Audio
Głośnik… średnio-średni. Zazwyczaj w telefonach za 2000 zł montowane są już dość przyzwoite propozycje, jeśli chodzi o doznania dźwiękowe. Smartfony mają już stereo, słychać już bas… tymczasem tutaj: jest źle. I jest mono :(
Tony średnie są w porządku, wysokie, jeśli słuchamy na głośności maksymalnej, owszem, są donośne, ale aż charczą, przez co dźwięk się zniekształca (nie powinno mieć to miejsca w urządzeniu z tej półki cenowej). Basu po prostu nie ma.
W opinii mojej i Kuby: lepiej skorzystać ze słuchawek.
Biometryka
Xiaomi Mi Note 10 jest jednym z tych smartfonów, które poszły z duchem czasu i zostały wyposażone w czytnik linii papilarnych zintegrowany z ekranem. Skaner jest aktywny, więc nie wymaga od użytkownika konieczności wybudzenia ekranu, by następnie z niego skorzystać. Tu wszystko odbywa się szybko i bezproblemowo – przykładamy palec w odpowiednim miejscu, moment przytrzymujemy i gotowe. Moment, bo zbyt szybko podniesiony palec może nie zostać odczytany poprawnie, więc warto mieć to na uwadze.
Moim zdaniem sam czytnik mógłby być umieszczony nieco niżej – podświadomie sięgałam palcem w miejsce bezpośrednio pod tym, w którym faktycznie znajduje się skaner. Po jakimś czasie jednak celowanie w odpowiedni kawałek ekranu wchodzi w nawyk.
Do naszej dyspozycji jest też rozpoznawanie twarzy 2D, które działa bardzo sprawnie – momentami szybciej niż skaner odcisków palców.
Akumulator
Xiaomi Mi Note 10 to smartfon, który naprawdę trudno jest rozładować w ciągu jednego dnia. Wszystko to zawdzięcza akumulatorowi o pojemności 5260 mAh. A teraz do rzeczy.
W mniej intensywne dni, kiedy po smartfon sięgam rzadziej niż częściej, na liczniku o północy często widywałam ok. 50% naładowania baterii, z czego już ok. 5 godzin SoT. Rekordowym wynikiem, jaki udało mi się uzyskać pod względem długości pracy bez jakiegoś wybitnego starania się o to, był jeden z weekendów – łącznie Mi Note 10 pracował trzy dni, osiągając 7 h SoT (po pierwszym dniu 50% i 4h29’, po drugim – 28% i 5h50’, po trzecim – 0% i 7h).
Jeśli chodzi o najdłuższy czas na włączonym ekranie, do jakiego dobiłam, było to dziewięć godzin z niewielkim haczykiem. Wynik ten można zrobić spokojnie w jeden dzień, oglądając Netfliksa lub siedząc za kółkiem z ciągle odpalonym GPS-em (trasy Warszawa – Kraków – Warszawa nie polecam w tę pogodę).
Żeby jednak nie było tak pięknie – czas pracy Mi Note 10 może być też dużo krótszy. Wystarczy korzystać z Always on display, który dość mocno drenuje baterię oraz słuchać muzyki w tle – podczas takiego scenariusza użytkowania, telefon rozładuje się w ciągu jednego dnia, mając na liczniku zaledwie 4-5 godzin SoT (ostatnie dwa screeny powyżej przedstawiają właśnie taką sytuację).
Do Mi Note 10 dołączana jest 30-Watowa ładowarka. Jeśli chodzi o ładowanie, proces przebiega następująco: pierwsze 15% w 10 minut. Naładowanie do 50% trwa zaledwie pół godziny. Po godzinie na liczniku pojawia się 86%. Pełny cykl natomiast trwa 1,5 godziny. Nieco dłużej niż deklaruje producent (65 minut), ale to wciąż imponujący wynik przy tak sporej baterii – przypomnę, 5260 mAh.
Aparat
Z aparatem to Xiaomi w Mi Note 10 trochę poszalało. Łącznie jest ich pięć:
- główny 108 Mpix, 1/1,33″, ƒ/1,69, 4-osiowy OIS,
- ultraszerokokątny o kącie widzenia 117°, 20 Mpix, ƒ/2,2,
- teleobiektyw 5 Mpix – 10-krotny zoom hybrydowy, 50-krotny zoom cyfrowy, ƒ/2,0, 4-osiowy OIS,
- obiektyw portretowy 12 Mpix, 2x zoom optyczny, 1,4μm, ƒ/2,0,
- obiektyw macro: 2 Mpix.
Główna matryca pozwala fotografować w dwóch trybach – automatycznym, w którym jest skalowanie w dół, za sprawą łączenia czterech pikseli w jeden, dzięki czemu plik wynikowy ma 27 Mpix oraz w trybie 108 Mpix, wykorzystującym w pełni jej możliwości. Tylko czy aby na pewno?
Zdjęcie zrobione w trybie 108 Mpix jest wielkie – w bardzo wielu przypadkach potrafi zajmować po 30 MB, a nawet 40 MB (największe, jakie mam zapisane na dysku, ma 43,3 MB), podczas gdy zdjęcia wykonane w trybie automatycznym ważą po ok. 15-17 MB – to wciąż dużo, ale zauważalnie mniej (wspomniane zdjęcie w automacie waży 13,6 MB). Co ważne jednak, ich jakość nie jest zauważalnie lepsza.
