Chcąc sprzedać jak najwięcej sztuk flagowca, urządzenie musi być nie tylko niezawodne pod względem działania i aparatu, ale również w jakiś sposób wyróżniać się na tle konkurencji. HTC postawiło na nietypowe cechy, do których musimy zaliczyć głównie cyfrowe przyciski, odświeżone i ulepszone Edge Sense 2.0 oraz półprzezroczystą obudowę w niebieskiej odsłonie. Czy to wystarczy, by przekonać nas, że warto kupić HTC U12+?
Choć marce HTC niezbyt dobrze wiedzie się na rynku, ludzie darzą ją ogromną sympatią (co niekoniecznie przekłada się na sprzedaż jej smartfonów). Co bym nie oglądała czy nie czytała jakichś recenzji smartfonów HTC moich kolegów po fachu, okazuje się, że wielu z nich testuje kolejne flagowce Tajwańczyków, z sentymentem wspominając stare, dobre czasy tego producenta. W moim przypadku jest podobnie – od zawsze miałam słabość do HTC, ale tylko raz ugięłam się, by przez dłuższy czas korzystać ze smartfona tej firmy… a był to HTC One X wiele lat temu. Od tamtej pory biorę w swe ręce kolejne modele tego producenta z nadzieją, że tym razem będzie to hit. Niestety, wysoka cena nie pomaga, a konkurencja na rynku jest tak duża, że trudno jest sobie z nią poradzić.
Niezależnie od wszystkiego, co przeczytacie poniżej, jedno jest pewne: U12+ jest drogi. Jest drogi jak praktycznie wszystkie flagowce oferowane przez poszczególnych producentów. W chwili publikacji tej recenzji kosztuje 3499 złotych (3150 złotych dla członków HTC Club). Pojawia się zatem pytanie czy HTC – by wyjść z dołka, o którym ostatnio jest bardzo głośno – nie powinno obniżyć cen swojego flagowca, by stał się konkurencyjny w stosunku do innych flagowców i bardziej atrakcyjny cenowo dla potencjalnych klientów? To pytanie jeszcze pewnie długo zostanie bez odpowiedzi, a tymczasem skupmy się już na samym testowanym smartfonie.
Parametry techniczne HTC U12+:
- wyświetlacz Super LCD 6, 6″ o rozdzielczości 2880 x 1440 pikseli, 18:9,
- procesor Snapdragon 845 z Adreno 630,
- 6 GB RAM,
- 128 GB pamięci wewnętrznej (w sprzedaży w Polsce wyłącznie 64 GB),
- Android 8.0 Oreo z HTC Sense,
- aparat 12 Mpix f/1.75, teleobiektyw 16 Mpix f/2.6, OIS,
- kamerka 8 Mpix,
- LTE, dual SIM (hybrydowy),
- GPS,
- NFC,
- WiFi 802.11 a/b/g/n/ac,
- Bluetooth 5.0,
- port USB typu C 3.1,
- slot kart microSD,
- akumulator o pojemności 3500 mAh,
- głośniki stereo,
- IP68,
- wymiary: 156,6 x 73,9 x 8,7-9,7 mm,
- waga: 188 g.
Cena w momencie publikacji recenzji: 3499 złotych (za wersję z 64 GB pamięci) / 3150 złotych dla członków HTC Club
Wzornictwo, jakość wykonania
Już przy okazji zeszłorocznego U11+ (którego ostatecznie nie mieliśmy okazji testować), twierdziłam, że HTC potrafi zaproponować nam naprawdę ładne wersje kolorystyczne swoich flagowców. Przy U12+ firma wyłącznie utwierdziła mnie w tym przekonaniu. I choć wszystkie kolory mogą się podobać, tak najładniejszą wersją, według mnie, jest niebieska z półprzezroczystą obudową. I choć nie jestem komponentowym freakiem i niekoniecznie muszę wiedzieć (i widzieć), w którym miejscu znajduje się jakaś część wewnątrz telefonu, ta transparentność obudowy po prostu mi się podoba. Prezentuje się doskonale i wnosi pewien powiew świeżości do nudnych obudów. Tu pewnie mnie wypunktujecie, że podobny zabieg HTC zastosowało przy okazji U11+ (co jest oczywiście prawdą, ale tamta wersja, ciemnoszara, nieszczególnie przypadła mi do gustu i wyglądała trochę inaczej), a i Xiaomi w swoim Mi 8 postanowiło pokazać nam, co kryje się pod jego obudową (co ostatecznie okazało się wierutnym kłamstwem).
