Opel Astra L to pierwsza generacja popularnego samochodu, którą można kupić w wersji w pełni elektrycznej. Do napędu wykorzystywany jest bowiem wyłącznie silnik elektryczny, a energia czerpana jest z akumulatora. Podczas jazd testowych, zorganizowanych w Niemczech, miałem okazję sprawdzić, co oferuje ten wariant Astry.
Na początek trochę liczb
Nowy Opel Astra, oznaczony literą „L”, jest z nami od niedawna. Zastąpił poprzednią generację, która – jak łatwo się domyślić – została oznaczona wcześniejszą literą alfabetu, czyli „K”. Otrzymaliśmy nie tylko nowy, znacząco przeprojektowany wygląd, ale również zestaw nowych technologii. Co więcej, Astra tym razem została oparta na platformie EMP2, która zadebiutowała jako dzieło francuskiego koncernu PSA Group, a teraz jest stosowana w wielu różnych markach, należących do ogromnego koncernu Stellantis.
Postawienie na wspomnianą platformę oznacza, że mamy do czynienia z autem sprzedawanym pod niemiecką marką, ale dzielącym wiele rozwiązań z francuskimi samochodami. Ponadto, modelem bliźniaczym jest Peugeot 308 i już po zajęciu miejsca kierowcy widać, że nowy Opel Astra ma sporo wspólnego z tym Peugeotem. Jeszcze bardziej jest to dostrzegalne, gdy zajrzymy „pod maskę”.
Astrę możemy kupić w wersjach spalinowych, zarówno z silnikiem benzynowym 1.2 Turbo 130 KM, jak i dieslem, mającym pojemność 1.5 litra i generującym 130 KM. Do tego dochodzą również hybrydy plug-in, wśród których znajduje się naprawdę interesująca wersja GSe, którą miałem już przyjemność jeździć. Natomiast teraz do rodziny dołącza wariant w pełni elektryczny, nazwany po prostu Opel Astra Electric. Po raz pierwszy oficjalnie został on pokazany światu pod koniec zeszłego roku.
Elektryczny Opel obecnie dostępny jest w nadwoziu hetchback, ale jeszcze w tym roku dołączyć ma Sports Tourer, czyli odmiana kombi. Zdecydowanie cieszy ten drugi wariant, bowiem elektrycznych kombi na rynku europejskim jest mało, bowiem producenci obecnie idą głównie w kierunku crossoverów i SUV-ów, co nie wszystkim klientom może się podobać.
Opel Astra Electric, podobnie jak jej spalinowe odmiany, również dzieli sporo elementów z pozostałymi samochodami z koncernu Stellantis, a także oparta została na tej samej platformie, co w pełni elektryczny Peugeot e-308.
Sądzę, że teraz wypada przedstawić trochę liczb opisujących elektryczną wersją.
Napęd składa się z silnika elektrycznego umieszczonego z przodu, który oferuje moc na poziomie 115 kW/156 KM i 270 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Co ciekawe, 156 KM mamy tylko w trybie sportowym, bowiem w podstawowym dostępna moc jest ograniczona (136 KM), a jeszcze mniej koni mechanicznych mamy po aktywowaniu trybu eko (108 KM). Cała moc przenoszona jest zawsze na przednie koła. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h wynosi 9,2 sekundy, a prędkość maksymalna to 170 km/h.
Na pokładzie znalazł się akumulator o pojemności 54 kWh (102 ogniwa pogrupowane w 17 modułach po 6 ogniw), który ma pozwolić na przejechanie do 418 km według WLTP, osiągając średnie zużycie energii na poziomie 14,8 kWh na 100 km.
Maksymalna moc ładowania to równe 100 kW, a uzupełnienie energii na szybkiej ładowarce do 80% zajmuje 30 minut. Jeśli chodzi o ładowanie AC, to pokładowa ładowarka pozwala na przyjęcie do 11 kW.
Jak jeździ elektryczny Opel Astra?
Myślę, że najlepszym określeniem będzie „jeździ przyjemnie”. Chciałbym napisać, że dynamiczne, ale niewielka moc, w połączeniu ze słabym przyspieszeniem do 100 km/h, nie oddaje tego, co znamy z wielu elektryków. Mimo tego charakterystyka napędu umożliwia naprawdę sprawnie przemieszczanie się w mieście, w tym szybką zmianę pasa czy włączenie się do ruchu. Nawet w trybie normalnym, bez ustawionego trybu sportowego, jazda w mieście to spora przyjemność.
Uwagę zwraca również cisza, która jest charakterystyczna dla samochodów elektrycznych, ale w tych mniejszych, nienależących do segmentu premium, jest szczególnie odczuwalna. Drogi Mercedes, nawet z silnikiem diesla, jest na tyle dobrze wyciszony, że niewiele hałasów do nas dociera. Natomiast w przypadku Opla Astra, a także konkurencyjnych konstrukcji, oferowaną cieszę naprawdę odczuwamy i doceniamy.
Zdradzę Wam, że w ostatnich dniach jeździłem nową Astrą z silnikiem diesla, który pod względem doznać dźwiękowych pozostawia sporo do życzenia. Krótka przesiadka do elektrycznego wariantu pozwoliła mi zauważyć naprawdę dużą różnicę, oczywiście na korzyści modelu Opel Astra Electric. Rozumiem jednak wybór diesla ze względu na zasięg – na pełnym baku u siebie zobaczyłem ponad 900 km, a na trasie przy 120 km/h miałem średnie spalanie na poziomie zaledwie 4,9l na 100 km.
