Gdy jakaś firma nazywa flagowcem smartfon za mniej niż cztery tysiące złotych, każdy normalny obserwator rynku powie: sprawdzam! I tak też dokładnie zrobiłam z Xiaomi 12T Pro, który określany jest przez producenta takim właśnie mianem. Skoro tak – moje wymagania wobec niego są wygórowane. Czy sprostał trudom codziennego użytkowania – dowiecie się z niniejszej recenzji.
Specyfikacja Xiaomi 12T Pro:
- wyświetlacz AMOLED o przekątnej 6,67”, rozdzielczości 2712×1220 pikseli, częstotliwości odświeżania 120 Hz i częstotliwości odświeżania dotyku 480 Hz, HDR10+, Dolby Vision, Corning Gorilla Glass 5, jasność 500 nitów, szczytowa – do 900 nitów,
- ośmiordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 8+ Gen 1 z Adreno 730,
- 12 GB RAM (LPDDR5),
- 256 GB pamięci wewnętrznej (UFS 3.1),
- Android 12 z MIUI 13,
- aparat główny 200 Mpix (f/1.69, Samsung ISOCELL HP1, 1/1,22″, 0,64μm 4-in-1 binning 1,28μm, 16-in-1 Super Pixel 2,56μm, 85° FOV, 8P, OIS) + ultraszerokokątny 8 Mpix (f/2.2, 1,12μm, 1/4″, 5P, 120° FOV + makro (f/2.4, 1,75μm, 1/5″, 3P, 81,6° FOV),
- aparat przedni 20 Mpix f/2,24, 0,8µm, 78° FOV,
- 5G,
- dual SIM,
- NFC,
- Bluetooth 5.2,
- WiFi 6 (2,4 & 5 GHz),
- GPS,
- akumulator o pojemności 5000 mAh, szybkie ładowanie HyperCharge 120 W,
- USB typu C,
- głośniki stereo Harman Kardon, Dolby Atmos,
- wymiary: 163,1 x 75,9 x 8,6 mm,
- waga: 205 g.
Cena Xiaomi 12T Pro w momencie publikacji recenzji: 8/256 – 3799 złotych oraz 12/256 – 3999 złotych.
Do 15 listopada 2022 roku trwa promocja, w ramach której po zakupie Xiaomi 12T Pro otrzymacie 500 złotych zwrotu na konto. Szczegóły znajdziecie w tym wpisie.
Wzornictwo, jakość wykonania
Xiaomi 12T Pro jest dostępny w trzech wersjach kolorystycznych: testowanej przeze mnie czarnej, srebrnej oraz niebieskiej (żałuję, że nie trafił do mnie akurat taki wariant – wiecie doskonale, jaki jest mój ulubiony kolor ;)). W jego przypadku podobają mi się dwie rzeczy. Pierwsza to fakt, że jest matowy. Druga natomiast, że w całej tej matowości mimo wszystko w fajny sposób mieni się w zależności od kąta padania światła.
Ostatnio ktoś skomentował jedną z moich recenzji, wrzuconych na Facebooka, że z każdego testu mojego autorstwa dowiaduje się, że obudowa smartfona się palcuje. Cóż, taki urok dzisiejszych telefonów – Xiaomi 12T Pro zresztą też nie jest wyjątkiem. Nie mamy tu wegańskiej skóry (jak w przypadku Oppo Reno7 czy Huawei Mate 50 Pro), ani błyszczących drobinek, które niwelowałyby widoczność odcisków palców, więc nie pozostaje nic innego, jak się do tego przyzwyczaić. Można też ewentualnie założyć przezroczyste etui, które jest częścią zestawu sprzedażowego – jak kto woli.
Sam telefon mały nie jest – co prawda przekątna 6,67” nie jest największą, jaką aktualnie spotkamy w smartfonach (tu warto przywołać choćby T Phone Pro 5G – 6,82”), ale dla osób o małych dłoniach nie jest dobrą informacją fakt, że wymiary to 163,1 x 75,9 x 8,6 mm. Bez manewrowania telefonem nie ma szans, by dosięgnąć do pierwszego od góry rzędu ikon.
