Nie tak dawno Samsung chwalił się rekordową sprzedażą swoich najnowszych flagowców w przedsprzedaży. Nadszedł zatem czas odpowiedzieć sobie na pytanie: jak Samsung Galaxy S10+ wypada podczas codziennego użytkowania i czego się po nim spodziewać? Jak zawsze – dobre rozwiązania doceniam, za wady karcę. To co, zaczynajmy!
Specyfikacja techniczna Samsunga Galaxy S10+:
- wyświetlacz Super AMOLED 6,4″ 3040 x 1440 pikseli, Gorilla Glass 6, HDR10+,
- procesor Exynos 9820 z Mali-G76 MP12,
- Android 9.0 Pie z One UI 1.1,
- 8 GB RAM,
- aparat główny 12 Mpix o zmiennej przysłonie f/1.5 lub f/2.4 i kącie widzenia 77°, ultraszerokokątny 16 Mpix f/2.2 i 123°, teleobiektyw 12 Mpix f/2.4 i 45°,
- kamerka 10 Mpix f/1.9 80° + 8 Mpix f/2.2 90°,
- 128 GB pamięci wewnętrznej,
- WiFi w standardzie ax,
- GPS / Glonass,
- LTE,
- Bluetooth 5.0, ANT,
- dual SIM hybrydowy (2x nanoSIM lub nanoSIM + microSD),
- USB typu C,
- akumulator o pojemności 4100 mAh, szybkie ładowanie, ładowanie indukcyjne,
- IP68,
- 3.5 mm jack audio,
- ultradźwiękowy czytnik linii papilarnych w ekranie,
- wymiary: 157,6 x 74,1 x 7,8 mm,
- waga: 175 g.
Cena Samsunga Galaxy S10+ w momencie publikacji recenzji: 4399 złotych
Wzornictwo, jakość wykonania
Do testów otrzymałam białą wersję kolorystyczną, która w rzeczywistości jest raczej biało-perłowa. I to nawet lepiej, bo w zależności od intensywności oświetlenia i kąta padania światła kolor ten wygląda różnie, bardzo często wpadając w lekki niebieski. Z tego, co zdążyłam zaobserwować wśród kolegów recenzentów, biała wersja w porównaniu z pozostałymi ma zasadniczą zaletę – oczywiście palcuje się, ale te odciski są na niej dużo mniej widoczne niż na zielonej czy czarnej. Nie wiem też jak Samsung to zrobił, ale faktem jest, że Galaxy S10+ jest jednym z niewielu szklanych smartfonów, które nie chcą wyślizgiwać się z dłoni – za to spory plus, bo przecież telefon jest duży i bardzo trudno korzystać z niego jedną ręką.
Podoba mi się też dość minimalistyczny wygląd obudowy Galaxy S10+ – wreszcie udało się Samsungowi odpowiednio rozmieścić wszystkie moduły tak, by całość dobrze się prezentowała. Niestety, przy okazji trzeba zauważyć, że cały moduł, w którym umieszczony jest potrójny aparat, dioda doświetlająca i pulsometr, nieco wystaje ponad poziom obudowy.
W przypadku rozmieszczenia przycisków na obudowie trudno mówić o ergonomicznym rozwiązaniu. Regulacja głośności w górnej części lewego boku jest wygodna wyłącznie wtedy, gdy trzymamy telefon w obu rękach – wtedy palec wskazujący lewej ręki wędruje wprost na nią. Trzymając S10+ w prawej dłoni, chcąc zmienić głośność multimediów, trzeba się nieco nagimnastykować.
Podobnie jest z włącznikiem umieszczonym w górnej części prawej krawędzi. Co prawda żeby odblokować urządzenie wcale nie trzeba z niego korzystać (gdy mamy włączone rozpoznawanie twarzy lub czytnik linii papilarnych), ale już żeby ekran zablokować – tak. Tym bardziej szkoda, że brakuje tutaj dwukliku, którego zadaniem by było blokowanie ekranu (jest tylko do wybudzania ekranu). Sam skaner odcisków palców zintegrowany z ekranem też znajduje się nieco za nisko, ale na jego temat więcej rozpiszę się w odpowiednim akapicie.
