Mijają tygodnie od premiery Google Pixel 7 oraz Pixel 7 Pro, a o trzecim, średniopółkowym uzupełnieniu serii ani widu ani słychu. A przynajmniej nie z oficjalnych kanałów firmy.
Google Pixel 7a to same dobre wieści
Nie jest to oczywiście pierwsza informacja dotycząca nowego smartfona ze średniej półki od giganta z Mountain View. Kilka tygodni temu przekazaliśmy informację o tym, że następca wydanego w maju tego roku reprezentanta średniej półki może wykonać o wiele więcej kroków do przodu w kierunku urządzeń premium. Nowy SoC, nowe opcje ładowania oraz zmiany w zapleczu fotograficznym to tylko kilka z nieoficjalnych zmian, jakie miały się pojawić w Google Pixel 7a. Okazuje się, że wiele z tych pogłosek może okazać się prawdziwymi w dniu prezentacji modelu.
Kuba Wojciechowski, jeden z użytkowników Twittera, postanowił pogrzebać trochę w danych zaszytych w sterownikach aparatów i trafił na kilka ciekawych informacji. Sprzęt znany pod nazwą kodową Pixel Lynx (L10) miał być oferowany najprawdopodobniej jako Pixel z dopiskiem Ultra lub Mini, jednak jego zestaw aparatów jest opisany w sterownikach jako „Pixel 22 Mid-range” co ucina spekulacje dotyczące miejsca urządzenia w serii.
Co więcej, we wcześniej w omawianych sterownikach widniało połączenie GN1, IMX767 oraz IMX712 co mogło oznaczać zastosowanie matrycy Samsunga oraz dwóch modułów Sony w konfiguracji aparatów. Teraz widać jednak tylko matryce od Sony, co z jednej strony oznacza pozbycie się soczewki tele, a z drugiej wciąż napawa optymizmem – IMX 787 jako główny sensor powinien być sporym ulepszeniem względem zastosowanego w Google Pixel 6a IMX 363.
Google słucha swoich krytyków
Wojciechowski wspomina również, że Pixel 7a będzie mógł pochwalić się ładowaniem bezprzewodowym oraz zwrotnym o mocy 5 W. Niby niewiele, ale lepsze to, niż nic. Najważniejsze zostało podane jednak na koniec.
Autor wycieku, powołując się na swoje wewnętrzne źródła, dowiedział się, że nowa propozycja w segmencie średnim od Google otrzyma wyświetlacz Full HD o częstotliwości odświeżania o wartości 90 Hz. Brak tak szybko pracującego ekranu był jedną z najczęściej wskazywanych wad urządzenia, więc dobrze, że firma czyta to, co piszą o jej smartfonach.
Gdyby Google udało się zachować cenę ok 450 dolarów za Google Pixel 7a, to mógłby on stać się bardzo silną alternatywą dla innych urządzeń w tej cenie. Oczywiście za oceanem, bo w Polsce ceny smartfonów od amerykańskiej firmy nie należą do mocno konkurencyjnych…