Skoro już ustaliliśmy, że HTC U12+ prezentuje się świetnie niezależnie od wersji kolorystycznej, czas przyjrzeć się obudowie nieco bliżej – zatem, z czego jest wykonana? Jak w większości tegorocznych flagowców bywa, jest to szklano-aluminiowa kanapka, czyli szkło z przodu, aluminiowa ramka i szkło z tyłu. O ile przedniego panelu nie udało mi się zarysować, tak obudowa nosi ślady użytkowania i wcale nie trudno jest dopatrzeć się kilku mniejszych rys (aby ich uniknąć polecam skorzystać z etui dołączanego do zestawu z telefonem – ja takowego nie otrzymałam, ale wiem, że w zestawie sprzedażowym jest obecne). Obudowa oczywiście uwielbia zbierać też odciski palców, podobnie zresztą jak matowe krawędzie telefonu.
Jakości wykonania HTC U12+ nie mogę nic zarzucić. Do tego szklana obudowa 2.5D wygląda świetnie (jak jest świeżo przetarta ściereczką), a wartym wspomnienia jest jeszcze fakt, że obiektywy nie wystają z obudowy – wystaje wyłącznie ramka znajdująca się wokół nich, dzięki czemu kładąc telefon na płaskiej powierzchni punktem styku jest ramka, a nie szkło chroniące obiektywy.
Po wzięciu U12+ w dłoń czuć jego wagę. I faktycznie, po sprawdzeniu okazuje się, że smartfon HTC jest jednym z cięższych tegorocznych flagowców – waży 188 gramów (cięższe są tylko dwa modele: Samsung Galaxy S9+ – 189 g oraz Sony Xperia XZ2 – 198 g).
Cyfrowe przyciski to fanaberia
Dochodzimy do krawędzi telefonu, a akurat w przypadku HTC U12+ jest to element, przy którym trzeba zatrzymać się nieco dłużej. Zwłaszcza przy jednej – prawej, bo to właśnie na niej ulokowane zostały przyciski do regulacji głośności i włącznik. Co w nich takiego wyjątkowego, że trzeba im poświęcić chwilę uwagi? Ano to, że… w rzeczywistości nie są to klikalne przyciski.
Nie wiedzieć czemu (no dobra, wiedzieć, ale o tym za moment), HTC zdecydowało się zastosować cyfrowe przyciski, które reagują na mocniejsze przyłożenie do nich palca. Albo nie reagują – bo i tak się zdarza. HTC tłumaczy zastosowanie takiego rozwiązania chęcią zmniejszenia liczby otworów w konstrukcji smartfona, a co za tym idzie – maksymalnego uszczelnienia go (warto bowiem pamiętać, że U12+ jest pyło- i wodoszczelny; spełnia normę IP68). W moich oczach jednak ta zmiana nie wyszła smartfonowi na dobre.
Dlaczego? Ano dlatego, że te cyfrowe przyciski działają jak chcą. Nie jest to wyłącznie wina mojego testowego egzemplarza, konsultowałam temat z kilkoma osobami, które potwierdziły, że o ile włącznik i przycisk ściszania (Vol-) reaguje na dotyk bez większych problemów, tak już przycisk zwiększający głośność często problemy sprawia – czasem nawet mocniejsze naciśnięcie nie daje sobie z nim rady. Rozumiem chęć wyróżnienia się na rynku i zaproponowania nam, klientom, czegoś nietypowego, ale mam spore wątpliwości, czy akurat cyfrowe przyciski to jest to, czego oczekujemy. Wspomnę jeszcze tylko, że włącznik ma chropowatą teksturę, a przyciski regulacji głośności są gładkie, więc trudno jest je ze sobą pomylić.
Jako ciekawostkę przytoczę, że prowadzący kanał JerryRigEverything udowodnił, że konstrukcja przycisków sprawia, że można je ot tak, po prostu, odciąć nożem. Jasne, nikt normalny tego swojemu smartfonowi nie zrobi, ale warto mieć na uwadze, że jakikolwiek problem z przyciskami sprawia, że zostajemy bez regulacji głośności i włącznika. Ale to już by musiała być skrajna sytuacja.
Kontynuując temat krawędzi, wspomnę jeszcze tylko, że U12+ jest jednym z tych smartfonów, w których nie znajdziemy 3.5 mm jacka audio – w zestawie z telefonem są słuchawki na USB typu C (za to, co ciekawe, nie ma przejściówki z USB typu C na 3.5 mm mini jacka). Na lewym boku telefonu mamy slot na kartę nanoSIM i nanoSIM lub microSD (dual SIM hybrydowy), na prawej – wspomniane cyfrowe przyciski. U góry umieszczono jedynie mikrofon, z kolei na dole – drugi mikrofon, port USB typu C oraz jeden z głośników (drugi głośnik jest z przodu, nad ekranem, obok niego znajdziemy dwa obiektywy aparatu, diodę LED i czujnik światła).
Spis treści:
1. Wzornictwo, jakość wykonania. Cyfrowe przyciski
2. Wyświetlacz. Cyfrowe ramki, Edge Sense 2.0. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne. Audio
3. Zabezpieczenia biometryczne. Akumulator. Aparat. Wideo. Podsumowanie