Premiera Huawei P40 Pro+ w Polsce była dla mnie zaskoczeniem. Smartfon zadebiutował kilka tygodni po tym, jak na półkach sklepowych wylądowały P40 Pro, P40 i P40 Lite. Kurz po ich rynkowym debiucie zdążył opaść, a Huawei zdecydował się wprowadzić najwyższy model ze swojej aktualnej serii – P40 Pro+. Oto jego recenzja.
Do testów Huawei P40 Pro+ postanowiłam podejść nieco inaczej niż do P40 Pro. O ile tam bardzo mocno skupiałam uwagę na braku Google Mobile Services i punktowałam, które aplikacje nie działają i z czym “się je” brak GMS, tak w przypadku modelu kosztującego bagatela sześć tysięcy złotych (bez złotówki) jestem przekonana, że każdy doskonale zdaje sobie sprawę, w co się pakuje, sięgając po P40 Pro+ z Huawei Mobile Services (zamiast Google Mobile Services).
Oczywiście w niniejszym tekście będę zwracać uwagę na braki HMS i platformy AppGallery, ale postanowiłam spojrzeć na Huawei P40 Pro+ oczami świadomego użytkownika, który doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że kontakty najlepiej zgrać przez Phone Clone, a aplikacje pobierać z agregatora ApkPure.
Jednocześnie już teraz zaznaczę, że uważam, że to szkoda, że fakt, że dana aplikacja dostępna jest w AppGallery nie jest równoznaczny z tym, że jest wspierana na smartfonach z HMS. To często powoduje spore nieporozumienia i, jak sądzę, może prowadzić do licznych rozczarowań.
Parametry techniczne Huawei P40 Pro+:
- ekran OLED 6,58” o rozdzielczości 2640×1200 pikseli, 90 Hz,
- ośmiordzeniowy procesor Kirin 990 5G 2 x Cortex-A76 2,86 GHz + 2 x Cortex-A76 2,36 GHz + 4 x Cortex-A55 1,95 GHz z GPU w postaci szesnastordzeniowego Mali-G76,
- 8 GB RAM,
- 512 GB pamięci wewnętrznej,
- Android 10 z EMUI 10.1 (bez Google Mobile Services),
- aparat UltraVision 50 Mpix f/1.9 OIS 1/1,28” 2,44 μm + ultraszerokokątny 40 Mpix f/1.8 1/1,54”+ teleobiektyw 3x 8 Mpix f/2.4 OIS + teleobiektyw 10x 8 Mpix f/4.4 OIS + ToF 3D,
- przedni aparat 32 Mpix f/2.2, Face Unlock z czujnikiem IR,
- WiFi 802.11a/b/g/n/ac/ax,
- Bluetooth 5.1,
- 5G,
- GPS, Glonass, BeiDou, Galileo, QZSS, NavIC,
- dual SIM,
- slot kart NM,
- port podczerwieni (IrDa),
- USB typu C (USB 3.1 Gen 1),
- akumulator o pojemności 4200 mAh, szybkie ładowanie bezprzewodowe 40 W oraz szybkie ładowanie przewodowe SuperCharge 40 W, bezprzewodowe ładowanie zwrotne,
- wymiary: 158,2 x 72,6 x 9 mm,
- waga: 226 g,
- odporność IP68.
Cena w momencie publikacji recenzji: 5699 złotych. Od momentu premiery staniał o 300 złotych.
Do 30 czerwca dostępny w przedsprzedaży ze smartwatchem i słuchawkami. Niestety, aktualnie sprzedawany jest sam telefon, bez gratisów.
Huawei P40 Pro+ w Media Expert
Wzornictwo, jakość wykonania
Huawei P40 Pro+ to kawał telefonu. Mierzy 158,2 x 72,6 x 9 mm i waży aż 226 g. Jest więc spory, do czego trzeba się przyzwyczaić, choć więcej przyzwyczajenia wymaga jednak jego ciężar – zwłaszcza, jeśli wcześniej korzystało się lżejszego urządzenia. Jasne, po jakimś czasie człowiek się przyzwyczaja, ale “żonglując” testowymi smartfonami mam ten komfort, że mogę sprawdzić czy różnica pomiędzy poszczególnymi modelami jest faktycznie tak odczuwalna, jak może się wydawać. No i tutaj żadnych wątpliwości nie mam.
