Motorola One Fusion+ to średniak, któremu brakuje tylko NFC (recenzja)

Motorola One Fusion+ swoją konstrukcją próbuje udowodnić, że solidny średniak z powodzeniem wystarczy przeciętnemu użytkownikowi smartfona. W swojej cenie zdaje się być wyborem, który zadowoli prawie każdego. Prawie, bo z jakiegoś powodu zabrakło tutaj NFC. Choć właśnie ta cecha będzie powodować zazdrosne spoglądanie na inne modele, to zdecydowanie warto rzucić na nią okiem.

Motorola One Fusion+ zadebiutowała 8 czerwca tego roku i we wpisie dotyczącym premiery smartfonu, Grzesiek określił go jako realnego kandydata na bestseller. Co oferuje model wyceniony na 1399 złotych?

Wideorecenzja

Motorola One Fusion+ – specyfikacja techniczna

  • 6,5-calowy wyświetlacz Total Vision (bez żadnych wcięć i otworów!), proporcje 19.5:9, rozdzielczość 2340 x 1080 pikseli (397 ppi), 60 Hz
  • procesor Snapdragon 730 + układ graficzny Adreno 618
  • 6 GB RAM
  • 128 GB pamięci wbudowanej (realnie dostępne około 114 GB)
  • slot na kartę microSD
  • hybrydowy dual SIM (2 x SIM lub SIM + microSD)
  • Android 10 z interfejsem My UX
  • wysuwany aparat przedni – 16 Mpix, f/2.2, technologia Quad Pixel (deklarowana żywotność mechanizmu to 100 tysięcy cykli)
  • zestaw aparatów tylnych
    • główny: 64 Mpix, f/1.8, PDAF, technologia Quad Pixel
    • ultraszerokokątny: 8 Mpix, f/2.2, 118°
    • makro: 5 Mpix, f/2.4
    • do wykrywania głębi: 2 Mpix, f/2.4
  • czytnik linii papilarnych na tyle
  • dedykowany klawisz do Asystenta Google
  • USB typu C
  • 3,5-milimetrowe gniazdo jack
  • jeden głośnik mono (podobno taki sam, jak w modelu Motorola Edge – z tym, że tam zastosowano dwa)
  • akumulator o pojemności 5000 mAh, szybkie ładowanie 15 W
  • wymiary 162,9 x 76,9 x 9,6 mm
  • 210 gramów

Cena w momencie publikacji recenzji: 1399 złotych.

Na pierwszy rzut oka, Motorola One Fusion+ to smartfon wyposażony we wszystko to, czego mógłby oczekiwać konsument. Niestety, tylko na pierwszy rzut oka – brak NFC jest na naszym rynku dosyć dużym brakiem, choć na pewno są osoby, dla których nie ma to pierwszorzędnego znaczenia. Warto jeszcze dodać, że na stronie producenta nie ma wzmianki o szkle Gorilla Glass.

Zresztą, podobnie kształtuje się Wasze zdanie. Poniższy komentarz to jeden z kilku o NFC, jakie pojawiły się pod wpisem dotyczącym premiery tego modelu.

Powiedzmy jednak z góry – choć brak NFC potraktuję oczywiście jako wadę tego smartfonu, to nie będzie to minus dyskwalifikujący. Są osoby, którym płatności zbliżeniowe telefonem nie są ani trochę potrzebne i tylko z ich perspektywy będę oceniać ten model.

Skoro już przy specyfikacji jesteśmy, warto byłoby też skomentować pokrótce samą bryłę. Motorola One Fusion+ jest dostępna w dwóch wariantach kolorystycznych: białym (Moonlight White) oraz granatowym (Twilight Blue).

Wzornictwo i jakość wykonania

Na samym początku zajrzyjmy do pudełka. Czy jest tam coś ciekawego? W zasadzie tak. Poza ładowarką i przyrządem do wyciągania tacki, producent pomyślał o dodaniu prostego, przezroczystego etui w zestawie sprzedażowym. Zwykły, klasyczny pokrowiec, więc nie ma co nadmiernie się nad nim rozwodzić, ale jeśli ktoś nie przepada za noszeniem golasa, to zawsze ma jakiś punkt wyjścia. Sam też nosiłem smartfon w etui, choć Motorola One Fusion+ lepiej się prezentuje i leży w dłoni bez niego.