Dodatkowo Xiaomi 12T Pro jest dość ciężki – 205 gramów to sporo (może być odczuwalne zwłaszcza podczas przeprowadzania dłuższych rozmów).
Na co jeszcze warto zwrócić uwagę przy okazji omawiania samej konstrukcji to niewątpliwie jakość wykonania, do której nie mam najmniejszych zastrzeżeń. Jest zwarta, żaden element nie daje powodu do narzekań. Przyciski regulacji głośności są dobrze wyczuwalne pod palcami, natomiast sam włącznik moim zdaniem nieco słabiej – ale doświadczenie pokazuje, że raczej rzadko będziecie po niego sięgać.
Xiaomi 12T Pro oficjalnie nie spełnia wyższej normy odporności niż podstawowa odporność na zachlapania – IP53. Sam slot na karty nanoSIM jest uszczelniony. Z dobrych wieści – w smartfonie znajdziemy port podczerwieni, który z łatwością wykorzystamy jako pilota do różnego sprzętu AGD, typu telewizor.
Wyświetlacz
Jeśli spodziewaliście się, że na temat ekranu Xiaomi 12T Pro będę miała cokolwiek negatywnego do powiedzenia, to będziecie zaskoczeni, ale nie mam. Jego przekątna to 6,67”, rozdzielczość 2712×1220 pikseli, a częstotliwość odświeżania – 120 Hz (można ustawić stałe 60 Hz lub 120 Hz, ewentualnie zarządzanie tym parametrem zostawić automatyce).
Z racji tego, że mamy tu do czynienia z panelem AMOLED, można go właściwie wyłącznie chwalić. Świetne odwzorowanie czerni, doskonałe kąty widzenia, nasycone barwy – tutaj wszystko jest na swoim miejscu. Dodatkowo osoby, do gustu których nie trafiają zakrzywione ekrany, będą szczęśliwe – tutaj mamy do czynienia z płaskim.
Jasność wyświetlacza określana przez producenta to 500 nitów, natomiast szczytowa – 900 nitów. Nie jestem w stanie stwierdzić czy podane wartości są zgodne z rzeczywistością, natomiast faktem jest, że ekran Xiaomi 12T Pro jest bardzo jasny i czytelny niezależnie od intensywności świecenia światła. Świetnie sprawdza się w słoneczne dni, a i jasność minimalna jest ok – nie razi oczu wieczorami. Co też ważne, czujnik światła sprawnie reaguje na zmiany oświetlenia otoczenia.
Domyślnie na ekranie smartfona naklejona jest podstawowa folia ochronna, ale w żaden sposób nie wpływa to na ślizg palca po nim czy też jego reakcję – ta jest bezproblemowa. Samą folię polecam zachować do momentu jej zużycia, bo sprawdza się w swojej roli bez zarzutu.
Always on display to w przypadku Xiaomi funkcja o nazwie Zawsze na ekranie. Co ważne, rzeczywiście można ustawić, że wyświetla się zawsze lub zawsze, ale w ustalonych godzinach, a nie tylko przez kilka (w tym przypadku 10) sekund. AoD wyświetlacz godzinę, datę, dzień tygodnia, poziom naładowania baterii oraz ikony aplikacji, z których oczekują powiadomienia.
Wygląd zawsze na ekranie możemy zmodyfikować – do wyboru jest podpis, zegar analogowy, cyfrowy, kalejdoskop lub tło w postaci grafiki.
Działanie, oprogramowanie
Życzyłabym sobie, by wszystkie smartfony działały tak szybko i płynnie, jak Xiaomi 12T Pro. Tu się wszystko zgadza – kultura pracy stoi na naprawdę świetnym poziomie. A fakt, że mamy do czynienia z odświeżaniem ekranu 120 Hz wyłącznie potęguje wrażenie, że poruszanie się po systemie jest bardzo płynne, ale i samo przełączanie się pomiędzy aplikacjami jest błyskawiczne.