W przypadku P40 Pro+ osobną kwestią jest to, że grubość całości powiększa jeszcze dodatkowo dość znacznie wystający ponad obudowę moduł z aparatami. Fizyki nie oszukamy, a spore matryce muszą mieć trochę miejsca. W zamian otrzymujemy naprawdę świetnej jakości zdjęcia, ale o tym przeczytacie w dalszej części recenzji.
Testowany produkt na rynku dostępny jest w dwóch wersjach kolorystycznych: ceramiczna biel oraz ceramiczna czerń. W moje ręce, jak łatwo dostrzec na zdjęciach, trafiła pierwsza z nich. W mojej opinii jest ładna, ale nie robi większego efektu wow. Jest minimalistyczna, elegancka, ale czegoś w niej brakuje. Może gradientów znanych z P40 Pro? Rozumiem też jednak, że producent chciał odróżnić od siebie oba produkty i całkiem nieźle mu się ta sztuka udała.
Pomijając kwestię koloru, oba modele są do siebie bardzo podobne pod względem designu. W P40 Pro+, podobnie jak w P40 Pro, aluminiowe są nie tylko krawędzie, ale też rogi telefonu. Daje to poczucie, jakoby ekran zakrzywiony był we wszystkie cztery strony. W rzeczywistości jednak tak zakrzywione jest jedynie szkło, a ekran wyświetla treści do wysokości załamania tegoż szkła (w przeciwieństwie do Motoroli Edge).
Zakrzywione są też krawędzie tyłu obudowy, dzięki czemu całość jest przyjemnie obła, co z kolei pozytywnie odbija się na komforcie trzymania telefonu w ręce. Obudowa spełnia normę odporności IP68, co oznacza, że smartfon powinien przetrwać spotkanie z wodą przez pół godziny na głębokości maksymalnie metra.
Na prawym boku P40 Pro+ znajdziemy przyciski do regulacji głośności i włącznik, natomiast przeciwległy bok pozostał niezagospodarowany. U góry mamy mikrofon i port podczerwieni (bardzo przydatny, gdy się nie ma w domu pilota do telewizora ;)), a na dole – drugi mikrofon, USB typu C, głośnik oraz slot kart (2x nanoSIM lub nanoSIM + NM).
Wyświetlacz
“Full HD+ w smartfonie za sześć tysięcy złotych?” – w głowie tli mi się to pytanie od momentu, gdy po raz pierwszy zobaczyłam parametry techniczne Huawei P40 Pro+ (6,58” 2640×1200. Zresztą, podobnie, jak ma to miejsce w przypadku iPhone’a 11 Pro Max (6,5” 2688 x 1242).
Za wzór w tym przypadku można stawiać Samsunga Galaxy S20 Ultra, którego ekran 6,9” ma rozdzielczość 3200 x 1440 pikseli. I nawet, jeśli nie korzystacie na co dzień z QHD+ (bo znajduje zastosowanie przede wszystkim w okularach VR), jej obecność w smartfonie za te pieniądze powinna być standardem.
Inna rzecz jest taka, że w przypadku przywołanego Galaxy S20 Ultra odświeżanie 120 Hz dostępne jest jedynie przy rozdzielczości 2400 x 1440 pikseli (przy QHD+ jest to 60 Hz), podczas gdy w Huawei P40 Pro+ jest maksymalnie 90 Hz, ale za to przez cały czas (dziwne by było, gdyby było inaczej).
Do czego miałam się już przyczepić, to się przyczepiłam, czas na pozytywy.
OLED-owy wyświetlacz P40 Pro+ oferuje świetną jasność – zarówno maksymalną (dzięki czemu nie ma problemów z widocznością w słońcu), jak i minimalną (nocą nie czuć dyskomfortu). Automatyczna regulacja jasności, dzięki czujnikowi światła, działa bezproblemowo, choć czasem odniosłam wrażenie, że ustala nieco wyższą jasność, niż bym tego chciała. Czerń jest maksymalnie czarna, kąty widzenia doskonałe, kontrast również.
W ustawieniach ekranu znajdziemy opcję zmianu kolorów i temperatury barwowej, tryb ochrony wzroku, tryb ciemny, rozdzielczość ekranu (inteligentna, HD+ lub Full HD+; ja stale korzystałam z tej ostatniej) oraz częstotliwość odświeżania ekranu (przez czas trwania testów miałam ustawione stałe 90 Hz). Możemy też ukryć wcięcie w ekranie oraz korzystać z Always on display, zwanego tutaj Zawsze na ekranie (działa cały dzień lub według ustalonego harmonogramu).