Motorola nie próbuje zaskoczyć nas właściwie niczym. Front urządzenia jest wręcz nudny, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, a to za sprawą wysuwanego aparatu przedniego. Przednia tafla szkła jest zmącona tylko dwoma, malutkimi odstępstwami od białej tafli. Warto zwrócić uwagę, że Motorola One Fusion+ to przedstawiciel „podbródkowców” – dolna ramka jest nieco grubsza niż górna i boczne.

Tył smartfonu również jest nudny, choć dzieje się tak z zupełnie innego powodu. Motorola One Fusion+ jest ma plecki bliźniaczo podobne do innych urządzeń z gamy producenta, chociażby modelu Motorola Moto G8. Zresztą, podobny układ przewinął się chociażby przy okazji modelu Moto G8 Plus. Warto zwrócić uwagę, że układ optyczny bardzo wystaje nad powierzchnię plecków.

Motorola One Fusion+ praży się w słońcu

Warto nadmienić, że choć przód jest pokryty szkłem, to w przypadku krawędzi bocznych oraz plecków mamy do czynienia z tworzywem sztucznym. To nie wypada źle i z łatwością można zapomnieć o tej oszczędności, kiedy na smartfon narzucimy dołączone do zestawu etui, niemniej dla wielu osób plastik może być wręcz odpychający.

Na szczęście, tę nudę przełamuje nieco połyskiwanie smartfona na słońcu. Plecki, gdy padnie na nie trochę światła, ujawniają bardzo przyjemną fakturę i mienią się różnymi kolorami – od zieleni aż po pomarańczowy. Nie jest to może efekt, jaki dają niektóre szklane gradienty na tle innych modeli, ale dzięki temu Motorola One Fusion+ prezentuje się naprawdę ładnie. Zresztą, sami możecie rzucić na to okiem w umieszczonej wcześniej wideorecenzji.

Jeżeli chodzi o krawędzie, to w zasadzie jedynym wyróżniającym się elementem jest wysuwający się aparat przedni – ten został otoczony srebrną ramką. Cała reszta jest delikatna i stonowana. Dodam jeszcze, że na dolnej krawędzi, obok wspomnianego głośnika zapożyczonego z Motoroli Edge oraz gniazda USB typu C, znalazło się miejsce na 3,5-milimetrowe gniazdo jack.

Cóż, wzornictwo smartfona nieco oddaje jego jakość wykonania. Niby nie ma się do czego przyczepić, ale trudno ukryć fakt, że mamy do czynienia z plastikiem. Mimo to nic nie trzeszczy, wszystko jest spasowane prawidłowo i summa summarum całość prezentuje się całkiem przyzwoicie.

Trudno byłoby jednak w tym momencie pominąć gabaryty urządzenia – Motorola One Fusion+ jest bardzo duża, co zresztą zwiastuje 6,5-calowy wyświetlacz w akompaniamencie akumulatora o pojemności 5000 mAh. Smartfon nie jest dysmorficzny – ten model jest po prostu nieco przerośnięty w każdym wymiarze i musicie się z tym liczyć.

Wyświetlacz – 6,5-cala Total Vision

Jak już na pewno zdążyliście odnotować, Motorola One Fusion+ została wyposażona w 6,5-calowy wyświetlacz, który nie jest zakłócony żadnymi wcięciami czy otworami. Co warto zaznaczyć, również pod nim nie umieszczono żadnych czujników czy czytników.

Wykonany w technologii IPS panel ma proporcje 19.5:9 oraz rozdzielczość 2340 x 1080 pikseli, co przekłada się na zupełnie przyzwoite 397 ppi. Warto zaznaczyć, że pracuje on w częstotliwości odświeżania „tylko” 60 Hz, czego można było się w tej półce cenowej spodziewać.

Pierwsze wrażenie, jakie robi wyświetlacz, to oczywiście jego rozmiar. Sami musicie zdecydować czy taki panel będzie dla Was wygodny – warto mieć też na uwadze, że jest bardzo wysoki, a cała przestrzeń jest użytkowa, kiedy korzystamy z gestów.

