Oprogramowanie
Każdy smartfon Huawei oferuje praktycznie ten sam zestaw funkcji. W Mate 20 Lite, pracującym na Androidze 8.1 Oreo z EMUI 8.2, znajdziemy następujący zestaw opcji:
- Wi-Fi+: inteligentne przełączanie pomiędzy Wi-Fi, a komórkową transmisją danych w zależności od oceny połączenia oraz włączanie/wyłączanie Wi-Fi automatycznie, gdy telefon znajdzie się w zasięgu znanej sieci; WiFi Direct,
- tryb prosty – prosty układ i duże ikony,
- powiadomienia na pasku w postaci: ikon lub cyfr,
- nawigacja jednym klawiszem zamiast przycisków z Androida,
- możliwość zmiany motywów,
- podpis na ekranie blokady,
- ochrona przed nękaniem: czarna lista numerów, czarna lista słów kluczowych, biała lista numerów,
- skaner antywirusowy,
- przycisk wiszący – szybki dostęp do funkcji wstecz, ekranu głównego, ostatnich zadań, blokady ekranu i optymalizacji jednym dotknięciem
- sterowanie ruchem: odwróć, by wyciszyć; podnieś, by ściszyć dzwonek; przyłóż do ucha, aby odebrać przychodzącą rozmowę lub wybrać numer widoczny na ekranie,
- gesty knykciem: otwieraj aplikacje kreśląc litery; włącz tryb podzielonego ekranu rysując poziomą kreskę wzdłuż ekranu; rób screenshota zakreślając knykciem zamknięty obszar na ekranie,
- obsługa jedną ręką: miniaturowy podgląd ekranu (przeciągnij palcem z dolnego lewego lub prawego rogu ekranu do środka, by przełączyć między podglądem zwykłym a miniaturowym), przesuwanie klawiatury – działa wyłącznie przy klawiaturze alfanumerycznej i domyślnej klawiaturze Huawei,
- kontrola głosowa (wyłącznie w języku angielskim) – odbieranie lub odrzucanie połączeń przychodzących głosem, budzenie głosem, odszukiwanie telefonu (gdy słowem wybudzającym jest np. “tabletowo”, hasło będzie brzmiało: “tabletowo, where are you?”),
- zaplanowane włączanie i wyłączanie telefonu,
- tryb wyłączenia dotyku – ochrona przed przypadkowym uruchomieniem telefonu w kieszeni lub torebce,
- tryb obsługi w rękawiczkach,
- tryb nie przeszkadzać (włączany ręcznie lub zgodnie z ustalonym harmonogramem),
- aplikacja bliźniacza – można logować się do dwóch różnych kont w tej samej aplikacji, np. na Facebooku, Messengerze i WhatsApp,
- możliwość tworzenia kont użytkowników i konta gościa.
Zaplecze komunikacyjne obejmuje tak na dobrą sprawę wszystko to, czego możemy oczekiwać w tej półce cenowej. A zatem mamy: LTE, dual SIM (hybrydowy, nieaktywny), GPS, dwuzakresowe WiFi, Bluetooth 4.2 oraz, co bardzo ważne z punktu widzenia szeroko rozwiniętych płatności zbliżeniowych w Polsce, NFC. Wszystkie moduły działają bez najmniejszych zastrzeżeń, nie spotkała mnie żadna przykra sytuacja związana z którymś z nich, o której musielibyście wiedzieć. Sama jakość rozmów stoi na bardzo dobrym poziomie – ja nie mogłam narzekać na to, jak słyszałam moich rozmówców, a oni nie narzekali na żadne mankamenty w drugą stronę.
Mate 20 Lite sprzedawany w Polsce jest w wersji 64 GB, z czego do wykorzystania przez użytkownika zostaje dokładnie 54 GB. Pamięć ta do najszybszych nie należy, o czym świadczą wyniki testu pamięci systemowej przeprowadzonego w aplikacji AndroBench:
– szybkość ciągłego odczytu danych: 311,08 MB/s,
– szybkość ciągłego zapisu danych: 151,3 MB/s,
– szybkość losowego odczytu danych: 95,73 MB/s,
– szybkość losowego zapisu danych: 91,25 MB/s.