Domyślnie na ekranie P40 Pro+ znajdowała się folia ochronna, ale w trakcie testów czymś o nią zahaczyłam, w efekcie czego musiałam ją zdementować. Wam jednak polecam zostawić, bo wszelkie ryski przyjmuje na siebie zamiast ekranu.
Działanie, oprogramowanie
Huawei P40 Pro+, jak przystało na najwyższy model w ofercie producenta, oferuje maksymalnie flagowe podzespoły. I tak, na jego pokładzie znajdziemy ośmiordzeniowy procesor Kirin 990 5G z szesnastordzeniowym Mali-G76, 8 GB RAM i 512 GB pamięci wewnętrznej. I tu znów można przywoływać rywala od Samsunga, że w Galaxy S20 Ultra, kosztującym dokładnie tyle samo, co testowany dziś model, jest 12 GB RAM. Za to w iPhonie 11 Pro Max jest tylko 4 GB. Jeśli lubicie cyferki, to mam nadzieję, że te porównania przypadną Wam do gustu.
Do samej pracy jako-takiej, do P40 Pro+ nie mam najmniejszych zastrzeżeń. Gdy już pobierzemy wszelkie potrzebne aplikacje (o czym za chwilę), smartfon działa bardzo szybko i wydajnie. Pod względem działania spisuje się świetnie – ani razu mnie nie zawiódł, zawsze stał na posterunku, by wykonać akcję, której w danej chwili potrzebowałam. Czasem jedynie telefon potrafi się delikatnie nagrzać – nie przeszkadza to podczas użytkowania, ale staje się lekko odczuwalne.
Zresztą, potwierdzają to również wysokie wyniki uzyskane przez Huawei P40 Pro+ w testach syntetycznych:
AnTuTu: 485577
GeekBench 4:
single core: 3835
multi core: 12070
GeekBench 5:
single core: 757
multi core: 3011
Szkoda jedynie, że Huawei P40 Pro+ nie oferuje GMS (Google Mobile Services), a jedynie HMS (Huawei Mobile Services). Trzymam kciuki za Huawei i wierzę, że AppGallery ma szansę, by w bliższej lub dalszej przyszłości zawojować rynek, ale to jeszcze nie jest ten moment. Póki co oferowanych aplikacji jest zdecydowanie za mało, by mówić, że AppGallery jest trzecią (po Google Play i App Store) siłą na rynku mobilnym.
Spójrzmy zatem, jak można sobie poradzić żyjąc z P40 Pro+ z Androidem z EMUI 10.1, bez usług Google, ale z zainstalowanymi aplikacjami, których potrzebuję na co dzień. Wypunktuję, będzie bardziej przejrzyście:
- z racji tego, że wszystkie kontakty trzymam w chmurze Google, przeniosłam je z innego telefonu, dzięki narzędziu PhoneClone; w przeciwnym razie z kontaktami mogłabym się pożegnać,
- AppGallery nie wystarcza do moich potrzeb, dlatego moim przyjacielem jest aplikacja APKPure, będąca zbiorem plików .apk w zasobów portalu apkpure.com; można w nim znaleźć praktycznie wszystkie programy, których potrzebują użytkownicy smartfonów,
- nie wyobrażam sobie życia bez możliwości przypinania do ekranu głównego wybranych zakładek z przeglądarki. Właśnie w ten sposób korzystam z poczty e-mail, kalendarza Google, serwisu YouTube i innych usług Google,
- szkoda, że każdorazowe wejście w zakładkę przypiętą do ekranu głównego przeładowuje ją, wydłużając proces dotarcia do interesujących nas rzeczy. Inna rzecz – przez to bardzo często mam otwartych kilkadziesiąt zakładek w przeglądarce, które muszę zamykać ręcznie,
- Discord nie wyświetla powiadomień, co bardzo utrudnia mi pracę – jest to jedno z moich podstawowych narzędzi pracy, bez których nie mogę się obejść na co dzień. Brak powiadomień to dla mnie ogromny minus; powiadomienia nie pojawiają się też m.in. z Twittera,
- Google Maps raz na jakiś czas wyświetla błąd, że nie będzie działać bez usług Google, ale działa. Podobnie jest w przypadku Booksy,
- nie działają: Wolt, Pyszne, FreeNow, Uber, Revolut (!),
- dalej jednak nie można zamówić żadnego przejazdu Uberem. Z poziomu przeglądarki – Uber nie działa (wszystko jest OK do momentu zamówienia taksówki – wtedy wyskakuje błąd),
- domyślną wyszukiwarką w przeglądarce Huawei jest Bing, który bardzo kiepsko radzi sobie na polskim rynku; polecam ustawienie strony startowej google.com,
- oczywiście nie da się logować do aplikacji kontem Google, potwierdzać tożsamości, płacić za pomocą Google Pay, etc.
