Elon Musk dokonuje ostatnio małych rewolucji na Twitterze. Coraz więcej elementów serwisu przypomina o zmianie nazwy na „𝕏”. Ponieważ te modyfikacje najwyraźniej kosztują jakieś pieniądze, właściciel portalu przypomina sobie, że musi oddawać haracz na rzecz Apple.
X wyjątkiem w App Store
Ostatnio na Twitterze mamy wiele zmian. Nowa ikonka, a także ogólna nazwa serwisu praktycznie nie dziwią, odkąd Elon Musk zapowiedział, że zamierza uczynić z przejętego serwisu platformę uniwersalną. Innymi słowy – do wszystkiego. Marzy mu się zapewne coś na kształt chińskiego Weibo, za pomocą którego można nadrabiać zaległości w aktualnościach, ale i płacić w sklepach internetowych.
Nie dalej jak kilka dni temu okazało się, że Twitter (przepraszam, X) jest ulgowo traktowany przez Apple. W sklepie z aplikacjami ogólna zasada jest taka, że apki nazwane od jednej litery lub symbolu nie przechodzą procesu weryfikacji. Najwyraźniej 𝕏 jest wyjątkowy.
I przeświadczenie o tej wyjątkowości widocznie wciąż jest silne w Musku, skoro zamierza porozmawiać z Timem Cookiem na temat opłat na rzecz App Store. Zdaje się, w myśl zasady „daj mu palec, a on całą rękę chwyta”.
Elon Musk chce dobić targu z Apple
Musk stara się zachęcić użytkowników platformy do wspierania wartościowych twórców za pomocą subskrypcji ich kanałów. Przy okazji ogłasza zmianę dotyczącą tego, przez ile czasu 𝕏 nie będzie pobierać własnej działki od przychodów właścicieli subskrybowanych profili.
Do tej pory wyglądało to tak, że Twitter nie zatrzymywał żadnych środków przez 12 miesięcy, by później odbijać sobie 10% z tego, co zarobił twórca. Teraz Musk obiecał, że 𝕏 nie będzie zabierać twórcom nic, dopóki łączna wartość subskrypcji nie przekroczy 100000 dolarów. Gdy wpłaty przebiją tę barierę, pobierana będzie prowizja 10%. Pierwsze, „nieopodatkowane” 12 miesięcy wciąż pozostaje w mocy.
Elon Musk chce przy tym zmaksymalizować środki, które pozostawałyby w kieszeniach twórców. Ponieważ Apple pobiera opłaty za zakupy w aplikacji pobranych z App Store, dotyczy to także zakupu subskrypcji treści w 𝕏. Odcinek dla Apple to 30% z całości (dokładniej: za pierwszy rok subskrypcji, a 15% za kolejne).
Musk chciałby, żeby te 30% było obliczane nie od kwoty subskrypcji, co w gruncie rzeczy zmniejsza przychody twórcy, a od kwoty, którą 𝕏 zatrzymuje. Osoby tworzące treści zauważyłyby różnicę i chętniej promowałyby taką opcję korzystania z platformy, co mogłoby przełożyć się na jej popularność. I właśnie o tym właściciel serwisu będzie chciał rozmawiać z Timem Cookiem.
Wygląda to jednak tak, jakby Musk uzależniał powodzenie systemu subskrypcyjnego od łaski Apple lub wręcz spychał na firmę odpowiedzialność za finansowy dobrobyt twórców, grając dobrego policjanta. Na zasadzie „Dostaniecie więcej, ale jak Apple pozwoli”.
Gigant z Cupertino nie zgodził się na wyjątkowe traktowanie dużych deweloperów w kwestii zarobków – podobną próbę podejmował wcześniej Facebook. Choć sklep App Store przymknął oko na jednoliterowego 𝕏, to w tej kwestii raczej nie będzie skłonny iść na ugodę z Muskiem. Nie, kiedy na stole leżą pieniądze.