Amerykański gigant dominuje w świecie urządzeń mobilnych dzięki Androidowi. Firma z Mountain View musi się jednak solidnie zastanowić nad swoją przyszłością. Jedynym wyjściem, które pozwoliłoby Google zbliżyć się do Apple, byłoby porzucenie Androida oraz stworzenie zupełnie nowego systemu od podstaw.
Konferencja Google I/O 2018 przyniosła ze sobą naprawdę sporo świetnych nowości. Oprócz tego zobaczyliśmy także kolejne wydanie Androida i dowiedzieliśmy się, w którą dokładnie stronę zmierza rozwój zielonego robota oraz usług jemu pokrewnych. O ile Project Treble oraz coraz mocniej implementowana sztuczna inteligencja na pewno przełożą się na zadowolenie użytkowników, tak amerykańska firma dalej będzie cierpiała przez model narzucony sobie przed laty. Google ma spore ambicje, aby zdominować rynek mobilny, jednak firmie nie uda się to bez wykonania drastycznego i daleko idącego w skutkach pomysłu: miałoby być nim całkowite porzucenie Androida oraz skupienie się na rozwoju zamkniętego, własnego systemu operacyjnego.
Chcesz „prawdziwego” Androida? Kup Pixela
Nie można podzielić Androida na „prawdziwego” czy „nieprawdziwego” lub „podrobionego”. Każdy jest inny na swój sposób i każdy z nas ma własne preferencje dotyczące nakładki czy konfiguracji tego oprogramowania. Jakiś czas temu stanąłem przed dylematem, który związany był z kontynuacją mojej już dziewięcioletniej przygody z Androidem. W polityce Google podoba mi się kilka rzeczy, ale sporo mnie też drażni. Doszedłem do wniosku, że jeżeli chciałbym zostać przy zielonym robocie, to muszę po prostu kupić… smartfona z serii Pixel. Zachodni, jak i krajowi recenzenci zawsze uważali te smartfony za swoistego iPhone’a z Androidem. I trudno im się dziwić. W pakiecie dostajemy przecież referencyjną wersję Androida i aktualizacje zawsze na czas przez okres trzech lat. Na konferencji I/O pojawiły się nowości? To jest niemalże pewne, że korzystając z Pixela będziemy je mieć w dzień premiery. Tak, jak to wszystko powinno działać.
https://www.tabletowo.pl/2018/02/23/recenzja-test-google-pixel-2-xl/
Android boryka się z fragmentacją. Dane na maj 2018 roku znów są tragiczne w kontekście smartfonów działających z najnowszym systemem od Google – temat rzeka, który przerabiany był wielokrotnie i na jego temat napisano już praktycznie wszystko. Nie ma sensu tego kontynuować, bo każdy wie, o co chodzi. Dziś kupując flagowego smartfona i tak trzeba poczekać (w najlepszym wypadku) dwa miesiące, aby producent dostarczył nową aktualizację. I to nie tak, że tego typu sytuacja będzie z nami na zawsze: na regularny update możemy liczyć przez dwa lata, potem musimy zapomnieć o nowościach. W gorszych przypadkach użytkownicy czekają cztery miesiące, pół roku, a czasami… nawet 12 miesięcy na to, aby móc skorzystać z systemu pokazanego, no właśnie, rok wcześniej. Sytuacja ta jest absurdalna – dobrze, że Google o niej wie i próbuje coś z tym zrobić.
Chcesz korzystać z „prawdziwego Androidowego doświadczenia”? Kup smartfona z serii Pixel. Zielony robot będzie na nim w pełni zoptymalizowany, dopracowany, a aktualizacje będą w ten sam dzień, z maksymalnie kilkugodzinnym opóźnieniem względem reszty świata. Niestety taki stan rzeczy nie był, nie jest i nie będzie dostępny dla wszystkich.
Zabicie Androida wyszłoby Google na dobre
Tak, to wszystko brzmi naprawdę drastycznie – zdaję sobie z tego sprawę. Od wielu lat amerykańska firma buduje swoje oprogramowanie z zielonym robotem i włożyła w nie masę czasu i kupę pieniędzy. Dystans między Apple, a Google będzie się jednak coraz bardziej powiększał. Można nie lubić firmy z Cupertino za to, iż zamyka w swoim oprogramowaniu praktycznie wszystko, co się da i lubi mieć absolutną kontrolę nad systemem. W wielu wypadkach usługi Google’a są także dużo lepsze niż te, które oferuje firma Tima Cooka. Skupiając się jednak na własnym, zamkniętym oprogramowaniu napisanym od A do Z dla konkretnych sprzętów, Google mogłoby sporo zyskać.
