Po Dragon’s Dogma 2 spodziewałem się udanego RPG, który porwie mnie na 100 godzin dobrej zabawy i zapewni świetne wspomnienia. Cóż, nie wszystko poszło tutaj zgodnie z planem. Czy warto sięgać po ten tytuł, który kosztuje, nie bagatela, ponad 300 złotych?
Dragon’s Dogma 2 zapowiadało się świetnie
Na wstępie przyznam, że Dragon’s Dogma 2 nie było najbardziej wyczekiwanym przeze mnie tytułem w 2024 roku. Z miejsca wymienię pięć gier, na które czekałem/czekam o wiele bardziej. Niemniej, gdzieś z tyłu głowy cały czas miałem, że DD2 wychodzi i warto będzie sprawdzić tę produkcję. Oczekiwałem dobrego, solidnego RPG, który zapewni mi 2-3 miesiące „młócenia” i dobrej zabawy.
Muszę też podkreślić jeden, dość istotny fakt. Swoją recenzencką kopię Dragon’s Dogma 2 otrzymałem na PlayStation 5 i to właśnie na tej platformie ogrywałem ten tytuł. Jest to dość istotne, ponieważ wszystkie moje odczucia są związane właśnie z wersją gry na PS5. Nie wiem, jak sprawa wygląda na Xbox Series X/S czy PC (szczególnie w kwestii optymalizacji, chociaż sądząc po komentarzach znalezionych w sieci, jest to poziom zbliżony do edycji na PlayStation).
Zacznijmy od pionków
Są dwie rzeczy, za które muszę pochwalić twórców Dragon’s Dogma 2 już na starcie. Pierwsza z nich to krótki wstęp, który trwa w porywach do 5 minut, a później od razu zostajemy rzuceni w wir przygody, otwartego świata i eksploracji. Jeżeli czytaliście moje poprzednie recenzje różnych produkcji, to dobrze wiecie, że to jest właśnie to, co lubię. De facto możemy zwiedzać krainę bez większych ograniczeń, chociaż przynajmniej na początku dobrze jest ograniczyć się do głównego wątku (chociaż przez pierwsze 30 minut). To sporo ułatwi w dalszej przygodzie.
Zanim na poważnie wyruszymy w podróż, możemy też zebrać ekipę pionków (Pawnów). Oprócz głównego towarzysza do wyboru mamy jeszcze szereg innych, ale maksymalnie może ich być 3 w naszej drużynie (oraz nasza postać). Pionki mogą do nas dołączyć za darmo lub za opłatę. W trakcie walki nie raz i nie dwa się nam oni przydadzą — w Dragon’s Dogma 2 podróżowanie w pojedynkę jest… trudne. Magowie mogą nas podleczyć, łucznik zająć przeciwnika, a wojownik stanowi świetną pierwszą linię frontu.
Warto odpowiednio dobrać klasy postaci w ramach drużyny. Ja całą zabawę w Dragon’s Dogma 2 spędziłem w skórze złodzieja, ale w zespole miałem jeszcze dwóch magów i łucznika. Swoją drogą, warto wspomnieć, że w grze można zmienić klasę postaci, a nawet połączyć dwie w jedną i korzystać z różnych umiejętności. Te odblokowujemy poprzez punkty zdobywane w walce, a że większość gry to właśnie toczenie pojedynków, to na szybki progres nie dało się narzekać.
Skille można przypisać do czterech slotów, więc rozsądnie dobieraj swój zestaw. Podobnie jest z przedmiotami. Przed wyruszeniem w dalszą podróż po odwiedzeniu większych miast lub miasteczek/osad powinieneś zaopatrzyć się w nowy zestaw „ciuszków” i broni. Jest to bardzo ważne, ponieważ bez tego może być Ci ciężko wytrzymać na polu walki więcej niż kilka sekund.
W Dragon’s Dogma 2 pojedynek goni pojedynek
W najnowszej grze Capcomu większość czasu spędzimy na toczeniu walk z różnymi przeciwnikami. W pierwszych godzinach będą to głównie irytujące gobliny i harpie, ale trafi się także cyklop, czy też jaszczury, które są dość silne i szybko się o tym przekonałem. Sama walka jest przyjemna, ale nie pozbawiona minusów. Trzeba wykazać się tutaj pewną dozą zręczności i sprawnością manualną.
Do wykorzystania mamy kilka ruchów oraz 4 umiejętności. Odpowiednie połączenie ich w walce to klucz do przetrwania. Jako złodziej głównie korzystałem z podpalania sztyletów, skoków, wbijania przeciwnikom sztyletów w plecy i ponownie skakania. Ot „proste”, aczkolwiek przyjemne. Niemniej same animacje umiejętności oraz uderzeń bronią pozostawiają sporo do życzenia i trudno jest zachwycać się wizualną częścią starć.
