Pośród wielu płaskich pudełek z ekranami i n obiektywów (gdzie n→∞) niewątpliwie wyróżniają się konstrukcje ze składanym ekranem. Obecne na rynku od niedawna, szczególnie w pierwszych odmianac,h cierpiały na trudne problemy wieku dziecięcego. Wciąż nieliczne, powoli jednak zdają się dojrzewać i przestają być tylko kosztowym pokazem możliwości. Obecnie testuję trzecią już edycję Samsunga Galaxy Z Fold – na pełną recenzję przyjdzie jeszcze chwilę poczekać, ale oto kilka pierwszych wrażeń.
Skąd przybywasz, dokąd zmierzasz
Galaxy Z Fold 3 w pudełku wygląda na telefon ogromny i nieporęczny. Pamiętając o przygodach recenzentów pierwszego Folda do pierwszych oględzin przystępowałem z odpowiednio dużą ostrożnością – byłoby niefajnie, gdybym nabroił zanim zacznie się zabawa.
Ekrany główny i zewnętrzny pokryte są ochronną folią, przy czym folii na składanym nie należy ruszać – skończy się to kosztowną destrukcją urządzenia.
Fold 3 jest dość ciężki, a po złożeniu robi się także gruby. Całkiem nieźle jednak leży w dłoni, a że ma na zewnątrz spory (choć wąski) wyświetlacz, da się go używać wygodnie bez rozkładania do większości zadań. Tylko kto kupuje Folda, żeby korzystać z zewnętrznego wyświetlacza?
Tym bardziej, że rozłożony ekran robi ogromne wrażenie – powierzchnia użytkowa jest bardzo duża i, co więcej, dobrze wykorzystana. Przy proporcjach 3:4 różnica wymiarów nie jest wprawdzie duża, lecz wystarczająca, by na przykład nasza strona renderowała się zupełnie inaczej w nagłówkach po obróceniu do poziomu.
Oba panele obsługują adaptacyjne odświeżanie 120 Hz i HDR – ale to na dużym ekranie robi to wyjątkowe wrażenie. Obraz jest jasny i czytelny w każdych warunkach.
Rozłożonego Folda 3 nie da się używać jedną ręką – to w sumie oczywiste. Jest za ciężki i za duży. Za to oburęcznie to zupełnie inna sprawa – klawiaturę ekranową można dopasować zarówno do sytuacji, gdy trzymamy smartfon w obu rękach i piszemy kciukami (jest wtedy podzielona na dwa segmenty), jak i włączyć układ klasyczny (zwykły lub zwężony), przydatny, gdy jedną ręką trzymamy urządzenie, a drugą piszemy.
Szkoda też, że producent nie pomyślał o „ząbkach” na krawędzi obudowy – nawet niewielki ułatwiłby otwieranie smartfonu i zmniejszył znacznie ryzyko wypadnięcia z ręki.
Po rozłożeniu na ekranie oczywiście widać linię zgięcia – i to całkiem wyraźnie, co bardziej wrażliwym osobom może przeszkadzać; wydaje mi się jednak, że to kwestia czasu i przyzwyczajenia – ja zwracałem na nią uwagę przez góra pół godziny.
Powierzchnia wyświetlacza nie różni się w dotyku specjalnie od szkła – ale jest dużo delikatniejsza, to w końcu plastik. Najbardziej wrażliwym punktem pozostaje zawias – mechanizm wprawdzie po rozłożeniu także go usztywnia, ale jak elastyczny panel OLED zniesie paręnaście tysięcy zgięć i codzienne użytkowanie, przekonamy się najwcześniej za rok.
Rylcem go!
O tym, że to najmniej pewny element, mogłem się przekonać podczas oględzin fabrycznie nowego urządzenia – pierwszy defekt powierzchni znalazłem jeszcze przed uruchomieniem telefonu, drugi zaraz po, do tego w obszarze nad obiektywem aparatu, więc z efektem trudnym do przewidzenia w momencie, gdy to piszę – za dokładniejsze zbadanie przedniej kamery dopiero się zabiorę.
Mam również trochę wątpliwości co do reprodukcji koloru. Obraz w trybie żywym wydaje się zbyt mocno nasycony i to nie tylko w porównaniu z używanym na co dzień iPhonem 11 Pro, ale także z tym, co pamiętam z testów Galaxy S21.
Prezentuje się aż zbyt pięknie – w naturze tak obłędnie błękitnego nieba, jak pokazywane na ekranie Folda 3, raczej nie ma i nie jest to problem aparatu, gdyż wyświetlenie tegoż zdjęcia na monitorze z gamutem DCI-P3 ukazuje zupełnie poprawne tonalnie zdjęcie.
