z dwoma urządzeniami jednocześnie), skonfigurować funkcję TV Audio Swap, o której za chwilę, a także dostosować ustawienia korektora.
Sam korektor został trochę za bardzo uproszczony, bowiem mamy tylko dwa suwaki od zwiększenia/zmniejszenia ilości tonów niskich i wysokich, a także przełącznik wzmocnienia basów i sopranów przy niższych głośnościach. Przydałby się jednak pełnoprawny equalizer, nie wspominając już o chociaż paru domyślnych presetach brzmienia. Możemy także włączyć śledzenie ruchów głowy, które działa także podczas odtwarzania treści stereo.
Nie mogło zabraknąć oczywiście opcji aktualizacji oprogramowania słuchawek – podczas testów, do momentu publikacji recenzji otrzymałem dwa takie uaktualnienia. Odnotowuję, że sam proces aktualizacji trwa dość długo, bo około 10-15 minut, zatem rozpoczynając go warto uzbroić się w cierpliwość.
TV Audio Swap
Producent postarał się, by ich pierwsze słuchawki – poza standardowymi możliwościami – oferowały też coś więcej. Funkcja TV Audio Swap łączy słuchawki z soundbarami Sonos – póki co obsługiwany jest tylko model Arc, jednak w niedalekiej przyszłości mają dołączyć do niego także modele Beam 1. i 2. generacji oraz Ray. Ograniczeniem jest też system, bowiem wsparcie obejmuje póki co aplikację na iOS, choć na Androida także ma ona pojawić się wkrótce.
No dobrze, ale jak to działa, gdy już mamy odpowiedni model soundbara i aplikację pobraną na właściwe urządzenie? Banalnie prosto. Gdy dokonamy w apce konfiguracji funkcji TV Audio Swap, od razu możemy przystąpić do korzystania z niej.
Aby przenieść dźwięk z telewizora odtwarzany za pomocą soundbara Sonos na słuchawki, musimy przytrzymać przycisk wielofunkcyjny na prawej słuchawce – wówczas audio zacznie być odtwarzane na słuchawkach Sonos Ace.
W momencie, gdy słuchawki odtwarzają dźwięk z telewizora przekazywany przez soundbar, w aplikacji mamy możliwość dostosowania ustawień dotyczących dźwięku przestrzennego oraz śledzenia ruchów głowy. Warto wspomnieć, że spatial audio może być włączone cały czas, choć najlepsze efekty uzyskamy odtwarzając treści w Dolby Atmos – w przypadku audio stereo, słuchawki będą wirtualizować przestrzenne brzmienie.
Obsługa słuchawek i sterowanie odtwarzaniem
Do sterowania funkcjami słuchawek i odtwarzaniem, Sonos Ace zostały wyposażone w łącznie trzy przyciski, z czego jeden z nich pełni zadanie przycisku wielofunkcyjnego, bowiem jest także suwakiem.
Zaczynając od klawisza znajdującego się na lewym nauszniku, ten przede wszystkim służy do włączania i wyłączania słuchawek, zaś długie przytrzymanie go uruchamia tryb parowania z nowym urządzeniem. Okrągły przycisk na prawym nauszniku daje nam możliwość przełączania się pomiędzy trybami redukcji hałasów – w aplikacji możemy zdecydować, które z nich będą do wyboru (ANC, tryb kontaktu, wyłączony). Z kolei jego dłuższe przytrzymanie wywołuje asystenta głosowego.
Na koniec zostawiłem ten przycisk, który pełni największą ilość funkcji. Jest on jednocześnie przyciskiem, a także suwakiem, który możemy przeciągać w górę i w dół, co powoduje zwiększanie lub zmniejszanie głośności odtwarzania. Oczywiście po każdym pojedynczym przesunięciu wraca na swoją środkową pozycję.
Oprócz tego, pełni on funkcję klawisza do sterowania odtwarzaniem. I co prawda nie możemy edytować tych interakcji, bowiem są one przypisane na stałe, to mimo wszystko słuchawki pozwalają nam na bardzo szerokie sterowanie bez sięgania po telefon.
Oto, co możemy zrobić za jego pomocą:
- pojedyncze kliknięcie: wstrzymanie/wznowienie odtwarzania, odebranie/zakończenie połączenia,
- dwukrotne naciśnięcie: następny utwór,
- trzykrotne naciśnięcie: poprzedni utwór,
- dłuższe naciśnięcie: odrzucenie połączenia, TV Audio Swap,
- przesunięcie w górę/w dół: głośniej/ciszej.
Sonos Ace zostały także wyposażone w czujniki wykrywania założenia słuchawek, które – jeśli nam przeszkadzają – możemy dezaktywować w aplikacji. Do ich działania nie mam żadnych zastrzeżeń, bowiem za każdym razem, gdy tylko zdejmowałem słuchawki z głowy, odtwarzanie wręcz od razu się wstrzymywało i wznawiało po ponownym założeniu. Zaznaczam jednak, że funkcja ta nie reaguje, gdy np. zsuniemy z ucha jeden z nauszników.
