Gdy pod koniec lipca zapowiedziano sierpniowe PlayStation Plus, nie byłem do końca zadowolony. Call of Duty: Modern Warfare 2 Remastered mnie nie interesowało, ponieważ kilka miesięcy wcześniej odświeżyłem sobie oryginał na PC, a Fall Guys: Ultimate Knockout… nie wyglądało jakoś szczególnie ciekawie. Oj, jak bardzo się myliłem!
Nie często się zdarza, by jakiś tytuł już na premierę pojawiał się w PlayStation Plus. Tak właśnie jest w przypadku Fall Guys: Ultimate Knockout, ale czy jest to też grą warta zagrania? To ustalimy właśnie w tej recenzji.
Zapis rozgrywki
Poniżej możecie obejrzeć mój zapis z jednego pełnego meczu w Fall Guys: Ultimate Knockout wraz ze znajomym.
O co tu chodzi?
Twórcy mieli bardzo prosty, ale i skuteczny pomysł na sukces. Fall Guys: Ultimate Knockout to mieszanka wielu gier i gatunków, które razem tworzą bardzo grywalny finalny produkt. W takich najbardziej podstawowych założeniach gra studia Mediatonic to Battle Royale, ale spokojnie, nie taki typowy, jakich już wiele na rynku.
Do jednego meczu startuje początkowo aż sześćdziesięciu graczy, po czym losowane są różne rundy. Po każdej z rund odpada z góry określona liczba uczestników, którym to w danej konkurencji poszło najgorzej – czasem jest to też zależne od tego, jak wszystkim graczom poszła cała runda. Sprawia to, że cały mecz trwa po nawet pięć lub sześć rund, ale niekiedy tylko po trzy.
Rodzajów konkurencji jest tu sporo, najwięcej jest tych z kategorii wyścigów, gdzie z punktu A trzeba dostać się do punktu B. Po drodze możecie się oczywiście spodziewać odpowiednich utrudnień, zarówno w postaci specjalnych przeszkód, jak i… pozostałych graczy.
Bo do kolejnej rundy, jak już wspominałem, dotrwać może tylko określona liczba ludzików, przez co każdy biegnie tu przed siebie na złamanie karku. Wszyscy chcą oczywiście dotrwać do ostatniej, finałowej konkurencji, podczas której to mają szansę zdobyć honorowe pierwsze miejsce.
Tyle w teorii, a jak w praktyce?
Wyścig czas zacząć
Odpalając Fall Guys, już od samego początku czujemy pewną budżetowość gry, ale nie interpretowałbym tego jako coś przesadnie złego. To tytuł mały i nikt nie zamierza w tym temacie nikogo okłamywać. Zasady, jak przeczytać mogliście powyżej, są bardzo proste, co zaliczam na plus, ponieważ każdy może w kilka chwil przystąpić do zabawy jak równy z równym.
Proste również jest sterowanie, bo i zakres ruchów naszej postaci jest dość skromny. Możemy się poruszać w dowolnym kierunku, skakać na krótsze odległości, rzucać się na nieco dalsze i przytrzymywać innych graczy. To ostatnie służy raczej nie do pomagania spadającej osobie, a… zatrzymywania innych graczy, co niekiedy powoduje nawet wspólny upadek w przepaść. Romantyczne, ale i niezwykle irytujące, jeśli to akurat ktoś nas chwyci zaraz przy mecie.
Co do skoków, ten pierwszy, nazwijmy go „normalnym”, pozwala nam na niedaleki i dość powolny skok. Jego zaletą jest za to stabilne lądowanie, co pozwala na praktycznie natychmiastowe rozpoczęcie biegu. Jak możecie się więc domyślić, ten drugi, dalszy skok, jest szybszy i pozwala się przemieścić na nieco dalszą odległość, ale lądowanie nie zawsze będzie udane. Warto więc z głową wybrać który skok może się nam bardziej opłacać w danej sytuacji.
