W ostatni wtorek miała miejsce kolejna już prezentacja z serii ID@Xbox. Program powstał w 2013 roku z myślą o niezależnych twórcach, a w ciągu swojej ośmioletniej już historii, dał życie na zielonej platformie wielu zasłużonym grom. Cuphead, Untitled Goose Game czy też Oxenfree – to tylko przykłady tytułów, jakie ukazały się w ramach tej inicjatywy. Dlatego tym bardziej warto sprawdzić, jakie tym razem indyki wysmażyli twórcy razem z Xboxem.
Na krańcu nieskończoności, czyli Edge of Eternity
Japońskie, taktyczne RPG prosto z Francji! Takimi słowami można by podsumować najnowszą produkcję Midgar Studio, czyli Edge of Eternity. Przyznam się Wam szczerze – na jRPG-ach znam się jak kura na pieprzu. Krótki research wskazuje jednak na to, że graczom pecetowym tytuł przypadł do gustu, bo i jest ku temu kilka powodów.
Jak na taktyczne RPG przystało, francuscy twórcy jako źródło inspiracji czerpią gęsto z takich serii jak Chrono czy Final Fantasy. Porównanie do tego pierwszego nie bierze się też znikąd, bowiem część soundtracku do gry napisał Yasunori Mitsuda, odpowiedzialny między innymi za muzykę do kultowego Chrono Trigger.
Gracze nie szczędzą też pochwał w recenzjach wczesnego dostępu na Steamie. Według nich tytuł posiada fantastyczną fabułę, jak na grę jRPG przystało. Poruszanie się w czteroosobowej grupie sprawia, że w połączeniu z typową dla gatunku oprawą graficzną, pozycja Midgar Studio przywodzi na myśl najlepsze gry MMORPG. I co chyba istotne, w grze są bardzo duże, urocze kotki, na których też można przemieszczać się po świecie gry ;)
Dla mnie to wystarczająco przekonujące argumenty, aby czekać na premierę w czwartym kwartale 2021 roku. Edge of Eternity ukaże się na konsolach Xbox One oraz Xbox Series S/X.
Twin Stick Cyberpunk, czyli The Ascent
Jeżeli – podobnie jak ja – dalej nie macie dosyć Cyberpunka w grach, to ekipa z Neon Giant ma dla Was coś specjalnego. The Ascent to niecodzienne połączenie twin stick shootera z grą RPG w otwartym Veles – cyberpunkowym świecie pełnym wielkich wieżowców i skorumpowanych korporacji.
Muszę tutaj przyznać, że pomimo prezentacji strzelanki w rzucie izometrycznym, The Ascent wygląda naprawdę przyzwoicie. Na ekranie sporo się dzieje, mnogość oponentów gwarantuje mnóstwo akcji, a mnie jedynie zastanawia, czy przepełnienie neonów oraz świecące podłogi nie będą przeszkadzać grającym w rozwałce.
Warto jednak stwierdzić, że tak samo jak główna rozgrywka, renderowane cutscenki w Unreal Engine wyglądają smakowicie. Tytuł będzie można przechodzić w kooperacji, a zdolności postaci łatwo się rozbudowuje za pomocą punktów umiejętności. W połączeniu z potężnym arsenałem bohaterów, nuda w rozgrywce z pewnością nie zawita.
Premiery możemy się spodziewać jeszcze w tym roku i naprawdę będę wypatrywać The Ascent kątem oka. Tytuł ukaże się na pecetach, a także konsolach Xbox One oraz Xbox Series S/X. Nie jest to jednak najciekawsza gra, jaką miałem okazję zobaczyć we wtorek, ale o tym w następnym akapicie.
12 minut dla świstaka, czyli Twelve Minutes
Kiedy oglądacie trailer gry i pojawia się w nim logo Annapurna Interactive, to już wiadomo, że będzie to produkcja wyjątkowa. Tym razem artyści z Kalifornii proponują nam interaktywny thriller wyrwany prosto z Hollywood. Gdy w głównej obsadzie padają takie nazwiska jak Willem Dafoe, Daisy Ridley oraz James McCavoy, bardzo trudno obok takiej pozycji przejść obojętnie.
Za wielkimi nazwiskami kryje się też jednak ambitny koncept. Twelve Minutes to historia, w której główny bohater utknął w pętli czasowej. Trwa ona dokładnie dwanaście minut. W taki sposób romantyczny wieczór z partnerką staje się dla protagonisty niekończącą się męką, w której nieznajomy detektyw włamuje się do mieszkania, zabijając z pozoru niewinną parę.
Jest jednak pewien plus tej sytuacji. Z każdą śmiercią nasz bohater odkrywa coraz więcej. Twelve Minutes to bardzo nietypowe połączenie przygodówki point’n’click z mechanikami znanymi bardziej z gier typu roguelike. Kamera zawieszona nad bohaterami sprawia, że gracz nie będzie miał szansy zobaczyć emocji na twarzach bohaterów, co z pewnością jako zabieg ma wzmocnić już i tak gwiazdorski dubbing gry.
Nie będę ukrywał – z całej trójki pokazanych gier jestem tą pozycją najbardziej zaintrygowany. Luis Antonio w wywiadzie obiecywał, że Twelve Minutes ukaże się już niedługo, dlatego z wypiekami na twarzy czekam na datę premiery. Zwłaszcza, że choć nie zostało to wprost powiedziane – w przypadku Xboksa zawsze istnieją szanse na premierę w Xbox Game Pass.