Recenzja Motorola Moto Buds+. Słuchawki lepsze niż myślisz

Motorola z przytupem wchodzi na rynek słuchawek true wireless. Mimo to firma nie przebiera w środkach i wręcz wyważa drzwi. Za sprawą modelu Moto Buds+ i kooperacji z marką Bose przy jego tworzeniu, producent chce pokazać, że już pierwsze poważne słuchawki w portfolio mogą być od razu świetnym, bardzo kompletnym produktem. Czy to się udało? Po zakończeniu testów nie mam już żadnych wątpliwości.

Specyfikacja techniczna Motorola Moto Buds+:

  • audio: dwa przetworniki dynamiczne (11 mm niskotonowy + 6 mm wysokotonowy), certyfikat Hi-Res Audio Wireless, Sound by Bose, Dolby Atmos ze śledzeniem ruchów głowy Dolby Head Tracking,
  • aktywna redukcja szumów do 46 dB (optymalizowana przez Bose), tryb kontaktu i adaptacyjny,
  • łączność: Bluetooth 5.3 z kodekami SBC, AAC i LHDC 5.0 (24-bit/96 kHz, bitrate do 1 Mb/s), funkcja multipoint,
  • bateria: do 8 h na jednym naładowaniu, do 38 h z etui (bez ANC), ładowanie USB-C oraz indukcyjne Qi,
  • trzy mikrofony (w jednej słuchawce), algorytmy ENC,
  • wodoodporność: IP54,
  • obsługa aplikacji Moto Buds.

Cena słuchawek w momencie publikacji recenzji wynosi 599 złotych. Motorola Moto Buds+ dostępne są w dwóch wersjach kolorystycznych: grafitowej (Forest Grey) oraz beżowej (Beach Sand).

Moto Buds+ możecie kupić między innymi w sklepach x-kom, RTV Euro AGD i OleOle (to linki afiliacyjne, korzystając z nich wspieracie naszą działalność – dziękujemy!).

Dodam, że w zestawie ze słuchawkami jest także krótki przewód USB oraz trzy pary nakładek silikonowych w rozmiarach S, M (nałożone fabrycznie na słuchawki) i L.

motorola moto buds plus

Konstrukcja i wzornictwo

W świecie słuchawek true wireless, trochę tak, jak w segmencie smartfonów, trudno o rewolucyjne zmiany w wyglądzie, toteż Motorola Moto Buds+ nie wprowadzają ogromnego powiewu świeżości, a swoim wzornictwem są dość zbliżone do konkurencyjnych modeli.

Wygląd tego modelu, o czym już wspominałem w tekście z pierwszymi wrażeniami, przywodzi mi na myśl ostatnie OnePlus Buds Pro 2, a także nowe OnePlus Buds 3. Bynajmniej jednak wcale nie uważam, by było to coś złego. Całościowo prezentują się one minimalistycznie, a przy tym bardzo schludnie. Szczególnym urokiem cechuje się beżowa wersja kolorystyczna.

Konstrukcyjnie, Motorola Moto Buds+ zbudowane są naprawdę dobrze. Zarówno same słuchawki, jak i etui ładujące, zostały wykonane z matowego tworzywa sztucznego. Futerał jest prostokątny i otwiera się w pozycji poziomej, a nie pionowej (jak np. w AirPods Pro 2). W efekcie, dobrze wpływa to na łatwość wyjmowania słuchawek, choć nieco gorzej na otwieranie klapki.

Raczej sugeruję robić to z użyciem dwóch dłoni – jedna z moich prób takiego otwarcia jedną ręką skończyła się upuszczeniem słuchawek na chodnik (tylko nie mówcie nic Motoroli ;)). Jak jednak możecie zobaczyć na zdjęciach – Moto Buds+ wyszły z opresji bez większego szwanku, z wyłącznie mikroskopijnym uszczerbkiem na krawędzi.

Na klapce wygrawerowano logotyp Motoroli, a tuż pod nim napis Sound by Bose, podkreślający współpracę obu marek. Od frontu znalazła się podłużna dioda LED informująca o poziomie naładowania etui, zaś z tyłu złącze USB-C oraz zawias. Działa on stabilnie, a klapka nie chybocze się nadmiernie na boki i nie trzeszczy. Wewnątrz, między magnetycznymi portami na słuchawki ze stykami do ich ładowania, umieszczono przycisk służący do parowania.