Jeśli chodzi o audio, bardzo cieszy mnie fakt, że Huawei jest jednym z producentów, który nie zdecydował się na usunięcie 3.5 mm jacka audio ze swojego średniaka (we flagowcach jest już jednak zgoła odmiennie). Jacka znajdziemy na dolnej krawędzi telefonu, nieopodal USB typu C, co uważam za bardzo dobre umiejscowienie. Sama jakość dźwięku na słuchawkach jest poprawna, ale trudno stwierdzić, by wybijała się ponad przeciętność.
Możliwości audio samego głośnika też nie są imponujące. Dokładając jeszcze do tego fakt, że bardzo łatwo jest go przysłonić dłonią, otrzymujemy niezbyt zadowalający twór odtwarzający dźwięk niezłej, ale nic ponad to, jakości.
Zabezpieczenia biometryczne
Od dłuższego czasu chwalę Huawei za stosowanie w ich smartfonach czytniki linii papilarnych i wciąż uważam, że są najlepszymi, jakie aktualnie można spotkać na rynku. W przypadku Mate’a 20 Lite również ma to zastosowanie. Wystarczy przyłożyć palec do czytnika, by dosłownie po chwili został poprawnie zinterpretowany.
Dodatkowo warto pamiętać, że skaner jest w lekkim zagłębieniu, co nieco ułatwia trafienie w niego, choć z tym nie powinno być większego problemu, biorąc pod uwagę, że po wzięciu telefonu w dłoń palec wskazujący automatycznie trafia w to miejsce.
Inną metodą chronienia zawartości urządzenia jest odblokowywanie twarzą lub rozpoznawanie twarzy, jak kto woli. Co mnie bardzo zaskoczyło to fakt, że działa w mgnieniu oka nawet przy sztucznym świetle. Co ważne, można ustawić tak, by podniesienie telefonu automatycznie wybudzało go, dzięki czemu rozpoznanie twarzy powoduje automatyczne odblokowanie ekranu – bez potrzeby wcześniejszego podświetlania ekranu.
Oba rozwiązania można wykorzystać do autoryzacji dostępu do zablokowanych aplikacji. Z kolei w przypadku skanera odcisków palców warto pamiętać o dodatkowych możliwościach, jak robienie zdjęć za jego pomocą, odbieranie połączeń oraz zatrzymywaniu budzika, jak również zsuwaniu górnej belki systemowej i przeglądaniu zdjęć (prawo – lewo).
Czas pracy
Każdego kolejnego przedstawiciela danej serii urządzeń, czy tego chcemy, czy nie, trzeba oceniać przez pryzmat zmian i ulepszeń względem poprzednika. Skoro tak, w przypadku czasu pracy koniecznym jest zaznaczenie, że Mate 10 Lite z akumulatorem o pojemności 3340 mAh pozwalał na pracę przez średnio dzień, z czego na włączonym ekranie (SoT, tj. screen on time) ok. 5,5-6 godzin. A jak to jest w przypadku jego następcy?
Ciekawostką jest fakt, że mamy tu nieco większe ogniwo – 3750 mAh, więc w teorii powinniśmy móc działać dłużej na jednym ładowaniu. Teoria teorią, praktyka pokazała natomiast, że oba modele osiągają podobny czas pracy, z delikatnym wskazaniem na nowy produkt. Jest to średnio dzień działania na LTE przy 4,5-5 godzinach SoT lub do dwóch dni pracy przy 5,5-6 godzinach SoT.
Pełne naładowanie telefonu, od 0 do 100%, trwa godzinę i 52 minuty.
Aparat
Mate 20 Lite jest kolejnym smartfonem z oferty Huawei, którego aparat (zarówno główny 20 + 2 Mpix, jak i przedni, 24 + 2 Mpix) wspierany jest przez sztuczną inteligencję. Tryb AI, bo o nim mowa, domyślnie jest włączony, w efekcie czego zdjęcia wykonywane za jego pomocą są obrazkiem bardzo przyjemnym dla oka, który jednak ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Kolory są mocno podbite i bardziej nasycone niż widzi to ludzkie oko; z naturalnymi jednak mają niewiele wspólnego. Czy komuś się to podoba czy nie, musi zdecydować sam. Uwaga warta odnotowania: funkcja przybliżania jest niedostępna w trybie AI.
