Monitor to urządzenie, z którego dziennie korzystam znacznie więcej niż z telewizora i telefonu razem wziętych. Narzędzie pracy i zarazem zabawy. Zapewne was zatem nie zdziwi, że sporo od niego wymagam. Huawei MateView w teorii doskonale wpisuje się w moje zapotrzebowanie – a jak jest w rzeczywistości?
Zacznijmy jak zwykle od początku
MateView jest dostarczany przez Huawei w ogromnym pudełku, zawierającym monitor, zasilacz 100 W z wtykiem USB-C oraz kable USB-C i miniDisplayPort. Zabrakło natomiast popularnego HDMI.
Ekran, wraz z podstawą, tworzą całość i nie wymagają montażu po wyjęciu z pudełka – dzięki temu urządzenie jest gotowe do pracy w dosłownie kilka chwil, tyle, ile trzeba, by podłączyć zasilanie i źródło sygnału.
Huawei MateView w Media Expert
W nóżce monitora znalazło się miejsce dla pary mikrofonów i głośników stereo o mocy 5 W każdy, a także dla gniazd połączeniowych – jest ich całkiem sporo: miniDisplayPort, HDMI i służące do zasilania USB-C na tylnej części oraz 2 x USB-A, USB-C i mini-jack audio na prawej krawędzi.
Zintegrowana konstrukcja z wąską ramką jest bardzo smukła i estetyczna, ale ma też wady: nie można wyświetlacza zdemontować z nóżki i powiesić na ramieniu z montażem VESA, producent nie pomyślał również o przydatnym czasem przy pracy pivocie.
Parametry
- Przekątna: 28,2″
- Odwzorowanie kolorów:
- DCI-P3: ΔE < 2
- sRGB: ΔE < 1
- Proporcje: 3:2
- HDR: HDR400
- Matryca: IPS z podświetleniem WLED
- Jasność: 500 nit
- Rozdzielczość: 3840 x 2560 pikseli
- Odświeżanie: 60 Hz
- Kontrast: 1200:1
- Pokrycie przestrzeni barw: 98 % DCI-P3 / 100 % sRGB
- Stosunek powierzchni ekranu do obudowy: 94 %
- Kolory: 10 bit, 1,07 mld
- Regulacja wysokości: 110 mm (±5 mm)
- Regulacja nachylenia: -5° do 18° (±2°)
- Rozmiar ekranu razem z obwódkami: 609 x 414 mm, 94 % StB
- Złącza:
- USB-C x 1 (port zasilania 135 W)
- USB-C x 1 (obsługuje przesyłanie obrazu, danych i ładowanie 65 W)
- USB-A 3.0 x 2
- HDMI 2.0 x 1 (3840 x 2560@50 Hz max)
- MiniDP x 1 (DP 1.2)
- Mini jack audio 3,5 mm combo x 1
- Łączność:
- WLAN IEEE 802.11a/b/g/n/ac 2,4 GHz oraz 5 GHz z Miracast
- Bluetooth 5.1
- Multimedia: 2 mikrofony + 2 głośniki 5 W
- Gwarancja: 2 lata
Cena na dzień publikacji recenzji wynosi 2999 złotych.
Parę słów o matrycy
Sercem monitora jest matryca IPS o przekątnej 28,2″ i nietypowych proporcjach 3:2. Rozdzielczość wyświetlanego obrazu wynosi 3840 x 2560 z odświeżaniem 60 Hz przy połączeniu przez miniDisplayPort / USB lub 50 Hz przy połączeniu przez HDMI.
Te dodatkowe 400 pikseli w pionie, w porównaniu z najczęściej spotykanymi monitorami 16:9, to wbrew pozorom całkiem sporo – szczególnie podczas pisania tekstu, ale to także możliwość wyświetlenia pełnoekranowego podglądu zdjęcia – typowe proporcje zdjęć z lustrzanek i bezluster to właśnie 3:2.
