Nokię 3 dość mocno zjechałam – dosłowne za wszystko; począwszy od działania po cenę, w której wprowadzona została na rynek. Po smartfonie wycenionym na 700 złotych spodziewałam się dużo więcej, tymczasem wraz z wcale nie-niską ceną otrzymałam spore rozczarowanie. Na szczęście polski oddział HMD Global się na mnie nie obraził (pozdrawiam ;)) i postanowił podesłać do mnie do testów model wyższy, czyli Nokię 5. Jak urządzenie to wypadło w starciu ze mną? Jedno jest pewne: dużo lepiej niż w przypadku mniejszego smartfona.
Parametry techniczne Nokii 5:
- wyświetlacz IPS 5,2” o rozdzielczości 1280 x 720 pikseli,
- ośmiordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 430 (4x Cortex A53 1,4 GHz + 4x Cortex A53 1,1 GHz) z Adreno 505,
- 2 GB RAM,
- Android 7.1.1 Nougat,
- 16 GB pamięci wewnętrznej,
- aparat 13 Mpix f/2.0,
- kamerka 8 Mpix f/2.0,
- NFC,
- GPS,
- LTE,
- dual SIM,
- Bluetooth,
- WiFi,
- slot kart microSD,
- port microUSB,
- 3.5 mm jack audio,
- czytnik linii papilarnych,
- akumulator o pojemności 3000 mAh,
- wymiary: 150 x 73 x 8,5 mm,
- waga: 160 g.
Cena w momencie publikacji recenzji: 949 złotych
Wideorecenzja Nokii 5:
Wzornictwo, jakość wykonania
Jestem ciekawa czy się zgodzicie ze stwierdzeniem, że mocną stroną nowych Nokii (3, 5, 6) jest wzornictwo. Co prawda nie jest wymyślne – wprost przeciwnie: można się w nim doszukać jedynie minimalizmu i prostoty, ale to ma być właśnie klucz do sukcesu. Mi osobiście telefony te pod względem wyglądu przypadły do gustu. Prosta bryła, w przypadku Nokii 5 w pełni aluminiowa, zaoblona w odpowiednich miejscach krawędzi – tu wszystko wydaje się przemyślane. No, może poza szczeliną nad diodą LED umieszczoną w jednej z części paska otaczającego obiektyw aparatu, który – swoją drogą – delikatnie wystaje z obudowy.
Dzięki wspomnianym zaobleniom krawędzi telefon bardzo dobrze leży w dłoni. Gdyby jednak producentowi udało się zmniejszyć przestrzeń nad i pod ekranem, urządzenie mogłoby być jeszcze bardziej poręczne. Mimo wszystko jednak bez większego problemu jestem w stanie dosięgnąć kciukiem do górnego rzędu ikon lub belki systemowej, bez obawy o to, że telefon wyślizgnie mi się z ręki.
Obudowa nie jest przesadnie śliska, a fakt, że jest matowa, przypadł mi do gustu. Warto wziąć pod uwagę, że bardzo łatwo i szybko zbiera odciski palców, ale na szczęście nie z taką samą łatwością się rysuje – podczas dwutygodniowych testów tego produktu nie udało mi się zarysować jego obudowy. Jakość wykonania również oceniam pozytywnie.
Szybki rzut oka na krawędzie Nokii 5:
- prawa: dość wysoko umieszczone przyciski do regulacji głośności i włącznik,
- lewa: dwie szuflady skrywające w sobie, od góry: dwa sloty kart nanoSIM oraz, w drugim, microSD,
- górna: 3.5 mm jack audio,
- dół: port microUSB i głośnik mono,
- przód telefonu: nad ekranem głośnik do rozmów telefonicznych, obiektyw aparatu i czujnik światła, pod ekranem – skaner linii papilarnych będący jednocześnie przyciskiem Home oraz – po obu jego stronach – pojemnościowe, podświetlane przyciski wstecz i otwarte aplikacje; brakuje diody powiadomień,
- tył telefonu: obiektyw aparatu z diodą doświetlającą.
Wyświetlacz. Czy ekran HD to wada?
Przez chwilę zastanawiałam się, co napisać o ekranie HD. Doszłam jednak do wniosku, że nie jest to wcale wada Nokii 5. Choć to też zależy od tego, jak na to spojrzymy. Bo jeśli patrzymy na cenę urządzenia, wynoszącą niecały 1000 złotych, i konkurencję w tej półce cenowej, widać wyraźnie, że Full HD staje się tu standardem. Ale nie, jeśli popatrzymy przez pryzmat 5,2-calowego ekranu i zagęszczenia pikseli na cal na całkowicie wystarczającym poziomie 282 ppi, a także czasu pracy, o którym więcej w dalszej części tekstu.
Z dobrej strony pokazał się ekran pod względem jasności – minimalna jest na tyle niska, że nie razi oczu nocami, a maksymalna zapewnia odpowiednio wysoki komfort korzystania z telefonu w słońcu. Tu warto napisać o „Sunlight mode”, który dodatkowo podbija widoczność ekranu na zewnątrz (specjalnie nie spolszczyłam nazwy trybu, żeby zwrócić uwagę na fakt, że w samych ustawieniach zabrakło tłumaczenia). Do tego mamy oczywiście czujnik światła, dzięki któremu możemy ustawić automatyczną jasność ekranu.
Wspomnę jeszcze tylko, że w ustawieniach wyświetlacza nie znajdziemy żadnej możliwości zmiany temperatury barwowej, nasycenia kolorów, a nawet filtru światła niebieskiego. Sam ekran nieźle odwzorowuje kolory, choć czarny lekko wpada w odcienie w szarości, a kąty widzenia spokojnie można uznać za bardzo dobre.
Ślizg palca po ekranie jest bezproblemowy, podobnie jak reakcja ekranu na dotyk – tu nie mam żadnych zastrzeżeń.
Spis treści:
1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne. Głośnik
3. Czytnik linii papilarnych. Aparat. Akumulator. Podsumowanie