Jeśli nazywasz swój projektor nazwiskiem wybitnego osiemnastowiecznego kompozytora, to raczej musisz być pewny tego, że – co jak co – ale dźwięk w tym urządzeniu musi być dobry. Sam dźwięk jednak nie wystarczy, ponieważ na dobry rzutnik składa się również kilka innych elementów – czy recenzowany Wanbo Mozart 1 Pro ma się więc czego obawiać?
W przeszłości, niespełna dwa lata temu, miałem okazję już testować projektor azjatyckiego Wanbo. Model Wanbo T6 Max recenzowałem na łamach naszego siostrzanego serwisu oiot.pl, gdzie wystawiłem mu notę 6,5, w podsumowaniu raczej rekomendując zakup tego urządzenia, ale tylko pod warunkiem, że potencjalny konsument jest świadom wad tego sprzętu. Głównie narzekałem na przeciętne możliwości audio, względnie ciemną lampę, a także dość ślamazarny Android TV.
Od tamtego czasu Wanbo wydało kilka nowych modeli projektorów, z różnych półek cenowych, za każdym razem ucząc się na swoich błędach i tworząc coraz to lepsze produkty. To wszystko sprawiło, że dziś marka ta jest chętnie wybierana przez Polaków i naprawdę dobrze oceniana – w większości dużych sklepów internetowych (oficjalnie działających w naszym kraju) w pierwszej dziesiątce najchętniej wybieranych projektorów, urządzenia Wanbo pojawiają się bardzo często, niejednokrotnie na podium. W szczególności dotyczy to tych tańszych sprzętów, ale również w średniej półce widać dużą popularność Wanbo.
Projektor do testów dostarczył sklep Geekbuying (to link afiliacyjny). Z kodem NNNBBM1PRO cena urządzenia maleje do 349 euro (~1534,77 złotych zamiast 1622,72 złotych).
Czy Wanbo Mozart 1 Pro również wpisze się w ten schemat i czy jest on wart mojego polecenia? Nie będę Was tu trzymał w niepewności, tym bardziej, że moja ocena liczbowa tego urządzenia pewnie już rzuciła Wam się w oczy – Mozart 1 Pro to bardzo dobry projektor, który bez dwóch zdań zasługuje na uwagę potencjalnych klientów.
Specyfikacja Wanbo Mozart 1 Pro:
- jasność [ANSI lumen]: 900;
- współczynnik kontrastu: 3000:1;
- rozdzielczość: 1920 × 1080;
- minimalna odległość projekcji: 1.49 metra (55 cali);
- maksymalna odległość projekcji: 3.25 metra (120 cali);
- żywotność lampy: 20000 godzin;
- system: AndroidTV 11
- RAM: 2 GB
- pamięć wewnętrzna: 16 GB
- złącza:
- 1x USB;
- 1x HDMI;
- 1x AV;
- 1x Jack 3,5mm;
- wbudowane głośniki: 2x8W + subwoofer
- wymiary: 209 × 176 × 223 mm;
- Certyfikat: Widevine DRM L1
- waga: ok. 3,3 kg.
W pudełku z Wanbo Mozart 1 Pro znajdziemy projektor, niezbędny do działania urządzenia zasilacz z kablem, pilot (bez baterii), a także instrukcję obsługi. Niestety, w zestawie nie ma żadnego etui na urządzenie, ani nawet zaślepki na lampę.
Design i wykonanie
Aktualnie projektory podzielić możemy na trzy rodzaje, jeśli chodzi o ich kształt i ogólny wygląd. Najpopularniejszym jest, chciałoby się rzec, „standardowy płaski sześcian”, od razu kojarzony z tą kategorią sprzętu przez większość osób. Drugim typem jest nieco nowocześniejszy „kwadratowy” design, lubiany przede wszystkim przez chińskich producentów. Ostatnim, moim ulubionym i zarazem najrzadziej wykorzystywanym stylem, jest walcowaty wygląd Samsunga Freestyle, kopiowany przez kilka azjatyckich firm.