Z dobrych wieści:
- w kwestii przejazdów, od czasu moich testów P40 Pro, coś się zmieniło – poza ELE Taxi (dostępnym tylko w Warszawie) w AppGallery pojawiło się także iTaxi; można również korzystać z zamawiania przejazdów przez FreeNow za pośrednictwem quick app – w przeglądarce (web-booking.free-now.com); od jakiegoś czasu jest też dostępny Bolt,
- Facebook, Messenger, Instagram, WhatsApp, Spotify, Yanosik, Mój T-Mobile, SpeedTest, ING, Snapseed – te aplikacje, pobrane z apk, działają całkowicie poprawnie,
- najnowsza wersja aplikacji Netflix normalnie działa na P40 Pro+,
- w AppGallery mamy między innymi takie aplikacje, jak: SkyCash, olx, jakdojade, HERE WeGo, Allegro, Tok FM, Ceneo, Ipla, AutoMapa, Blix, Squid, Lidl, Rossman. Znajdzie się też Booking, TikTok, Tinder, KFC czy Tidal. Jeśli chodzi o gry, są dostępne między innymi Asphalt 9 czy Cut The Rope.
Patrzę na rozwój HMS i AppGallery z dużą nadzieją, a przede wszystkim na Discorda wyświetlającego powiadomienia, dobrze działającą pocztę oraz oficjalną aplikację ING w sklepie Huawei. Oprócz tego potrzebuję niewiele więcej, ale te trzy kwestie są dla mnie kluczowe. Ciekawe jak to jest u Was? Dajcie znać w komentarzach, a my lecimy dalej z tematem.
Zaplecze komunikacyjne
Huawei P40 Pro+, jak przystało na flagowca, ma wszystkie moduły łączności, jakie w 2020 mieć powinien: 5G, WiFi, Bluetooth 5.1, NFC oraz GPS. Wszystkie działają bezproblemowo, podczas testów nie napotkałam żadnych problemów z którymkolwiek z nich.
Przy NFC warto pamiętać, że P40 Pro+ nie można wykorzystywać do płatności zbliżeniowych przez Google Pay – można natomiast przez HCE, jeśli Wasz bank takowe obsługuje.
Mamy tu dual SIM, wykorzystujący dwie karty nanoSIM. Zamiennie jeden z nich można wykorzystać do rozszerzenia pamięci, ale jest to autorski slot Huawei (NM), więc na niewiele Wam się raczej zda. Na szczęście mamy 512 GB pamięci, z czego do wykorzystania przez użytkownika zostaje 466 GB.
A jej szybkość jest następująca:
- szybkość ciągłego odczytu danych: 1857,91 MB/s,
- szybkość ciągłego zapisu danych: 1027,89 MB/s,
- szybkość losowego odczytu danych: 303,52 MB/s,
- szybkość losowego zapisu danych: 308,6 MB/s.
Audio
Huawei P40 Pro+ miał szansę stać się najlepiej grającym smartfonem na rynku. Niestety, zaprzepaścił ją, montując głośnik mono. Cieszy fakt, że jest głośny, donośny i zapewnia przyjemność słuchania muzyki. Szkoda jedynie, że tylko w połowie – wyobraźcie sobie, jak ten smartfon by grał, gdyby po jego drugiej stronie znalazł się tak samo dobry głośnik!
Na obudowie smartfona nie znajdziemy 3.5 mm jacka audio, co oznacza, że podpięcie ulubionych słuchawek jest możliwe jedynie przez przejściówkę z USB typu C na miniJacka.
Biometria
Już podczas testów P40 Pro pisałam, że najczęściej czytnik linii papilarnych nie ma szans się wykazać w obliczu rewelacyjnie działającego rozpoznawania twarzy. I w przypadku Huawei P40 Pro+ jest dokładnie tak samo.