Same pchełki to klasyczna, dokanałowa konstrukcja, z wystającymi pod kątem patyczkami. Są one niewielkie i lekkie. Górna część, czyli ta, którą umieszczamy w uchu, jest obła i na niej znalazły się styki do ładowania. Z kolei górny, przedni fragment patyczka, pełni rolę paneli dotykowych, o których funkcjach pozwolę sobie wspomnieć za chwilę.

Wygoda użytkowania, ergonomia

Od razu, gdy tylko pierwszy raz zobaczyłem Motorola Moto Buds+, wiedziałem, że z racji takiej konstrukcji nie powinienem mieć problemów z wygodą noszenia tych słuchawek. I nie pomyliłem się.

Całościowo, są to naprawdę wygodne słuchawki, które nie tylko nie przeszkadzają podczas krótszego słuchania muzyki, ale będą też dobrym kompanem dłuższych odsłuchów podcastów, oglądania filmów czy pochłaniania kilku odcinków serialu.

Niezależnie od tego, czy korzystałem z nich tylko na chwilę, by szybko przesłuchać jeden utwór, czy towarzyszyły mi przez dwie – trzy godziny w trakcie spaceru lub podróży, Moto Buds+ pod kątem ergonomii spisywały się wręcz nienagannie. Dosłownie jeden raz, po długim użytkowaniu odczuwałem delikatny dyskomfort, który szybko zniknął po wyjęciu słuchawek z uszu na chwilę przerwy.

Nie miałem też problemów z dopasowaniem nakładek silikonowych do moich uszu, bowiem już fabrycznie założone M-ki sprawdziły się w pełni satysfakcjonująco. Pchełki stabilnie zakotwiczają się w małżowinach i ani razu niespodziewanie nie wypadły mi podczas użytkowania, dopóki sam ich nie wyjąłem z uszu.

Łączność i obsługiwane kodeki

Za komunikację słuchawek z naszymi urządzeniami odtwarzającymi odpowiada interfejs Bluetooth 5.3 z obsługą podstawowych kodeków SBC i AAC oraz wysokojakościowego LHDC 5.0 – pod kątem technicznym, w Moto Buds+ zapewnia on dźwięk o parametrach 24-bit/96 kHz przy bitrate wynoszącym maksymalnie 1 Mb/s. To właśnie dzięki niemu producent chwali się tu dźwiękiem Hi-Res

Szkopuł tkwi jednak w niewielkiej ilości urządzeń obsługujących kodek LHDC 5.0. Należą do nich między innymi Motorola Edge 50 Pro, OnePlus 12 (i jego poprzednik), Xiaomi 14, Xiaomi 13, a także Nothing Phone (2) i Nothing Phone (1). Zdecydowanie szerszą obsługę zapewnia kodek LDAC, bowiem dostępny jest na każdym smartfonie z Androidem – toteż ubolewam, że Motorola nie zastosowała właśnie jego.

Nie miałem ogromnych problemów z łącznością słuchawek z urządzeniami, których używam. Odnotowuję jednak, że czasem zdarzały się słyszalne spadki bitrate’u na kodeku LHDC (dało się to łatwo wychwycić w postaci gorszej jakości dźwięku) i szarpnięcia połączenia objawiające się przerywaniem odtwarzania.

W przypadku tego pierwszego problemu, remedium było przełączenie się na kodek AAC (niestety kosztem jakości), albo sięgnięcie do ustawień programisty w systemie Android i wymuszenie ręcznego ustawienia przepływności na Balanced Audio and Connection Quality (500 kbps) lub High Audio Quality (900 kbps).

Trudno stwierdzić, czy to wina samych słuchawek (lub mojego egzemplarza) i ich problemu z działaniem kodeku LHDC, czy urządzenia odtwarzającego. Na szczęście nie było to nic pojawiającego się zawsze. Zazwyczaj łączność była stabilna, a zasięg w pełni zadowalający i pozwalający na swobodne poruszanie się po domu bez noszenia ze sobą telefonu.