Wanbo Mozart 1 Pro zalicza się do drugiej z wymienionych powyżej grup, tak samo zresztą, jak pozostałe modele tego producenta. Recenzowane urządzenie jest wręcz identyczne, jeśli chodzi o wygląd, w stosunku do swojego poprzednika bez dopisku „Pro” w nazwie. Oba modele różni głównie kolor – podstawowy model jest biały, zaś testowany przeze mnie sprzęt ciemnoniebieski. I, nie będę ukrywał, dużo bardziej podoba mi się właśnie ten wariant kolorystyczny Mozarta 1 Pro.
Na froncie projektora znajdziemy oczywiście samą lampę wraz z kratownicą i nierzucającą się zanadto w oczy kamerką (o niej więcej w dalszej części recenzji). Górę Mozarta zdobi przycisk włączania, z podświetlanym napisem „Wanbo”. Na prawej ściance (patrząc od frontu) umiejscowiono subwoofer, lewy bok pozostał pusty.
Ciekawiej jest na tylnej części obudowy, gdzie znajdują się dwa głośniki, kolejna kratownica, służąca lepszemu chłodzeniu, a także wszystkie porty. Na dole urządzenia, oprócz nóżek (pod nimi znajdziemy elementy mocujące projektor do stelaża), zamontowano składaną podstawkę, pozwalającą ustawić projektor pod lekkim kątem.
Wykonanie Wanbo Mozart 1 Pro stoi na bardzo wysokim poziomie, plastikowe elementy są świetnie spasowane, a tworzywo sztuczne, z którego w większości jest zbudowane urządzenie, jest miłe w dotyku. Gumowe nóżki zapewniają stabilne ułożenie projektora na powierzchni. Wszystkie nadruki i niestandardowe elementy, takie jak wspomniany przycisk czy subwoofer, również pochwalić mogą się wysoką jakością wykonania. Ogółem, zaryzykowałbym nawet stwierdzeniem, że Mozart 1 Pro wygląda na urządzenie premium, przewyższając nieco to, czego można by się spodziewać patrząc na cenę tego sprzętu.
Szkoda jedynie, że przedni panel wokół lampy nie jest wykonany z mniej palcującego się plastiku (choć na start jest on zabezpieczony folią, której nie polecam ściągać). Ubolewam też nad brakiem jakiejkolwiek dołączonej do zestawu osłonki na lampę tego projektora – czy to w formie wbudowanej „plastikowej powieki”, czy zewnętrznej zaślepki.
Nie jest to również super mobilny sprzęt, jak inne przenośne projektory (cechujące się też zazwyczaj dużo gorszą jakością obrazu i dźwięku), ale jego przenoszenie jest jak najbardziej możliwe, pomimo wagi powyżej 3 kilogramów (i to bez zasilacza) i stosunkowo dużych wymiarów.
Jakość obrazu
To, co najważniejsze w projektorze, to oczywiście obraz i na tym polu Wanbo Mozart 1 Pro ani trochę nie zawodzi. Producent zdecydował się na natywną rozdzielczość 1080p, co jest w pełni akceptowalne w tej półce cenowej – za urządzenie z rozdzielczością 4K przyszłoby zapłacić nam już dużo więcej. Co ważne, nie ma tu mowy o taniej lampie, która może i natywnie obsługuje Full HD, ale zawodzi w innych aspektach, takich jak jasność obrazu czy odwzorowanie kolorów.
Mozart 1 Pro generuje świetnej jakości, jasny obraz, który w mojej opinii jest w stanie zadowolić większość osób. Oczywiście trzeba zadbać o odpowiednie warunki, bo oglądanie filmów czy seriali na tym projektorze w pełnym słońcu jest praktycznie niemożliwe, co jest w pełni zrozumiałe.
Zaskakującym jednak było dla mnie to, że nie musiałem aż tak bardzo zaciemniać pomieszczenia podczas seansów, jak w przypadku innych projektorów podobnej klasy. Zaryzykowałbym nawet stwierdzeniem, że późno popołudniową czy wieczorną porą, kiedy do mieszkania wpada jeszcze trochę światła, nie musimy się tym za bardzo przejmować – mocna lampa Wanbo daje radę i w takich warunkach.