Bateria, czyli czas pracy Sonos Ace
Słuchawki Sonos Ace zostały wyposażone w akumulator o pojemności 1060 mAh. Wedle zapewnień, takiej wielkości ogniwo powinno pozwolić nam na nawet 30 godzin ciągłego słuchania muzyki, wliczając w to włączoną aktywną redukcję hałasów lub tryb transparentny. W teorii więc, z wyłączonym ANC jesteśmy w stanie nawet wydłużyć ten wynik.
Wedle mojej standardowej procedury, tak jak przed rozpoczęciem testów każdego innego sprzętu, w tym słuchawek, dokonałem ich pełnego naładowania (po wyjęciu z pudełka miały około 80%) i dopiero wtedy przystąpiłem do odsłuchów, by uzyskać względnie dokładne wyniki. Efekty?
Słuchawek używałem codziennie, przy niemal każdej możliwej okazji, zarówno w trakcie pracy, wypoczynku, jak i podczas kilkugodzinnej podróży pociągiem. W takim scenariuszu, dopiero po całym tygodniu testów musiałem je naładować.
Licząc łącznie, uzyskałem wyniki bardzo zbliżone do deklarowanych, plasujące się na poziomie 28-30 godzin. Uznaję to za naprawdę bardzo dobry czas pracy, który przy typowym użytkowaniu spokojnie może dać nam kilkanaście dni użytkowania.
A gdy już musimy uzupełnić baterię w Sonos Ace, musimy użyć do tego oczywiście złącza USB typu C. Operacja pełnego naładowania trwa niecałe 3 godziny, w zależności od tego, z jakiego pułapu rozpoczynamy ładowanie. W moim przypadku, gdy rozładowywałem je do 5-10%, na naładowanie potrzebowałem około 2:40-2:45 h.
Warto też wspomnieć o funkcji szybkiego podładowania, które z pewnością uratuje nam skórę, gdy będziemy musieli natychmiast użyć słuchawek. Wówczas 3 minuty pod prądem mogą dać nam nawet 3 godzin korzystania z nich.
Aktywna redukcja hałasów i tryb kontaktu
W dzisiejszych czasach, obecność ANC w słuchawkach bezprzewodowych to wręcz pewnik – zwłaszcza, gdy mówimy o produkcie tej klasy. Zatem, również i w Sonos Ace nie mogło tej funkcji zabraknąć.
Producent nie chwali się przesadnie technikaliami odnośnie aktywnej redukcji hałasów, jednak przecież nie to jest najważniejsze, a to, jak faktycznie ona działa. A działa… wprost świetnie. Słuchawki nauszne mają to do siebie, że już same dobrze pasywnie izolują od otoczenia, a w połączeniu ze skutecznym ANC, Sonos Ace pozwalają nam w bardzo dużym stopniu odciąć się od hałasów. Wszystko zależy jednak od scenariusza.
Nie będzie zaskoczeniem, że zdecydowanie najlepiej, a wręcz perfekcyjnie, słuchawki radzą sobie z izolacją od hałasów będących niskimi dźwiękami. Odgłosy remontu, przejeżdżających samochodów, podróż komunikacją miejską czy pociągiem – w takich sytuacjach, Sonos Ace spisują się po prostu fantastycznie, odcinając nas od tych dźwięków w niemal stu procentach, i to często nawet wtedy, gdy jeszcze nie włączymy muzyki.
Gdy w grę wchodzą wyższe dźwięki o niejednostajnym charakterze, na przykład hałaśliwi współpasażerowie, gwar w centrum handlowym czy stukanie w klawiaturę, Sonos Ace są nieco mniej skuteczne niż w wyżej opisywanym scenariuszu. Wciąż jednak skuteczność ANC jest bardzo wysoka i te dźwięki nie przebijają się do naszych uszu w nazbyt dużym stopniu. Pozytywnie oceniam też blokowanie podmuchów wiatru, także tych mocniejszych.
Oprócz aktywnej redukcji hałasów, w słuchawkach nie mogło zabraknąć także trybu kontaktu. Przepuszcza on dźwięki otoczenia, pozwalając nam kontrolować to, co dzieje się wokół nas bez zdejmowania słuchawek.
Działanie trybu kontaktu w ogólnym rozrachunku oceniam pozytywnie, ale nie jest to bezwzględnie najlepszy poziom. Głównie mogę się tutaj przyczepić do słyszalnego szumu w tym trybie. Sam dźwięk sprawia wrażenie nieco przytłumionego i mógłby brzmieć bardziej naturalnie. Koniec końców jednak, tryb kontaktu spełnia swoje zadanie.
Jakość dźwięku i brzmienie, czyli jak grają Sonos Ace ?
