17 lat temu! Dokładnie wtedy ukazał się pierwszy film na YouTube – serwisie, który odmienił życie ludzkości na zawsze. Choć ciągle darmowy, każdego dnia coraz śmielej atakuje nas irytującymi reklamami, skłaniającymi do skorzystania z płatnej formy serwisu.
Rezerwat dla słoni
Pierwszym film na YouTube nosi tytuł Me at the Zoo. Jawed Karim – jeden z współzałożycieli tej firmy – nie popisał się tutaj kunsztem artystycznym. Ot, prosty, 19-sekundowy filmik, pokazujący jego wizytę u słoni z zoo w San Diego. Karim nie spodziewał się, że jego serwis nabierze tak wielkiej popularności w tak krótkim czasie.
Platforma wystartowała w lutym 2005 roku, lecz długo nie utrzymała swojej niezależności. YouTube szybko został zakupiony przez Google za 1,65 miliarda dolarów i i to już 18 miesięcy po starcie serwisu.
Od tamtego czasu, firma z Mountain View rozszerzyła działanie platformy o współpracę z reklamodawcami, program partnerski dla twórców, wypożyczalnię filmów oraz własną, oryginalną zawartość, oferowaną za pośrednictwem YouTube Originals.
Tam zadebiutowało chociażby Cobra Kai – swego rodzaju kontynuacja dla serii Karate Kid, pamiętanej doskonale z lat 80. poprzedniego wieku. Sam fakt, iż na trzeci sezon przeniosła się do Netfliksa, świadczy o potencjale produkcji z płatnej wersji serwisu Google.
Czy płacicie za YouTube Premium?
Wróćmy jednak do początkowego pytania. Przypomnijmy, YouTube Premium kosztuje obecnie 23,99 złotych miesięcznie. Poza zawartością dostępną w segmencie Originals, płatna wersja serwisu oferuje możliwość oglądania wszelkich treści bez reklam. W przypadku smartfonów, dochodzi również funkcja odtwarzania filmu w tle. Jest to niesamowicie przydatne, gdy chcemy na przykład dalej słuchać muzyki bądź podcastu, chcąc jednocześnie przeglądać inne aplikacje na smartfonie lub tablecie.
Istnieje również opcja dla rodziny. Ta kosztuje już 35,99 złotych, lecz pozwala na dodanie dodatkowych 5 kont. 6 złotych na osobę miesięcznie brzmi już bardziej kusząco. Jeżeli jeszcze nie korzystaliście z YouTube Premium, serwis obecnie, do 2 maja, oferuje dwa miesiące bezpłatnie – pod warunkiem, że podepniecie do niego swoją kartę płatniczą.
Czy sam opłacam YouTube Premium? NIE. Reklamy dla mnie nie są jeszcze tak uciążliwe, a obecnie nie oglądam też tak wiele zawartości w tym serwisie, by taki wydatek sobie usprawiedliwić. Wychodzę również z założenia, że oglądanie reklam pozwala zarabiać twórcom. Jest to szczególnie ważne, gdy tak wiele materiałów zawiera jakąś formę treści sponsorowanych.
Gdy oglądamy filmy korzystając z YouTube Premium, część zysków z subskrypcji jest przekazywana do twórców, których najczęściej oglądamy. Są to jednak tak małe liczby, które również nie usprawiedliwiają dla mnie tego zakupu jako widza. Tworzenie filmów na YouTube, zwłaszcza w przypadku mniejszych twórców, to wysiłek kosztujący ogrom czasu i pieniędzy. Pamiętajcie o tym, gdy następnym razem skorzystacie z rozszerzenia blokującego reklamy.
W dyskusji zapoczątkowanej przez Dawida Kosińskiego, padła również szkodliwość puszczania reklam dzieciom, kiedy one oglądają filmy na YouTube. Po pierwsze – algorytm bardzo łatwo wyłapuje obecność dziecka i stosuje wtedy reklamy producentów zabawek. Po drugie – treści, jakie są produkowane na YouTube dla dzieci, są równie szkodliwe, co te reklamy.
Niskiej jakości animacja, bezsensowne teksty piosenek, ogłupiające milusińskich tak samo, jak reklamy. Potwierdzi to każdy, kto słyszał utwór o bananach. Jeżeli już sięgamy po VOD dla dzieci, błagam o zachowanie rozsądku. Sprawdzajmy dogłębnie zawartość filmów oraz ich jakość, by od najmłodszych lat pokazywać dzieciom nowoczesne i przyjazne wzorce – zarówno odwołując się do klasyki animacji, jak i nowych, równie jakościowych produkcji.
