Pisząc ostatnio o tym, że Samsung zrobił kolejny krok w stronę wypuszczenia na rynek składanego smartfona, zacząłem się zastanawiać, czy to właściwy kierunek rozwoju inteligentnych telefonów. Po dłuższych przemyśleniach uważam, że… nie. Żaden z hipotecznych i prawdopodobnych projektów bowiem do mnie zupełnie nie przemawia.
ZTE wypuszcza na rynek pierwszy na świecie składany smartfon
Wciąż pamiętam, jak duże zainteresowanie wzbudziły doniesienia, że ZTE planuje zaprezentować składany smartfon. Ciągle bowiem narzekamy, że w tym segmencie panuje nuda i wyczekujemy powiewu świeżości. ZTE Axon M miał takowy właśnie przynieść. Miał, ale koniec końców wcale nie przyniósł, ponieważ urządzenie nie wygląda tak, jak je sobie wyobrażaliśmy przed oficjalną premierą.
To właśnie pierwszy z pomysłów na składany smartfon, czyli dwa ekrany obok siebie. W ZTE Axon M są to dwa wyświetlacze o przekątnej 5,2 cala każdy – po rozłożeniu urządzenia użytkownik ma do dyspozycji powierzchnię roboczą o łącznej przekątnej 6,75 cala. Szkopuł w tym, że pomiędzy nimi jest dość duża przerwa, stworzona z prawej ramki lewego i lewej prawego panelu – nie jest to więc całkowicie jednolita powierzchnia.
Wydaje się, że sprawę mogłyby rozwiązać bezramkowe ekrany, jak na przykład w Nubii Z17, lecz nie sądzę, żeby ZTE na to nie wpadło. Na drodze musiały stanąć jakieś przeszkody, być może w grę wchodziły ograniczenia technologiczne. Z drugiej strony mimo wszystko i tak istniałaby pomiędzy nimi przerwa, przez co niektóre elementy mogłyby zwyczajnie ginąć, choćby minimalnie. Niewykluczone, że przyczyniłaby się do tego również sama budowa wyświetlacza, choć to już tylko moje przypuszczenia.
Jaka alternatywa?
Wydaje się, że to obecnie jedyna możliwość stworzenia składanego smartfona. Kolejną, która pojawiła się w kontekście wspomnianego już projektu Samsunga, jest urządzenie z trzema ekranami. Dwa ponownie umieszczone byłyby obok siebie, lecz składałyby się nie na zewnątrz, jak w ZTE Axon M, a do środka. Aby po złożeniu sprzęt mógł także pełnić rolę smartfona (inaczej byłby po prostu składanym na pół tabletem), po zewnętrznej stronie jednej połówki potrzebny jest kolejny, trzeci już wyświetlacz.
Czysto teoretycznie jest to jakieś rozwiązanie, lecz tutaj ponownie mamy do czynienia z tym samym problemem, jak w przypadku propozycji ZTE. Nadal bowiem nie jest to jednolita tafla, a powierzchnia złożona z dwóch połówek. W takiej sytuacji obecność trzeciego ekranu jest właściwie sztuką dla sztuki, ponieważ co to za różnica, w którą stronę składa się urządzenie, skoro i tak po złożeniu drugi z wyświetlaczy się dezaktywuje.
Chyba jedynym argumentem za takim rozwiązaniem są kwestie, związane z wytrzymałością. Po złożeniu na uszkodzenie podatny jest tylko jeden ekran i zawsze istnieje szansa, że smartfon upadnie na plecki, na których nie ma wyświetlacza. Mimo wszystko, z uwagi na konstrukcję, nie ma mowy o żadnym etui – chyba, że producenci lub Chińczycy coś wymyślą, chociaż może to okazać się niełatwym zadaniem.
Składany smartfon wyobrażam sobie zupełnie inaczej
Kiedy zaczęły pojawiać się koncepty składanego smartfona, właściwie każdy miał elastyczny ekran, składany na pół. Idea była taka, aby po rozłożeniu sprzęt był tabletem, a po złożeniu smartfonem. Proste jest to jednak tylko w teorii, ponieważ wielokrotnie pisano, że o wiele łatwiej stworzyć wyświetlacz składany do środka niż na zewnątrz. W grę wchodzą bowiem kwestie związane z naprężeniami i trwałością panelu w dłuższej perspektywie – pierwszy z ww. projektów jest podobno łatwiejszy do wdrożenia.
Taki sprzęt byłby jednak wyłącznie składanym tabletem, a w czasach, kiedy sprzedaż tabletów cały czas, kwartał w kwartał, maleje, pomysł ten z góry jest spisany na straty. Rozwiązaniem mógłby być trzeci ekran po drugiej stronie na jednej z połówek, czyli coś, nad czym rzekomo pracuje Samsung.
Osobiście od początku wyobrażałem sobie składany smartfon z tylko jednym, elastycznym i możliwym do zginania w obie strony wyświetlaczem. Po analizie tematu doszedłem jednak do wniosku, że przynajmniej na razie istnieje zbyt wiele ograniczeń, aby tego typu sprzęt w ogóle miał rację bytu na rynku. Nie ma się bowiem co oszukiwać, że byłby to komercyjny produkt. Na obecnym etapie rozwoju technologii takie urządzenie kosztowałoby krocie i nie mógłby sobie na nie pozwolić przeciętny klient – a każdemu producentowi zależy przecież na jak najlepszej sprzedaży każdego modelu z portfolio. Fakt, firma mogłaby narzucić ogromną marżę, lecz z takich praktyk znana jest tylko jedna, Apple, więc to ślepy trop.
Obawiam się też o wytrzymałość składanego smartfona. O wiele łatwiej zapewnić trwałość w przypadku jednobryłowej konstrukcji. W dwuczęściowej podatnych na uszkodzenie jest znacznie więcej elementów. Nie muszę też chyba mówić, że koszty serwisu byłyby kosmiczne.
Póki co – przynajmniej moim zdaniem – jest jeszcze za wcześnie na erę składanych smartfonów. W mojej opinii producenci cały czas mają wiele do zrobienia w klasycznych smartfonach i powinni skupić się na dopracowaniu wciąż pozostawiających wiele do życzenia kwestiach. Mam tu na myśli przede wszystkim czas pracy na pojedynczym ładowaniu (chociaż i tak w ostatnim czasie widać w tym temacie poprawę) oraz trwałość urządzeń i podatność na uszkodzenia mechaniczne.
Oczywiście nie mówię, że nie zobaczyłbym z chęcią składanego smartfona, bo jako fan nowych technologii czekam na takie urządzenia. Ba, jeśli wierzyć plotkom, swoją propozycję już w listopadzie 2018 roku zaprezentuje Huawei. Jak jednak wspomniałem, nie wierzę w to, że aktualnie mogłyby one odnieść komercyjny sukces.
Źródła renderów: IndVideos, TechConfigurations