Jesteśmy świeżo po rozpoczęciu wakacji, o czym przypominają nam trwające upały. Część z nas już zaciera rączki, by rozpocząć wyczekiwany urlop i wreszcie odpocząć. Osobiście nie wyobrażam sobie podróżowania bez dobrej muzyki. W ostatnim czasie mam okazję sprawdzać głośnik Tronsmart Bang, który poleca się na mniejsze i większe wypady za miasto.
Pierwszy rzut oka na Tronsmart Bang
Patrząc na Tronsmart Bang już z daleka widać, z produktem jakiej firmy mamy do czynienia. Logo producenta znajduje się bowiem w dwóch miejscach – na dość sporej rączce, ułatwiającej przenoszenie urządzenia, jak również od frontu.
Pod wspomnianą rączką mamy do dyspozycji dużej wielkości przyciski sterujące urządzeniem – od prawej mamy: włącznik, SoundPulse (możliwość zmiany trybu dźwięku), głośniej, play / pause, ciszej, tryb dźwięku, TuneConn (do łączenia większej liczby głośników ze sobą) i znaczek wskazujący umiejscowienie modułu NFC. Ten ostatni, wbrew pozorom, jest niezwykle przydatny – wystarczy bowiem przyłożyć smartfon do niego, by sparować ze sobą oba urządzenia, bez szukania parowania Bluetooth.
Przyciski mają jeszcze dodatkowe funkcje, ukryte pod dłuższym przytrzymaniem – np. dwusekundowe wciśnięcie przycisku M aktywuje asystenta głosowego, podobne zachowanie w przypadku play/pause odrzuca połączenie przychodzące, a w przypadku + zmienia utwór na kolejny. Wszystko dokładnie opisane jest w instrukcji, z którą – ze względu właśnie na obsługę głośnika – warto się zapoznać.
Z tyłu, pod gumową zaślepką, umieszczone zostały wszystkie porty i złącza. Są to: slot kart microSD, wyjście AUX, port USB typu C (za pomocą którego naładujemy głośnik), przycisk reset oraz USB typu A (pełnowymiarowe), do którego można podpiąć np. pendrive’a. Ale nie tylko!
Co ciekawe bowiem, Tronsmart Bang może posłużyć jako alternatywne źródło energii, za pomocą którego możemy naładować np. smartfon. Problem jedynie w tym, że ładowanie to będzie bardzo wolne – do dyspozycji mamy pełnowymiarowy port USB o mocy jedynie 5 W. Mimo wszystko jednak lepsze to niż nic – zwłaszcza w sytuacji awaryjnej.
Specyfikacja Tronsmart Bang:
- 60 W mocy,
- obsługiwane kodeki: SBC,
- Bluetooth 5.0 (zasięg do 18 m),
- wejście AUX,
- slot kart microSD,
- mikrofon,
- IPX6,
- oświetlenie LED-owe,
- obsługiwane częstotliwości: 20 Hz – 20 KHz,
- 10-Watowe ładowanie z użyciem USB typu C,
- akumulator 10800 mAh,
- wymiary: 361 x 183,4 x 150,3 mm,
- waga: 3,08 kg.
Tronsmart Bang kosztuje ok. 459 złotych. Więcej informacji na jego temat znajdziecie na stronie Tronsmart, a kupicie go m.in. w sklepie Geekbuying. Korzystając z kodu NNNCGGDETB obniżycie cenę do 79.99 euro :)
W zestawie sprzedażowym, oprócz samego głośnika, znajdziemy dość krótki przewód obustronnie zakończony USB C oraz AUX.
Mobilny i na każdą okazję
Tronsmart Bang przez samego producenta nazywany jest głośnikiem imprezowym, bo i owszem, na wszelkiego rodzaju imprezy się nadaje – czy to plenerowe, czy wewnątrz pomieszczeń, gdy pod ręką nie ma głośnika studyjnego z prawdziwego zdarzenia (który jednocześnie byłby sporo większy i dużo mniej mobilny).
No bo właśnie, już na pierwszy rzut oka na Tronsmart Bang widać, że głośnik ten powstał z przeznaczeniem przenoszenia go z miejsca w miejsce. Ma nam towarzyszyć niezależnie od okoliczności. A wszystko to za sprawą wygodnej rączki, ułatwiającej przenoszenie, a także baterii, która pozwala na, jak deklaruje producent, nawet 15 godzin działania.
Przyznaję, sprawdzenie czasu pracy Tronsmarta Bang z zegarkiem w ręku było dla mnie problematyczne, ale sam producent twierdzi, że tych 15 godzin można osiągnąć odtwarzając muzykę w połowie skali głośności i z wyłączonym oświetleniem. Z kolei jeśli ustawimy głośność na 100% i włączymy oświetlenie, czas pracy ma dobić do 4 godzin.
No bo właśnie, ważna rzecz – głośnik w kilku miejscach ma umieszczone oświetlenie LED-owe, dzięki któremu nie jest pospolitym urządzeniem tego typu, a przedstawicielem gatunku z krwi i kości. Co więcej, jeśli przypadkiem macie pod ręką dwa takie Bangi (lub więcej), możecie stworzyć nie tylko system stereo, ale też synchronizować oświetlenie pomiędzy nimi.