Android ogranicza Google w wielu kwestiach – nie tylko we fragmentacji. Zielony robot stwarza problemy związane z tworzeniem jednego, solidnego ekosystemu, w którym wszystko działałoby płynnie i bez przeszkód. Do tego potrzebna jest wspomniana wyżej kontrola oraz ograniczona liczba sprzętów, pod które firma rozwijałaby zarówno wszystkie nowe aplikacje oraz istniejące już usługi. Im więcej kontroli i autorskiego, jednolitego kodu tym lepiej.
Do sieci już wcześniej przedostawały się informacje na temat Fuchsia OS – pomysłu Google, który miałby działać na tabletach, smartfonach i komputerach dokładnie w ten sam sposób. Fuchsia ma być platformą napisaną od A do Z i pozostającą tylko i wyłącznie w rękach Google. Na ten moment dalej jednak nie wiadomo czy to oprogramowanie jest uwzględnianie w szerszych planach Google na przyszłość. W tym miejscu powstaje też mnóstwo pytań bez odpowiedzi. Czy Google przygotowuje następcę Androida? Jak Google chce przenieść użytkowników do zupełnie nowego systemu? Czym Fuchsia będzie różnić się od zielonego robota? I wiele, wiele innych…
Apple ma małą przewagę
Firma z jabłkiem w logo od samego początku skupiła się na tworzeniu własnego oprogramowania oraz (przynajmniej od kilku lat) własnych, wybranych komponentów elektronicznych. Na pierwszy rzut oka to może nic takiego, ale jako całość tego typu filozofia daje Apple kontrolę (znów to słowo) nad całym procesem tworzenia sprzętu – od początku do końca. Jeśli układ ma taką i taką moc, to oprogramowanie zostanie do niego dopasowane w stu procentach tak, aby się nie kłócić. Wiem, brzmi to wszystko banalnie, ale cały czas wydaje mi się, że to mimo wszystko lepsze rozwiązanie niż to, które zakłada rozdawanie kodu na prawo i lewo.
Przez wiele lat na rynku Apple zdobyło doświadczenie oraz pozycję, która pozwala firme z Cupertino tworzyć dopracowane, szybkie smartfony. Google i w linii Nexus i w linii Pixel liczyło na innych producentów. Przykładem niech będą narzekania na bootlopy w modelu 5X czy słabej jakości ekran w modelu Pixel 2 XL. O takie niepowodzenia są obwiniani inni producenci, nie gigant z Mountain View. Mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi? W Androidzie brakuje czynnika spajającego hardware i software w jedną całość. Bez kompromisów.
Apple ma więc małą przewagę, jednak nie jest to dystans, którego nie da się dogonić w kilka lat. To mogłoby się udać.
Chyba mogę tylko pomarzyć
Wszystko to, co napisałem powyżej, to oczywiście moja mała analiza i prywatne marzenie, które raczej nigdy się nie spełni – głównie ze względu na to, że sprawa faktycznie zaszła już za daleko.
Nowy pomysł od Google, który byłby oprogramowaniem z prawdziwego zdarzenia, zamkniętym i przeznaczonym dla wybranych smartfonów mógłby pozwolić firmie wystrzelić w górę i sprawić, że urządzenia mobilne nabrałyby jeszcze większego rozpędu w kontekście nowości czy rewolucyjnych technologii. Już teraz nie ma na co narzekać, ale przecież zawsze może być lepiej.
Osobiście uważam, że obecnie Apple ma nad Google przewagę. Może niekoniecznie w kontekście samych smartfonów i usług, ale w kontekście podejścia, które przyciąga użytkowników i przekłada się na rokroczną, coraz lepszą sprzedaż.
Google musiałoby zabić Androida, aby pokonać Apple. Niestety, ale zielony robot to dziś technologiczny Frankenstein, którego już tak łatwo nie da się zatrzymać.