W Dragon’s Dogma 2 czuć różnicę w wykorzystywaniu różnych broni. Co oczywiste, inny gameplay jest dla łuku, a inny dla sztyletów. Włócznia też nie jest tak szybka jak broń krótka, więc każdy tutaj powinien znaleźć coś dla siebie. W ekwipunku może mieć kilka różnych broni i podmieniać je pomiędzy starciami.
Podczas walki nasza postać nie traci też celu z oczu i jeżeli sami jej do tego nie zmusimy, to nie zmieni przeciwnika, którego bije, na innego. To nie jest takie oczywiste, bo w wielu grach zdarzało mi się niechcący przeskakiwać pomiędzy rywalami.
Wspomniałem, że walka tutaj nie jest ani trochę skomplikowana. Wrogowie są przewidywalni i już po godzinie będziesz wiedział, kiedy wykonać odskok, a kiedy uderzyć i nie ma tutaj żadnej filozofii. System ten jest bardzo prosty, a za unik odpowiada jeden przycisk (na PS5 jest to kwadrat).
W grze jest sporo błędów, ale przynajmniej w kwestii pojedynków nie mogę się do niczego przyczepić, ponieważ hitboxy są dobrze zrobione i nasza postać trafia tam, gdzie celuje. Warto też odnotować fakt, że bronie mają swoją specyfikę: na przykład cienkimi sztyletami złodzieja nie przebijemy się przez drewniane tarcze goblinów. Zamiast tego musimy przeskoczyć na ich plecy i zaatakować przeciwnika od tyłu, co też nadaje walkom w DD2 przyjemnego feelingu. Nie trzeba tutaj jednak opracowywać skomplikowanych strategii pod każdy rodzaj rywala, a zamiast tego po prostu pamiętać o silnych oraz słabych stronach naszej postaci.
Nasze pionki mają pewną dozę inteligencji i wiedzą, jak mają się zachować. Leczą naszą postać, gdy straci sporo zdrowia (magowie), odwracają uwagę przeciwników (wojownicy), czy też zasypują gradem strzał i nie pozwalają na ruch (łucznicy). Potrafią także przynieść do nas powalonego towarzysza, którego mamy ocucić. Ważna informacja jest również taka, że możemy w walce pomagać postaciom niezależnym i tak samo one przybiegną do nas z pomocą, gdy zauważą, że toczymy pojedynek z jakimś potworem.
Po kilkunastu godzinach przychodzi nuda
Spodziewałem się po Dragon’s Dogma 2 solidnego RPG, gdzie nie będzie wiało nudą po kilkunastu godzinach zabawy i tutaj niestety się zawiodłem. Oczywiście nie jest to do reszty nudna produkcja, ale rodzajów przeciwników mogłoby być więcej niż pięć na krzyż. To jeden z największych problemów, jaki ma ten tytuł. Dość szybko da się nauczyć sekwencji potrzebnych do pokonania określonych grup rywali.
Część „epickich” pojedynków z większymi potworami, jak chociażby Cyklop, szybko przerodzi się w żmudne klikanie trzech przycisków raz po raz, a tacy przeciwnicy potrafią mieć po kilka pasków zdrowia. Uważam, że twórcy gry mogli tutaj się bardziej postarać, szczególnie że mapa jest dość spora, więc obszar do zagospodarowania nie był ograniczony.
Jeżeli jednak dopadnie Cię już znużenie to mam dobrą radę: rozejrzyj się za interakcjami z postaciami niezależnymi. Napisałem o tym nie bez powodu, ponieważ w DD2 nie ma tablicy z zadaniami oraz znaczników na mapie. Aby znaleźć zadanie poboczne, musisz porozmawiać z NPC. To daje nam możliwość dodatkowej eksploracji i jest całkiem ciekawą alternatywą dla innych tego typu gier, gdzie często skupiamy się na czyszczeniu mapy ze znaczników i maksowaniu wszystkiego, co się da.
Spory zarzut mam jednak do samej fabuły. Nie będę tutaj jej spoilerował, ale po prostu napiszę, że nie powala ona na kolana. Zadania z głównego wątku są przewidywalne, nudne i po prostu polegają na odsyłaniu nas z miejsca do miejsca.
Błędy, glitche i słaba grafika… też tu są
Niestety, ale Dragon’s Dogma 2 nie jest grą pozbawioną błędów i glitchy, a w dodatku grafika też jest mocno przeciętna. Piszę to ze smutkiem, ponieważ spodziewałem się, że pod tym względem ta produkcja wypadnie znacznie lepiej. Zacznijmy jednak od samych błędów.
Przez głupi mechanizm, który nie pozwala nam wybrać zapisanych momentów (mamy do wyboru jedynie ostatnią karczmę lub auto zapis gry) raz musiałem cofnąć się o 2 godziny progresu w grze.
