Recenzja Google Pixel 2 XL – iPhone’a wśród Androidów

Pixel 2 XL to sprzęt niezwykły i pełen sprzeczności. Jest najdroższym smartfonem z Androidem spośród wszystkich dostępnych na rynku, a jednocześnie wygląda jak plastikowe urządzenie warte sporo mniej. Powinien być dostępny wszędzie, by popularyzować ideę czystego Androida, a są kraje, w tym Polska, w których nie jest oficjalnie sprzedawany przez Google. Został wyposażony w ekran o proporcjach 18:9, ale duże ramki nad i pod nim sprawiają, że fizyczne wymiary urządzenia wcale nie są tak małe, jak być powinny. Jaki zatem jest Pixel 2 XL? Wszystkiego dowiecie się z poniższej recenzji.

Parametry techniczne Pixela 2 XL:

  • wyświetlacz pOLED 6″ 2880×1440 pikseli, Gorilla Glass 5,
  • procesor Qualcomm Snapdragon 835 z Adreno 540,
  • Android 8.1 Oreo,
  • 4 GB RAM,
  • 64 GB pamięci wewnętrznej,
  • aparat 12,2 Mpix f/1.8 z OIS,
  • kamerka 8 Mpix f/2.4,
  • LTE,
  • WiFi,
  • NFC,
  • Bluetooth,
  • GPS / Glonass / Beidou,
  • USB typu C,
  • głośniki stereo,
  • akumulator o pojemności 3520 mAh,
  • wymiary: 157,9 x 76,7 x 7,9 mm,
  • waga: 175 g,
  • IP67.

Cena w momencie publikacji recenzji: 4399 złotych.

Wideorecenzja Pixela 2 XL

Wzornictwo, jakość wykonania

Zacznę od czegoś, co w Pixelu 2 XL nie podoba mi się najbardziej. Tym „czymś” są jego fizyczne wymiary. Po urządzeniu z ekranem o proporcjach 18:9 spodziewałabym się, że będzie dużo bardziej poręczny niż ma to miejsce w rzeczywistości. Tutaj wzorem może być LG V30 o wymiarach 151,7 x 75,4 x 7,3 mm. Dla porównania warto też wspomnieć o Huawei Mate 10 Pro: 154,2 x 74,5 x 7,9 mm. Tymczasem Pixel 2 XL jest w każdym wymiarze większy od swoich 6-calowych konkurentów – w każdym: 157,9 x 76,7 x 7,9 mm. I to naprawdę czuć trzymając go w dłoni. Dosięgnięcie do górnej belki systemowej czy pierwszego rzędu ikon graniczy z cudem, a w przypadku osób o mniejszych dłoniach jest wręcz niemożliwe. W grę wchodzi wtedy manewrowanie telefonem, na szczęście jego obudowa nie jest śliska, co teoretycznie ogranicza możliwość jego wyślizgiwania się z ręki. Teoretycznie – na szczęście mi udało się przekuć teorię w praktykę. I Wam życzę tego samego ;).

Kolejna rzecz, która mi się nie podoba, to sam design Pixela 2 XL. A może raczej fakt, że można go określić mianem „nieflagowego”. Wiele osób, z którymi spotkałam się podczas testów tego modelu, a które widziały go pierwszy raz, były zdziwione, że Pixel 2 XL został wykonany z plastiku. Bo takie faktycznie można odnieść wrażenie przy pierwszym kontakcie z nim. Nic bardziej mylnego. Tył tego produktu stworzony został z aluminium, które to z kolei jest zmatowione, przez co całość wygląda jak tworzywo sztuczne. Górna część obudowy natomiast to szło chronione Gorilla Glass 5. Nie ma tu zatem miejsca na tańsze materiały, choć – przyznajcie – wygląda to zgoła odmiennie. A to jest, moim zdaniem, niedopuszczalne w smartfonie za ponad 4000 złotych…

To, jakie wrażenia sprawiają materiały użyte do stworzenia Pixela 2 XL, to jedno, a to, jak w ogólnym rozrachunku prezentuje się sam smartfon – drugie. I tu muszę się podpisać pod opinią, że wzornictwo tego urządzenia jest po prostu ciekawe i może trochę intrygujące. Do mnie jednak nie przemawia. A jeśli już miałabym wybierać, to jednak najbardziej nietypową wersję, czyli biało-czarną (nie bez powodu nazywaną „pandą”). Wspomnę jeszcze tylko, że tylna obudowa nie ma tendencji do rysowania się ani przesadnego zbierania odcisków palców – tą wykazuje jedynie górna jej część.

Jakość wykonania Pixela 2 XL stoi na najwyższym poziomie pod względem konstrukcji – nic tu nie trzeszczy, a przyciski są odpowiednio wyczuwalne pod palcami i nie chyboczą się. Do tego warto pamiętać, że całość jest odporna na zachlapania i zakurzenia, bowiem spełnia normę IP67 (okazjonalne spotkanie z wodą czy zanurzenia na pół godziny na głębokość do 1,5 metra nie są mu straszne).