Jasność maksymalna według danych producenta to około 500 nit. Prowizoryczny pomiar aplikacją LightMeter dał w centrum wynik niższy: 364 nit. Na peryferiach było jeszcze mniej, 319 nit w prawym górnym rogu i maksymalnie 340 nit w prawym dolnym – jestem skłonny te wyniki uznać za prawdziwe, gdyż w przypadku mojego prywatnego monitora (Acer ProDesigner PE270K) pomiary uzyskane za pomocą programu pokrywały się mniej więcej z deklaracjami producenta. To daje różnicę rzędu 12%, czyli „not great, not terrible”. Wystarczy do domowych zastosowań.
Warto się pracy podświetlenia dobrze przyjrzeć podczas zakupu, gdyż dopiero drugi egzemplarz monitora dostarczony przez Huawei pracował należycie: pierwszy cechował się różnicą między najjaśniejszym i najciemniejszym punktem rzędu 36 % (444 nit / 283 nit, czyli wynosiła ~160 nit) i była widoczna na pierwszy rzut oka. Problem musiał tkwić w wadliwym lub źle zamontowanym dyfuzorze, gdyż najjaśniejszy obraz był na dole, gdzie montowana jest listwa WLED, a najciemniejszy przy górnej krawędzi ekranu.
O ile można mieć zarzuty do równomierności podświetlenia, to już reprodukcja kolorów stoi na wysokim poziomie. Zmierzona temperatura barwowa bieli wyniosła 6580K. Deklaracje o 100% sRGB i 98% DCI-P3 wydają się być spełnione – przez większą część testów korzystałem z MateView i ProDesignera (mają teoretycznie podobne możliwości w tej kwestii) w konfiguracji dwumonitorowej i po wyborze w menu MateView profilu DCI-P3, kolory pomiędzy oboma urządzeniami były nieodróżnialne gołym okiem – czyli na dwóch różnych urządzeniach można było stworzyć spójne stanowisko do pracy choćby i ze zdjęciami, oczywiście na poziomie zaawansowanego amatora.
Praca i zabawa
Huawei MateView obsługuje HDR na poziomie HDR400. Przy niezbyt wysokiej jasności maksymalnej monitor radzi sobie z materiałami o szerokiej rozpiętości tonalnej raczej przeciętnie – zdecydowanie nie dorównując telewizorom i moim zdaniem nie warto akurat obsługą HDR kierować się przy jego wyborze. Mimo to filmy HDR z Netfliksa dało się zupełnie przyjemnie oglądać, czego nie mogę powiedzieć o paru innych urządzeniach z teoretycznie podobnymi możliwościami.
Natomiast MateView słabo wypada w grach – dodatkowa rozdzielczość to dodatkowe 1,536 mln pikseli do renderowania w stosunku do typowych monitorów UHD, a to jeszcze bardziej winduje i tak bardzo wysokie wymagania stawiane GPU. Do tego matryca 60 Hz bez choćby śladu obsługi FreeSync czy G-Sync, z dość powolnym przełączaniem pikseli i bez overdrive nie zadowoli bardziej wymagającego gracza, szczególnie grającego w dynamiczne FPS-y.
Praca natomiast to inna i dużo lepsza bajka. Jak już wspominałem, dodatkowa przestrzeń świetnie sprawdza się podczas pisania tekstów, przeglądania stron internetowych (większość z nich to przecież wąski pionowy pasek na środku ekranu) i podczas obróbki zdjęć – zarówno, gdy MateView był urządzeniem głównym, jak i kiedy służył do pełnoekranowego podglądu w Capture One Pro i Lightroomie.
Dziwi tylko brak pivotu – pewne rzeczy wygodniej robić przy monitorze pracującym w pionie i MateView przy swoich proporcjach niesamowicie zyskałby na użyteczności.
Wartością dodaną jest możliwość pracy bezprzewodowej. Monitor jest w stanie współpracować w ten sposób z systemem Windows oraz ze smartfonami. W podstawce ukryty jest tag NFC, pozwalający na automatyczną konfigurację smartfonów Huawei do pracy z wyświetlaczem, ale bez problemu skorzystałem także z trybu DeX w Samsungu Galaxy Z Fold 3 – tyle że monitor trzeba było wskazać ręcznie.