Jeśli chodzi o samą charakterystykę wyświetlacza, to w zasadzie nie mam do czego się przyczepić. Jasność maksymalna jest wystarczająca, żeby móc popracować ze smartfonem w słońcu, zaś – co warte odnotowania – jasność minimalna również jest bardzo dobra, nie trzeba się martwić o potencjalne oślepienie w nocy.

Rzut oka na górną część ekranu - Motorola One Fusion+

Tak wygląda panel, którego poszukuję w smartfonie w tej półce cenowej. Odwzorowanie kolorów i kontrasty są przyzwoite, a kąty widzenia – jak to zwykle bywa w przypadku IPS – więcej niż wystarczające. Zarówno czerń i biel są dosyć dobrze odwzorowane (czerń na tyle, na ile pozwala technologia wykonania ekranu), zaś w ciemności – ku mojemu zaskoczeniu – nie zauważyłem żadnych artefaktów, które często uwydatnia technologia AOD (w tym przypadku to nie Always on Display, a Wyświetlacz Moto – o tym jednak później).

Warto powiedzieć jeszcze o tym, że producent oddaje do naszej dyspozycji wyłącznie możliwość zarządzania nasyceniem kolorów (naturalne, wzmocnione, nasycone). Nic poza tym – całe szczęście, pierwotne zestrojenie jest takie, że niespecjalnie trzeba się w nie mieszać. Motorola daje w zamian opcji personalizacji wyświetlacza pod kątem wizualnym, ale do tego – podobnie jak do gestów – przejdziemy później.

Reasumując wrażenia dotyczące wyświetlacza chciałbym powiedzieć, że ekran jest responsywny i zarówno pod kątem panelu dotykowego oraz wyświetlania obrazów działa dokładnie tak, jak powinien. A rozmiar? Cóż, w zależności od preferencji będzie albo atutem, albo udręką – przy tej wielkości ramek, 6,5-calowy panel z powodzeniem obsługuję jedną ręką, ale wiem, że to wcale nie takie oczywiste.

Działanie i oprogramowanie

Zacznijmy może od tego, że Motorola chwali się swoim interfejsem My UX i oddawanymi przez niego możliwościami personalizacji – pozwólcie jednak, że do szczegółów przejdziemy za chwilę. Poznajmy najpierw wnętrze, które odpowiada za codzienną pracę urządzenia.

W tej półce cenowej procesor Snapdragon 730 wsparty przez 6 gigabajtów pamięci RAM wydaje się być dobrym punktem zaczepienia. Muszę przyznać, że przy codziennym użytkowaniu, Motorola One Fusion+ działała płynnie i bez zadyszek, a to najważniejsze. A co na to cyferki?

Zerknijcie na poniższą galerię – znajdziecie tam wyniki z benchmarków Geekbench (CPU oraz compute), 3D Mark (Sling Shot Extreme) oraz AndroBench. Żeby wyniki były miarodajne, każdy pomiar powtórzyłem trzy razy – ot, lekcja wyciągnięta po testach Samsunga Galaxy S20.

Motorola One Fusion+ zapewnia wystarczającą wydajność i trzeba przyznać, że dobrze zarządza tym, co oferuje. Android 10 napędzany przez te podzespoły jest niezawodnym kompanem do pracy i w zasadzie w żadnym momencie nie pokazuje, że czegoś mu brakuje. Owszem, gdybyśmy postawili obok jakiegoś flagowca, to wszystko byłoby jeszcze szybsze – ale nie o to się rozchodzi.

Smartfon działa płynnie i bez żadnych zadyszek – nie ma momentów, żeby musiał się nad czymś zastanowić, ani takich, kiedy się zacina. Kilkukrotnie z jakiegoś powodu obraził się na mnie Google Chrome – wydaje mi się jednak, że to kwestia samej aplikacji, a nie przeciążenia – wystarczyło zablokować ekran i odblokować go, aby wrócić do płynnej pracy. Co ważne, bez konieczności przeładowania strony.

Motorola One Fusion+ w drewnianym towarzystwie

Co równie istotne, Motorola One Fusion+ nie nagrzewa się nawet wtedy, kiedy wymagamy od niej wiele. Skutecznie i zadowalająco szybko radzi sobie ze wszystkimi powierzonymi jej zadaniami, a co jeszcze milsze – całkiem nieźle radzi sobie z zarządzaniem energią. Na pewno do długiego czasu pracy przyczynia się też akumulator o pojemności 5000 mAh, ale… do tego wrócimy później.