Za brzmienie słuchawek Sonos Ace odpowiadają pojedyncze (po jednej na słuchawkę), dynamiczne przetworniki o średnicy 40 milimetrów. Specjalna architektura sterowników, jak i samych muszli, ma zapewniać wzmocnienie pasma przenoszenia, w tym ilości basu. Całości dopełnia wspomniany już wcześniej kodek aptX Lossless oraz Dolby Atmos i śledzenie ruchów głowy.
No dobrze, ale jak to brzmi? Mógłbym tutaj pisać długo i zawile, ale wystarczy jedno słowo – fantastycznie! I piszę to z pełną świadomością, mając za sobą parędziesiąt godzin odsłuchów wszelkiej maści muzyki, oglądania filmów oraz seriali. Z tych słuchawek po prostu aż chce się korzystać, dosłownie, do wszystkiego.
Nie ukrywam, że Sonos Ace prezentują subiektywnie lubiany przeze mnie typ strojenia. Słuchawki grają dość zrównoważenie, ale nie brakuje im ani umiejętności pier…ekhm, solidnego przywalenia basem, ani zagrania zachowawczo i spokojnie. Innymi słowy, Sonos Ace potrafią zachować się dokładnie tak, jak wymaga od tego dany gatunek muzyczny i konkretny utwór – są pod tym względem bardzo plastyczne.
Bas stanowi solidną podstawę brzmienia. Jest wyważony w punkt i bardzo dobrze kontrolowany – nie przyćmiewa przesadnie pozostałych składowych muzyki, jeśli tego nie potrzeba, ale jeśli musi, potrafi uderzyć bardzo szybko, zwinnie i z dużą energią. Dobrze wypada też schodzenie w najniższe, sub-basowe partie.
Środek pasma jest bliski i dość neutralny w swojej barwie, choć sprawia wrażenie nieco ciepłego. Nie brakuje tu jednak bezpośredniości podania oraz bardzo dużej, zdecydowanie satysfakcjonującej rozdzielczości dźwięku i ilości detali – zwłaszcza, gdy do gry wchodzi słuchanie z użyciem kodeku aptX Lossless albo przewodowo. To wtedy słuchawki naprawdę brylują. Wokale są podawane wprost przed nami, jak na dłoni i brzmią naturalnie.
W całości brzmienia nie zabrakło oczywiście wysokich tonów, które – mimo dużej bliskości i uniknięcia ich anemiczności – nie są nazbyt sykliwe i nie kłują w uszy. Sonos Ace mogą pochwalić się też pokaźnych rozmiarów sceną dźwiękową, która jest trójwymiarowa i proporcjonalnie rozciągnięta w każdym z wymiarów. Nie brak jej też napowietrzenia oraz bardzo dobrej separacji instrumentów.
Podsumowanie
Co tu dużo mówić – Sonos Ace to po prostu świetne, wręcz bezkompromisowe słuchawki nauszne dla wszystkich, którzy oczekują od takiego produktu fantastycznego brzmienia, bardzo dobrego ANC, wygody noszenia, długiego czasu pracy i… są w stanie przełknąć wysoką cenę.
Wśród pozytywów trudno nie wymienić wysokiej jakości dźwięku, wprost świetnego ANC, bardzo dobrej baterii, trybu multipoint i obsługi dźwięku przestrzennego oraz bezstratnej jakości audio po Bluetooth. Doceniam też świetne etui w zestawie i funkcję łączenia się z soundbarami Sonos i możliwość przerzucania audio z telewizora na słuchawki jednym przyciskiem.
Jeśli mam wymienić to, czego mi zabrakło, albo mogłoby zostać zrobione lepiej, muszę wspomnieć o aplikacji – chciałbym zobaczyć w niej więcej funkcji, a przede wszystkim rozbudowany korektor brzmienia. Ponadto, cieszy mnie obecność kodeku aptX Lossless, ale jeszcze bardziej cieszyłoby mnie zaimplementowanie jako dodatkowy, bardziej popularnego LDAC. Konstrukcyjnie, same słuchawki mogłyby składać się do nieco mniejszej formy, tym samym ułatwiając ich transport.
Sonos Ace to definitywnie nie są tanie słuchawki, jednak za 2149 złotych rzeczywiście dostajemy jeden z najbardziej bezkompromisowych produktów z tej kategorii na rynku, który po prostu cieszy podczas użytkowania. Jestem niemal przekonany, że kupując je nie zawiedziecie się tym, co oferują.
W poszukiwaniu tańszych alternatyw, z pewnością warto spojrzeć w stronę Sony WH-1000XM5. Te, z uwagi na obecność na rynku już od niemal dwóch lat, znacząco staniały i w chwili obecnej bez trudu kupimy je za około 1300-1400 złotych, gdzie początkowo było to 1999 złotych. Jeśli jednak cena nie gra dla nas roli – Sonos Ace to po prostu świetny wybór.