Jedną z największych zalet grania w chmurze jest szybkość dostępu. Gier nie trzeba instalować, a od relaksu w rozgrywce dzielą nas pojedyncze kliknięcia, o ile posiadamy odpowiednie łącze internetowe. Google chce ten dystans skrócić jeszcze bardziej, wdrażając obiecaną kiedyś funkcję.
Klikasz i grasz!
Najbardziej zaangażowani gracze z pewnością kojarzą pierwszą prezentację Google Stadia na Game Developers Conference w 2019 roku, podczas której uruchomiono Assassin’s Creed: Odyssey (2018). Wtedy wówczas wystarczyło jedno kliknięcie z poziomu wideo na YouTube, by serwis przeniósł gracza prosto do rozgrywki w chmurze. Po trzech latach od tej zapowiedzi, firma z Mountain View nareszcie zajęła się implementacją tego rozwiązania.
Niektórzy użytkownicy Google mogą nawet już z niego korzystać! Wystarczy wpisać w wyszukiwarce tytuł gry, by po prawej stronie ekranu – razem z tabelką informacyjną na temat produkcji – pojawił się przycisk Zagraj. Ten przeniesie użytkownika do Google Stadia, celem uruchomienia pozycji. Jeżeli ktoś nie posiada jeszcze subskrypcji Pro lub zakupionej gry w usłudze, będzie musiał to nadrobić przed rozpoczęciem rozgrywki.
A co w sytuacji, gdy gra nie jest dostępna w Google Stadia? Nic straconego. Firma z Mountain View zrobiła ukłon w stronę pozostałych dostawców usług z segmentu cloud-gaming, tworząc przekierowania do ich platform. W ten sposób gracze uzyskają łatwy dostęp do gier z Xbox Cloud Gaming, Amazon Luna oraz NVIDIA GeForce Now. W przypadku tej ostatniej jednak nie wszystkie wspierane gry otrzymały jeszcze odpowiednie łącze.
Co jest najciekawsze, Google nie faworyzuje własnej Stadii. Wręcz przeciwnie – korporacja pozwala na wybór w przypadku obecności gry w wielu subskrypcjach.
Google normalizuje chmurę
Przyznam szczerze, że zaskoczył mnie ten ostatni ruch ze strony Google. Raczej bym się spodziewał, iż firma będzie w ten sposób promować dogorywającą platformę Stadia. Tej zdecydowanie brakuje w katalogu dużych, comiesięcznych premier, które rozruszałyby nadzieję graczy na sens inwestycji w ten serwis.
To jest największy problem – najgorętsze tytuły trzeba na Google Stadia kupować w pełnej cenie, mimo że nie mamy do nich dostępu poza chmurą. Jeżeli firma z Mountain View zdecyduje się na zamknięcie usługi, najpewniej utracę dostęp do zakupionego tam Borderlands 3 (2020). Wydałem na niego 2 złote w promocji, lecz – jakby nie patrzeć – to ciągle pełna gra!
Czy korporacja zamierza więc wspierać pozostałych dostawców usług, związanych z graniem w chmurze, w szerszym zakresie? Popularyzacja tego sposobu rozgrywki jest jej zdecydowanie na rękę – to może przyciągnąć ludzi do jej serwisu, przynajmniej na dłuższą metę. Zobaczymy, co będzie się działo dalej, gdy funkcja uruchamiania gier z wyszukiwarki zadebiutuje u wszystkich graczy.