Początkowo nie było to jasne, ale MateView obsługuje po prostu protokół Miracast z rozszerzeniami, więc w teorii każde zgodne urządzenie może z nim nawiązać połączenie. O ile mu się uda – łączność bezprzewodowa działała przez moment w trakcie testów, później przestała, po przywróceniu ustawień fabrycznych zadziałała na czas połączenia z laptopem podczas sesji zdjęciowej, by po rozłączeniu odmówić dalszej współpracy – dlatego nie pokażę wam niestety, jak wyglądała współpraca z Foldem 3.
Współpraca DeX z Folda 3 czy trybu Desktop Mode z P40 Pro z MateView pozostawia sporo do życzenia także, gdy zadziała i trudno traktować tę funkcję jako coś więcej niż ciekawostkę. Oba smartfony przy pracy bezprzewodowej generują obraz o rozdzielczości Full HD i proporcjach 16:9, który jest skalowany do ekranu i przez to nie tylko niezbyt ostry, ale też nienaturalnie rozciągnięty. Opóźnienie obrazu przy pracy bezprzewodowej jest wyraźnie wyczuwalne.
Podczas pracy bezprzewodowej smartfony służą jako klawiatura i touchpad – brzmi to świetnie, ale jest bardzo, bardzo niewygodne. W teorii podczas współpracy monitora z urządzeniami pracującymi pod kontrolą EMUI 11 lub HarmonyOS monitor jest w stanie przekierować ruchy myszy do smartfonu, ale jakoś za nic nie chciało to działać.
MateView zyska więc na praktyczności przy współpracy z tabletem posiadającym fizyczną klawiaturę i gładzik, ale i tak niespecjalnie widzę poważniejszą pracę na takim zestawie, jeśli nie zostanie radykalnie poprawione oprogramowanie.
Sposób sterowania funkcjami Huawei MateView został rozwiązany dość nietypowo. Producenci przyzwyczaili użytkowników, że obsługa z reguły odbywa się za pomocą kilku przycisków lub przycisków i mini joysticka. W MateView do obsługi służy pasek dotykowy pod ekranem, współpracujący z dość przejrzystym, ale bardzo uproszczonym menu.
Pomysł całkiem niezły, choć idący wbrew nawykom, ale wykonanie już słabsze. Pasek reaguje czasem jak sam chce – raz jest zbyt czuły, a innym razem stukanie weń albo jest odbierane z opóźnieniem, albo nie wywołuje w ogóle żadnej reakcji.
Pozostaje mieć nadzieję, że producent postara się o aktualizację firmware rozwiązującą problemy z pracą bezprzewodową i sterowaniem. Na plus należy zaliczyć, że monitor potrafi aktualizację przeprowadzić automatycznie.
Podsumowanie
Muszę przyznać, że Huawei MateView może się podobać. Wzorniczo stoi na bardzo dobrym poziomie i przyciąga wzrok, a nietypowe proporcje ekranu bardzo mi przypadły do gustu podczas pracy. Kolory są bardzo przyzwoite i dobrze skalibrowane. Niestety, miejscami wzornictwo wygrało z użytecznością (gdzie jest pivot i montaż VESA, się pytam), a niedopracowany firmware i chimeryczne działanie łączności bezprzewodowej nie pomaga. Jakość dźwięku wydobywającego się z głośników jest bardzo przeciętna, a i równomierność podświetlenia w tej kategorii cenowej mogłaby być odrobinę lepsza.
Czy zatem Huawei MateView warto kupić? To zależy. Jeśli szukamy monitora o fotograficznych proporcjach i dobrych kolorach – raczej tak, gdyż MateView nie ma wielkiej konkurencji w tej cenie. Nie warto się nastawiać jednak na współpracę bezprzewodową, także i gracze powinni poszukać raczej sprzętu lepiej dopasowanego do ich potrzeb.