Bywa, że z urządzeniami, których używamy na co dzień, nawiązujemy niemal przyjacielską więź. Nasze laptopy są przez nas karmione watami energii, mówimy do nich, popędzając przesyłanie plików czy prosimy je, by wytrzymały jeszcze kilka minut na baterii, bo chcemy skończyć edycję jakiegoś ważnego dokumentu. Rzadko kiedy laptop odwzajemnia się nam czymś innym jak wierną pracą. Czasem jednak ma duszę, choć to już zależy od jego producenta. Lenovo tchnęło w projekt Yoga Book nieco życia, dzięki czemu możemy zobaczyć, jak łatwo współpracuje się z laptopem, kiedy ten dostosowuje się do naszych zwyczajów i upodobań.
Yoga Book C930 jest niezwykle lekki. Kiedy bierze się go do ręki, niemal instynktownie w człowieku wzbiera pragnienie opiekowania się tym maluchem. Waży tylko 775 g i ma niecały centymetr grubości.
Pierwszy kontakt jest bardzo przyjemny. Laptop wita nas lekko matową fakturą pokrywy. Zawadiacko błyszczy napisem „Lenovo” oraz stylizowanym na bransoletę zawiasem, wokół którego, zgodnie z naszą wolą, może obracać się – w zakresie 360 stopni – dotykowy ekran QHD o przekątnej 10,8 cala.
Sprytna bestia
Yoga Book nie czeka, żeby zadziwić nas swoją pierwszą sztuczką. Radośnie otworzy pokrywę urządzenia, gdy tylko dwukrotnie zapukamy w część bliską jego krawędzi. Ta chwila interakcji między użytkownikiem a laptopem jest kluczowa dla rozwijania się zalążka właśnie powstałej więzi. Kiedy Yoga Book żwawo reaguje na wybudzenie przez właściciela, jest to świadectwem zaakceptowania go. Od teraz może on liczyć na jej dozgonną służbę u jego boku.
Sam mechanizm jest w swej istocie genialny. Czujniki odbierające uderzenia w pokrywę laptopa, rejestrują pukanie, i przesyłają sygnał elektryczny do mechanizmu przesuwającego magnesy, które na chwilę przestają przyciągać do siebie dwa przeciwległe elementy obudowy, a zaczynają je odpychać. Niby sekunda, a robi naprawdę przyjemne wrażenie.
Kiedy otworzymy już pokrywę, naszym oczom ukaże się barwny, dotykowy ekran IPS LCD, który świetnie sprawdzi się podczas oglądania filmów. Wieczorne seanse przy Netfliksie uświetnią także głośniki Dolby Atmos. Jakość dźwięku, jak na tak niewielkie urządzenie, jest nadzwyczaj dobra.
Naszą ciekawość przykuje również dotykowy, 10,8-calowy ekran e-ink. To coś, co chcieliśmy zobaczyć w masowej produkcji od dłuższego czasu – oto laptop, który nie ma fizycznej klawiatury, a konfigurowalny panel e-ink Full HD. Nie tylko umożliwia on pisanie tekstów, ale także rysowanie i czytanie książek na ekranie, który nie męczy wzroku.
Sztuczki, jakie potrafi przy tym wyprawiać Yoga Book, są absolutnie rozbrajające. Możemy wybierać spośród dwóch głównych stylów klawiatury. Jest ona o tyle wdzięczna, że w zamian za dłuższe korzystanie z niej, potrafi się dla nas… zmieniać. Tak, możemy „wytresować” sobie klawiaturę, by na przykład powiększyła przyciski Ctrl czy Shift, i to bez naszego udziału. Yoga Book potrafi bowiem obserwować, w jaki sposób z niej korzystamy, i na tej podstawie modyfikować nieznacznie układ klawiszy. Czary i magia.
Dodatkowy ekran możemy wykorzystać do rysowania za pomocą rysika Precision Pen, robienia odręcznych notatek i całej masy rzeczy, do których pobudzi nas kreatywny umysł. Można na przykład stworzyć stale wyświetlany na tym ekranie plan dnia, albo wykonywać szkice, by później eksportować je do programów graficznych i zapisywać na dysku oraz dzielić się nimi z innymi. Dla ułatwienia pracy nad niektórymi projektami, mamy do dyspozycji nie tylko czyste plansze, ale także takie z zaznaczonymi liniami czy siatką. Da się też zrobić „zdjęcie” głównego ekranu i przerzucić na czarno-biały wyświetlacz e-ink, by rysikiem wyciąć interesujący nas element i wykorzystać w notatce czy grafice. Multum możliwości!
Oprócz tego, ekranu e-ink możemy użyć do tego, co z tym typem wyświetlacza kojarzy się w pierwszej kolejności: do czytania książek. Trzeba przyznać, że to najlepsza funkcja, jaką można znaleźć w konwertowalnym laptopie. W końcu nie będzie trzeba nosić ze sobą osobnego czytnika e-booków, jeśli tylko zdecydujemy pochłaniać książki w formacie PDF.
Towarzysz miejskiego włóczykija
W trakcie podróży zawsze można szybko przełączać się między zadaniami. Laptop wyposażony jest w pełnego Windowsa 10. Logując się do systemu jednym dotknięciem czytnika linii papilarnych, odpiszemy na maile, przejrzymy ostatnie wiadomości w serwisach społecznościowych czy dokończymy prezentację do pracy.
Sprzęt jest mobilny do granic możliwości – Yoga Book C930 występuje w wersji ze slotem na kartę SIM, obsługującym LTE, więc możemy być w ciągłej łączności ze światem, bez korzystania z Wi-Fi udostępnianego z telefonu komórkowego (choć i tak się da).
We wnętrzu laptopa znajdziemy procesor Intel Core i5-7Y54, 4 GB RAM i 256 GB pamięci wewnętrznej, którą można rozszerzyć o dodatkowe 512 GB.
Yoga Book, dzięki kilku przemyślanym rozwiązaniom, staje się naszym świetnym kompanem. Poręcznym, wygodnym i zmieniającym się w urządzenie, którego akurat potrzebujemy. To wszechstronny elektroniczny przyjaciel. Taki, z którym trudno się rozstawać. Taki, na którego widok człowiek się rozpogadza i ma do niego sentyment.
W ten sposób kończy się trening laptopa przyszłości – ale tylko dla mnie. Jedno z Was może go dokończyć!
Lenovo Yoga Book C930 jest do wygrania dla Was!
Dzięki współpracy z Lenovo, możemy Wam zaproponować zabawę, w której jedno z Was będzie mogło samodzielnie przekonać się, jak wytresować laptopa! Ogłaszamy konkurs, w którym Lenovo Yoga Book C930 będzie nagrodą! Jakie jest zadanie konkursowe?
Jako że Yoga Book C930 to sprzęt, który oczarowuje swoimi możliwościami związanymi z ekranem e-ink, a swoją formą przypomina książkę, zadanie konkursowe brzmi:
Prace w dowolnej formie (tekstowej, obrazkowej, dźwiękowej, filmowej) lub linki do zewnętrznych źródeł, które je zawierają, wrzucajcie do komentarzy pod artykułem. Spośród nich razem z Lenovo wybierzemy zwycięzcę!
Pamiętajcie, że wzięcie udziału w konkursie oznacza akceptację jego regulaminu!
Artykuł powstał przy współpracy z Lenovo
Aktualizacja:
Nagroda wędruje do użytkownika Tadeusz Marek – świetna praca konkursowa!
Za wszystkie zgłoszenia pięknie dziękujemy, a Tadeuszowi gratulujemy!