Już niebawem na serwerach Apple zagoszczą publiczne wersje najnowszych systemów operacyjnych dla urządzeń z nadgryzionym jabłkiem na obudowie. Jednym z tych systemów jest iPadOS 17 – co nowego wprowadza, jakie tablety wspiera i jak działa na ponad sześcioletnim iPadzie?
Z bety iPadOS 17 korzystam już od prawie miesiąca i tak samo, jak w zeszłym roku przy okazji „szesnastki”, chciałem podzielić się z Wami swoimi odczuciami odnośnie nowej wersji systemu Apple. I już rok temu nie byłem do końca zadowolony z różnic pomiędzy starym a nowym systemem operacyjnym iPadów, bo dużych zmian było tam stosunkowo mało – w szczególności dla starszych urządzeń bez procesora M1.
W tym roku Apple w mniejszym stopniu pominęło właścicieli bardziej wiekowych iPadów, ale to dlatego, że zarówno nowe urządzenia z procesorami M1 i M2, jak i starsze sprzęty, dostały praktycznie tyle samo nowości – czyli prawie nic, ale czy to coś złego?
iPadOS 17 – wspierane urządzenia
Apple wraz z „siedemnastką” postanowiło zakończyć wsparcie dla niektórych swoich tabletów, a dokładnie dla trzech modeli: iPada piątej generacji, iPada Pro pierwszej generacji z ekranem 9,7 cala, a także jego nieco większego brata – iPada Pro 12,9 cala. Wskazuje to na odcięcie od najnowszego systemu Apple wszystkich tabletów z procesorami A9 i A9X, które zadebiutowały w 2015 roku w iPhone’ach 6S i 6S Plus, a dwa lata później we wspomnianym podstawowym iPadzie piątej generacji.
iPadOS 17 jest więc dostępny dla następujących urządzeń:
- iPada Pro (2017) lub nowszego,
- iPada Air trzeciej generacji lub nowszego,
- iPada szóstej generacji lub nowszego,
- iPada mini piątej generacji lub nowszeg.
Ja betę iPadOS 17 zainstalowałem na swoim prywatnym iPadzie Pro 10,5 cala z 2017 roku, czyli urządzeniu, które wyposażone jest w procesor A10X Fusion, który jeszcze „rzutem na taśmę” został zaliczony do grona wspieranych tabletów, pomimo ponad 6 lat od swojej premiery.
Prawdopodobnie jest to ostatni rok wsparcia dla tego modelu, tak samo, jak dla podstawowych iPadów szóstej i siódmej generacji, a także iPad Pro 12.9 cala drugiej generacji.
Zmian jak na lekarstwo
Tegoroczne zakończenie wsparcia dla któregokolwiek z tabletów Apple jest dla mnie sporym zaskoczeniem, patrząc na skalę zmian w najnowszym systemie. Sama lista na oficjalnej stronie Apple ciągnie się w nieskończoność, ale tak naprawdę kluczowe i duże zmiany można policzyć na palcach jednej ręki doświadczonego zawodowo stolarza, a i tak nie są one jakoś szczególnie imponujące.
Najważniejszą nowością są oczywiście widżety na ekranie blokady, nad którymi szerzej pochylimy się później. Oprócz tego wymienić trzeba kilka usprawnień w aplikacji Wiadomości (iMessage), aplikację Zdrowie, która w końcu zawitała na iPady i… tyle.
Cała reszta zmian to taka drobnica, jak poprawki autokorekty klawiatury (znane też z iOS 17), tworzenie naklejek ze swoich zdjęć, zostawianie wiadomości audio i wideo na FaceTime czy pomniejsze nowości w Notatkach i aplikacji Freeform.
Mnie z powyższej listy najbardziej cieszy pojawienie się aplikacji Zdrowie na iPady, z której bardzo dużo korzystam na swoim iPhone’ie, głównie przez obecność Apple Watcha na moim nadgarstku. Zdarzało mi się, że wieczorami, kiedy najczęściej korzystam z iPada, chciałem przejrzeć swoje podsumowanie dziennej aktywności w aplikacji Zdrowie, co na tabletach Apple nie było do tej pory możliwe. Dodatkowo aplikacja ta wzbogaciła się o funkcje dotyczące zdrowia psychicznego, ale te oceniam jako średnio przydatne w takiej formie.
Największa nowość – widżety na ekranie blokady
Najwięcej uwagi w „siedemnastce” przyciągają jednak widżety na ekranie blokady, czyli wielcy nieobecni w iPadOS 16. Posiadacze iPhone’ów mogą korzystać z widżetów na swoich smartfonach już od roku i sam chętnie ich używam, tak więc ich obecność w tabletach Apple bardzo mnie cieszy. W przypadku iPadów sensowność tego rozwiązania jest jeszcze bardziej odczuwalna, przez większy obszar roboczy ekranu względem smartfonów.
Zasada działania widżetów na tabletach Apple jest praktycznie identyczna, jak w przypadku iPhone’ów, dzięki czemu na start funkcja ta może liczyć na całkiem szeroką kompatybilność z aplikacjami od firm trzecich. Na ekranie blokady po przytrzymaniu palca w dowolnym miejscu, uruchamia się tryb edycji, w którym zmieniać możemy takie elementy, jak ogólny motyw ekranu, czcionkę i kolor zegara, jak i oczywiście same widżety.
Nic nie stoi również na przeszkodzie, by przygotować sobie kilka takich różnych pulpitów i przełączać się między nimi wedle uznania lub zgodnie z naszym harmonogramem w trybie skupienia (bardzo przydatna funkcja dla osób, które używają iPada zarówno w pracy, jak i w domu).