Kłopotów nie sprawiały też opóźnienia dźwięku. Latencja jest na tyle niska, że nie powoduje ona rozjeżdżania się obrazu z audio podczas oglądania filmów. Na deser została nam obecność trybu multipoint, który umożliwia łączenie słuchawek z dwoma urządzeniami jednocześnie – działa to bez zarzutów.

motorola moto buds plus

Aplikacja Moto Buds i funkcje

Do obsługi słuchawek i zarządzania ich ustawieniami zdecydowanie warto pobrać aplikację o nazwie Moto Buds. Niestety, przynajmniej na ten moment, nie jest ona dostępna na urządzenia z systemem iOS, nad czym ubolewam i liczę, że w przyszłości się to zmieni. Obecnie można pobrać ją jedynie na Androida – ze sklepu Google Play.

Aplikacja ta jest absolutnie banalna w obsłudze i w całości spolszczona, co bardzo cieszy. Przejścia do wszystkich funkcji zostały ulokowane bezpośrednio na ekranie głównym, co znacząco ułatwia nam nawigację po interfejsie.

Na górze znalazł się wizerunek słuchawek, a pod nim ich poziom naładowania. Gdy choć jedna z nich znajduje się w etui, wówczas pokazuje się także jego stan baterii, zaś gdy obie są poza futerałem, widzimy tylko procent dla poszczególnych słuchawek. Pod spodem znalazły się cztery przełączniki kontroli hałasu – wyłączony, tryb kontaktu, adaptacyjny oraz całkowita redukcja szumów. Niżej ulokowano trzy kafelki.

W sekcji Dźwięk, na smartfonach Motoroli, na pierwszym miejscu znajdziemy opcję aktywowania dźwięku przestrzennego Dolby Atmos ze śledzeniem ruchów głowy – jest on jednak dostępny tylko na wybranych urządzeniach producenta. Należą do nich między innymi nowe modele z linii Edge 50.

Niżej znalazło się kilka predefiniowanych ustawień brzmienia, żywcem zaczerpniętych z apki Dolby Atmos, takich jak inteligentny, muzyka, film, gra itd. oraz możliwość dostosowania ich dodatkowymi czterema presetami EQ. Wybierając opcję Niestandardowy zyskujemy z kolei dostęp do pełnowymiarowego, 10-zakresowego korektora.

W przypadku smartfonów innych producentów, sekcja poświęcona dźwiękowi jest znacznie bardziej uproszczona. Wówczas znajdziemy tu tylko cztery gotowe ustawienia brzmienia i możliwość stworzenia niestandardowego, przy pomocy wspomnianego equalizera.

W sekcji Gesty możemy zdefiniować znaczenie poszczególnej liczby dotknięć – do tego za chwilę wrócimy. Ostatnim kafelkiem jest ten o nazwie Więcej. W tym miejscu mamy możliwość włączenia/wyłączenia czujników obecności w uszach i zaktualizowania oprogramowania (podczas testów otrzymałem jedną aktualizację). Jest tu także tryb szukania słuchawek dźwiękiem i test dopasowania wkładek dousznych.

Dodam jeszcze, że całość dopełnia funkcja szybkiego parowania Google Fast Pair, która pozwala sparować słuchawki z nowym smartfonem z Androidem za pomocą jednego kliknięcia. Ponadto, przy każdym ponownym połączeniu, małe okienko na pasku powiadomień pokazuje nam poziom naładowania.

Obsługa słuchawek, sterowanie odtwarzaniem

Powiedziałem, że do gestów wrócimy, no więc wracamy właśnie teraz. Motorola Moto Buds+ zostały wyposażone w panele dotykowe zatopione centralnie na frontach słuchawek. Zatem, wbrew temu, co mogłoby nam się wydawać, nie mamy tu sterowania poprzez uszczypnięcia, a właśnie puknięciami opuszkiem w przednią część patyczka.

Do dyspozycji mamy trzy formy interakcji: dwukrotne i trzykrotne dotknięcie oraz długie przytrzymanie palca na słuchawce. Zabrakło tu więc pojedynczego tapnięcia – trochę szkoda. W aplikacji możemy w pewnym stopniu dostosować wykonywane akcje dla poszczególnej liczby dotknięć (choć nie mamy tu niestety pełnej dowolności) lub wyłączyć je całkowicie.

