Tradycyjne gniazda w urządzeniach elektronicznych mają sporo wad, począwszy od wyrabiania się po tendencję do łapania paprochów. Pamiętam moment, kiedy w moim Xiaomi Mi4 zaczęły się problemy. Kabel nie chciał wchodzić do końca, przez co trzeba było odpowiednio ułożyć go przy podłączaniu – w przeciwnym wypadku telefon na przemian nawiązywał i tracił połączenie. Okazało się, że w gnieździe znajdowała się zbita masa kurzu, która uniemożliwiała prawidłowe ładowanie. Pewnym remedium mogą być gumowe wtyczki, jednak na rynku znajduje się dużo lepsze rozwiązanie. Zapraszam do recenzji magnetycznego przewodu Wsken X1 PRO.
Specyfikacja techniczna
Akcesorium umożliwia zarówno przesył danych, jak i uzupełnienie poziomu naładowania akumulatora. Obsługuje szybkie ładowanie, niestety, tylko w standardzie QC 2.0.
Maksymalne moce ładowania zależą od odmiany wtyczki i przedstawiają się następująco:
- microUSB : 5V / 2A,
- USB typu C : 5 – 9V / 1.5 – 3A,
- Lightning : 5V / 2.4A.
Akcesorium dostępne jest na Aliexpress w długościach 1,2 m i 2 m i zostało wycenione odpowiednio na 6,29$ i 7,08$, natomiast ceny końcówek zaczynają się od 1,36$. Co do tych ostatnich – podałem wycenę wtyczek do modelu X1 bez PRO, ponieważ jest to ten sam produkt. Na aukcji wersji z PRO jest jednak droższy. Dziwne.
Budowa i wykonanie
Przewód jest solidny, ale nie gruby. Został pokryty nylonowym oplotem. Nie zauważyłem jeszcze na nim śladów zużycia. W tym miejscu muszę pochwalić producenta za progres, jeśli chodzi o wykonanie rdzenia. Poprzednio używałem modelu Mini 2 i mocno ganiłem go za „druciany” środek. Był mało elastyczny i giętki, a po kilku miesiącach wydawał się dosyć mocno pogięty.
Końcówki kabla wykonane są z bliżej nieokreślonego stopu metalu, przypominającego odcieniem ceramikę. Jest to w zasadzie jedyne miejsce zbierające ślady eksploatacji.
Co w nim takiego genialnego?
W przeciwieństwie do tradycyjnego kabla, omawiany produkt składa się z dwóch części – kabla właściwego z magnesem oraz metalowej końcówki wpinanej do telefonu. Oba elementy wyposażone są w piny i łączą się za pomocą sił magnetycznych – wystarczy je zbliżyć, by się sczepiły.
Takie rozwiązanie ma mnóstwo zalet.
Jednym akcesorium obsłużymy większość elektroniki w domu. Wynika to ze zgodności z 3 wiodącymi standardami złączy. Poza tym końcówka wpięta na stałe w gniazdo działa jako zaślepka. Chroni je przed kurzem i brudem, a także zapewnia pewną odporność na zachlapania. Na dodatek wejście nie jest już narażone na wyrabianie się z powodu ciągłego wkładania i wyjmowania wtyczki. Znacząco zmniejsza to jego zużycie, ponieważ zwyczajnie nie ma się jak wyrobić.
Zasada działania kabla zwiększa też jego praktyczność. Tak jak pisałem, podłączenie go wymaga jedynie zbliżenia do urządzenia. Resztę zrobi za nas fizyka. Odłączenie natomiast polega na „złamaniu”, czyli zgięciu kabla względem końcówki o 90°. Pod tym kątem siły magnetyczne są już na tyle małe, że można bardzo łatwo go oderwać.
Producent dołożył do tego pełną dwustronność złącza, nawet z microUSB. W jaki sposób?
Kabel ma styki z obu stron, a końcówka z jednej. Dzięki temu kontakt następuje bez względu na sposób podłączenia. Genialne w swojej prostocie!
Są też minusy
Produkt nie będzie niestety współpracował ze złączami zakrytymi zaślepkami. Nie naładujemy więc nim aparatów ani wodoodpornych głośników. Nie polecam go fanom szybkiego ładowania – tak jak napisałem na początku, możemy liczyć jedynie na ładowanie QuickCharge 2.0.
Szkoda też, że elementy metalowe są wykończone na błysk. Myślę, że lepszym rozwiązaniem byłby matowy materiał – na pewno dużo wolniej łapałby rysy.
Nie można naładować nim notebooka, ponieważ nie jest w stanie przenieść tak dużej mocy. Do szczęścia brakuje również wersji z dwustronnym USB typu C.
Podsumowanie
Jest to jedno z najciekawszych i najbardziej przydatnych akcesoriów, jakie kupiłem. Pomysłowe, praktyczne, a do tego dobrze wykonane i niedrogie. Przyznam się, że po kilku miesiącach trudno przesiąść się na zwykły kabel. Ma swoje wady, jednak zalety zdecydowanie je przysłaniają. Polecam jak mało co!