Recenzowany projektor używałem głównie do oglądania filmów na Netflix i YouTube, a także do grania na Xboksie Series S. I nawet w przypadku grania, nie mogę powiedzieć niczego złego na temat generowanego przez rzutnik obrazu.
Jak wspominałem wcześniej, odwzorowanie kolorów czy kontrastu są świetne, a nawet opóźnienie (przy podłączeniu HDMI) nie jest szczególnie wysokie. Oczywiście w przypadku bardziej dynamicznych gier kompetytywnych lepiej wybrać gamingowy monitor czy wysokiej klasy telewizor, ale do takiego „spokojniejszego”, tradycyjnego grania, Wanbo Mozart 1 Pro w pełni się nada.
Co do rozmiaru, maksymalnie liczyć tu możemy na około 120 cali – i często zbliżałem się do tych wartości podczas użytkowania projektora. Obraz robi wtedy gigantyczne wrażenie i nadal zaskakuje swoją wysoką jasnością, a – co ciekawe – względnie niska (jak na tak duży ekran) rozdzielczość, wcale nie rzuca się aż tak bardzo w oczy. W takich warunkach, gdybym tylko miał lepiej przystosowane mieszkanie pod taki sprzęt, z prawdziwą przyjemnością oglądałbym filmy i seriale, rezygnując może nawet na dłuższą metę z tradycyjnego telewizora. A to spory komplement!
Dźwięk
Wiem, wyśmiewanie pomysłu producenta co do nazewnictwa tego modelu, jest z mojej strony nieco na wyrost, choć nie ukrywam, że ciągle myślę o nazwie pisząc tę recenzję. Bądźmy bowiem szczerzy – Mozart pewnie by nie podpisał się pod tym urządzeniem, co jednak wcale nie znaczy, że sprzęt ten źle prezentuje się pod względem audio.
Na rynku projektorów jest trochę podobnie do tego, co zaobserwować możemy wśród telewizorów – wbudowane w te urządzenia głośniki są najczęściej co najwyżej „dobre”, ale raczej nic ponadto. Kiepskie wbudowane głośniki to przede wszystkim domena tych tańszych projektorów, ale również i w średniej czy wysokiej półce, potencjalni konsumenci decydują się na zewnętrzne nagłośnienie, chociażby w postaci bezprzewodowych głośników.
W przypadku Wanbo Mozart 1 Pro takie podejście może być jednak zbędne.
Na pokładzie znajdziemy tu bowiem dwa głośniki o mocy 8 watów każdy, a także – co niespotykane w projektorach – dość spory i mocny subwoofer. Na 16-watowych głośnikach dużej domówki może i nie rozkręcimy, ale do obejrzenia filmu w większym gronie jak najbardziej „brzęczki” te się nadadzą, tym bardziej, że reprezentują całkiem wysoką jakość, również w wyższych poziomach głośności.
Już same te głośniki robią dobre wrażenie, a całość dopełnia wspomniany już subwoofer, który naprawdę daje radę i zaskakuje swoją skutecznością w podbijaniu niskich tonów. Z pewnością jest to jeden z lepiej brzmiących projektorów na rynku.
Oczywiście jakość dźwięku w głównej mierze zależna jest od umiejscowienia projektora. Kiedy ten jest przed nami, to jakość jest świetna i nie mam co do niej żadnych większych zastrzeżeń. Gorzej, kiedy projektor jest nad nami albo – co gorsze – za nami, wtedy dźwięk prezentuje się już gorzej, bardziej płasko, co jest oczywiste ze względu na umiejscowienie głośników.
Ja niestety najczęściej z tego projektora korzystałem za sobą, dodatku jakość metr nad głową, przez co nie mogłem w pełni cieszyć się jego ponadprzeciętną jakością audio. Jeśli wbudowane nagłośnienie jednak nam nie pasuje, to zawsze zdecydować możemy się na zewnętrzne rozwiązania, czy to poprzez kabel Jack 3,5 mm, czy bezprzewodową łączność Bluetooth.