Po wyjęciu z pudełka, domyślne ustawienia gestów wyglądają następująco:

  • dwukrotne dotknięcie: wstrzymaj/wznów odtwarzanie,
  • trzykrotne dotknięcie: lewa słuchawka – wstecz, prawa słuchawka – następny utwór,
  • przytrzymanie: zmiana trybów redukcji hałasów: wyłączone/ANC/tryb kontaktu

Do kompletu nie zabrakło czujników obecności słuchawek w uchu – jeśli wyjmiemy choćby jedną z nich, odtwarzanie zostanie wstrzymane, a po ponownym włożeniu wznowione. Co do ich działania nie mam większych zastrzeżeń, choć czasem zdarzało się, że trzymanie w dłoni słuchawki interpretowały jako obecność w uchu.

Czas pracy

Na początek powiedzmy sobie o tym, co deklaruje producent. A wedle zapewnień Motoroli, Moto Buds+ z wyłączonym ANC mają pozwalać na nawet 8 godzin ciągłego działania i do 38 godzin wliczając doładowania w futerale. Na realne wyniki wpływa jednak zarówno używanie ANC, jak i kodek Bluetooth. Jak więc wypada to w praktyce?

Przez większość okresu testowego używałem słuchawek z włączoną redukcją hałasów lub trybem kontaktu, a także z włączonym kodekiem LHDC w trybie wysokiej jakości dźwięku. W takim scenariuszu mogłem liczyć na około 5,5-6 godzin odtwarzania na jednym naładowaniu, a wraz z etui maksymalnie 30 godzin.

Jeśli w grę wchodziło użytkowanie z urządzeniami nieobsługującymi kodeku LHDC, jednorazowy czas pracy Motorola Moto Buds+ wydłużał się o przynajmniej pół godziny (do 6:30-6:45 h), z kolei bez ANC faktycznie dało się uzyskać wyniki zbliżone do deklarowanych 8 godzin.

W ogólnym rozrachunku, czasy pracy, uzyskiwane na tych słuchawkach – zarówno te z ANC i LHDC, jak i bez nich – uważam za naprawdę dobre. Pod tym kątem, Moto Buds+ nie odstają od konkurentów w swojej cenie, a i na tle droższych modeli nie mają się czego wstydzić.

Gdy już nadchodzi pora ładowania – etui możemy podłączyć do zasilania poprzez złącze USB typu C, albo wykorzystać ładowarkę indukcyjną, bowiem Motorola Moto Buds+ obsługują ładowanie bezprzewodowe. Jak zawsze, trwa ono dłużej niż przewodowo, a w ogólnym rozrachunku na pełne naładowanie słuchawek i etui potrzebujemy około 80-100 minut.

motorola moto buds plus

Aktywna redukcja hałasów, czyli pierwiastek Bose w Motoroli

Jedną ze sztandarowych funkcji Motorola Moto Buds+ jest aktywna redukcja hałasów, w przypadku której producent wyraźnie podkreśla w przekazach marketingowych, że wykorzystano wyjątkową wiedzę firmy Bose. Istotnie, nie da się ukryć, że słuchawki Bose słyną z fantastycznego ANC, zajmującego najwyższe miejsca na rynku.

Po dwóch tygodniach testów rzeczywiście jestem w stanie uwierzyć, że ten znany producent audio mógł dołożyć swoją cegiełkę do projektowania tych słuchawek. Ale po kolei.

Zacznijmy od tego, że mamy tu do dyspozycji dwa tryby działania redukcji hałasów – adaptacyjny, który ma za zadanie dopasowywać poziom wytłumienia do rodzaju dźwięków w naszym otoczeniu oraz pełne wyciszanie szumów. I, generalnie, ANC w Moto Buds+ to zdecydowanie wysoki poziom, nie tylko biorąc pod uwagę modele w tej cenie, ale i nawet droższe.

W scenariuszu podróży komunikacją publiczną, Moto Buds+ spisują się wprost świetnie. Niezależnie od tego, czy jechałem pociągiem czy autobusem, aktywna redukcja szumów była w stanie w naprawdę dużym stopniu odciąć mnie od hałasu. I to nie tylko tego powstającego poprzez poruszanie się pojazdu, dźwięku silnika, ale także głośnych współpasażerów – choć z tym akurat ANC radziło sobie nieco gorzej, niż z samymi niskimi dźwiękami generowanymi przez pojazd.

