Chiny nie są lubiane z wielu względów. Trudno jednak odmówić rządowi tego kraju pomysłowości. Od 1 września 2021 roku zostają wprowadzone tam limity dziennego czasu spędzonego w grach online przez nieletnich. Ograniczenie to ma na celu walkę z uzależnieniem, jakim są wśród młodzieży produkcje przeznaczone do sieciowej zabawy.
Walka z nałogiem młodych Chińczyków
Każda aktywnie działająca gra sieciowa w Chinach będzie musiała teraz spełniać standardy wyznaczone przez nową ustawę. Zabawa dla osób nieletnich będzie możliwa jedynie przez trzy godziny w tygodniu! Od 20:00 do 21:00 w piątki, soboty oraz niedziele.
Jak donosi serwis Techcrunch, producenci gier będą zobowiązani do wprowadzenia nowych systemów rejestracji graczy, opartych o dowody osobiste – a co za tym idzie – rzeczywiste imiona i nazwiska użytkowników. W 2018 roku podobne rozwiązania zostały już wprowadzone przez Tencent, aby ograniczać czas gry w Honor of Kings, jednej z najbardziej popularnych gier mobilnych w Chinach.
Chiny nie chcą wychowywać graczy
Do tej pory, limity narzucone przez Chiński rząd nie były jeszcze aż tak surowe. Dzieci do 12 roku życia mogły sobie pozwolić na godzinę zabawy online dziennie. Godzinka więcej za to była przeznaczona dla młodzieży od 13 do 18 roku życia.
Chiński rząd zapowiada, że będzie stanowczą ręką pilnować wielkich korporacji pod kątem nowych przepisów. Warto też zaznaczyć, że nowe restrykcje dotyczą tylko gier sieciowych. Trudno bowiem wymusić podobne prawo na produkcjach dla pojedynczego gracza. W końcu na dobrą sprawę, nie muszą się one w ogóle łączyć z siecią, pomijając konieczność sprawdzenia legalności zakupionego produktu.
Sytuacja ta przypomina mi o mojej cioci, która nawet podczas wakacji pozwalała nam jedynie na godzinę dziennie grania. To była końcówka lat 2000., chodziliśmy wtedy jeszcze do podstawówki. Sporo czasu zajmowała nam też pomoc przy rodzinnym gospodarstwie. Chiny to oczywiście nie były, ale takie małe restrykcje z pewnością pozwoliły nam bardziej docenić rozrywkę komputerową, a być może też uchroniły nas od całkowitego uzależnienia.
Kto wie, może takie ograniczenie nie jest aż takim głupim pomysłem, jak się początkowo wielu wydaje.