Jasne, ogromna w tym zasługa ośmiordzeniowego procesora Qualcomm Snapdragon 8+ Gen1, ale i 12 GB RAM (które można wirtualnie rozszerzyć o dodatkowe 3 GB). Połączenie tych podzespołów sprawia, że rzeczywiście możemy tu mówić o flagowej wręcz wydajności – pod względem działania smartfona na co dzień właściwie nie mogę mieć zastrzeżeń.
Optyka zmienia się, gdy zaczniemy grać. Urządzenie wtedy lubi się mocno nagrzewać – obudowa telefonu staje się odczuwalnie ciepła (nie gorąca, nie parzy w ręce, ale czuć ciepło). Zresztą, wystarczy wspomnieć, że testów najwyższej próby, czyli stress testów wydajnościowych, Xiaomi 12T Pro nie był w stanie ukończyć właśnie ze względu na przegrzanie…
Jeśli natomiast chodzi o sam gaming, tutaj – standardowo już – odniosę się do działania wymagającego Diablo Immortal. Po ustawieniu wysokiej rozdzielczości i bardzo wysokiej jakości, jesteśmy w stanie grać w 30 klatkach na sekundę i wszystkimi wartościami ustawionymi na wysokie, obciążając urządzenie w średnim stopniu. W podobnym stopniu obciążymy sprzęt zmieniając jakość na wysoką, ale w 60 fps.
Jeśli chodzi o testy wydajności, wyniki przedstawiają się następująco:
- Geekbench 5:
- single core: 1296
- multi core: 4177
- 3DMark:
- Sling Shot: max
- Sling Shot Extreme: max
- Wild Life: max
- Wild Life Extreme: 2744
- Wild Life Stress Test: nie ukończył z powodu przegrzania
- Wild Life Stress Test Extreme: nie ukończył z powodu przegrzania
W recenzji Xiaomi 11T Pro zdarzyło mi się nieco ponarzekać na autorskie oprogramowanie Xiaomi – MIUI, a konkretnie głównie na tryb ciemny. Odnoszę wrażenie, że sporo się poprawiło w tej nakładce i właściwie podczas ostatnich trzech tygodni nie spotkała mnie żadna niemiła niespodzianka. Poza jedną – w dalszym ciągu trzeba kombinować z ustawieniami poszczególnych aplikacji, by powiadomienia przychodziły na czas.
Zaplecze komunikacyjne
Tu obyło się bez zaskoczenia: 5G, dual SIM, NFC, Bluetooth 5.2, GPS i dwuzakresowe WiFi 6. Wszystkie moduły działają tak, jak trzeba. WiFi wyciąga prawie maksa możliwości łącza (916 Mbps / 308 Mbps), nawigacja skutecznie prowadzi do celu bez niespodzianek po drodze, dane komórkowe działają bez zastrzeżeń, a i słuchawki czy zegarki bezproblemowo łączą się po Bluetooth. Jakości rozmów też nie mam nic do zarzucenia – słyszałam rozmówców głośno i wyraźnie, podobnie było też w drugą stronę.
Wszystkie dostępne w sprzedaży wersje Xiaomi 12T Pro mają 256 GB pamięci wewnętrznej, z czego 223 GB przestrzeni można wykorzystać w rzeczywistości na własne pliki, multimedia, etc. Pamięci nie rozszerzymy z użyciem slotu kart microSD ze względu na brak takowego (szkoda).
W smartfonie mamy pamięć UFS 3.1. Jej szybkość zmierzona przez CPDT przedstawia się następująco:
- szybkość ciągłego zapisu danych: 736,99 MB/s,
- szybkość ciągłego odczytu danych: 932,63 MB/s,
- szybkość losowego zapisu danych: 28,58 MB/s,
- szybkość losowego odczytu danych: 25,15 MB/s
- kopiowanie pamięci: 12,90 GB/s.