Zagraj to jeszcze raz, Sam
Multimedialna strona medalu zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Dwa głośniki, umieszczone bez wydziwiania, na krótszych krawędziach, pracują stereofonicznie – zarówno, gdy Fold 3 jest złożony, jak i po rozłożeniu – a do tego jakością dźwięku przypominają raczej tablety Samsunga z wyższej półki – jeśli nie jest to najlepiej grający smartfon Samsunga, to na pewno jeden z najlepszych. Natomiast nie będą zadowoleni miłośnicy jacka audio – ire lokke, ire tedd. Squaess’me, wybierzcie inny telefon :)
Gonić króliczka
Samsung Galaxy Z Fold to trzeci telefon ze Snapdragonem 888, jaki przewinął mi się przez ręce. Uprzejmie zatem donoszę, że – jak przystało na ten SoC – jest szybko, płynnie, ale i chłodno. Wprawdzie dopiero przede mną gnębienie benchmarkami, lecz poprzednio testowana Xperia 1 III grzała się i podczas zwykłego użytkowania, nie mówiąc o fotografowaniu. Fold 3 zachowuje się zupełnie inaczej i w analogicznych sytuacjach pozostaje chłodny. Czy oznacza to ograniczenie wydajności, czy też po prostu Samsung lepiej przemyślał kwestię odpowiednio sprawnego odprowadzenia ciepła?
Czas pracy na baterii wygląda dość przeciętnie. Oczywiście to pierwsze dni korzystania, lecz smartfon, póki co, wytrzymuje mi 1-1,5 dnia przy typowym użytkowaniu. Baterie są dwie (łamana konstrukcja nie pozwala na inny układ) i nie ładują się zbyt szybko – maksimum to 25 W przewodowo i 10 W bezprzewodowo. Z tej ostatniej formy korzysta mi się najwygodniej.
Ten sam Samsung, co zawsze
W oprogramowaniu Folda 3 nie zauważyłem większych różnic. To ten sam, dobrze znany One UI – ze wszystkimi zaletami i wadami. Jedyny znaczący dodatek to bodaj sekcja odpowiadająca za zachowanie się otwartej aplikacji podczas przełączania się między ekranami. Jeśli zmian jest więcej, to są na tyle subtelne, że dla osoby nie korzystającej na co dzień ze smartfonów Samsunga pozostały niezauważalne. Z kartą Orange Flex działa z marszu VoLTE, system proponuje też ręczną aktywację VoWiFi. Telefon obsługuje dual SIM i eSIM.
Samsung Galaxy Z Fold 3 nie ma ekranowego czytnika linii papilarnych. Nie wiem, czy nie da się go zastosować w elastycznym panelu, czy też producent uznał to za zbędne dublowanie sprzętu, gdyż takie rozwiązanie wymagałoby umieszczenia skanera zarówno pod małym, jak i dużym ekranem. Zamiast tego jest podłużny skaner pojemnościowy umieszczony z boku telefonu, w takiej pozycji, że skorzystać z niego można niezależnie od tego, z którego ekranu korzystamy.
Położenie skanera wydaje mi się jednak niezbyt szczęśliwe – jest po prostu zbyt wysoko. Samsung chyba nie uwzględnił innego sposobu trzymania smartfonu po rozłożeniu albo to ja trzymam go nietypowo – w każdym razie brakuje mi około 2 cm, by palec znalazł się na czytniku w sposób naturalny. Można się przyzwyczaić, niemniej można też było to zrobić inaczej – miejsca na bocznym panelu akurat nie brakuje.
Zdjęcia
Temat możliwości fotograficznych jest zbyt obszerny, by zajmować się nim szerzej podczas spisywania pierwszych wrażeń. Dziś dość powiedzieć, że Samsung (podobnie jak Sony) zastosował trzy tradycyjne matryce 12 Mpix bez łączenia pikseli. Dostępne ogniskowe to ekwiwalent FF 12, 26 i 52 mm, brak zatem teleobiektywu, jest za to typowa krótka portretówka.
Wyspa wystaje z telefonu, a obiektywy z wyspy, ale ryzyko porysowania soczewek nie jest duże – wokół szkieł są dodatkowe metalowe ranty, więc nawet, jeśli położymy urządzenie na stole, to raczej nie ma szansy, by szkło weszło z nim w bezpośredni kontakt.
Jakość zdjęć jest przyzwoita, choć na pierwszy rzut oka Samsung dość agresywnie koryguje geometrię z ultraszerokiego kąta, więc zaburza mocno proporcje na brzegach kadru i uwydatnia aberracje. Nie jest to jednak nic nietypowego jak na ten typ aparatu. Na zachętę kilka zdjęć, ale proszę o cierpliwość: więcej będzie w recenzji.
Na zakończenie
Samsung Galaxy Z Fold 3 to pierwszy od dawna prawdziwie innowacyjny smartfon, z jakim mam do czynienia. Nie ośmielę się domniemywać, czy taka będzie przyszłość i składaki zdominują rynek, czy też pozostaną rozwiązaniem niszowym – na pewno niezbędny jest dalszy spadek cen i poprawa trwałości, by można było poważnie myśleć o dominacji.
Póki co to wciąż eksperyment, ale taki, który chciałbym mieć, choć na co dzień korzystam z iOS…