Debiut nowego serwisu muzycznego na rynku podzielonym przez światowych potentatów musi z natury rodzić sporo pytań, co do zasadności takiego kroku. Aby bowiem rywalizować z liderami należy zbudować odpowiednią bazę treści, przekonać użytkowników, że ma się coś, czego nie mają inni i nie zaszkodziłoby przy okazji zawrzeć umowy z innymi podmiotami na wspólną ofertę. Czy Empik Music ma do zaproponowania coś, co przyciągnie chętnych?
Ja to już gdzieś widziałem :)
Empik Music wystartował niecałe dwa tygodnie temu. Na start serwis proponuje 30 dni okresu próbnego i 60 dni dla uczestników programu Premium. Bez problemu można jednak testować usługę właśnie przez 60 dni, gdyż start zbiegł się z rozdawaniem Premium dla każdego chętnego.
Po zainstalowaniu programu z AppStore i zalogowaniu się do serwisu (korzystając z tego samego konta, którego używam do zamawiania książek) oczom mym ukazał się… nie, nie las krzyży, ale interfejs programu, który jest bardzo zbliżony do tego znanego ze Spotify.
Obsługa serwisu skupiona jest w czterech zakładkach. Strona główna zawiera nasze ostatnio odtwarzane albumy i playlisty, polecane dla nas (i tu już albumy i playlisty mają osobne paski, podobnie jak wykonawcy) oraz polecane przez Empik, które zapewne nie biorą pod uwagę moich preferencji.
Druga zakładka nazywa się „Moja muzyka” i, zgodnie z nazwą, zawiera to, co dodamy do ulubionych, z podziałem na rodzaje. Znajdziemy tam także opcję importu z Empik.com (czyli jeśli kupiliśmy muzykę, to podobnie, jak w iTunes/Apple Music, można jej będzie słuchać w Empik Music) oraz – i to chyba najważniejsze dla debiutanta – z innych serwisów streamingowych.
Import można przeprowadzić ręcznie, wgrywając plik z listami, oraz automatycznie, za pośrednictwem serwisu TuneMyMusic. Umożliwia on synchronizację między innymi z Deezerem, Youtube Music, Apple Music, Spotify i Tidalem.
Trzecia zakładka to nasze konto i ustawienia – to tam można ustawić jakość odtwarzanej muzyki. Dostępne ustawienia to Normalna, Wysoka i Bardzo Wysoka – czyli, odpowiednio, 96 kbps, 160 kbps i 320 kbps. Użyty kodek to AAC, nie ma więc większego powodu do obaw o jakość – przy najwyższym ustawieniu trzeba mieć naprawdę dobry słuch (i mieć trochę szczęścia), by odróżnić AAC od kompresji bezstratnej.
Ostatnia zakładka jest najbardziej oczywista. To wyszukiwarka, wyposażona także w prostą, ale łatwo dostępną historię wyszukiwania.
Niech gra muzyka
Od startu Empik Music aplikacja była aktualizowana już co najmniej trzy razy. Poprawki miały dotyczyć pracy aplikacji, lecz muszę tu zaznaczyć, że i bez nich nie spotkałem się z błędami. Cieszy w każdym razie, że wykryte usterki są usuwane sprawnie i szybko.
Program działa sprawnie, jest w miarę przejrzysty w obsłudze (być może dzięki podobieństwu ze Spotify). Androidowa wersja przy pierwszym logowaniu pytała mnie także o muzyczne upodobania (czego nie zrobiła wersja na iOS, ale było między nimi 9 dni różnicy i zapewne kilka poprawek).
Gdzieniegdzie jeszcze znalazłoby się pewnie coś do wygładzenia, lecz jest nieźle. Nieźle też w praktyce prezentuje się jakość dźwięku, do którego nie miałem zarzutów zarówno przy odsłuchu na słuchawkach przewodowych, jak i bezprzewodowych.
A jak wyglądają zasoby serwisu?