Galaxy S10+ jest dość szeroki – wystarczy spojrzeć choćby na Mate’a 20 Pro. To też sprawia, że nieco trudniej jest go użytkować jedną dłonią. Odnoszę też wrażenie, że ekran na krawędziach jest bardziej czuły niż w poprzednich flagowcach Samsunga, bo wielokrotnie zdarzały mi się sytuacje, w których wewnętrzną stroną dłoni dotykałam wyświetlacza, co było odczytywane jako próba interakcji z nim – przyznaję, że dawno tak nie miałam w żadnym z telefonów, nawet w przypadku Galaxy Note 9. Albo więc coś faktycznie jest z nadmierną czułością krawędzi na rzeczy, albo jest tak przez to, że te krawędzie są bardzo wąskie. Jakkolwiek – warto mieć to na uwadze.
Wyświetlacz i “dziura” w ekranie
A skoro już o ekranie mowa, warto temat rozwinąć. W Galaxy S10+ mamy zastosowaną matrycę Super AMOLED Infinity O, co oznacza, że zamiast standardowego notcha, którego Samsung unikał jak ognia (i słusznie), znajdziemy tutaj jedynie dwie “dziury”, w których umieszczony jest podwójny aparat frontowy i zintegrowany z nim system rozpoznawania twarzy, o którym więcej przeczytacie w dalszej części tekstu.
Jak to jest korzystać z ekranu z dziurą? Cóż, całkowicie normalnie – po prostu trzeba się przyzwyczaić, że na górnej belce systemowej takowa się znajduje. I tyle. Przyznaję od razu, że zdecydowanie bardziej wolę to niż notcha. Na pewno zapytacie jak zachowują się aplikacje czy gry korzystając z Galaxy S10+.
Domyślnie, z automatu, w przypadku większości aplikacji przestrzeń, na której umieszczona jest “dziura”, zachowuje się jak standardowa belka systemowa – jest po prostu oddzielona. Wystarczy jednak przejść do ustawień wyświetlacza, w których w oczy rzuca się od razu funkcja odpowiedzialna za wyświetlanie aplikacji na pełnym ekranie. I wtedy faktycznie cały ekran służy do wyświetlania treści, co oznacza, że przez cały czas część ekranu, w której znajduje się “dziura”, niejako zakrywa obszar gry czy wideo. Czy to w czymkolwiek przeszkadza? Mnie absolutnie nie, ale spodziewam się, że opinie mogą być podzielone.
Sam ekran charakteryzuje się świetną jasnością maksymalną i tak samo dobrą minimalną, doskonałymi kątami widzenia i rewelacyjną czernią. Minusem może być powstawanie refleksów na załamującym się na krawędziach szkle, ale decydując się na tego typu sprzęt trzeba mieć świadomość, że takie zjawisko występuje.
W ustawieniach ekranu znajdziemy:
- filtr światła niebieskiego,
- tryb nocny, czyli nic innego, jak ciemniejszy motyw,
- tryb ekranu (żywy lub naturalny, z opcją ustawienia balansu bieli pod swoje preferencje),
- możliwość zmiany rozdzielczości ekranu (WQHD+ 3040×1440, FHD+ 2280×1080 lub HD+ 1520×720),
- tryb ułatwienia (inaczej tryb prosty z dużymi ikonami i uproszczonym interfejsem),
- ekran krawędziowy,
- Always on Display.
Działanie, oprogramowanie
Exynos 9820, 8 GB RAM, Android Pie – połączenie to sprawia, że w zasadzie nie mam się do czego przyczepić, gdy mówimy o szybkości działania Galaxy S10+ i jego wydajności. Zresztą, potwierdzają ją również wyniki uzyskiwane przez urządzenie w testach syntetycznych. Jak łatwo z nich wnioskować, granie na nim również jest czystą przyjemnością.
Benchmarki:
AnTuTu: 323031
Geekbench 4:
single core: 4433
multi core: 10034
3DMark:
Ice Storm: 52613
Ice Storm Extreme: max
Sling Shot: 3918
Samsung Galaxy S10+ pracuje w oparciu o Androida 9.0 Pie z nakładką One UI, która w pierwszej chwili zupełnie nie przypadła mi do gustu. Urządzenie po wyjęciu z pudełka wygląda wręcz jak dziadkofon ze względu na wielkie ikony i inne elementy interfejsu, przez co można odnieść wrażenie, że sporo miejsca na ekranie się marnuje. Na szczęście część rzeczy można zmienić w ustawieniach – począwszy od siatki aplikacji na ekranie głównym i ekranie aplikacji (na 5×6), przez siatkę ustawień błyskawicznych na pasku górnym (na 5×3) po powiększenie ekranu oraz rozmiaru czcionki.