Pilot i system operacyjny
Względem modelu podstawowego, dużą przemianę przeszedł pilot – i to na duży plus. Na urządzeniu przybyło przycisków, głównie tych związanych z popularnymi aplikacjami wideo: YouTube, Netflix, Prime Video i Disney+, do których możemy teraz przenieść się jednym kliknięciem. Oprócz tego, pojawił się przycisk Asystenta Google, a całość przybrała nieco bardziej „elegancki” kształt i wygląd, poprzedni model pilota wyglądał jednak dosyć tandetnie i z pewnością nie był tak wygodny, jak ten w Wanbo Mozart 1 Pro.
Chyba najwięcej złego do powiedzenia na temat tego projektora mam w kontekście systemu operacyjnego. Nie zrozumcie mnie źle – jestem dużym fanem Android TV, ale bardzo nie lubię, kiedy system ten nie działa zbyt płynnie, co niestety jest częstą przypadłością telewizorów i projektorów, nawet tych z wyższej półki.
I, niestety, ale Wanbo Mozart 1 Pro nie jest wyjątkiem – Android TV 11 nie działa tu perfekcyjnie, cały system wydaje się działać ociężale. Co ciekawe, nie jest to prawdopodobnie wina jakiegoś dodatkowego oprogramowania producenta, bo system jest tu praktycznie czysty, co wskazuje raczej na kiepską specyfikację urządzenia.
Każde nasze działanie wydaje się być odbierane z zauważalnym lagiem i nawet grafiki proponowanych filmów i seriali w menu głównym systemu wczytują się ze znacznym opóźnieniem, co nie jest kwestią połączenia sieciowego, bo nigdy nie zaobserwowałem podobnego problemu na innych urządzeniach, a same materiały wideo na Wanbo Mozart 1 Pro wczytują się już błyskawicznie po odtworzeniu.
Rozwiązaniem tego problemu może być oczywiście korzystanie z wbudowanej funkcji Chromecast i np. naszego smartfona, albo podłączając dedykowane urządzenie z Android TV do projektora – co jednak samo w sobie brzmi jak nieśmieszny żart, bo chyba nie po to producent instaluje tu Androida, by i tak użytkownicy używali innych przystawek TV.
Gdyby tego było mało, to bardzo skromne dodatkowe oprogramowanie producenta (które jest obowiązkowe, z racji funkcji projektora) nie jest idealnie przetłumaczone na język polski, co może i nie jest jakąś dużą wadą, ale bez wątpienia również psuje odczucia z użytkowania tego systemu.
Nie twierdzę, że urządzenie to jest nieużywalne na samym wbudowanym systemie operacyjnym, ale życzyłbym sobie nieco lepszego procesora i ciut więcej pamięci RAM, żeby projektor działał tak samo płynnie i bezproblemowo, jak chociażby Chromecast 4K ostatniej generacji.
Szkoda również, że względem podstawowego modelu, Wanbo Mozart 1 Pro ma dwukrotnie mniej pamięci wewnętrznej – jedynie 16 GB, dziwne podejście, zważając na to, że jest to w końcu wersja „Pro” tego urządzenia. Na plus za to wsparcie dla certyfikatu Widevine DRM L1, gwarantującego nam wyższą jakość wideo w takich aplikacjach jak Netflix, HBO Max czy Disney+ – niestety, wciąż nie jest to standard we wszystkich projektorach o natywnej rozdzielczości 1080p.
Wspomnieć wypada też o inteligentnych funkcjach projektora, które oczywiście dumnie zyskały nazwę AI – producent wyraźnie lubi niekiedy nadużywać niektórych terminów w celach marketingowych. Mowa o automatycznej kalibracji obrazu na starcie urządzenia, które samodzielnie dostosowuje ostrość soczewki, a także korekcję trapezu. Dzieje się to dzięki wbudowanej na przodzie kamerze, która analizuje wyświetlaną planszę kalibracyjną.