Zdjęcia robione w trybie automatycznym mają piękną, żeby nie powiedzieć zachwycającą rozpiętość tonalną. Ładnie radzą sobie z odwzorowaniem kolorów, są naturalne i mają sporo detali. Zdjęcia w trybie 108 Mpix z kolei charakteryzują się sporo większym zaszumieniem. Nie można w nim skorzystać z pomocy sztucznej inteligencji ani z trybu HDR, przez co zdjęcia wynikowe mogą być mniej miłe dla oka niż te pochodzące z trybu automatycznego.
Zresztą, możecie zerknąć na małe porównanie przygotowane przeze mnie na wycinkach ze 108 Mpix i 27 Mpix (zwróćcie uwagę choćby na przepalone niebo na pierwszym przykładzie czy nieostry napis na drugim):
Warto też pamiętać, że sam proces wykonywania zdjęć w trybie 108 Mpix jest wydłużony, a i samo zapisywanie zdjęcia po zrobieniu trwa kilka sekund – w mojej opinii gra nie jest warta świeczki. Dlatego też podczas testów Xiaomi Mi Note 10 fotografowałam głównie z wykorzystaniem aparatu w trybie automatycznym. I muszę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolona z rezultatów, jakie otrzymywałam.
Przede wszystkim – piękne, naturalne rozmycie za fotografowanym obiektem (tzw. bokeh), możliwy dzięki zastosowaniu przez Xiaomi bardzo dużej (jak na smartfon) matrycy. Na poniższych przykładach możecie zobaczyć, że wygląda to naprawdę dobrze.
Najmniej korzystałam z obiektywu makro, ale nie mogę powiedzieć, by mi się nie zdarzyło. Przez wspomnianą właściwość głównego aparatu zrobienie nim ostrego zdjęcia z bliskiej odległości jest dość utrudnione, przez co mogę uznać za wytłumaczalne dodanie przez Xiaomi obiektywu makro. Choć, niestety, ten robi zdjęcia ledwo zadowalające, bo w marnej jakości (przypomnę: tylko 2 Mpix). Ciekawostką jest natomiast 5-krotny zoom obiecujący 5-megapikselowe zdjęcia, podczas gdy w rzeczywistości są skalowane w górę – do 8 Mpix, trudno powiedzieć dlaczego.
Tryb nocny radzi sobie nieźle – szkoda tylko, że nie można z niego korzystać w trybie ultraszerokim, w efekcie czego zdjęcia robione nim po zmroku są fatalne, ale to najlepiej widać w porównaniu z innym smartfonem (nieco niżej).
Jako że o Huawei P30 Pro wciąż mówi się, jakoby był królem mobilnej fotografii, stwierdziłam, że to właśnie do niego porównam Xiaomi Mi Note 10, który aspiruje do podobnego miana – a na pewno w średniej-wyższej półce nowej. Poniżej możecie zobaczyć zdjęcia zrobione za pomocą obu smartfonów chwilę po sobie z zachowaniem możliwie tych samych kadrów. W obu przypadkach tryb automatyczny miał włączone wspomaganie przez sztuczną inteligencję.
Zdjęcia zrobione przednią kamerką (32 Mpix) wychodzą niezłe niezależnie od warunków oświetleniowych. Sam efekt rozmazywania tła w trybie portretowym jest niezły – efekty mogą się podobać.
Wideo nagramy maksymalnie w jakości 4K w 30 kl./s. Jest też opcja nagrywania slow motion – 960 fps w jakości HD (720p).
Podsumowanie
Uważam, że w początkowym okresie dostępności na rynku Xiaomi Mi Note 10 był trochę “przehype’owany” (wybaczcie to słowo, ale idealnie oddaje to, co chciałabym przekazać). Wszyscy robili szum wokół jego pięcio-obiektywowego aparatu o oszałamiającej rozdzielczości 108 Mpix. Tymczasem okazało się, że poza aparatem ten smartfon ma też wiele innych cech wartych uwagi. Zwłaszcza teraz, gdy jego cena spadła o 300 złotych względem pierwotnej. I pewnie wciąż będzie spadać, ale nie sądzę, by tak drastycznie.
Xiaomi Mi Note 10 okazał się smartfonem bardzo przyjemnym w użytkowaniu – pomimo Snapdragona 730G, do którego po prostu trzeba przywyknąć. Oferuje rewelacyjny czas pracy, działa po prostu dobrze (choć czasem można odczuć krótkie trzymanie aplikacji w pamięci podręcznej czy problemy z powiadomieniami – standard u Xiaomi), ma też 3.5 mm jacka audio i niezły czytnik linii papilarnych w ekranie.
Do tego ładuje się naprawdę szybko, mając z tyłu głowy akumulator o pojemności aż 5260 mAh. Nie można też zapomnieć o ekranie AMOLED, diodzie podczerwieni, dual SIM oraz, oczywiście, aparatach, o których już sporo rozpisałam się wyżej i nie widzę sensu powtarzania się.
No dobrze, ale Mi Note 10 nie jest idealnym smartfonem – ma też liczne wady. Do największych muszę zaliczyć głośnik mono o przeciętnej jakości, brak czytnika kart microSD oraz wagę i grubość urządzenia – nie każdemu będą one odpowiadały. Podobnie zresztą, jak moduł aparatu bardzo mocno wystający ponad obudowę.
Standardowo: jeśli jesteście zainteresowani Xiaomi Mi Note 10, musicie sobie zdawać sprawę z jego wad czy ograniczeń. Ale jeśli się z nimi liczycie i dorwiecie go w dobrej cenie, jestem przekonana, że będziecie z niego zadowoleni.
Bo to, mimo wszystko, naprawdę fajny smartfon.
Spis treści:
1. Design. Wyświetlacz. Działanie, oprogramowanie. Łączność
2. Audio. Biometryka. Czas pracy. Aparat. Podsumowanie