Ostatnio dużo złego pisze się o smartfonach Google Pixel 6 i 6 Pro. Niektóre drobne usterki podnoszone są do skali ogromnych problemów, co rzadko kiedy odzwierciedla skalę ich występowania. Tym razem jednak mowa o funkcji , którą Google zaimplementowało jako funkcję, ale użytkownicy odebrali ją jako błąd oprogramowania.
Google Pixel 6 Pro ładuje się w żółwim tempie
Pixel 6 Pro ma akumulator o pojemności 5000 mAh. To raczej standard w topowych konstrukcjach z dużymi ekranami. Zwykle w tego typu konstrukcjach można skorzystać z szybkiego ładowania, ale Google nie ułatwiło tego zadania użytkownikom nowego Pixela.
Pierwsza rzecz to to, z jakiej ładowarki będziemy chcieli skorzystać. Ponieważ do pudełka ze smartfonem Google nie dorzuca takiego akcesorium, trzeba je sobie zorganizować osobno. Kiedy już znajdziemy odpowiedni zasilacz, stajemy przed barierą w postaci nowej funkcji w Pixelu 6 Pro – opcją ładowania adaptacyjnego.
Wielu użytkowników smartfona nie jest świadomych, że ładowanie adaptacyjne spowalnia uzupełnianie energii w baterii po osiągnięciu 80% jej naładowania. Przez to „dobijanie” do 100% na wskaźniku wydaje się trwać wieczność w porównaniu z dotychczasową szybkością ładowania. Dlaczego Pixele tak się zachowują?
Wszystko przez pracę algorytmów, które uczą się naszej rutyny w podłączaniu urządzenia do gniazdka sieciowego. Mają one za zadanie chronić baterię przed utratą pojemności ogniwa. Ogólnie rzecz biorąc, to bardzo przydatna funkcja. Problem polega więc nie na tym, że w oprogramowaniu smartfona jest jakiś błąd – to użytkownicy nie zrozumieli, na czym polega domyślnie włączona opcja ładowania adaptacyjnego.
Dochodzimy więc do zabawnego paradoksu, w którym to z jednej strony użytkownicy chcieliby cieszyć się dobrą żywotnością baterii, ale jednocześnie nie widzieli niczego złego w szybkim ładowaniu jej „pod sam korek”.
Jeśli ktoś ma podobne rozterki podczas korzystania z Pixela 6 Pro, może wyłączyć ładowanie adaptacyjne, ale musi liczyć się z szybszą degradacją baterii. Coś za coś.