Głośniki
W telefonach powyżej pewnej kwoty domagamy się idealnych podzespołów w każdym calu. Jak dobrze wiemy, nie zawsze to tak wygląda i w tym przypadku jest podobnie. Xiaomi 12T Pro kosztuje prawie 4 tysiące złotych, więc w tej cenie oczekiwalibyśmy najlepszego systemu audio, jaki może być dostępny. Powiem tak: jest dobrze, ale nie idealnie.
Robotę na pewno robi system Dolby Atmos, głośniki stereo w proporcjach 50/50 i zapewne soft przygotowany przez Xiaomi, ale brakuje w tym wszystkim lekkiego wykończenia. Tony wysokie, jak i średnie – na bardzo fajnym poziomie, natomiast tonów niskich, basu, trochę brakuje.
Porównałem go z trochę droższym iPhonem 13 Pro i muszę powiedzieć to z pełną świadomością, że ten tysiąc złotych różnicy ma znaczenie, bo na sprzęcie Apple słychać dźwięki, których Xiaomi nie jest w stanie z siebie wydobyć. Zaznaczam, nie chodzi o to, że 12T Pro gra źle – po prostu niektórych tonacji nie jest z siebie w stanie wydobyć.
A poza tym – całkiem porządny system audio.
Biometria
Rozpoznawanie twarzy jest wręcz błyskawiczne. Na tyle, że czasem łapałam się na tym, że nawet nie chciałam odblokować dostępu do telefonu, bo spojrzałam przypadkiem w jego stronę np. podczas chowania do kieszeni, a ten już potrafił załapać. Można nawet stwierdzić, że jest przewrażliwiony, ale zdecydowanie bardziej wolę, gdy to działa tak szybko, niż gdyby miało reagować z jakimś (zwłaszcza sporym) opóźnieniem.
Trzeba natomiast powiedzieć jasno, że rozpoznawanie twarzy nie jest tu najbardziej bezpiecznym systemem biometrycznym, bowiem opiera się wyłącznie na przednim aparacie – a nie skanie przestrzennym. Jednocześnie lojalnie daję znać, że nie udało mi się go zmylić zdjęciem wyświetlanym na drugim smartfonie.
Z czytnikiem odcisków palców, umieszczonym w ekranie, przez cały okres testów lubiłam się niezmiennie. Jest szybki, precyzyjny i bezproblemowy – jedynie trzeba pamiętać, że palec nie może być do niego przyłożony i zabrany w mgnieniu oka, a przyłożony tak, by zdążył zostać odczytany.
Czas pracy baterii
Xiaomi 12T Pro jest kolejnym smartfonem tego producenta, który nie wyświetla czasu pracy włączonego ekranu. To druga plaga, tuż po resetowaniu SoT-u po północy, jaka trapi testowe telefony. Przez to, niestety, nie jestem w stanie podać Wam konkretnych wartości godzinowego czasu działania.
Mogę natomiast napisać, że o czas pracy Xiaomi 12T Pro nie musicie się martwić – a przynajmniej ja nie musiałam. Podczas testów każdego dnia wieczorem miałam jeszcze spory zapas energii. Na WiFi potrafiło to być nawet 50% (następnego dnia telefon rozładowywał się wczesnym popołudniem), na LTE czy w trybie mieszanym – ok. 25-30% (co wymuszało ładowanie przez noc lub z samego rana).
Zwłaszcza, że to ładowanie jest przecież tutaj błyskawiczne! W zestawie sprzedażowym znajdziemy ładowarkę 120-Watową, za pomocą której naładujemy smartfon w nieco ponad 20 minut, przy czym pod warunkiem, że włączymy super szybkie ładowanie w ustawieniach (domyślnie jest wyłączone).
To oznacza, że po wyjęciu telefonu z pudełka telefon będzie się standardowo ładował ok. 35 minut (z czego do 50% w 12 minut… wow!), a po włączeniu super szybkiego ładowania – jeszcze szybciej, bo ok. 23 minuty (62% w 10 minut… jeszcze większe wow!). Bardzo mi się to podoba, aczkolwiek musicie mieć świadomość, że telefon staje się odczuwalnie ciepły podczas tak szybkiego ładowania.
Xiaomi 12T Pro nie obsługuje natomiast ładowania indukcyjnego.
