Wracam do Was z kolejną grą, którą miałem przyjemność niedawno sprawdzić (znowu!), dzięki usłudze Xbox Game Pass. Przed Wami tytuł liczący już 4 lata, swego czasu cieszący się sporą popularnością i zbierający kapitalne opinie graczy oraz recenzentów – What Remains of Edith Finch.
Oj, tego typu przygodówki mógłbym ogrywać codziennie – i to dosłownie, bo grę przejdziecie w jeden dzień. Opowiedziana w What Remains of Edith Finch historia zostanie jednak w Waszej pamięci na długie lata. Fenomenalny klimat, świetna opowieść, przyjemny, prosty w obsłudze gameplay – a to wszystko w ramach Game Passa – czego chcieć więcej?
Zapraszam do lektury – zwłaszcza te osoby, które tytułu jeszcze nie ograły. Spokojnie, nie będzie spoilerów.
Opowieść ukryta w rodzinnym domu
What Remains of Edith Finch zadebiutowało na rynku w 2017 roku jako nieduży tytuł indie, stworzony przez studio Giant Sparrow – twórców The Unfishied Swan, czyli innej eksploracyjnej przygodówki, będącej debiutanckim dziełem zespołu.
Pomimo prostej struktury rozgrywki, What Remains of Edith Finch zyskiwało na popularności, dzięki nietypowej i wyciągającej fabule. Tak, to jedna z tych gier „do przeklikania”, w której krok po kroku odkrywamy tajemniczą historię. Zarówno gracze, jak i recenzenci, nie szczędzili słów zachwytu nad produkcją Gigantycznych Wróbli. Ba! Tytuł ten został wybrany grą roku 2017 przez Brytyjską Akademię Sztuk Filmowych i Telewizyjnych.
I szczerze? Kompletnie się temu nie dziwię. What Remins to Edith Finch ukończyłem zaledwie kilka dni temu, choć na dobrą sprawę wystarczy jeden dłuższy wieczór, by przejść całość. Tytuł ten ograłem w przerwie pomiędzy Pathfinder: Wrath of the Righteous a Back 4 Blood. Miał on stanowić wyłącznie dodatek – uzupełnienie moich gamingowych fanaberii, a okazał się być jedną z najważniejszych gier przygodowych, w jakie dotychczas grałem.
Niesamowicie podobała mi się przedstawiona przez Gigant Sparrow historia o kruchości ludzkiej egzystencji. Nie uciekano się tutaj do tanich zagrywek rodem z nostaligcznych romansideł, a jednocześnie wykorzystano inspiracje twórczością H.P. Lovecrafta czy wybitnego poety i nowelisty Edgara Allana Poe.
Oczywiście, nie oznacza to, że mamy tutaj do czynienia z horrorem, choć momentami „bywa strasznie”. To raczej forma złożonej, wielowątkowej opowieści, którą odkrywamy eksplorując opuszczony dom i teren dookoła. Nic nas nie goni, nic nas nie straszy – przynajmniej nie bezpośrednio. Wsiąkamy w przedstawiony świat, dając się muskać przyjemnym, nieco melancholijnym soundtrackiem.
Skoro już mowa o „straszeniu” była, to w What Remains of Edith Finch pojawiają się elementy grozy, ale służą one wyłącznie budowaniu napięcia i wzbudzaniu zaciekawienia. To nie jest gra, w której znienacka wyskakują na nas krwiożercze potwory zza krzaka.
Opowieść przedstawiono na dwóch płaszczyznach – realistycznej i fantastycznej. Obie przeplatają się ze sobą, nadając fabule tajemniczości, która nieco się rozjaśnia dopiero na końcu gry.
Opowiadana historia koncentruje się wokół losu amerykańskiej rodziny, która – jak szybko się dowiadujemy – mierzy się z potężną klątwą. Naturalnie, nasza tytułowa bohaterka – Edith Finch, nie ma pojęcia, o co może chodzić, ale nie zamierza zostawić nierozwiązanej zagadki.
Gra składa się z kilku epizodów osadzonych na przestrzeni 100 lat. W ten sposób poznajemy szczegóły z życia poszczególnych członków rodziny, składających się w interesującą nas odpowiedź. To trochę jak zbieranie puzzelków i układanie jednego obrazu w zrozumiałą całość.
Relaksujący gameplay
Gameplay prowadzony jest z perspektywy pierwszej osoby, a jako że What Remains of Edith Finch to gra przygodowa, to naturalnie mamy tutaj sporo łamigłówek, prostych elementów zręcznościowych i eksploracyjnych. Z pewnością znajdą się gracze, którzy stwierdzą, że to zwykły symulator chodzenia, ale w mojej ocenie fabularny majstersztyk nadrabia z nadwiązką gameplay’owe niedociągnięcia.