Zastosowane tu rozpoznawanie twarzy 3D (Face Unlock z czujnikiem IR) sprawdza się świetnie – wystarczy podnieść telefon, spojrzeć na niego i gotowe. Nie pamiętam, żeby zdarzyła się sytuacja, w której nie chciałoby działać, a to bardzo dobrze o nim świadczy.
Gdy jednak nadejdzie nas ochota na skorzystanie ze skanera odcisków palców, również nie będziemy zawiedzeni. Wystarczy delikatnie przyłożyć palec do czytnika i dosłownie moment przytrzymać i po sprawie – dostęp do smartfona zostaje odblokowany.
Jako ciekawostkę mogę dodać, że można zmienić animację odcisku palca na jedną z trzech dostępnych. Odcisk palca można wykorzystać również do zabezpieczenia sejfu oraz blokady aplikacji (do blokady aplikacji może posłużyć też rozpoznawanie twarzy).
Czas pracy baterii
Mając doświadczenie z P40 Pro, o którym co jakiś czas w tej recenzji pozwalam sobie przypominać, wiedziałam mniej-więcej, czego mogę oczekiwać po baterii P40 Pro+, zwłaszcza, że jej pojemność jest identyczna w obu modelach i wynosi 4200 mAh. Teoretycznie zatem czas pracy powinien być taki sam albo przynajmniej zbliżony. A jak jest w rzeczywistości?
Od 3 do 5 godzin włączonego ekranu (SoT), gdy smartfon działa na LTE to powtarzalny wynik, jaki udawało mi się uzyskać. Reguła w zasadzie była jedna: krótszy czas pracy, gdy ekran miał ustawioną maksymalną jakość, dłuższy – gdy niższą.
Przełączając się na WiFi nie byłam w stanie rozładować P40 Pro+ w ciągu jednego dnia. Zawsze pod wieczór zostawało mi jest 30-40% zapasu energii na następny dzień, mając na ekranie ok. 3,5-4 godziny, co oznacza, że do ok. 6 godzin SoT można dobić. Czas ten można jeszcze próbować wydłużyć przełączając tryb z jasnego na ciemny.
Czas ładowania dołączaną do zestawu ładowarką Super Charger (40 W) wynosi ok. 1,5 godziny, z czego pierwsze 50% ładuje się w ok. pół godziny.
Aparat
Pod względem aparatu, Huawei P40 Pro+ jest z całą pewnością jednym z najciekawszych smartfonów, jakie kiedykolwiek pojawiły się w sprzedaży. Za jego możliwości odpowiadają:
- aparat UltraVision 50 Mpix f/1.9 OIS 1/1,28” 2,44 μm, 23 mm,
- ultraszerokokątny 40 Mpix f/1.8 1/1,54”, 18 mm,
- teleobiektyw 3x 8 Mpix f/2.4 OIS, 80 mm,
- teleobiektyw peryskopowy 10x 8 Mpix f/4.4 OIS, 240 mm,
- ToF 3D.
Podsumowaniem testów aparatu Huawei P40 Pro+ powinno być jedno zdanie: jest to bardzo uniwersalny aparat, którym robienie zdjęć to czysta przyjemność.
Poniżej możecie zobaczyć sporo przykładowych fotografii wykonanych przeze mnie z ultraszerokiego kąta, szerokiego, ale i z 3-, 10-, 50- i 100-krotnym zoomem, które – mam nadzieję – pozwolą Wam wyrobić sobie opinię na temat testowanego modelu.
Ja powiem jedynie, że bardzo podoba mi się obrazek, jaki wychodzi z P40 Pro+. Ładny bokeh, nasycone kolory (choć momentami zbyt mocno podkręcone), dobra szczegółowość i ilość detali. Co najważniejsze, to wszystko dostępne jest na wyciągnięcie ręki – w trybie automatycznym.
3-krotny zoom optyczny pokazał się ze świetnej strony, zapewniając bardzo dobrą jakość. 10-krotny zoom w większości przypadków również pozytywnie zaskoczył, choć tutaj zdarzyło się kilka razy, że nie chciał złapać ostrości, ale nie było to regułą. Przy fotografowaniu z użyciem 50- lub 100-krotnego zoomu ustabilizować telefon w dłoni jest bardzo trudno, ale i jakość zdjęć trudno określić mianem dobrej. Coś tam widać i tyle – choć warto zauważyć, że nie jest to totalna pikseloza. Podoba mi się natomiast fakt, że korzystając z zoomu 15-krotnego lub wyższego, w rogu pojawia się podgląd całego kadru – bardzo przydatna rzecz.