Podczas spacerów, gdy np. na ulicy obok przejeżdżało dużo aut, ANC z reguły bardzo skutecznie izolowało od hałasu, ale zdarzały się i takie sytuacje, gdzie algorytmy jakby trochę nie nadążały za szybko zmieniającymi się dźwiękami. Zaskakująco dobrze Moto Buds+ radziły sobie z hałasem zatłoczonej, gwarnej galerii czy sklepu. Nie jest to aż tak wysoki poziom, jak w przypadku transportu, ale wciąż ANC pozwalało tu na skuteczne odcięcie od gwaru tłumów.

A jak słuchawki sprawdzają się w wietrzne dni? To zależy. Jeśli mowa o normalnym, względnie lekkim wietrze, ten zazwyczaj nie robi na redukcji hałasów choćby najmniejszego wrażenia i potrafi ona je całkowicie wytłumić. Problematyczny bywa bardziej porywisty, silny wiatr, bo ten już niestety często potrafi przebić się do naszych uszu w postaci nieco nieprzyjemnego trzeszczenia mikrofonów. Na obronę Moto Buds+ zaznaczę jednak, że mało które słuchawki TWS potrafią poradzić sobie w takim scenariuszu.

Jest tutaj tryb kontaktu, który w przeciwieństwie do ANC, wtłacza do naszych uszu dźwięki z otoczenia, by pozwolić na kontrolowanie tego, co dzieje się dookoła bez wyjmowania słuchawek z uszu. Spisuje się on dobrze – dźwięk jest czysty, bardzo wyraźny i brzmi dość naturalnie, ale da się wychwycić trochę szumów z mikrofonów.

motorola moto buds plus

Jakość dźwięku i brzmienie

Motorola nie poszła tu na łatwiznę, bowiem Moto Buds+ zostały wyposażone w dwa przetworniki dynamiczne w każdej słuchawce – pierwszy ma średnicę 11 mm i odpowiada za reprodukcję niskich tonów, zaś drugi to 6 mm jednostka wysokotonowa. Za strojenie całości miała współodpowiadać firma Bose. No dobra, ale jak to gra?

Już w pierwszych wrażeniach po trzech dniach wspominałem, że brzmienie Motorola Moto Buds+ może się podobać i jest naprawdę solidne. Po kolejnych kilkunastu dniach testów mogę zdecydowanie podtrzymać tę opinię – słuchawki nie mają się czego wstydzić na tle konkurencji, grają bardzo, bardzo dobrze i rzeczywiście słychać tutaj trochę ducha marki Bose.

Brzmienie ma bardzo mocną podstawę basową. Niskie tony ewidentnie mają grać tutaj główną rolę – i grają. Bas jest bardzo masywny, wybrzmiewa mocno i szybko, może się pochwalić też dobrym zejściem w partie subbasowe oraz całkiem dobrą kontrolą, bo mimo tej mięsistości, niskie tony nie zalewają absolutnie całości brzmienia, nie powodują kompletnego zamulenia i mdłości dźwięku.

Średnie tony mają ciepłą barwę, co jest jednym ze skutków dużej ilości basu. Środek jest relatywnie bliski, zatem nie mamy tu odczucia jego anemiczności, zaś sama szczegółowość stoi na dobrym poziomie, ale nie pogniewałbym się, gdyby była jeszcze lepsza. Wokale są bliskie i dość zbliżone naturalnej barwie, choć są jednak nieco wygładzone i ocieplone.

Wysokie tony to oaza spokoju i łagodności – i może nawet nieco za bardzo, bo osobiście wolałem posłużyć się korektorem i lekko wypchnąć je do przodu (pomógł tu preset EQ o nazwie Czysty wysoki ton). Scena dźwiękowa, mimo że należy do nieco kameralnych, ma całkiem dobre rozmiary, jest względnie dobrze napowietrzona i nie sprawia wrażenia zbyt ciasnej.

Na deser został nam dźwięk przestrzenny Dolby Atmos. Jak już zdążyłem wspomnieć wcześniej, działa on na wybranych smartfonach Motoroli. Może on działać w standardowym trybie oraz z dynamicznym śledzeniem ruchów głowy. Warto jednak pamiętać, że dla najlepszych efektów musimy odtwarzać treści zgodne z tym standardem, np. wybrane utwory w Apple Music, Tidal lub Amazon Music, a także część seriali i filmów na Disney+ oraz Netflix.

