Dziś samodzielna naprawa większości smartfonów jest niemożliwa, przynajmniej dla przeciętnego Kowalskiego. Google marzy się jednak inna rzeczywistość. I ona nadejdzie już niedługo.
Współczesne smartfony to konstrukcyjny koszmar… dla naprawiających
Zdecydowana większość obecnie dostępnych na rynku smartfonów ma smukłe obudowy oraz nierzadko certyfikat IP, potwierdzający odporność na wodę. Jest to zasługa ich budowy, ponieważ są one zalewane klejem, który zapewnia szczelność. I jednocześnie okropnie utrudnia naprawę.
Odklejenie pokrywy panelu tylnego wymaga odpowiednich narzędzi. Teoretycznie da się to zrobić „chałupniczą metodą”, ale tego nie zalecamy, gdyż jest to ryzykowne i może doprowadzić do uszkodzenia urządzenia. Część producentów – Apple, Samsung i Google – oferuje program samodzielnej naprawy, ale nie zmienia to faktu, że nie jest ona łatwa.
Ww. firmy umożliwiają zamówienie zestawu narzędzi do samodzielnej naprawy, które są dostarczane wraz z instrukcją oraz częściami zamiennymi, ale nawet z taką pomocą przeciętny Kowalski nie weźmie się za naprawę. Większość klientów nie ma bowiem predyspozycji do takich czynności, dlatego – nawet pomimo programów samodzielnej naprawy – wolą oni zanieść swój telefon do serwisu.
Szczególnie że zdarza się, iż samodzielna naprawa… jest droższa niż naprawa nawet w autoryzowanym serwisie producenta. Oczywiście, są takie urządzenia jak Fairphone, w przypadku których nie są potrzebne specjalistyczne narzędzia, ale to wyjątek potwierdzający regułę. Dopóki giganci nie zmienią swojego podejścia, dopóty serwisanci będą mieli pełne ręce roboty.
Google marzy o smartfonach, które każdy będzie mógł łatwo naprawić
W najnowszym odcinku podcastu Made by Google poruszono właśnie kwestię konstrukcji urządzeń i braku możliwości łatwego ich naprawienia. Producent z Mountain View chce dojść do punktu, w którym będzie można sięgnąć do kuchennej szuflady i wymienić ekran.
Dziś to nie jest możliwe, ponieważ – jak już wspomniałem – firmy namiętnie korzystają z kleju, który znacznie ułatwia im konstruowanie sprzętów (nie tylko smartfonów) i jednocześnie utrudnia samodzielną naprawę bez specjalistycznych narzędzi (wykluczając naprawę, którą można nazwać „łatwą”). Widać jednak, że Amerykanom nie podoba się taki stan rzeczy i mogą próbować go zmienić, podobnie jak wymieniony wcześniej Fairphone.
Marzenia giganta z Mountain View mogą się w niedalekiej przyszłości ziścić, bo… nie będzie miał wyjścia. W kwietniu 2024 roku Parlament Europejski przegłosował bowiem tzw. prawo do naprawy, które zobliguje producentów do tworzenia elektroniki łatwiejszej w naprawie. Wejdzie ono jednak w życie dopiero po ponad dwóch latach (w najgorszym scenariuszu) – firmy mają zatem trochę czasu, aby się na to przygotować.
Google z pewnością się z tego cieszy i na pewno było na to przygotowane, ponieważ o prawie do naprawy w Unii Europejskiej mówi się od dawna. W tym tygodniu Amerykanie oficjalnie wprowadzili swoje produkty do Polski – gdyby mieli inne podejście do kwestii ułatwienia naprawy, raczej by się na to nie zdecydowali, bo prędzej myśleliby, jak się wyeksmitować dyskretnie z Europy.
Jasnym komunikatem, że jest jeszcze trochę do nadrobienia w tym obszarze, są testy naprawialności Pixeli, które realizuje iFixit. Większość modeli otrzymało 5/10 lub 6/10, choć są też modele z 4/10. Najgorszą ocenę dostał Pixel Fold 3/10. Co ciekawe, pierwszy Pixel i Pixel XL mogą pochwalić się oceną 7/10. Jak widać, Amerykanie potrafią, jak się postarają i nie pójdą na skróty.
Czas jednak pokaże, jak to będzie wyglądać w rzeczywistości, ponieważ to bardzo złożony i wymagający proces. W teorii wszystko wygląda wspaniale, ale jak to przełoży się na praktykę? Jedno jest pewne: wymienne obudowy i baterie na pewno nie wrócą (tzn. nie w formie, jaką miał chociażby Samsung Galaxy S5).