Ultraszeroki kąt niezmiennie jest moim ulubionym. Cieszy fakt, że znalazła tu zastosowanie jasna matryca – P40 Pro+, podobnie jak P40, charakteryzuje się największą wartością przysłony spośród wszystkich smartfonów dostępnych na rynku – f/1.8 (w P30 Pro było f/2.2). Warto zauważyć, że balans bieli pomiędzy ultraszerokim kątem a szerokim nieznacznie się różni.
W trybie nocnym wyraźnie widać działanie mechanizmów wyostrzających i rozjaśniających zdjęcia, dzięki czemu efekty są przyjemne dla oka. W przypadku zdjęć nocnych robionych z ultraszerokiego kąta, P40 Pro+ ma podobną przypadłość, co P40+, mianowicie przycina kadr – zwróćcie uwagę porównując zdjęcia z trybu automatycznego i trybu nocnego.
Dla osób lubiących nieco kombinowania, w interfejsie aparatu dostępnych jest sporo trybów: przysłona, portretowy, profejsonalny, panorama, czarno-białe, obiektyw AR, malowanie światłem, HDR, naklejki, dokumenty, pod wodą, wysoka rozdzielczość. Do nagrywania wideo przewidziane zostały: zwolnione tempo, film poklatkowy i widok podwójny.
Wideo możemy nagrywać maksymalnie w 4K w 60 kl./s – co ciekawe, zarówno głównym, jak i frontowym aparatem. W przypadku tego pierwszego jakość jest zaskakująco dobra, a łapanie ostrości wręcz błyskawiczna. Przedni aparat radzi sobie gorzej – jest sporo szumu, a i stabilizacja wypada po prostu kiepsko.
W przypadku selfie wydaje mi się, że jeszcze jest pole do poprawy. W dobrych warunkach oświetleniowych jest super, natomiast im gorsze, tym gorsza jakość zdjęć.
Podsumowanie
W tytule niniejszej recenzji napisałam, że do pełni szczęścia brakuje niewiele – są to bardzo małe szczegóły, które jednak mają dla mnie ogromne znaczenie. Zawiera się w tym brak powiadomień z Discorda czy Twittera, jak również niedziałająca aplikacja Revoluta czy brak obsługi płatności Google Pay. Pozostałe aspekty jestem w stanie przeboleć, podobnie jak zmusić się do korzystania z apkpure czy wybranych usług z poziomu przeglądarki.
To są rzeczy, które przeszkadzają mi osobiście. Wy możecie znaleźć zupełnie inne ograniczenia Huawei Mobile Services, które w tym momencie skreślają ten smartfon w Waszych oczach. A szkoda, bo Huawei P40 Pro+ to smartfon, z którego korzysta się naprawdę przyjemnie.
Ma świetny ekran 90 Hz, doskonały aparat na każdą okazję, działa szybko i wydajnie, a do tego oferuje rewelacyjne rozpoznawanie twarzy i czytnik linii papilarnych. Ponadto ma aż 512 GB pamięci wewnętrznej, dual SIM, przyszłościowe 5G, przydatny port podczerwieni i spełnia normę IP68.
Nie uważam, że gdyby P40 Pro+ oferował usługi Google, byłby najlepszym smartfonem dostępnym na rynku, aczkolwiek z całą pewnością byłby jednym z pretendentów do tego miana. Do pełni szczęścia brakowałoby mu wtedy jedynie głośników stereo (choć ten, co jest – mono – jest naprawdę dobrej jakości), 3.5 mm jacka audio (choć powiecie pewnie, że bez niego też da się żyć) czy slot kart NM.
Pozostałe aspekty, do których przyczepiłam się w recenzji, takie jak waga, grubość obudowy, moduł aparatów znacznie wystający ponad obudowę, to kwestie pomijalne, dla wielu bez większego znaczenia. To tylko pokazuje, że P40 Pro+ jest naprawdę solidnym graczem.
Szkoda, że sytuacja jest jaka jest. W przeciwnym razie mielibyśmy świetny, choć drogi smartfon, skazany na sukces.