Specyficzny klimat, połączony z tak dobrze napisaną historią, był przepisem na murowany sukces. W mojej ocenie narracja prowadzona jest w oskarowy sposób, a po dodaniu do całości świetnej ścieżki dźwiękowej i nieźle zaprojektowanej grafiki… Cóż, chapeau bas dla twórców. Jestem pod ogromnym wrażeniem.
What Remains of Edith Finch to idealna propozycja na długi jesienny wieczór. Gra powinna spodobać się osobom, które mają dość dynamicznej rozgrywki czy rozwalania kolejnych mobów w jakimś MMO. To po prostu dobra alternatywa nie tylko na relaks, ale również na zapoznanie się z ciekawą historią, która niesie ze sobą wartość refleksyjną. To opowieść o przemijaniu ludzkiego życia, która z jednej strony smuci, a z drugiej uzmysławia, co jest w życiu jest najważniejsze.
Całości dopełnia melancholijny klimat budowany przez świetnie zaprojektowane lokacje i wpadającą w ucho muzykę. Przyznam szczerze, że uwielbiam gry tego typu – stanowią one doskonałą kontrę dla wszechobecnych ostatnio na rynku akcyjniaków.
Sterowanie proste, ale błyskowtliwe
Umówmy się, że What Remains of Edith Finch nie należy do grona gier, które powalają na kolana gameplay’em. Większość czasu po prostu eksplorujemy, chodzimy i stopniowo odkrywamy przedstawioną historię tępo przeklikując się przez kolejne przeszkody.
Nie jest to jednak toporny i żmudny walking simulator. Pomimo prostoty gameplay’u, gra się w to bardzo przyjemnie. Akcja toczy się powoli, nic nie wymaga od nas podejmowania szybkich decyzji, można się w tę historię wciągnąć i jednocześnie nieco rozleniwić.
Po drodze napotkamy wprawdzie kilka łamigłówek, które mogą pobudzić do pracy nasze neurony, ale bez obaw – nic nadzwyczajnie trudnego. What Remains of Edith Finch operuje przede wszystkim niesamowitym klimatem i opowiadaną historią – to właśnie tym atutem dyskwalifikuje inne przygodówki tego typu.
What Remains of Edith Finch to doskonała propozycja na jeden, no może dwa wieczory. I – co ważniejsze – można ją ograć w Xbox Game Pass. Jakiś czas temu tytuł ten był też dostępny za darmo w Epic Games Store. W każdym razie – What Remains of Edith Finch opłaca się mieć w swojej biblioteczce.
Trudno się nie wciągnąć
Nie tak dawno dzieliłem się z Wami swoimi wrażeniami dotyczącymi Alice: Madness Returns – gry akcji, będącej karykaturalną wersją bajki o Alicji w Krainie Czarów. Podczas zabawy napociłem się niemiłosiernie, walcząc z tuzinami potworów i przechodząc poszczególne przeszkody. What Remains of Edith Finch było zmianą, jakiej potrzebowałem.
Oto Edith – tytułowa bohaterka próbuje odnaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego jej rodzinę od przeszło 100 lat dręczy tajemnicza klątwa. Już od pierwszych minut gra prowadzi nas przez jesienny, wilgotny las aż do położonego za rwącym strumykiem domu. Dom jest ogromny i opuszczony, choć nie wygląda na niezadbany.
Przyjemna, spokojna muzyka zachęca nas do powolnej i skrupulatnej eksploracji. Wkrótce dowiadujemy się nieco więcej o jednym z członków rodziny głównej bohaterki. Przed nami dziesiątki zamkniętych pokoi, do których musimy się jakoś dostać. Z daleka słychać szum wody – okazuje się, że z drugiej strony domu znajduje się jezioro. Główna bohaterka komentuje otaczającą ją rzeczywistość – z lekka zarysowana historia staje się wyraźniejsza.
Poznanie historii wszystkich członków rodziny zawiera odpowiedź na nurtujące gracza pytania. Jest tu pewna refleksja, pewien morał, jakaś forma pożytecznej nauki ukrytej pod płaszczykiem „typowo-nietypowej” gry przygodowej.
Słowo na koniec
W trakcie zabawy gra kilka razy trochę przyspieszy i zmusi Was do szybszych reakcji. Pojawią się też ciekawe zwroty akcji, a samo odkrywanie fabuły jest trochę nieprzewidywalne. Jednym słowem – cudo!
W What Remains of Edith Finch zagracie na PC oraz konsolach Nintendo Switch, PS4 i XONE, a od sierpnia także na urządzeniach mobilnych z systemem iOS. Tytuł wciąż jest też dostępny za pośrednictwem usługi Xbox Game Pass.