I tu, tak samo, jak w iPhone’ach, miejsca na widżety mamy dwa – jedno z nich (to mniejsze) nad zegarem, a drugie (znacznie większe) po lewej stronie ekranu, co jest małą zmianą względem smartfonów.
Co jednak ciekawe, wspomniany boczny panel widżetów wyświetla się jedynie w horyzontalnej orientacji ekranu, co ma sens, biorąc pod uwagę proporcje wyświetlacza. Panel ten jest znacznie większy od tego w iPhonie i pozwala na ustawienie nie dwóch, a aż szesnastu (!) widżetów.
W rzeczywistości większość z nas korzystać będziemy jednak z mniejszej ilości „okienek”, bo te mają różne rozmiary i niektóre potrafią zająć nawet cztery „sloty”.
Widżety na ekranie blokady pełnić mogą funkcję zarówno „pasywną”, jak i „aktywną”. Te pierwsze po prostu wyświetlają nam informacje, jak chociażby stan naładowania sparowanego Apple Pencil, aktualną pogodę czy następne wydarzenie w kalendarzu. Druga grupa widżetów to te, z którymi wejść możemy w jakąś bardziej skomplikowaną interakcję, jak przeróżnego rodzaju skróty, przełączniki SmartHome czy lista z przypomnieniami, na której w szybki sposób możemy „odhaczyć” wykonane punkty bez wchodzenia w samą aplikację.
Ja sam zauważyłem u siebie zależność, że ustawiłem znacznie więcej „aktywnych” widżetów na iPadzie niż na iPhonie, co sugeruje ich większą użyteczność w urządzeniu z większym ekranem – przynajmniej w moim przypadku.
Ogólnie dodanie widżetów na ekran blokady, jak i cały redesign tego miejsca w iPadOS oceniam na plus, ale skłamałbym pisząc, że jest to jakaś ogromna zmiana w systemie, która kompletnie zmieniła mój sposób korzystania z tabletu. To miły dodatek, ale powinien pojawić się on w oprogramowaniu Apple już w zeszłym roku i z pewnością nie jest to coś, co powinno być reklamowane jako główna nowość w nowym systemie, ale jak to mówią: „na bezrybiu i rak ryba”.
Nowy iPadOS na starym iPadzie
Pozostaje jeszcze kwestia tego, jak nowy iPadOS działa na starszym urządzeniu, jakim jest iPad Pro 10,5 cala, czyli jeden z najmniej wydajnych, ale ciągle jeszcze wspieranych tabletów Apple. Jeśli chodzi o szybkość działania, nie zanotowałem żadnych zauważalnych spadków wydajności, zarówno w samych aplikacjach, jak i ogólnym działaniu systemu – a przynajmniej takich powiązanych z aktualizacją systemu.
I to zaliczam becie iPadOS 17 na duży plus, bo poprzednie wersje testowe nowych systemów Apple często charakteryzowały się gorszą kulturą pracy od ich finalnych wersji. Na przestrzeni kilku ostatnich lat odczułem co prawda pewny spadek wydajności, ale jest on raczej spowodowany samym „naturalnym” starzeniem się sprzętu, a także rosnącymi wymaganiami gier i aplikacji od zewnętrznych twórców.
Kolejnym tematem jest czas pracy na baterii, który trochę trudno tu zmierzyć. Apple nie oferuje natywnego śledzenia kondycji baterii (ta funkcja zarezerwowana jest tylko dla iPhone’ów – szkoda), a i również samo sprawdzenie SoT – czas włączonego ekranu – nie jest tak łatwy do porównania przed i po aktualizacji do bety.
Ocenić ten aspekt mogę więc tylko na oko, co nie jest zbyt precyzyjnym sposobem, tym bardziej że bateria w moim iPadzie nigdy nie była wymieniana, co łatwo już odczuć w czasie pracy. Gdybym jednak już musiał wydać tu jakiś werdykt, to skłaniałabym się do odpowiedzi „raczej bez większych zmian” – co w sumie ma sens patrząc na skalę i ilość zmian względem poprzednika.
Czy warto instalować iPadOS 17?
Jeśli możecie na swoim tablecie zaktualizować iPadOS do wersji 17, to nie widzę obecnie żadnych przeciwwskazań, by tego nie robić. Najnowsza wersja systemu dedykowanego tabletom Apple w żadnym miejscu nie odkrywa koła na nowo, ale jednocześnie nie wprowadza żadnych negatywnych czy kontrowersyjnych zmian. To dalsza sensowna ewolucja, tak samo, jak zeszłoroczna „szesnastka”.
Z jednej strony życzyłbym sobie więcej zmian po nowym systemie operacyjnym, jednak z drugiej strony iPadOS jest dla mnie już na tyle dopracowanym i wszechstronnym oprogramowaniem, że nie potrzebuję w nim większej ilości nowości. Już od ponad dwóch lat korzystam ze swojego iPada Pro jako głównego miejsca pracy, jeśli chodzi o zadania biurowe czy teksty tworzone na Tabletowo i Oiot, i jestem z tego rozwiązania bardzo zadowolony.
Chyba jedyne, co na ten moment przekonałoby mnie do zmiany swojego iPada na nowszy model, to przejście z iPadOS na MacOS w tabletach Apple. I, kto wie, może dalsze stosowanie procesorów M1 i M2 w iPadach, a także skromna ilość zmian w iPadOS, są ku temu przesłankami?