Aparat
Xiaomi 12T Pro jest wyposażony w trzy aparaty – główny o rozdzielczości 200 Mpix f/1.69, robiący domyślnie zdjęcia w 12,5 Mpix (oczywiście jest też dostępny tryb pełnych 200 Mpix, ultraszerokokątny 8 Mpix f/2.2 oraz makro 2 Mpix f/2.4.
Problem z pełną rozdzielczością jest taki, że zdjęcie wynikowe potrafi ważyć 50-70 MB, przez co trudno przewidywać, że będziecie po ten tryb pełnej rozdzielczości (Ultra HD) sięgać. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że zrobicie to kilka razy z ciekawości i więcej już nie.
Siedem różnych setów zdjęć zrobionych w 8 Mpix, 50 Mpix i 200 Mpix podrzucam na Dysku Google, natomiast poniżej macie kilka wycinków z oryginalnych rozdzielczości:
I cropy po interpolowaniu do 12 Mpix:
Ogólnie muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczona oferowaną jakością, zwłaszcza, gdy mówimy o głównej jednostce, wykorzystywanej przez wszystkich najczęściej i najchętniej.
To, co może się podobać przede wszystkim, to bardzo ładne odwzorowanie rzeczywistych kolorów, fajna głębia zdjęć, przyjemny bokeh, ostrość i niezły poziom szczegółowości. Fotografowanie przy użyciu Xiaomi 12T Pro w pewien sposób jest satysfakcjonujące, bo rzeczywiście można ustrzelić po prostu ładne i przyjemne dla oka zdjęcia.
Tryb portretowy też pokazuje się z dobrej strony, aczkolwiek nie ustawiajcie go nigdy na maksymalną wartość – wtedy efekt jest zdecydowanie bardziej sztuczny i, co gorsze, nienaturalny, łącznie z tym, że usuwa niektóre elementy (typu pręty łączące różne części ekspozycji ze sobą).
Maksymalny zoom jest 10-krotny, przy czym tylko 2-krotny jest cyfrowy i rzeczywiście do czegoś się nadaje. Im większa wartość zoomu, tym widać większą stratę na jakości, ostrości i ilości detali, wzrasta też poziom ziarnistości.
Zdjęcia z ultraszerokiego kąta cechują się innym odwzorowaniem barw względem głównego obiektywu i to w znaczącym stopniu. Widoczna jest też degradacja szczegółowości i momentami ostrości, zwłaszcza przy krawędziach kadrów.
Zdjęcia nocne też mnie zaskoczyły i to całkiem pozytywnie. Być może sporą i główną rolę odgrywa tu optyczna stabilizacja obrazu, dzięki której łatwiej o ustrzelenie ostrego zdjęcia, ale faktem jest, że nie zdarzyło mi się rozmazać ujęcia – no, chyba, że w trybie nocnym z dłuższym naświetlaniem (w tym nie ma nic dziwnego). Jasne, im mniej światła, tym zdjęcia wychodzą gorszej jakości, ale dopóki jest go dostatecznie dużo, na jakość naprawdę trudno narzekać.
Makro? Znacie moje podejście do makro 2 Mpix – najchętniej w ogóle bym o nim nie wspominała. Żeby jednak nie było, że olałam temat, załączam kilka przykładowych zdjęć.
Czego zatem Xiaomi 12T Pro brakuje względem najlepszych (i droższych, a jakże) flagowców? Przede wszystkim większej przestrzeni tonalnej i jeszcze lepszej szczegółowości – doskonale bowiem widać na zdjęciach, że gdy jakiegoś koloru jest więcej, potrafi się zlewać ze sobą (przykładem niech będzie kocia sierść czy niebo), a czasem i przepalać, jeśli mówimy o jasnym tle.
Brakuje mi też nieco lepiej działającego HDR-u i większego zakresu funkcjonalnego zoomu – 2-krotny zoom jest użyteczny, ale chciałoby się czegoś więcej. Zauważalny jest też rozjazd w odwzorowaniu barw między głównym obiektywem a ultraszerokokątnym, co jest cechą charakterystyczną… przede wszystkim tańszych smartfonów.