Jest jeszcze jedna rzecz, która mi się nie podoba i do której trudno było mi się przyzwyczaić, a mianowicie rozmieszczenie przycisków. W Pixelu 2 XL włącznik jest nad regulacją głośności, co jest dość nietypowe – najczęściej jest na odwrót. A jako że w ostatnim czasie sporo korzystam z Huawei Mate 10 Pro, gdzie właśnie włącznik jest pod przyciskami regulacji głośności, to odnalezienie się tutaj było dla mnie dość trudne. Jasne, jest to kwestia przyzwyczajenia i nabrania wprawy, jednak Pixel 2 XL spędził ze mną dwa tygodnie, a ja wciąż włącznika szukałam w złym miejscu.

Jeśli chodzi o zagospodarowanie krawędzi, jest ono następujące:
– lewa: szuflada na slot kart nanoSIM (jeden, bo nie ma tu dual SIM; nie ma też slotu kart microSD),
– prawa: włącznik i regulacja głośności,
– dolna: USB typu C,
– górna: mikrofon,
– przód: głośniki stereo, kamerka, czujnik światła,
– tył: aparat z diodą doświetlającą i czytnik linii papilarnych.

Co z diodą powiadomień? Jest, choć domyślnie wyłączona, więc gdybyście mieli zamiar kupić Pixela 2 XL, nie zdziwcie się, że gdy przyjdzie Wam jakieś powiadomienie, zobaczycie je tylko w postaci Always on Display, a nie migającej diody – tą należy włączyć w ustawieniach powiadomień. Szkoda tylko, że faktycznie działa wyłącznie dla powiadomień. Jestem bowiem osobą, która lubi widzieć, że jej telefon się ładuje lub został naładowany – a w tym bardzo pomocna jest właśnie dioda na froncie telefonu, która w tym przypadku akurat ładowania nie sygnalizuje.

Wyświetlacz

W sieci można znaleźć przeróżne opinie na temat matrycy zastosowanej w Pixelu 2 XL. Największe obawy mają osoby, do których dotarło, że jest to ten sam panel p-OLED, co w LG V30. Wszystko dlatego, że wyświetlacz koreańskiego koncernu okryty został złą sławą przez wykryty przez użytkowników problem z nierównomiernym podświetleniem. I, tak, ten sam defekt występuje w wybranych egzemplarzach smartfona od Google. Muszę przyznać jednak, że moja testowa sztuka była pozbawiona jakichkolwiek wad – podobnie zresztą, jak wcześniej w przypadku testowego modelu V30. Uważam jednak, że to niedopuszczalne, by takie wady występowały w smartfonie za 4400 złotych…

Matryca, jaką znajdziemy w Pixelu 2 XL, ma przekątną 6 cali i rozdzielczość 2880 x 1440 pikseli. Trudno zatem powiedzieć cokolwiek negatywnego o jakości czy czytelności wyświetlanych treści, zwłaszcza, że na rynku nie ma ekranów o tej wielkości, które mogłyby się pochwalić wyższym zagęszczeniem pikseli na cal niż to właśnie 537 ppi. Nad ekranem umieszczony jest czujnik światła, odpowiadający za automatyczną zmianę jasności ekranu, który z powierzonym mu zadaniem radzi sobie bezproblemowo, co można sprawdzić idąc dłuższą ulicą z latarniami co kilka metrów – szybko przygasza ekran, gdy jest ciemniej, by rozjaśnić, gdy znajdziemy się bezpośrednio pod źródłem światła latarni.

Odwzorowanie czerni, jak to w tego typu matrycach, jest idealne – wyświetlając czarne tło na ekranie wręcz zlewa się z ramką wokół ekranu. Z pozostałymi kolorami radzi sobie równie dobrze. Faktem jest też, że oferuje świetne kąty widzenia, ale – podobnie jak w V30 – gdy patrzymy na niego lekko pod kątem, występuje ledwo dostrzegalna niebieska poświata.

Ekran oczywiście pokryty został powłoką oleofobową, która nie dość, że sprawia, że ślizg palca jest idealny, to jeszcze zapobiega jego nadmiernemu palcowaniu się. A jeśli już pojawią się jakieś odciski palców czy smugi, bardzo łatwo można je usunąć za pomocą ściereczki (czy najlepszej ściereczki, jaką mamy zawsze przy sobie, czyli koszulki ?).

W ustawieniach wyświetlacza warto przyjrzeć się takim rzeczom, jak tryb wyświetlanych kolorów, w którym wybierzemy pomiędzy naturalnymi, wzmocnionymi a nasyconymi, rozmiar czcionki, rozmiar interfejsu oraz podświetlenie nocne, czyli nic innego, jak filtr światła niebieskiego. Jest też Always on Display, o którym już wspominałam – co ciekawe jednak, nie może działać według określonego harmonogramu, zatem albo jest włączony, albo wyłączony, co jest dla mnie dość dziwne.

Dla zwolenników dwukliku wybudzającego ekran, dobra wiadomość – taka opcja jest dostępna, aczkolwiek domyślnie wyłączona. Aby ją włączyć, należy przejść do ustawień, a następnie kliknąć w opcję „Ekran zgodny z otoczeniem” (tak, tak się tutaj nazywa AoD) -> „kliknij dwukrotnie, aby sprawdzić telefon”).

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne. Audio
3. Czytnik linii papilarnych. Akumulator. Aparat. Podsumowanie

Pixela 2 XL do testów dostarczył x-kom – dzięki!