W ostatnich dniach mocno zanurzyłem się w świat Diablo IV, które zostało udostępnione w ramach zamkniętej bety. Zmierzyłem się z hordą demonów i innych stworów, a także zwiedziłem trochę świata. W najnowszym Diablo jest… mroczno i fajnie!
Diablo IV jest takie samo jak w zapowiedziach
Na wstępnie uczciwie trzeba zaznaczyć, że w zamkniętej becie Diablo IV mieliśmy dostęp do zaledwie części contentu, jaki przygotował dla nas Blizzard. Wbić można maksymalnie 25. poziom, a w fabule poznamy tylko pierwszy Akt. Cała reszta jest zablokowana i nie można nic więcej zwiedzić. To oczywiście nie przeszkadza w wyciągnięciu pierwszych wniosków, ponieważ klimat czy core gameplay’u będzie taki sam także w kolejnych aktach oraz end gamie.
Beta Diablo IV sprawiła, że miałem trochę mieszane odczucia, ale częściej przeważały te pozytywne. Bardzo dobrze się bawiłem i często czułem dreszczyk emocji wynikający z mrocznego klimatu, ale znalazło się także kilka niedoróbek – do tego jednak wrócimy później, ponieważ zdaję sobie sprawę, że Blizzard ma jeszcze sporo czasu, żeby je naprawić!
Pierwszy kontakt z Diablo IV
Mój pierwszy kontakt z Diablo IV to była… 30-minutowa kolejka! A jakże inaczej, jest to już standard w grach oraz dodatkach do gier (hej Dragonflight), że czeka się w kolejce na wejście na serwer. Z jednej strony można to zrozumieć, ponieważ zainteresowanie tymi produkcjami jest przecież ogromne, a z drugiej Blizzard to nie jest nowe studio gier, tylko doświadczona firma – można było to przewidzieć.
Najnowsza odsłona serii już od samego startu wita nas mrocznym klimatem. Jest ponuro, ciemno, a muzyka przyprawia nas o dreszcze. Widać, że twórcy odrobili pracę domową i wsłuchali się w głos społeczności, dla której Diablo III było zbyt kolorowe. Czwartej części Diablo zdecydowanie bliżej do sequelu niż bezpośredniego poprzednika – przynajmniej, jeżeli chodzi o stylistykę i klimat.
Oprawa graficzna oraz siekanie hord potworów sprawiają dużą przyjemność już od samego początku. Dobicie do 25 levelu też nie zajęło mi przesadnie dużo czasu, a można powiedzieć, że ociągałem się z tym, ponieważ uważnie czytałem każde zadanie i kombinowałem nad własnym buildem do postaci.
Po około dwóch godzinach jednak przyszła pierwsza irytacja – mianowicie eliminowanie potworów na 15. poziomie zajęło mi mniej więcej tyle samo czasu, co na 5-7. Skalowanie poziomów w takiej grze nie powinno mieć większej racji bytu, szczególnie gdy mamy na sobie legendarne przedmioty i w gruncie rzeczy nie daje nam to aż takiej przewagi.
Elementy Diablo Immortal w Diablo IV
Z bólem serca muszę napisać, że Diablo IV – pomimo świetnego, mrocznego klimatu – ma w sobie elementy Diablo Immortal. Interfejs w wersji na PC nie do końca jest dopracowany, ale to nie jest aż taką przeszkodą, jak kamera – to wygląda trochę, jakbyśmy ciągle grali na zoomie i identyczną sytuację miałem podczas bawienia się w Diablo Immortal. Nad tą konkretną rzeczą deweloperzy mogą jeszcze popracować i mają na to sporo czasu.
Walka to najlepsza rzecz w tej grze
Czas na przejście do core Diablo IV, czyli walki. Nie ukrywajmy, ale w tej serii to właśnie system starć jest najważniejszą rzeczą i, choćby nie wiadomo, jak dobra była cała reszta, nie przykryje tego elementu. Na szczęście tutaj nie musi – eliminowanie setek potworów po prostu sprawia przyjemność. Fakt, jest tutaj głupi system skalowania poziomów, ale nie przeszkadza to aż tak.
Przede wszystkim nie ma tu przerostu formy nad treścią i przeładowania graficznymi bajerami umiejętności klasowych. System jest dopracowany, skille można łączyć w ciekawe kombinacje, a do tego mamy do wyboru różne możliwości z drzewka umiejętności. Nie jest ich może zbyt dużo, ale da się przetestować kilka ciekawych buildów. Warto jednak podkreślić, że bardzo ważny będzie cały system Paragonów, a w becie nie mieliśmy możliwości sprawdzenia go!
Podczas tej zamkniętej bety Druid oraz Nekromanta nie byli dostępni do sprawdzenia, więc mój wybór padł na Rogue’a. Muszę przyznać, że był to strzał w 10, ponieważ idealnie pasuje do mojego playstyle’u i nie zmieniłbym nic w tej klasie. Podobne opinie zresztą słyszałem o magu, więc śmiało można powiedzieć, że zespół, odpowiedzialny za zaprojektowanie bohaterów, zrobił świetną robotę. No i nie sposób nie wspomnieć o tym, że za grosze można resetować drzewko skilli i testować kolejne buildy!
Klimat i fabuła są świetne!
W samą fabułę Diablo IV nie będę się tutaj zbytnio zagłębiał z prostego powodu. Nie chcę jej spoilerować i uważam, że jest na tyle dobra, iż każdy fan Diablo powinien ją przejść samemu.
Warto jednak nadmienić, że sposób narracji mocno różni się od trójki – mamy tutaj więcej scen dialogowych oraz przerywników filmowych. Do tego klimat produkcji jest świetny, o czym już wspomniałem wyżej. Mamy mroczne tereny, dobrze dobraną ścieżkę dźwiękową i brak wodotrysków. Brutalny realizm wojny z demonami przebija się tutaj na każdym kroku.
Nacisk na eksplorację terenu
Ogrywając Diablo IV przez tych kilka dni zauważyłem, że jest mocny nacisk na eksplorowanie terenu. Moim skromnym zdaniem to świetna sprawa, ponieważ ten świat żyje na każdym kroku. Przemierzając kolejne łąki czy górzyste tereny znajdziemy skrzynki, rywali czy wydarzenia na mapie, które możemy zrobić. W pełnej wersji gry powinno też być tego więcej, więc tutaj widzę same plusy. Natomiast przyczepić można się do optymalizacji niektórych terenów, jak np. miast. Mimo wszystko do premiery jeszcze prawie trzy miesiące, więc deweloperzy powinni sobie z tym poradzić.
Zamknięta beta? Mnie kupiła!
To, co zobaczyłem podczas zamkniętej bety Diablo IV, kupiło mnie całkowicie i czekam na premierę w czerwcu. Jest lepiej niż w poprzedniej części i z całą pewnością jest to gra na miarę 2023 roku. Jasne, widać jeszcze trochę błędów oraz rzeczy, które należy poprawić, ale do premiery pozostały dwa miesiące. Wierzę, że Blizzard ich nie zmarnuje i poprawi optymalizację w miastach, a także zastanowi się, czy system skalowania rywali do naszego poziomu jest potrzebny.
Grę możecie nabyć w tym miejscu, a już 24 marca wystartuje otwarta beta, w której każdy będzie mógł wziąć udział!