To nie są jakieś wielkie przytyki w kierunku aparatu Xiaomi 12T Pro – zwłaszcza, że nie jest to sprzęt z najwyższej półki. Próbuję jedynie wytłumaczyć, zwłaszcza mniej obeznanym w temacie osobom, za co dodatkowo dopłaca się w przypadku high-endowych mistrzów fotografii mobilnej. To nie tak, że aparat tego urządzenia jest zły, bo tak nie jest – dla większości osób okaże się bardziej niż wystający. Ale można lepiej – odpowiednio dopłacając.
Zdjęcia z przedniego aparatu (20 Mpix f/2,24) są jak najbardziej w porządku. Nie rekomenduję korzystania z trybu portretowego na pełnej mocy, bo – podobnie jak w głównym aparacie – wygląda strasznie sztucznie. Sama jakość selfiaków może się podobać, choć aparat ma lekką tendencję do przepalania jaśniejszych kadrów.
Wideo
O nagrywaniu wideo warto wiedzieć:
- maksymalna jakość nagrywanego wideo głównym aparatem to 8K 24 fps (brak ultraszerokiego, maks. zoom 6x), natomiast przednim – 1080p 60 fps,
- podczas nagrywania możemy korzystać z HDR, przy czym automatycznie obniżamy jakość wideo – 4K 30 fps w przypadku głównego aparatu i 1080p 30 fps w przypadku przedniego,
- dostępny jest tryb super stabilizacji, który działa tylko w 1080p 30 fps i dość znacznie zawęża kadr względem standardowego,
- nagrywając w 4K 60 fps możemy przełączać się z głównego aparatu na ultraszerokoątny i odwrotnie, a maksymalny dostępny zoom jest 6-krotny.
Jakościowo nie mam zbyt wiele do powiedzenia – jest dobrze. Stabilizacja pokazuje się z pozytywnej strony, podobniej jak kolory, szczegółowość czy szybkość łapania ostrości. Bardziej kreatywni użytkownicy mogą wykorzystywać też opcje wideobloga, jak i efektów filmowych (jak magiczny zoom, wolna migawka, świat równoległy, itp.), dzięki czemu nagrania mogą wyglądać wyjątkowo fajnie. Po zmroku jest sporo gorzej.
Podsumowanie
Odnoszę wrażenie, że ocena Xiaomi 11T Pro była łatwiejsza. Przede wszystkim główną rolę odgrywała cena, która zamykała się w kwocie trzech tysięcy złotych. W przypadku jego następcy, Xiaomi 12T Pro, mowa jest już o tysiącu złotych więcej, co z kolei sprawia, że jest to dość problematyczne na tle podobnie wycenionej konkurencji.
Szybki rzut oka na oferty sklepów elektronicznych pokazuje, że za te same lub nawet nieco mniejsze pieniądze możemy aktualnie kupić Samsunga Galaxy S22 (metalowa ramka, IP68, ładowanie indukcyjne, eSIM, ale mniejszy akumulator i wolniejsze ładowanie) czy OnePlusa 10 Pro. Co więcej, sam Xiaomi 11T Pro stanowi dla niego ciekawą alternatywę.
Czy to oznacza, że Xiaomi 12T Pro jest zły? W żadnym wypadku – czas testów będę mile wspominać. Świetnie działa, ma doskonały ekran, do tego fajne głośniki i super szybkie ładowanie, którego nie trzeba w dodatku zbyt często używać, bo bateria bez problemu wytrzymuje cały dzień.
Czego natomiast brakuje to lepszego aparatu ultraszerokokątnego, bo 8 Mpix (i makro 2 Mpix) nawiązują raczej do sporo tańszych smartfonów, slotu kart microSD, ładowania indukcyjnego czy wyższej normy odporności.
I, mimo wszystko, niższej ceny, ale coś czuję, że to kwestia czasu, skoro pierwsze promocje ze zwrotem 500 złotych już się pojawiły.