Warto byłoby teraz powiedzieć o funkcjach systemu, które do dyspozycji użytkownika oddaje producent. Najwięcej uwagi przykuwa opcja spersonalizowania motywu – oczywiście oprócz postawienia na ciemne aplikacje, co gwarantuje sam Android 10. Wybrać możemy czcionkę (same fonty są estetyczne, nie tak jak w starych Samsungach ;)), kolor elementów systemowych oraz kształt ikon. Smartfon dosyć też jasno komunikuje o swoich funkcjach – poniżej podrzucam Wam swego rodzaju „samou czek”, którym uraczyła mnie Motorola One Fusion+.

Motorola chwali się również swoimi gestami, które mają ułatwić nieco codzienne wykorzystywanie telefonu. Osobiście najczęściej korzystałem z opcji Szybka latarka oraz narzędzi do edycji zrzutów ekranu – cała reszta, choć praktyczna, nie była dla mnie aż tak znacząca.

Krótkie słowo warto poświęcić funkcji Wyświetlacz Moto. W zasadzie jest to taki Always on Display, z tym że nie jest widoczny zawsze. Ekran znany z innych telefonów jako AOD pojawia się, kiedy na nasz smartfon przyjdzie jakieś powiadomienie, a my z jego poziomu możemy je na przykład odrzucić czy też włączyć stosowną do jego odczytania aplikację. Szkoda, że zabrakło tutaj Always on Display – dla mnie to dosyć istotna funkcja – ale proteza jest całkiem skuteczna.

Na samym końcu tej sekcji odnotujmy wersję oprogramowania, pod kontrolą którego pracuje Motorola One Fusion+. Choć mamy już ostatni tydzień lipca, to najnowsze dostępne poprawki zabezpieczeń pochodzą z 1 kwietnia 2020 roku. Niby jest Android 10, ale w tak świeżym telefonie nieaktualne poprawki to chyba primaaprilisowy żart.

Zaplecze komunikacyjne

Klasyczny akapit i równie klasyczna krótka notka – bez kłopotów. Wi-Fi, Bluetooth, LTE i połączenia głosowe – bez zarzutu.

Motorola One Fusion+ oferuje hybrydowy dual SIM – jeśli planujemy korzystać z karty microSD, to musimy ograniczyć się do jednego numeru komórkowego. W tej sekcji nie sposób nie przypomnieć o tym, że smartfon nie został wyposażony w NFC.

Audio

Muszę przyznać, że głośnik w tym modelu – choć pojedynczy – radzi sobie z odtwarzaniem dźwięków bardzo dobrze. Odtwarzanie muzyki czy oglądanie seriali nie wymaga od nas ani sięgania po zewnętrzny głośnik, ani po słuchawki – nawetk, kiedy sięgniemy po wysokie poziomy głośności, to brzmienie będzie przyjemne dla ucha i zaskakująco muzykalne.

Motorola One Fusion+

Nie sposób nie zapomnieć o tym, że Motorola One Fusion+ została wyposażona w 3,5-milimetrowe gniazdo jack.Chyba przywykłem do mobilnych słuchawek bezprzewodowych, bo coraz mniej zwracam na to uwagę… ;)

Biometria

Motorola zdecydowała się na umieszczenie klasycznego czytnika linii papilarnych na pleckach. Prosty, aktywny skaner ozdobiony logo producenta, nieznacznie zagłębiony tak, aby było łatwiej znaleźć go palcem.

Czytnik działa perfekcyjnie, skanuje palec szybko i celnie. Co jeszcze lepsze, Motorola pamięta o udostępnieniu gestu zsuwania paska powiadomień poprzez przesunięcie palcem po czytniku, co przydaje się zwłaszcza przy smartfonie o takich gabarytach. Nie mam do czego się przyczepić.

Akumulator

O smartfonie mówię sporo dobrego, ale pora na kolejne ciepłe słowa. W zasadzie – pora na miłe zaskoczenie. Motorola One Fusion+ została wyposażona w akumulator o pojemności 5000 mAh, który co prawda negatywnie wpływa na gabaryty, ale przekłada się na świetnie czasy pracy na jednym ładowaniu.