Co ciekawe, kombinatorzy znaleźli sposób, by zjeść ciastko i mieć ciastko. Gdy wykorzystamy serwisy VPN, YouTube Premium można zakupić za jedyne 6,80 złotych miesięcznie. I mówimy tutaj o pakiecie rodzinnym! Wystarczy na chwilę znaleźć się… w Argentynie, by dokonać zakupu za tamtejszą walutę.
Nie jest to nowe rozwiązanie. Podobne promocje zdarzały się użytkownikom konsol Xbox, którzy wybierali się na wycieczki do Węgier i Brazylii, celem znacznie tańszego zakupu cyfrowych gier. Niektórzy sugerują również skorzystanie z YouTube Vanced – aplikacji omijającej system reklam w platformie Google. Ta jednak przestała już być wspierana i nie wykorzystamy jej na telewizorach.
Reklamy również na Netflixie
Jednocześnie, rozumiem doskonale ludzi, którzy często korzystają z YouTube na telewizorach. Tam nie ma pokrętnych rozwiązań, które pozwolą pominąć reklamy. Często bez możliwości pominięcia, jesteśmy skazani na jedne z najbardziej denerwujących spotów reklamowych, jakie zostały wyprodukowane przez grom działów marketingowych. Można wręcz odnieść wrażenie, iż denerwują z premedytacją, byle skierować sfrustrowanych klientów do YouTube Premium. Najlepiej stworzyć problem i jednocześnie zaproponować rozwiązanie, prawda?
YouTube Premium jest tylko jednym z wielu abonamentów, jakie obecnie możemy opłacać, chcąc uzyskać łatwy, pozbawiony reklam dostęp do cyfrowych treści. Szczególnym przypadkiem jest Netflix, którego cena za najwyższy pakiet już wzrosła do 60 złotych miesięcznie. Dosyć niedawno sam zrezygnowałem z tego serwisu. Zawartość na tej platformie oglądam tylko z dziewczyną, która również od kilku lat opłaca subskrypcję. Dlatego też stwierdziłem, iż nie ma sensu opłacać usługi, z której zwyczajnie nie korzystam.
Jest to zabawne, gdy spojrzymy na ostatnie wyniki finansowe tej platformy. Po raz pierwszy od 2011 roku, Netflix zaliczył straty w subskrybentach. Łatwo to zgonić na zawieszenie usług w Rosji, lecz fakty są proste – akcje firmy spadły. Firma zarzeka się iż podejmie walkę z udostępnianiem kont i haseł. Dodatkowo, Netflix chce wprowadzić tańszy próg subskrypcji, który będzie wyświetlał reklamy. Kiedy ta firma zda sobie sprawę, że dużo ludzi opłaca ten abonament tylko dlatego, że może go dzielić ze znajomymi?
Nikt nie opłaci wszystkiego
W kategorii abonamentów za usługi cyfrowe, obecnie korzystam ze Spotify oraz PlayStation Plus, które kupuję na rok zawsze w lipcu. Wtedy akurat jest najtaniej, za sprawą promocji na wydarzenie Days of Play. Najpewniej pokusimy się z dziewczyną o zakup Disney+ w momencie polskiej premiery, choć na pewno będzie to składka rodzinna. W końcu usługa pozwala na cztery jednoczesne transmisje – grzech z tego nie skorzystać! No i 29 złotych miesięcznie to nie jest 60 złotych, jakie Netflix sobie życzy za najwyższy pakiet.
Wracając jeszcze do YouTube Premium – jeżeli rzeczywiście znajdziemy 6 osób, te 36 złotych na pakiet rodzinny jest opłacalnym wydatkiem. Nie dramatyzujmy jednak w drugą stronę – znacznie dłuższe bloki reklamowe wytrzymywaliśmy w telewizji, a wiele reklam na YouTube można po kilku sekundach przecież pominąć. Ostatecznie jednak, jeżeli ktoś chce płacić za YouTube Premium, nie jest naszym interesem się tego czepiać. Są o wiele ważniejsze, bardziej rzeczywiste problemy, o których trzeba dyskutować.
Na koniec, dwa pytania do Was. Czy opłacacie YouTube Premium? Jeśli nie, to bez jakich subskrypcji nie wyobrażacie sobie życia?