Aktualizacja systemu iOS 14.5 przyniosła wyczekiwaną i rewolucyjną zmianę w sposobie zarządzania prywatnością. Użytkownicy zyskali bowiem możliwość odbierania poszczególnym aplikacjom uprawnień do śledzenia ich poczynań. Wygląda jednak na to, że nową politykę prywatności można zinterpretować na różne sposoby. Najlepszym tego przykładem są Facebook i Snapchat, które pomimo aktywowanej w systemie blokady śledzenia, nadal są w stanie profilować użytkowników.
Facebook nic sobie nie robi z blokady śledzenia w iOS
Kiedy w maju została udostępniona nowa wersja iOS, wydawało się, że w końcu prywatność zwyciężyła. Dzięki nowej funkcji App Tracking Transparency możliwe miało się stać kontrolowanie tego, co wie o nas aplikacja – oczywiście mówimy o profilowaniu pod kątem reklam.
Pierwsze wątpliwości o skuteczności nowego rozwiązania wdrożonego do systemu Apple pojawiły już w czerwcu, kiedy raport Financial Times sugerował, że nowa funkcja może nie przynieść oczekiwanych rezultatów. Informacje zostały oparte na wiadomości od jednego z deweloperów, który zwrócił uwagę na to, że mimo wdrożonych zmian, nadal jest w stanie zbierać pokaźny zestaw danych.
Teraz okazuje się, że spekulacje te znalazły potwierdzenie w rzeczywistości. Siedem miesięcy po debiucie nowej funkcji Financial Times ponownie informuje, że zbieranie danych na temat użytkowników nadal ma miejsce. Jako przykład podaje Facebooka i Snapchata, które rzekomo wciąż profilują i agregują informacje.
Z raportu wynika, że jest to możliwe dzięki „luźnej” interpretacji nowej polityki prywatności, która zabrania deweloperom „uzyskiwania danych z urządzenia w celu jego jednoznacznej identyfikacji”. Sprytni programiści zinterpretowali te zapisy dość swobodnie, w efekcie czego zamiast jednoznacznie identyfikować użytkownika, obserwują „sygnały” i śledzą zachowania całych grup.
Taki sposób działania pozwala kierować do szerszego grona spersonalizowane materiały reklamowe – wszystko dzięki grupowemu profilowaniu. Apple doskonale zdaje sobie sprawę z tej luki w zapisach, ale najwyraźniej nic sobie z tego nie robi.
Co gorsze, wygląda na to, że Apple nadal akceptuje i ufa aplikacjom, które w zakresie zbierania danych sygnalizują reklamodawcom adres IP, lokalizację, język, model urządzenia czy rozmiar ekranu. To niezwykle niepokojące informacje, które w znacznym stopniu nadszarpną reputację giganta z Cupertino – mit obrońcy prywatności właśnie legł w gruzach.
Aby nie być gołosłownym, raport przywołuje Snapchata. Inwestorom powiedziano, że planowane jest udostepnienie reklamodawcom danych ponad 306 mln użytkowników, w tym również tych, którzy zabronili aplikacji ich śledzenie. Podobnie jest w przypadku Facebooka, który dzięki grupowej agregacji danych ma zamiar odbudować infrastrukturę reklamową.
O ile koncepcja wydawała się niezwykle słuszna, o tyle praktyka pokazała, że nowa funkcja ma realnie niewielki wpływ na prywatność i anonimowość użytkowników. Po raz kolejny okazało się, że więcej w tym wszystkim marketingu niż troski o użytkownika.
Wielka szkoda, bo doszliśmy do takiego etapu cyfryzacji, że to właśnie prywatność jest najcenniejszym towarem. Powiedzmy to sobie wprost – przeciętny użytkownik nowych technologii sam się o nią nie zatroszczy. Dlatego niezwykle ważne jest, aby firmy o dobrych intencjach pomagały chronić prywatność. Niestety, wygląda jednak na to, że – póki co – jesteśmy zdani tylko na siebie.