W najbardziej obciążającym cyklu od 100% do 20% screen on time wyniosło nieco więcej niż 5 godzin. Mało? Cóż mogę powiedzieć – maksymalny poziom jasności, LTE, Bluetooth i usługi lokalizacyjne włączone bez przerwy, kilka długich godzin pracy jako router oraz… rozbicie cyklu na dwa dni. Zważywszy na to, że Motorola One Fusion+ de facto cały czas pracowała na pełnych obrotach, jest to wynik więcej niż zadowalający.

Przy średnim cyklu użytkowania, możemy swobodnie liczyć na 7,5-8,5 godzin pracy ekranu na jednym ładowaniu. Jestem przekonany, że odrobina wstrzemięźliwości pozwoliłaby nawet na dziesięć godzin SoT, ale… po co? Takie rezultaty i tak sprawiały, że smartfon podłączałem do ładowarki co drugi dzień.

W razie zapotrzebowania, głodny energii akumulator można całkiem szybko naładować przy pomocy technologii szybkiego ładowania TurboPower o mocy 15 W.

Aparat

Zacznijmy może od wysuwanej kamerki selfie. Nie wiem, cóż ciekawego mogę o niej powiedzieć – wysuwa się zadowalająco szybko, choć słyszalnie głośno, niemniej w 100% sprawdza się w codziennym użytkowaniu. I… to chyba tyle?

Jeszcze jakiś czas temu ta technologia budziła przerażenie? podziw? zdziwienie? Teraz jednak przywykliśmy do tego, że kamerki selfie się wysuwają – i radzimy sobie z tym nie najgorzej. Zauważyłem jednak, że mechanizm w Xiaomi Mi 9T Pro jest zauważalnie cichszy – tam jest niemal bezszelestny, tutaj jednak nie ma opcji na zupełnie dyskretne selfie.

Jeśli chodzi o tył, to Motorola One Fusion+ jest wyposażona w całą gamę oczek aparatu. Muszę przyznać, że osiągane efekty są całkiem zadowalające. Aparat główny radzi sobie zadziwiająco dobrze, również wtedy kiedy zaprzęgniemy do pomocy obiektyw makro. Sama głębia ostrości, jak na smartfon z tej półki cenowej, jest zadowalająca.

Dosyć przyzwoity jest też tryb nocny. Pewien niesmak pozostawia jednak obiektyw szerokokątny – zdjęcia, jak wszystkie o takim polu widzenia – prezentują się nieźle, ale nie narzekają na nadmiar szczegółów.

Tyle z teorii – resztę możecie zobaczyć na własne oczy. Oczywiście zbliżenie na sarenkę to efekt ośmiokrotnego zoomu cyfrowego, gdyby ktoś pytał ;).

Motorola One Fusion+ byłaby niemal idealna… gdyby nie brak NFC

Przyszedł czas na podsumowanie, choć wnioski w zasadzie możecie przeczytać w nagłówku. Motorola One Fusion+ to naprawdę przyzwoity smartfon i zasługuje na rekomendację. Nieco gorzej, jeśli zależy Wam na płatnościach zbliżeniowych przy pomocy telefonu – ja bardzo przywykłem do zbliżania telefonu do terminala, więc dla mnie brak NFC jest zbyt dużym problemem.

Jeśli jednak nie zależy Wam na NFC, a i duże gabaryty nie są żadną przeszkodą – Motorola One Fusion+ to naprawdę solidny kawał smartfonu. Poza tym – nie mam do czego się przyczepić. Motorola przypomniała mi, że choć flagowce są najbardziej pociągające, to codzienne użytkowanie średniopółkowca wcale nie musi być uciążliwe.

Motorola One Fusion+ to średniak, któremu brakuje tylko NFC (recenzja)
Wnioski
Zalety
stabilność działania
czas pracy na jednym ładowaniu
dobre głośniki
ekran bez żadnych wcięć
system wzbogacony jedynie o przydatne funkcje
stosunek ceny do jakości
wzornictwo
Wady
brak NFC
duże gabaryty - trzeba być na to gotowym
poprawki zabezpieczeń powinny być bardziej aktualne
jakość wykonania jest bardzo dobra, ale niektórym plastik może przeszkadzać
8.5
Ocena