Zdjęcia w dobrych warunkach oświetleniowych wychodzą całkiem przyzwoite, choć wyraźnie widać, że rozpiętość tonalna nie jest najlepsza, podobnie jak ostrość. Im gorsze światło, tym bardziej widoczne stają się szumy, a szczegółowość maleje. Z pozytywnej strony pokazuje się ręczny tryb HDR, który naprawdę dobrze radzi sobie z wyciąganiem informacji z niedoświetlonych scenerii.
W przypadku aparatu w Mate 20 Lite trzeba wspomnieć, że do naszej dyspozycji jest cała masa różnych trybów, a wśród nich: portretowy (radzący sobie jako tako), profesjonalny oraz Obiektyw AR, w którym możemy skorzystać z 3D Qmoji, efektów, różnych teł czy obiektów AR (widać, że funkcje te są dopiero rozwijane, bo jest ich mniej i są mniej dopracowane niż chociażby w smartfonach Samsunga).
Podobnie jak w poprzedniku, tu również nie uświadczymy nagrywania wideo w 4K – najwyższą dostępną jakością jest Full HD (1080p) w 60 kl./s. Przednią kamerką natomiast możemy nagrywać w Full HD, ale w 30 kl./s. Czego najbardziej brakuje? Stabilizacji podczas nagrywania wideo w Full HD w 60 fps (a ta przy 30 fps na niewiele się zdaje).
Podsumowanie
Spójrzmy prawdzie w oczy – aktualnie na rynku smartfonów, choć ich wybór jest strasznie duży, jest bardzo mało kompletnych urządzeń w cenie do 1600 złotych. Kompletnych, czyli z NFC. Tymczasem w Huawei Mate 20 Lite mamy i NFC, i USB typu C, i niezły czas pracy, i dual SIM, ale też 64 GB pamięci wewnętrznej i świetnie wyglądającą konstrukcję, która przykuwa wzrok. Czyli tak właściwie jest tu wszystko, czego użytkownik mógłby oczekiwać od telefonu za te pieniądze.
Z drugiej strony w sklepach można znaleźć Honora Play za 1450 złotych, a zatem tańszego o 150 złotych (piechotą przecież nie chodzi!), który oferuje praktycznie takie same parametry (no dobra, ma nieco gorszy aparat, ale za to Kirina 970!), a w jeszcze niższej cenie.
Teoretycznie można się zastanawiać, jeśli ktoś nie potrzebuje dual SIM, nad wejściem w posiadanie zeszłorocznego LG G6 (aktualnie za 1399 złotych) lub jeszcze nieco starszego Samsunga Galaxy S7 (1480 zł). W obu przypadkach jednak trzeba mieć świadomość, że są to modele starsze, które dużo szybciej stracą wsparcie producenta, co oznacza szybsze pożegnanie się z wszelkimi aktualizacjami systemu.
Ale już tak podsumowując. Gdyby nie to, że Mate 20 Lite momentami strasznie zamula, poleciłabym go Wam bez większej chwili zawahania. A tak, podczas korzystania z niego musicie być świadomi konieczności uzbrojenia się w cierpliwość, bo to urządzenie po prostu tego wymaga.
A oznacza to, ni mniej ni więcej, że dla mniej lub średnio-wymagających użytkowników będzie w sam raz.
Przy okazji zapowiem, że niebawem na Tabletowo pojawi się porównanie najciekawszych smartfonów do 1600 złotych: Huawei Mate 20 Lite, Honora Play, Pocophone F1 i LG G6. Zainteresowani? :)
Spis treści:
1. Porównanie z poprzednikiem. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz. Działanie
2. Oprogramowanie. Audio. Biometria. Akumulator. Aparat. Podsumowanie