Ukraina zmaga się obecnie z największym kryzysem od czasu rosyjskiej agresji na Krym w 2014 roku. Wydarzenia za naszą wschodnią granicą są bardzo niepokojące, co zamierzają wykorzystać oszuści i osoby, którym zależy na dezinformacji. Na nasze smartfony mogą trafiać fałszywe wiadomości SMS.
„Znajoma dzwoniła, żeby wycofać pieniądze z banku”
Zaczynają się łańcuszki SMS-owe. Być może pamiętamy początek pandemii COVID-19. Prawdziwą plagą był nie tylko wirus wywołujący tę chorobę, ale także mnóstwo wprowadzających w błąd informacji dotyczących pandemii. Na skrzynki odbiorcze w naszych komunikatorach internetowych docierały przesyłane przez znajomych niesprawdzone doniesienia lub ostrzeżenia. Niektóre z nich brzmiały w stylu „Mój znajomy ma kolegę w wojsku i oni już się przygotowują do pełnej blokady miast. Na ulice wyjechały czołgi”. Podobne treści dostawaliśmy w postaci SMS-ów. Sytuacja się powtarza.
W obliczu niepokojących wieści z Ukrainy, wielu zaczęło martwić się o własne bezpieczeństwo. To świetna pożywka dla tych, którzy mają za cel szerzenie dezinformacji – bez względu na motyw. Zaczynają się więc pierwsze łańcuszki sugerujące podjęcie działań ze względu na ryzyko wojny w Polsce.
„Znajoma dzwoniła, która ma znajomego związanego z lotnictwem powiedziałem, żeby wycofać pieniądze z banku i kupić żywność”
Tego typu informacje mogą pojawiać się na naszych telefonach częściej – przesyłane przez znajomych w dobrej wierze, ale jednak przynoszące więcej szkody niż pożytku. Oczywiście każdy ma swobodę decyzji co do tego, jak reaguje na wojenne doniesienia na Ukrainie, jednak trzeba pamiętać, że takie łańcuszki nie powstają z troski o nas, a mogą przyczyniać się jedynie do podsycania niepokoju, a nawet wywoływania paniki.
Odpowiedzialne korzystanie z informacji
Bez względu na to, jak potoczą się dalej wydarzenia na Wschodzie, sami decydujemy o tym, z jakich źródeł czerpiemy o nich wiedzę. Czytając, oglądając wszystko i wszystkich, z pewnością napotkamy na niepotwierdzone informacje, czystą fikcję czy kłamstwa. Ponadto do przekazu medialnego dochodzą specjalnie spreparowane fałszywe komunikaty, przygotowane przez zaprzyjaźnione z rosyjskim rządem media.
Wobec powyższego, warto dobrze sprawdzać źródła, a najlepiej po prostu polegać na już zweryfikowanych, wiarygodnych dostawcach informacji. Sami możemy przyczynić się do zmniejszenia poziomu niepokoju przez unikanie niepewnych komunikatów i „hot newsów” oraz nieudostępnianie ich dalej. To, że jakiś film, zdjęcie czy tekst na Facebooku czy Twitterze ma tysiące lajków, nie znaczy jeszcze, że jest prawdziwy.