Etapy wyścigowe są z reguły dość krótkie, ale gęsto usiane pułapkami. Po drodze napotkać możemy śliskie powierzchnie, ruchome wahadła, zamykające się nam przed nosem drzwi, pędzące kule niczym w Indiana Jones, jak i wiele więcej. Wszystko jednak po kilku minutach jest do „ogarnięcia” i każdy powinien sobie dać radę ze wszystkimi poziomami. Problemem jednak są limity czasowe i pozostali gracze.
No bo co z tego, że jesteście w stanie sami przejść po wąskiej rampie, jeśli na tej samej rampie może nagle znaleźć się dziesięciu innych przepychających się wzajemnie graczy. Samo dotarcie do mety to też tylko połowa sukcesu, bo musicie wziąć pod uwagę również to, że do kolejnej rundy nie dostanie się każda osoba na mecie, a tylko ta, która zmieści się np. w limicie 20 z 40 graczy.
Jeśli to wszystko przypomina Wam popularny niegdyś konkurs Wipeout to… macie racje. Punktów wspólnych jest tu mnóstwo, również widać tu sporo podobieństw do innych gier, takich jak, chociażby, Gang Beasts.
Dodatkowo w Fall Guys: Ultimate Knockout znajdziemy kilka konkurencji zespołowych, jak np. rundy, gdzie gracze są losowo dobrani do dwóch drużyn i muszą wbić jak największą liczbę piłek do bramek przeciwnika. Jest też runda polegająca na jak najdłuższym utrzymaniu się na kręcącym się walcu, który mocno przyozdobiony jest wieloma pomysłowymi przeszkodami.
Gdyby tego było mało, mamy tu takie dyscypliny, jak pewna wariacja berka, łapanie piłeczek czy gra w zapadające się po dotknięciu klocki. Całość dopełniają rundy „logiczne”, których zasady chyba najłatwiej porównać do gry w memory (Concentration). Jest tego całkiem sporo.
Na koniec, po każdym zakończonym meczu (niezależnie czy go wygramy, czy nie), jesteśmy obdarowywani odpowiednią liczbą punktów. Tych, im mamy więcej, tym wyżej zasiadamy w drabince sezonowej – coś, co gracze Fortnite czy PUBG dobrze już znają. Za każdy wbity poziom zdobywamy nowe przedmioty do wizualnych ulepszeń naszej postaci.
Za zebrane punkty możemy też udać się do sklepu i kupić za nie konkretne kostiumy czy kolorki, które są dostępne tylko przez określony czas. Co ciekawe, za zwycięstwa dostajemy korony, a za nie możemy kupić najrzadsze z przedmiotów.
Ogólne odczucia mam takie, że Fall Guys: Ultimate Knockout to świetna w swojej prostocie gra, którą bardzo łatwo opanować i od której trudno się oderwać. Ja większość meczów rozegrałem wraz ze znajomymi i Fall Guys robi też jako świetne tło do rozmowy.
Warto tu napomknąć, że jedyna różnica pomiędzy grą solo a ze znajomym to to, że na ekranie mamy zaznaczonego naszego przyjaciela podczas rozgrywki. Nie dostajemy żadnych innych benefitów w postaci bonusowych punktów związanych z graniem w drużynie.
Kwestie techniczne
Najwięcej do zarzucenia Fall Guys: Ultimate Knockout mam pod względem technikaliów. To, że serwery na start gry nie wytrzymały, nie będzie tu oceniane – twórcy padli po prostu ofiarą popularności swojego tytułu. Teraz jest już w tym temacie znacznie lepiej i w ciągu kilkudziesięciu meczów do menu wyrzuciło mnie zaledwie raz – ale może być to po prostu moje szczęście.
