W Star Wars: Battlefront Classic Collection niemal nikt już nie gra, nawet pomimo stosunkowo niedawnej premiery. Fakt ten zdaje się nie zrażać studia Aspyr. Pomimo pustych serwerów oraz tragicznych ocen, studio niestrudzenie wydaje kolejne aktualizacje – pytanie tylko, czy nie jest już na to za późno?
Źle się dzieje w państwie duńskim grach Star Wars
Trzeba to stwierdzić wprost: pierwowzorem tej kolosalnej wpadki, były naprawdę udane gry. Prawdopodobnie to właśnie ten fakt w głównej mierze odpowiada za wyraźny kontrast z Battlefront Classic Collection. Choć nie dane mi było zagrać w pierwszego Battlefronta, tak w drugiej części produkcji (tej z 2005 roku), bawiłem się nie tylko dobrze, ale i długo. Star Wars: Battlefront II towarzyszyło mi na niemal każdym posiadanym przeze mnie sprzęcie do grania i była to jedna z pierwszych gier, jakie wylądowały na dysku mojego obecnego PC.
Później Electronic Arts wypuściło nową wersję BF i podobnie jak w przypadku klasycznych odsłon, nie miałem zbyt wiele do czynienia z „jedynką”, ale z „dwójką” (tym razem mowa o 2017 roku), już jak najbardziej. Wrażenia jednak bardzo psuł mi zaimplementowany przez EA system umiejętności postaci, które można było dostawać i ulepszać jedynie poprzez lootboxy, co wiązało się z obecnością dość nachalnych mikrotransakcji. Zresztą nie tylko mnie ubódł model „dodatkowych” obowiązkowych płatności, w dużej grze za pełną cenę.
Elektronikom udało się przegiąć do tego stopnia, że wiele państw zdecydowało się wziąć za kwestie związane z regulacją praktyk dotyczących lootboxów w grach. Jakby tego było mało, wizerunkowo zmiażdżeni Amerykanie, zdecydowali się ratować resztki reputacji w oczach fanów, co poskutkowało usunięciem kontrowersyjnej mechaniki oraz zastąpieniem jej inną formą zdobywania wspomnianych umiejek. Niesmak jednak pozostał, podobnie jak przy okazji optymalizacyjnej wtopy Star Wars Jedi: Survivor.
Swoją drogą bardzo dobrze, że tak się stało, bo gdyby sprawa nie odbiła się tak szerokim echem, to prawdopodobnie w tym momencie płacilibyśmy realne pieniądze za oczywistości. Elementy gry pokroju wskrzeszania naszych postaci po ich śmierci, czy edycja ich wyglądu, byłaby ukryta za paywallem. Dobrze, że nikt takich rzeczy nie praktykuje, prawda? Prawda…?
Nowa (lub złudna) nadzieja
Wróćmy jednak do samego Star Wars: Battlefront Classic Collection, które po premierze było nie tylko rozczarowaniem jakościowym, ale i funkcjonalnym. Przypomnijmy, że początkowo grać online mogło jedynie 200 osób, rozdzielonych pomiędzy 3 aktywne serwery. Jeśli o noty wystawione tej produkcji przez graczy chodzi, to niestety nawet miłość do uniwersum Star Wars i wcześniej wydanych klasyków nie pomogła – były (i wciąż są) one nad wyraz negatywne. Jedynie 20% spośród 6672 ocen jest pozytywna… Rzecz dotyczy statystyk udostępnionych przez Steam.
To jednak nie przeszkadza twórcom w wydawaniu oraz planowaniu kolejnych aktualizacji, naprawiających zgłaszane przez graczy problemy. Najnowszą wydano 24 kwietnia 2024 roku i naprawiono w niej zarówno bugi dotykające wszystkich graczy, jak i kilka spośród tych, na które narzekać mogą jedynie użytkownicy konkretnej platformy. Niemniej do doskonałości wciąż wiele brakuje, gdyż sam dokument podsumowujący zaimplementowane poprawki wprost informuje, iż twórcy rozpoczynają prace nad kolejną aktualizacją, w celu załatania kolejnych błędów.
W chwili pisania tego artykułu w grze przez Steam bawi się (?) dokładnie 49 graczy, a w szczytowym momencie w ciągu ostatnich 24 godzin było ich „aż” 111. Nie jestem pewien, czy nowe aktualizacje coś zmienią. Problematyczny start nowych tytułów jest bowiem w stanie na dobre zniechęcić do siebie potencjalnych nowych nabywców, na co najlepszym przykładem może być PayDay 3.
Gra sprawowała się wyśmienicie przed premierą, jednak start był tragiczny, w wyniku czego CEO Starbreeze Studios stracił pracę, a obecnie w tytuł gra 229 osób. Pomimo aktywnego wsparcia, nic nie zapowiada odwrócenia spadkowego trendu…