Działa to nieźle, praktycznie bezbłędnie, choć czasem musiałem delikatnie zmieniać własnoręcznie punkty trapezu o dosłownie parę punktów – choć to prawdopodobnie wina mojej wrodzonej nerwicy natręctw, bo większość użytkowników będzie zadowolona z tego, co projektor sam ustawił.
Oprócz tego projektor całkiem dobrze „omija” również elementy otoczenia na swojej drodze, odpowiednio skalując obraz pod ekran przed sobą.
Kultura pracy i zasilanie
Producent chwali się aż trzema wentylatorami zastosowanymi w Wanbo Mozart 1 Pro: dwa umieszczono z przodu (pod lampą), a jeden z tyłu obudowy. Chłodzenie dzięki temu jest bardzo wydajne, urządzenie nie nagrzewa się nadmiernie nawet przy długich sesjach, aczkolwiek przykładając rękę do okolic „kratownic”, czuć wysoką temperaturę „uciekającego” powietrza – lepiej ich więc nie zasłaniać w żaden sposób.
Niestety, urządzenie nie jest bezgłośne w swojej pracy, do czego nas jednak inne projektory zdążyły już przyzwyczaić. Głośność wentylatorów waha się gdzieś w okolicach 35-40 decybeli, co nie jest może jakąś zawrotną wartością, ale bez problemu słyszalną, kiedy projektor jest dość blisko nas – w szczególności za nami. Dźwięk filmu czy serialu może to oczywiście zagłuszyć, ale jeśli oglądamy jakieś spokojniejsze wideo, szum wentylatorów potrafi trochę irytować, w szczególności, kiedy przyzwyczajeni jesteśmy to bezgłośnej pracy telewizorów.
Oczywiście Wanbo Mozart 1 Pro nie jest przenośnym samodzielnym projektorem (które notabene zdobywają coraz to większą popularność) i trzeba go podłączyć do zewnętrznego zasilania. Robimy to poprzez dość długi kabel wraz z zasilaczem, który niestety jest dość pokaźnych rozmiarów. Szkoda, że nie udało się zmieścić zasilacza wewnątrz obudowy recenzowanego urządzenia, co z pewnością ułatwiłoby ewentualny transport projektora.
Muszę to tym bardziej zaliczyć na minus, ponieważ podstawowa wersja Mozart 1 nie miała zewnętrznego zasilacza, a jedynie sam kabel, cała elektronika mieściła się wewnątrz sprzętu – jest to więc pewnego rodzaju regresja względem poprzednika, którą muszę tu wypunktować.
Podsumowanie
Spośród wszystkich projektorów, które miałem okazję użytkować przez ostatnie lata, Mozart 1 Pro wydaje się jednym z najlepszych urządzeń tego typu w okolicach 1600-2000 złotych. I jest to niemały komplement, patrząc na to, jak bardzo wypchana jest innymi modelami ta półka cenowa.
Wanbo postawiło przede wszystkim na dwa elementy – jakość obrazu i dźwięku, czyli te dwa parametry, które w rzutniku są najważniejsze i w mojej opinii jest to bardzo dobra decyzja. Bo pomimo tego, że jest tu parę istotnych potknięć, jak chociażby szybkość działania wbudowanego Android TV, to i tak koniec końców to, co najważniejsze, jest obecne, a to powoduje, że rekomendacja tego urządzenia przychodzi mi z ogromną łatwością.
Jeśli więc szukacie solidnego projektora ze średniej półki cenowej, zakup Wanbo Mozart 1 Pro jest bardzo dobrym pomysłem i to nawet wtedy, gdy ma być to Wasz główny domowy ekran multimedialny. Oczywiście warto (choć nie jest to obligatoryjne) dopełnić taki zestaw, dokupując dobrej jakości ekranu projekcyjny, a także zadbać o np. żaluzje, pozwalające w pełni wyciemnić naszą domową „salę projekcyjną” – i w takich warunkach, oglądanie filmów i seriali to czysta przyjemność.
Projektor do testów dostarczył sklep Geekbuying (to link afiliacyjny).