Najbardziej boli mnie jednak brak 60 klatek na sekundę na podstawowym PlayStation 4, tym bardziej, że oprawa graficzna nie jest jakaś szczególnie efektowna. Nie jest brzydka, nie zrozumcie mnie źle, po prostu jest dość mało wymagająca, a jednak w takich grach rywalizacyjnych wyższa płynność jest na wagę złota.
Co warte odnotowania, na konsoli PlayStation 4 Pro, liczyć już możemy na dość płynne 60 FPS – na podstawowej wersji konsoli Sony zadowolić się musimy trzydziestoma klatkami.
Wracając do samej grafiki, ta jest minimalistyczna, ale i przy tym czytelna – to na plus. A widok aż sześćdziesięciu zabawnych ludków, przepychających się i potykających o siebie wygląda nawet efektownie, a na pewno zabawnie. Szkoda tylko, że niekiedy kolizje postaci i obiektów wariują… ale daje to podobny ubaw, co w Goat Simulator.
Oprawa audio zaś gdzieś tam „plumka” sobie w tle, robiąc tak naprawdę tylko za dodatek. Z udźwiękowienia jedyne, co się wyróżnia, to odgłosy naszych stworków, które podczas skoków, przewrotów czy innych czynności potrafią radośnie (lub mniej radośnie…) wydać jakiś odgłos. Kiedy jest ich nieco więcej na ekranie, to robi się z tego przezabawna kanonada.
Braki
Czego najbardziej życzyłbym sobie w Fall Guys: Ultimate Knockout? Bez dwóch zdań, najbardziej brakuje mi tu możliwości gry na podzielonym ekranie wraz ze znajomym. Taka opcja, by na jednej konsoli grały dwie osoby w meczu z pozostałymi graczami, byłaby na wagę złota. Z tego, co się orientuje, Fortnite na PlayStation 4 ma taką opcję.
Szkoda też trochę, że gra ta nie ma polskiej wersji językowej. Fall Guys jest tytułem już dla graczy od 3 roku życia (co wcale mnie nie dziwi) i fajnie, gdyby opisy poziomów były w rodzimym języku. W tym wypadku argument „wczesnej nauki języka obcego poprzez gry” do mnie kompletnie nie przemawia.
Kluczem do długotrwałego sukcesu Fall Guys jest moim zdaniem późniejsze wsparcie twórców. Liczę w przyszłości nie tylko na nowe skiny do postaci w sklepie, ale i nowe poziomy, a może i nawet tryby. Widać w tej grze ogromny potencjał i liczę, że nie będzie on zmarnowany. Trzymam też kciuki za wersję n a Nintendo Switch i Xbox One (najlepiej z cross-play) – im więcej platform, tym lepiej!
Podsumowanie
Ta recenzja powstała głównie dlatego, byście obok Fall Guys: Ultimate Knockout nie przeszli obojętnie. Ja byłem tego bliski i bardzo się cieszę, że do tego nie doszło, bo gra Mediatonic zaskoczyła mnie niezwykle pozytywnie.
Nie jest to co prawda specjalnie duży tytuł, który pochłonie Was na kilkaset godzin czy zachwyci swoimi oryginalnymi mechanikami. Fall Guys to po prostu solidnie wykonana gra, która garściami czerpie z innych tytułów, tworząc produkcję dość prostą, ale i bardzo grywalną. W szczególności ze znajomymi.
Co ważne, większość mankamentów tego tytułu twórcy są w stanie załatać przy pomocy systematycznie dodawanych aktualizacji. A podejrzewam, że raczej Mediatonic będzie to robić, bo patrząc na początkowe ogromne zainteresowanie Fall Guys, szkoda byłoby ten projekt zdusić już na samym początku.
Tak więc, jeśli posiadacie wykupiony abonament PlayStation Plus, nie zwlekajcie i sprawdźcie Fall Guys: Ultimate Knockout na własną rękę – moim zdaniem naprawdę warto. Ja do tej gry pewnie jeszcze nie raz wrócę.