Elektryczna Astra pozwala usiąść stosunkowo nisko, co – w połączeniu z niezłym układem kierowniczym – przekłada się na radość z prowadzenia. Jasne, nie będziemy najszybsi na światłach, ale z drugiej strony raczej wielu osobom spodoba się pokonywanie kolejnych zakrętów, które Opel przejeżdża z nieukrywaną radością.
Na listę zalet należy wpisać niską – jak na samochód elektryczny – masę. Producent podaje, że Opel Astra Electric to 1679 kg wraz z kierowcą. Zdecydowanie to czuć podczas jeżdżenia, bowiem nie mamy wrażenia, że prowadzimy samochód zbyt ciężki. Najpewniej to również zasługa niezłego zawieszenia.
Pozytywnie zaskoczenie dotyczyło przede wszystkim zużycia energii
Elektryczny Opel Astra zaskoczył mnie pozytywnie tym, że podawane 418 km zasięgu i średnie zużycie na poziomie 14,8 kWh na 100 km jest jak najbardziej osiągalne. Nie możemy więc mówić, że są to wartości dalekie od rzeczywistych. Co więcej, w niektórych scenariuszach możemy osiągnąć większy zasięg i to bez jakichkolwiek wyrzeczeń.
Owszem, nie była to typowa procedura WLTP, ale trasa składa się z krótkiego odcinka z prędkościami do 120 km/h oraz głównie jazdy po mieście i drogach do 50 km/h. Po przejechaniu takiego odcinka, mającego ponad 20 km, zobaczyłem średnie zużycie wynoszące 11,6 kWh na 100 km. Nieźle! Były to sprzyjające warunki, bez wiatru i przy temperaturze około 25 stopni, ale i tak należy ten rezultat docenić.
Z całej trasy, mającej około 100 km, która składała się z jazdy po mieście, a także z już dłuższych odcinków z prędkościami do 120 km/h, a chwilowo nawet niemieckich autostrad, które wykorzystywałem do rozpędzenia się do 170 km/h, zobaczyłem wynik 14,9 kWh na 100 km, a więc tylko o 0,1 kWh większy niż ten osiągnięty w ramach procedury testowej WLTP.
Zasięg na poziomie 418 km jest jak najbardziej do osiągnięcia. Należy pamiętać, że nie dotyczy to zimy, a także chłodniejszych dni jesienią i wiosną. Podejrzewam, że jednak elektryczny Opel Astra będzie przez większość swojego życia pokonywał spore krótsze dystanse, będąc głównie autem do korzystania na co co dzień – polscy kierowcy średnio w ciągu roku robią tylko trochę ponad 8600 km. Dziennie wychodzi więc naprawdę mało – zazwyczaj mniej niż 50 km.
Jeśli jednak komuś oferowany zasięg nie wystarcza, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby wybrać jednak wariant z silnikiem diesla. Na szczęście w przypadku Astry wciąż mamy wybór i każdy powinien znaleźć napęd najbardziej odpowiadający jego wymaganiom.
Jeszcze kilka uwag na temat elektrycznej Astry
Opel Astra w elektrycznym wariancie, zarówno zewnętrznie, jak i w środku, jest niemal identyczny jak odmiany spalinowe. Niestety, ciągnie to za sobą pewne konsekwencje i wady. Otóż, podobnie jak w spalinowych wersjach, jakość wykonania wnętrza jest tylko poprawna. Nie chodzi nawet o użyte materiały, które w tym segmencie są standardem, ale o spasowanie niektórych elementów, które potrafią skrzypieć. Nie jest tragiczne, ale powinno być lepiej.
System infotainment, który korzysta z dwóch 10-calowych ekranów, oparty jest na platformie Snapdragon Cockpit. Z pewnością należy docenić sprawność działania oprogramowania, a także brak jakichkolwiek problemów. Wiem, że krótkie jazdy prasowe to za mało, aby wydać finalną opinię, ale z pewnością całość zapowiada się obiecująco. Nie zabrakło bezprzewodowej obsługi Android Auto i Apple CarPlay.
Na niemieckich autostradach miałem również okazję sprawdzić działanie systemów wspierających kierowcę. Sporą część autostrad pokonałem z włączonym aktywnym tempomatem, a także funkcją utrzymania pasa ruchu. Mogę tutaj napisać, że oba rozwiązania sprawdziły się bardzo dobrze, odczuwalnie podnosząc komfort podróżowania. Aktywny tempomat prawie natychmiastowo wykrywa innych uczestników ruchu i dostosowuje prędkość oraz ustawia bezpieczną odległość. Z kolei funkcja utrzymania pasa ruchu w żadnym scenariuszu nie miała kłopotów z poprawnym odczytaniem linii na jezdni.
Obawiam się ceny
Nie wiemy jeszcze, ile Opel Astra w elektrycznej odmianie będzie kosztował w Polsce. Patrząc jednak na politykę cenową koncernu Stellantis, dotyczącą samochodów elektrycznych, możemy ze sporym prawdopodobieństwem wskazać, że cena wyniesie około 200 tys. złotych. Opel Astra za 200 tys. złotych?! Dla niektórych może to brzmieć jak szaleństwo, ale niestety przerażająco duże liczby przy „złotówkach” stały się ostatnio standardem w motoryzacji.
Na pocieszenie dodam, że już w standardzie Opel Astra Electric jest dobrze wyposażony. Na pokładzie mamy: reflektory Full-LED, asystenta utrzymania pasa ruchu i aktywny tempomat, system rozpoznawania znaków drogowych, kamerę Intelli-Vision 360 stopni, dwa 10-calowe ekrany, dwustrefową klimatyzację automatyczną czy podgrzewane fotele i kierownicę.