W efekcie po kilku minutach ustawiłam sprzęt pod siebie, choć zmieniłabym jeszcze jedną rzecz, której zmienić się nie da (a przynajmniej nie znalazłam takiej możliwości), mianowicie możliwość dodania piątej ikony sugerowanych aplikacji, które pojawiają się na dole ekranu multizadaniowości – domyślnie są cztery, w dodatku duże w stosunku do całego interfejsu, przez co wyglądają niespójnie z resztą systemu.
Sama nawigacja po systemie jest niezmienna. Pierwszy ekran z lewej to Bixby Home, który jednak działa wyłącznie, gdy mamy dostęp do internetu. Na ekranie głównym możemy ściągnąć górną belkę bez potrzeby sięgania palcem do samej góry ekranu – opcja ta jest dostępna w ustawieniach ekranu głównego. Z pulpitu przechodzimy do wszystkich zainstalowanych aplikacji gestem przesunięcia palcem w górę ekranu. I to tak właściwie tyle filozofii.
Co nowego u Bixby?
Chyba najważniejszą informacją jest to, że przycisk Bixby wreszcie stał się programowalny i nie jest wymagany do tego żaden zewnętrzny program, który po jakimś czasie zostałby zablokowany przez producenta. Mamy możliwość przypisania innej aplikacji do pojedynczego naciśnięcia oraz do podwójnego. Niestety, nie jest możliwe przypisanie do niego asystenta Google.
Miłym dodatkiem są natomiast Bixby routines, czyli nic innego, jak możliwość ustawienia procedur, dzięki którym telefon automatycznie przestawia się do konkretnego scenariusza. Prosty przykład to Praca – jeśli jestem w miejscu pracy, urządzenie samo przestawia tryb dźwięku na same wibracje, włącza WiFi i zmienia skróty ekranu blokady na kalendarz i skrzynkę e-mail, a na pulpicie dodaje ikonę aplikacji kalendarz. Domyślnie stworzonych jest sporo procedur, ale można też stworzyć swoje.
Zaplecze komunikacyjne jest pełne. Galaxy S10+ jest wyposażony w LTE Cat. 20, hybrydowy dual SIM (2x nanoSIM lub nanoSIM + microSD), GPS, Bluetooth 5.0 i 802.11ax (to nie jest błąd – to nowszy, wyższy standard niż ac; znany również jako WiFi 6). Podczas ostatnich tygodni korzystania z urządzenia nie napotkałam żadnych problemów z działaniem któregokolwiek modułów. Podobnie zresztą jak z USB typu C. Sama jakość rozmów stoi natomiast na bardzo dobrym poziomie.
Co do samego WiFi 801.11ax, miałam okazję przetestować jego działanie na przykładzie routera Asus RT-AX88U. To, co zaobserwowałam, to przede wszystkim dużo większy zasięg sieci – spokojnie mogłam wyjść wyrzucić śmieci i jeszcze przy śmietniku, oddalonym od routera o jakieś ~12 metrów, korzystać z domowego WiFi (poprzednio wystarczyło wyjść z mieszkania, by przestać być w zasięgu WiFi). Korzystając z częstotliwości 5 GHz odnotowałam też dużo wyższą stabilność sieci, głównie dzięki temu, że dużo mniej urządzeń wokół na niej pracuje – zdecydowana większość porusza się jednak na 2,4 GHz, co daje dużą przewagę. Dodatkowo w pokoju obok zamontowanego routera, w którym zawsze był problem z prędkością sieci, po podłączeniu się do nowego połączenia problem minął, a prędkości wzrosły aż dziesięciokrotnie.
Pamięci wewnętrznej na pokładzie Galaxy S10+ jest 128 GB (109 GB do wykorzystania przez użytkownika) i można ją rozszerzyć dzięki slotowi kart microSD, ale tylko wtedy, gdy nie korzystamy z dwóch slotów kart SIM. Na rynku jest dostępna również wersja z 512 GB pamięci oraz edycja z ceramicznymi pleckami, mająca 1 TB miejsca i 12 GB RAM.
Test pamięci systemowej, przeprowadzony w aplikacji AndroBench:
– szybkość ciągłego odczytu danych: 796,95 MB/s,
– szybkość ciągłego zapisu danych: 192,25 MB/s,
– szybkość losowego odczytu danych: 135,66 MB/s,
– szybkość losowego zapisu danych: 23,23 MB/s.
Spis treści:
1. Design. Wyświetlacz. Działanie, oprogramowanie. Bixby
2. Audio. Biometryka. Czas pracy. Aparat. Podsumowanie