Jakość rozmów

Na pokładzie znalazł się zestaw łącznie sześciu mikrofonów – po trzy w każdej słuchawce, co jest ilością zupełnie standardową w kategorii pchełek true wireless. Całość wspomagają algorytmy redukcji szumów, które mają za zadanie izolować nasz głos od dźwięków z zewnątrz.

Jak więc sprawdza się to w boju? Po prostu całkiem dobrze – Motorola Moto Buds+ nie wybijają się w tym aspekcie niczym szczególnym na tle konkurencji, ale też od niej nie odstają. W cichym otoczeniu nie ma choćby cienia problemów z jakością głosu przekazywanego do naszego rozmówcy, niezależnie od tego, czy mówimy donośnie, czy nieco ciszej.

Gdy do gry wchodzi hałaśliwe otoczenie, na przykład zatłoczone centrum handlowe czy spacer nieopodal ruchliwej drogi, słuchawki starają się wycinać niepożądane dźwięki i w sporej mierze im się to udaje, choć gdy jest już zbyt głośno, hałas przebija się do rozmówcy.

Podobnie jest z wiatrem – o ile mamy do czynienia z lekkimi podmuchami, nie powodują one dystorsji w odbieraniu naszego głosu. Mocniejszy, porywisty wiatr, potrafi już powodować przedostawanie się delikatnego trzeszczenia mikrofonów. Wciąż jednak rozmówca nie ma większych problemów ze słyszeniem nas.

motorola moto buds plus

Podsumowanie

Motorola Moto Buds+ to bardzo dobre i kompletne słuchawki prawdziwie bezprzewodowe, które mogą być przede wszystkim świetnym kompanem smartfonów Motoroli, ale nie tylko, bowiem ilość funkcji ekskluzywnych nie jest tutaj olbrzymia, przez co parując je z innym smartfonem nie tracimy wiele. Wprost muszę przyznać, że podczas tych dwóch tygodni testów szczerze się z nimi polubiłem.

Wśród zalet trudno nie wymienić bardzo dobrej jakości dźwięku, brzmienia z mocnym dołem, który zadowoli miłośników basu i nie tylko, skutecznego ANC oraz bardzo zadowalającej baterii – wraz z ładowaniem indukcyjnym. Jakość wykonania Moto Buds+ stoi na dobrym poziomie, a same słuchawki są wygodne nawet podczas dłuższego użytkowania. Na plus uznaję także obecność trybu multipoint.

Zabrakło mi dostępności aplikacji na iOS (liczę, że wkrótce się to zmieni), obsługi Dolby Atmos na większej ilości urządzeń, a także kodeku LDAC, który pozwoliłby na znacznie szerszą obsługę dźwięku w wysokiej rozdzielczości względem zastosowanego tu, niestety wciąż dość niszowego, LHDC.

Motorola Moto Buds+ zostały wycenione na 599 złotych. Nie należą więc do tanich, ale w moim odczuciu potrafią się obronić i użytkując smartfon Motoroli, rozważyłbym wybranie właśnie tych pchełek. To dobry wybór także dla osób lubujących się w brzmieniu pełnym basu.

Zaznaczam jednak, że konkurencja w tym segmencie jest spora i równie mocna – poza Moto Buds+, do wyboru w podobnej cenie są chociażby świetne, niebanalne Nothing Ear (2), OnePlus Buds 3 czy Samsung Galaxy Buds 2 Pro.

Recenzja Motorola Moto Buds+. Słuchawki lepsze niż myślisz
Zalety
bardzo dobra jakość dźwięku
skuteczne ANC i dobry tryb kontaktu
dobra bateria
wygoda użytkowania
dobra aplikacja (zwłaszcza na smartfonach Motorola)
tryb multipoint
dobra jakość połączeń
kodek wysokiej jakości LHDC
Wady
brak bardziej popularnego kodeku LDAC
aplikacja dostępna tylko na Androida, brak wersji na iOS
Dolby Atmos tylko na smartfonach Motorola
sporadyczne problemy z łącznością przy włączonym LHDC
8
Ocena