Pomimo posiadania odpowiednich rzeczy nie mogłem ani rozłożyć obozu, ani wyleczyć się (chociaż pasek HP wskazywał na taką możliwość). Do tego miałem przypadek znikającego NPC z zadaniem (miał mnie poprowadzić do miasta i wyparował), czy postaci blokujących się o drabinę…
Pod kątem grafiki ta gra również nie prezentuje się zbyt dobrze. Szczerze? Po zwiastunach spodziewałem się znacznie więcej, a przynajmniej na konsoli to wygląda… źle. Zupełnie jak gra z 2014, a nie 2024 roku. Tutaj leży dosłownie wszystko: od powierzchni, przez oświetlenie, wodę, rysy twarzy, czy animacje umiejętności. W zasadzie trudno mi znaleźć jakąkolwiek zaletę w tej grafice, co też poniekąd sprawiło, że trudno mi było się wczuć w klimat RPG.
W grze dostępny jest również tryb fotograficzny, który ma kilka ciekawych opcji do wyboru, ale szczerze – przy tej grafice nie widzę przyjemności w korzystaniu z niego.
Spory zarzut do konsolowej wersji można mieć pod kątem optymalizacji. Od gry za 319 złotych w 2024 roku WYMAGA SIĘ, żeby płynnie działała w 60 klatkach na sekundę lub dawała opcję wyboru: 30 klatek i lepsza grafika, lub 60 klatek i nieco gorsza. Nie może być przyzwolenia na stałe 30 klatek, szczególnie że tutaj obraz jest po prostu brzydki. Na domiar złego zdarzyło mi się nie raz i nie dwa mieć spadek klatek w Dragon’s Dogma 2 poniżej 30 fps…
Pay to… play? Capcom się nie popisał
Wiem, że od premiery Dragon’s Dogma 2 minęło kilka dni, a w sieci aż huczy od zagrania Capcomu, który w dzień premiery uruchomił sklep w grze single player z mikrotransakcjami. Gdyby oferował tam jedynie przedmioty kosmetyczne, to zapewne każdy by to „olał” – to w końcu standard w dzisiejszych czasach. Zamiast tego producent posunął się do takich rzeczy jak brak możliwości stworzenia kilku postaci. Za prawdziwe pieniądze można za to ją edytować (cały czas trzeba grać jedną).
Do tego możemy zapłacić za trudno dostępne w grze przedmioty, jak wskrzeszanie głównego bohatera, czy też walutę do rekrutowania pionków, co niejako jest zrobieniem sobie z DD2 „easy mode” – no bo można wykupić jej tyle, że nasze pionki będą znacznie potężniejsze niż napotykani przeciwnicy i same będą w kilka sekund wygrywać walki. Takie zachowanie Capcomu, w grze za 300 złotych, jest z mojego punktu widzenia absurdalne i nie pochwalam tej praktyki.
Prawdziwy, otwarty świat
Jest natomiast rzecz, za którą muszę pochwalić Dragon’s Dogma 2. Jak na dobrego RPG przystało, tytuł pozwala nam na dowolną eksplorację stworzonego świata. Ba, historia może się potoczyć w różny sposób, co zmusi nas do innego przechodzenia konkretnych zadań. Zacznijmy od tego, że możemy zwiedzać krainy bez żadnego schematu. Zamiast wykonywać główny wątek, wolisz najpierw zrobić 3-4 zadania poboczne? Żaden problem. A może masz po prostu ochotę pozwiedzać jaskinie, czy popływać w jeziorze (odradzam)? Da się zrobić!
Jako przykład wykonywania zadania na różny sposób podam jedną z pierwszych misji (UWAGA, MINI-SPOILER), kiedy to razem z rycerzem musimy dotrzeć do głównego miasta. Jeżeli po drodze on zginie, to strażnik nie przepuści nas przez bramę i będziemy musieli iść o wiele dłuższą, i bardziej niebezpieczną drogą. Natomiast jeżeli przeżyje on te trzy-cztery pojedynki z goblinami, to bez problemu przejdziemy przez bramę i nasza trasa będzie znacznie bezpieczniejsza. A to tylko jeden z co najmniej kilku takich przykładów.
Czy warto zagrać w Dragon’s Dogma 2?
Powyższa recenzja nie wypowiada się w samych superlatywach o Dragon’s Dogma 2, ale zdecydowanie nie jest to beznadziejna gra. Za otwarty świat, system pionków, szybki progres postaci oraz feeling podczas walki mogę z czystym sercem dać 6/10. Na więcej, ze względu na sklep z mikropłatnościami, paskudną grafikę, czy też problemy z optymalizacją, ta gra po prostu nie może liczyć.
Nie ukrywam, że nieco się zawiodłem i liczyłem na więcej, ale mogą to być tylko moje prywatne odczucia. Niemniej, jeżeli lubisz stare klimaty RPG, albo byłeś fanem jedynki, to prawdopodobnie Dragon’s Dogma 2 Ci się spodoba.
Grę możesz kupić za 319 złotych na PlayStation 5, 339 złotych na Xbox Series X/S i 295 złotych na Steamie (PC).