A tym w dodatku można sterować! W tym celu należy pobrać aplikację Tronsmart z poziomu Google Play lub App Store, a następnie oczywiście podłączyć głośnik do smartfona za pomocą protokołu Bluetooth lub, jak już wiecie, przy użyciu NFC – wystarczy wtedy zbliżyć telefon do głośnika w określonym miejscu (z lewej strony przycisków, znajdujących się na gumowej wstawce).
Aplikacja towarzysząca
Zacznijmy od tego, że – na szczęście – nigdzie nikt nie każe nam się logować. Wystarczy odpalić aplikację, wyszukać z listy urządzeń przez nią wspieranych nasz głośnik, kliknać na jego ikonkę i po chwili na ekranie pojawia się nasz sprzęt z procentową informacją o poziomie naładowania akumulatora.
Sama aplikacja dostępna jest w języku angielskim, co jednak nie powinno być wielką przeszkodą nawet dla osób, które z tym językiem z jakiegoś powodu nie mają do czynienia. Opcji jest kilka – przede wszystkim możemy wybrać źródło dźwięku, ustawić wybrany kolor (nie jest to pełne RGB – dostępnych jest zaledwie siedem kolorów) oraz to, czy i jak ma świecić – spośród zaledwie dwóch możliwości (statystyczny pasek lub fala).
Co jednak najważniejsze, w nasze ręce zostały oddane różne tryby dźwiękowe, przypisane do poszczególnych typów muzyki, dzięki któremu możemy dostosować odtwarzane dźwięki pod konkretny typ muzyki. A to, jak się zapewne domyślacie, może zupełnie zmienić odbiór urządzenia.
Jednocześnie szkoda, że brakuje standardowego equalizera, dzięki któremu można by było maksymalnie dopasować audio pod swoje preferencje.
Tronsmart Bang w praktyce
Jestem osobą, która podczas pisania wszelkiego rodzaju tekstów lubi, gdy w tle gra muzyka, przy czym musi to być coś niezbyt nachalnego i głośnego. Nawiązuję do tego, bo Tronsmart Bang ma jakąś dziwną przypadłość, że sterowanie głośnością przy minimalnych wartościach przeskakuje dość znacznie z poziomu “tak cicho, że ledwo słychać” do “już jest za głośno” – nie ma pośredniego nastawu, co jest coś dziwne, bo im głośniej, tym ta regulacja jest płynniejsza.
Zanim jednak przejdziemy do samej jakości dźwięku, muszę zaznaczyć, że Tronsmart Bang jest wyposażony w mikrofon i pozwala przeprowadzać rozmowy telefoniczne, gdy podczas odtwarzania muzyki ktoś do nas zadzwoni na podłączony telefon. Jakość tego zestawu głośnomówiącego jest w porządku, ale bez większego szału – raczej do okazjonalnej, szybkiej rozmowy niż czegokolwiek więcej.
Obsługuje też Asystenta Google i robi to zupełnie poprawnie.
A jak wygląda kwestia samej jakości dźwięku?
Nie powiem, jestem zaskoczony. Tronsmart Bang, pomimo swoich rozmiarów, wprowadził mnie w mały podziw – potrafi z siebie wykrzesać naprawdę wiele! Chciałbym tu tylko zauważyć, że aby móc przetestować jego pełen potencjał, musieliśmy z Kasią wyruszyć poza miasto, bo ten mały diabeł jest z siebie w stanie wygenerować nawet 105 decybeli! A to już naprawdę sporo.
Dodajmy tutaj, że jakość dźwięku przy maksymalnych nastawach jest lepiej niż dobra, wysokie tony grają donośnie i dźwięcznie, średnie pięknie przebijają się z tła, a bass, bass porusza nasze trzewia, bo – jak na tak małą konstrukcję – jest dopracowany!
Charakterystyką dźwięku łatwo operować poprzez aplikację, a poszczególne ustawienia zmieniają wiele. W skrócie – ten głośnik to świetny wybór na muzyczne przygody w podróży, jak i do wkurzania sąsiadów… w domu nie polecam używać na maksymalnej głośności ;)
Podsumowanie
Tronsmart Bang jest głośnikiem, który po prostu dobrze sprawdza się w swojej roli. Ma nienachalny design, jest mobilny, dzięki rączce i nieprzesadnej wadze, a do tego jest odporny na zachlapania, co oznacza brak obaw o jego działanie po kontakcie z wodą przy basenie czy jak zacznie padać podczas grilla.
Co więcej, jeśli zdarzy Wam się spotkać ze znajomymi, którzy mają taki sam głośnik, możecie je sparować ze sobą, by odtwarzać treści stereo. Jak informuje producent, parować można nawet sto głośników jednocześnie.
Tronsmart Bang kupicie m.in. w sklepie Geekbuying. Korzystając z kodu NNNCGGDETB obniżycie cenę do 79.99 euro :)