Empik nie podaje, ile utworów oferuje w tej chwili, ograniczając się do enigmatycznej informacji, że ma podpisane umowy z wytwórniami Universal Music Group, Warner, Warner Music Group i Sony Music Entertainment oraz z mniejszymi wytwórniami niezależnymi. W komentarzach do w Google Play dopatrzyłem się też odpowiedzi Empik S.A., w której była mowa o kilku milionach utworów. To z jednej strony nieźle, z drugiej strony słabo, gdyż Apple Music i Spotify operują bazą ponad 60 mln utworów.
Niemożliwe jest oczywiście w tak krótkim czasie dokładniejsze porównanie bazy, ale już to krótkie przyniosło efekty w postaci odnalezionych braków. Empik Music jak każdy serwis streamingowy rozbudowuje ofertę i zapewne sytuacja ulegać będzie szybkiej poprawie.
Pozostaje sobie zadać pytanie, po co w takim razie teraz w ogóle zawracać sobie głowę?
I niech gra Wojciech Mann :)
I wydaje się, że póki co jest jeden, całkiem niezły powód – otóż mocną stroną Empik Music wydaje się propozycja gotowych list, zarówno tematycznych, jak i przygotowywanych wg swoich preferencji przez twórców i osoby związane ze światem muzyki. Serwis startował z zaledwie paroma takimi propozycjami, ale na zachętę były tam propozycje przygotowane między innymi przez Wojciecha Manna, co dla mnie, wychowanego na radiowej Trójce, było dużą zachętą.
Przez parę dni baza list wzbogaciła się niepomiernie i wydaje się, że pokrywa spore spektrum zainteresowań. Jeśli to dalej będzie tak wyglądać, to widzę tu mocny punkt dla Empik Music.
Żeby nie było tak dobrze, to to, co serwis proponuje automatycznie, wygląda póki co bardzo losowo. Być może upłynęło zbyt mało czasu, lecz przez tych parę dni nie zauważyłem żadnej logiki i próby dopasowania sugestii do mojego gustu.
Moje wątpliwości budzi także sposób prezentacji albumów. Trudno znaleźć datę wydania. Ścieżki nie są numerowane, więc trudno zorientować się, czy płyta, której chcemy słuchać, nie została znacząco przycięta. A są takie, z których w wyniku ograniczeń licencyjnych została połowa i o ile w Apple Music mogę się dowiedzieć, czego brakuje (i ewentualnie kupić album w iTunes Store), to tutaj nie ma takiej szansy.
Warto? Nie warto?
A co z ceną Empik Music? W sumie, to jest niewygórowana. Ale też taka sama, jak u potentatów tego rynku. Miesięczna subskrypcja kosztuje 19,99 zł, trzymiesięczna 59,97 zł (a zatem bez jakiejkolwiek zniżki), półroczna 104,99 zł (czyli 17,50 za miesiąc) i roczna 199,99 zł (wychodzi 16,67 miesięcznie). Nie ma możliwości wykupienia abonamentu rodzinnego, studenckiego i tak dalej. Słabo.
Jakby tego było mało, Empik oferuje póki co swoją usługę wyłącznie na telefony. Co, jeśli chcemy posłuchać na innym urządzeniu? Laptop? Desktop? Pisz pan na Berdyczów.
Podsumowanie
Empik Music to odważna próba rozepchnięcia się płetwami w stawie, gdzie pływają już duże i agresywne ryby. Nie wróżę jej wielkiego sukcesu, ale – cóż – chciałbym się mylić.
Empik ma parę atutów – powiązanie ze sklepem z płytami, współpraca ze znanymi osobami ze świata muzyki, znajomość lokalnych warunków. Ale bez bardziej zachęcającego cennika, umów z operatorami komórkowymi, którzy będą oferować dostęp na podobnej zasadzie, jak teraz oferują Tidala czy Spotify, to chyba nic z tego nie będzie.
Trzymam mimo wszystko kciuki i życzę powodzenia.