Na początku wszyscy ucieszyli się, gdy stało się już pewne, że od 15 czerwca 2017 roku całkowicie zostaną zniesione opłaty roamingowe na terenie Unii Europejskiej. Później jednak okazało się, że totalnej darmochy nie będzie – a przynajmniej nie we wszystkich przypadkach. Uruchomiło to lawinę pretensji i doprowadziło do tego, że bardziej „oporni” operatorzy musieli dostosować się do nowej sytuacji. Niestety, choć wydaje się, że to świetna informacja, to niestety tak kolorowo nie jest. Trzeba się bowiem szykować na podwyżki.
Punktem wyjścia w tym wszystkim jest fakt, że w Polsce usługi telekomunikacyjne są bardzo tanie. Pakiety „no limit”, czyli nielimitowane rozmowy i SMS-y do wszystkich sieci komórkowych (w niektórych przypadkach połączenia także na numery stacjonarne) oraz spore paczki internetu kosztują użytkowników miesięcznie średnio 25-30 złotych. To naprawdę niewiele.
Z tego właśnie powodu operatorzy (za wyjątkiem Orange) wprowadzili ograniczenia, „zasłaniając” się zasadą uczciwego korzystania z roamingu. W dużym uogólnieniu miało wyglądać to tak, że klienci (ale nie wszystkich ofert – żeby było jasne) mieli dostać do dyspozycji określoną paczkę minut przychodzących i/lub wychodzących oraz czasem SMS-ów, MMS-ów i internetu, po wykorzystaniu których musieliby już płacić za każdą aktywność, zgodnie z ustalonym cennikiem dla konkretnej taryfy.
Jeżeli nadal nie rozumiecie, dlaczego tak miało być, powiem wprost: operatorzy nie zarabiają na nas tyle, żeby mogli „fundować” swoim klientom całkowicie darmowy roaming (czyli na poziomie cen, które obowiązują w naszym kraju). Inaczej sytuacja wygląda na przykład w Europie Zachodniej, gdzie usługi telekomunikacyjne są o wiele droższe, a podstawowe pakiety potrafią kosztować nawet 25 euro, czyli ~100 złotych. Jest różnica, prawda?
Jedyny operator, który „wyszedł przed szereg”, to Orange. Postanowił on pozwolić korzystać swoim klientom ze smartfonów na dokładnie takich samych zasadach, jak w kraju. Co ciekawe – jak podaje serwis źródłowy – podobno jeszcze dzień przed ogłoszeniem nowych cenników, Pomarańczowi byli „ugadani” z Plusem, Play i T-Mobile, że postąpią podobnie i oni również wprowadzą limity. Udało się nawet przekonać do tego UKE (powołując się przede wszystkim na argument, podany w drugim akapicie). Nazajutrz cała trójka (a właściwie to czwórka) mocno się jednak zdziwiła.
Pomarańczowy jest bowiem międzynarodową firmą, którą – przynajmniej teoretycznie i przynajmniej na początku – stać na to, aby dopłacać polskim klientom do roamingu. T-Mobile niby też, ale jak widać, nie chciał wziąć na siebie takiego obciążenia. W najgorszej sytuacji są Plus i Play, które są „samodzielne” i nie należą do żadnych, większych spółek, operujących również na innych rynkach.
Niestety, wszystko wskazuje na to, że za jakiś czas oferty operatorów – Orange także, bo ileż można dopłacać do interesu? – się zmienią, a ceny usług pójdą w górę. Na razie to jak wróżenie z fusów, lecz niewykluczone, że wkrótce pożegnamy się z „no limitami” za ~30 złotych.
Źródło: Spider’s Web