Wygląda na to, że problemy Tesli wybiegają daleko poza problemy techniczne i opóźnienia w dostawach. Tym razem kłopoty sprawiają kamery, a w zasadzie sposób, w jaki można je wykorzystać.
Tesla bez wstępu do Beidaihe
Współczesne auta, a zwłaszcza elektryczne, są naszpikowane nowoczesną technologią. Wszystkie sensory, lidary i radary mają przysłużyć się bezpieczeństwu kierowcy oraz pasażerów. W przypadku niektórych systemów wykorzystuje się też dość tradycyjne rozwiązanie, jakim jest kamera. Okazuje się jednak, że połączenie „amerykańska marka” i „kamery” nie do końca podoba się chińskiemu rządowi.
![Tesla](https://www.tabletowo.pl/wp-content/uploads/2020/01/3840x2160-SX-Supercharger-Countryside-1200x800.jpg)
Beidaihe to dzielnica prefektury miejskiej Qinhuangdao we wschodnich Chinach, znajdująca się około dwie godziny drogi od Pekinu. Od wielu dekad (z przerwami) dzielnica służy jako miejsce wypoczynku i spotkań chińskich dygnitarzy z dala od stolicy. Jak jednak podaje Reuters, Beidaihe zostanie zamknięte dla Tesli. Przekaz lokalnej policji drogowej jest następujący:
Samochody Tesla mają zakaz wjazdu na nadbrzeżny dystrykt Beidaihe, miejsce tajnego corocznego letniego zebrania przywódców partyjnych, na co najmniej dwa miesiące, począwszy od 1 lipca 2022 roku.
Choć na obecną chwilę brak oficjalnego wytłumaczenia, dlaczego chińscy policjanci zostali poinstruowani, aby zawracać Tesle z granic Beidaihe, możecie domyślić się, że chodzi o wspomniany na początku osprzęt samochodów. Komunistyczna Partia Chin zapewne obawia się, że Tesla Model 3, S lub jakikolwiek inny mogą posłużyć jako narzędzie szpiegowskie.
To nie pierwszy taki przypadek, że Tesla nie może wjechać tam, gdzie chce
Co ciekawe, Elon Musk i Tesla żyją w całkiem dobrych relacjach z chińskim rządem. Wszystkie dane, jakie firma zbiera, przetrzymywane są na państwowych serwerach, a fabryka produkująca elektryczne samochody pod Szanghajem była pierwszą ulokowaną w Chinach placówką zagranicznego producenta, która nie musiała wchodzić w joint-venture z chińskimi producentami samochodów.
Nie jest to też pierwszy raz, kiedy właściciele Tesli nie mogą jechać w Chinach tam, gdzie im się podoba. Rok temu samochody dostały zakaz wjazdu na teren baz wojskowych oraz pobliskich kompleksów mieszkalnych. Powód: korzystanie z zamontowanych kamer do (potencjalnego) szpiegowania.
Dziwi tylko, że inne elektryki nie obowiązują takie zakazy. Wygląda więc na to, że jest to cena, jaką płaci Tesla za produkowanie elektryków w Chinach bez wchodzenia we współpracę z lokalnymi producentami.