Recenzja OnePlus 3T

Wszyscy o nim mówią, że jest oczywistym wyborem dla osób szukających smartfona do 2000 złotych. I choć bezpośrednio od producenta można go kupić wyłącznie przez internet, bez wcześniejszej możliwości zapoznania się z nim w sklepie stacjonarnym, cieszy się olbrzymią popularnością, czego wyraz dają jego fani w sieci – również w komentarzach na Tabletowo.pl. Mowa o OnePlus 3T – smartfonie, który potrafi sobą zainteresować nie tylko przez wzgląd na 6GB RAM.

Specyfikacja techniczna OnePlus 3T:

  • wyświetlacz Optic AMOLED 5,5” o rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli (401 ppi), Gorilla Glass 4,
  • czterordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 821 z Adreno 530,
  • 6GB RAM,
  • 64GB pamięci wewnętrznej UFS 2.0,
  • OxygenOS bazujący na Androidzie 7.0 Nougat,
  • aparat 16 Mpix f/2.0 (IMX298), OIS, 1.12 µm
  • kamerka 16 Mpix f/2.0 (Samsung 3P8SP), 1.0 µm,
  • LTE,
  • dual SIM (2x nanoSIM),
  • WiFi 802.11 a/b/g/n/ac,
  • Bluetooth 4.2,
  • NFC,
  • GPS, Glonass, Baidou,
  • USB typu C,
  • 3.5 mm jack audio,
  • czytnik linii papilarnych,
  • akumulator o pojemności 3400 mAh,
  • wymiary: 152,7 x 74,7 x 7,35 mm,
  • waga: 158 g,
  • SAR – głowa: 0,893 W/kg; SAR – ciało: 1,254 W/kg.

Cena w momencie publikacji recenzji: 439 euro za 64GB, 479 euro za 128GB.

Wideorecenzja OnePlus 3T

Wzornictwo, jakość wykonania

OnePlus 3T niby jest smartfonem, który jakoś szczególnie nie wyróżnia się na tle pozostałych pod względem wzornictwa, ale mimo wszystko zapada w pamięć i trudno go pomylić z innymi. Wszystko za sprawą delikatnie łódkowej budowy, tj. zaoblonych plecków zwężających się ku krawędziom bocznym, co ułatwia chwyt dość dużego jakby nie było urządzenia w dłoni (jego wymiary to 152,7 x 74,7 x 7,35 mm). Jeśli zastanawiacie się czy da się korzystać z OnePlus 3T jedną ręką, odpowiedź jest prosta: wszystko się da. A tak już całkowicie poważnie – zależy to od wielkości Waszych dłoni. W moim przypadku trzymając telefon zupełnie normalnie dosięgnięcie kciukiem do górnej belki systemowej jest nie do wykonania. Jeśli telefon nieco zsunę lub wykonam odpowiedni manewr dłonią, jego górna część staje się bardziej osiągalna.

Ogólnie korzystanie z testowanego urządzenia jest przyjemne. Krawędzie, dzięki swojemu zaobleniu, nie są ostre i nie wżynają się w dłoń, natomiast rozmieszczenie poszczególnych przycisków na obudowie jest ergonomiczne. Tym, co mnie cieszy, jest dodatkowy przycisk na lewej krawędzi – tuż nad regulacją głośności – służący do zmiany trybu dźwięków w telefonie; za jego pomocą włączymy lub wyłączymy tryb nie przeszkadzać (a ja akurat jestem osobą, która tej funkcji w smartfonie używa nader często). Włącznik umieszczony został na prawej krawędzi, nad nim z kolei – szuflada skrywająca w sobie dwa sloty nanoSIM, bez możliwości zamiany z microSD – nie ma tu dual SIM hybrydowego, do którego to wielu producentów zdążyło nas już przyzwyczaić.

Górna krawędź nie została zagospodarowana. Dolna natomiast ma w sobie wszystko to, czego byśmy oczekiwali – 3.5 mm jacka audio (dla mnie to zaleta), mikrofon, USB typu C oraz głośnik mono. Są też, pełniące rolę wyłącznie wizerunkową, dwie malutkie śrubki, które – muszę przyznać – świetnie komponują się z całością.

Zresztą, podobne wrażenie odnoszę patrząc na tył OnePlus 3T – ciemniejsze od koloru obudowy linie antenowe ciągnące się w dolnej i górnej jej części bardzo dobrze komponują się z logo umieszczonym poniżej nieco wystającego obiektywu aparatu. Z przodu mamy 5,5-calową taflę ekranu, przy którego bokach, lewym i prawym, znajdziemy bardzo smukłe ramki – sporo większe są nad i pod wyświetlaczem.

Nad ekranem umieszczony został obiektyw kamerki frontowej, głośnik do rozmów telefonicznych, czujnik światła oraz dioda powiadamiająca. Pod ekranem natomiast mamy dwa podświetlane (choć każdorazowo przez bardzo krótką chwilę) przyciski systemowe: lewy – wstecz i prawy – otwarte aplikacje, a także przycisk Home, w którym zaimplementowany został skaner linii papilarnych.

Jakość wykonania OnePlus 3T stoi na najwyższym poziomie – nie ma tu mowy o najdrobniejszej niedoskonałości. A sama obudowa, o czym jeszcze nie wspomniałam, to metalowe unibody. Telefon dostępny jest w kilku wersjach kolorystycznych: Gunmetal (jak ta testowana), Soft Gold (złota z białym frontem) oraz Midnight Black (dostępna wyłącznie w wersji z 128GB pamięci wewnętrznej).

Wyświetlacz

Właściwie ten akapit mogłabym ograniczyć do dwóch słów: jest świetny. Zarówno pod względem reakcji na dotyk, ślizgania się palca po ekranie (niezaprzeczalnie jest tu warstwa oleofobowa) czy wreszcie jakości wyświetlanego obrazu – tu po prostu wszystko jest na swoim miejscu i wszystko gra. Podobnie jest zresztą w przypadku jasności podświetlenia matrycy.

Maksymalna pozwala na komfortowe korzystanie z telefonu w pełnym słońcu, minimalna natomiast nie wpływa negatywnie na nasze wrażenia z użytkowania produktu wieczorami czy nocą. A tu dodatkowo na uwagę zasługuje obecność trybu nocnego, który eliminuje wyświetlanie światła niebieskiego, powodując, że ekran staje się zżółknięty – jak bardzo, to już zależy od mocy ustawionego trybu; można to dowolnie edytować w ustawieniach.

Z kronikarskiego obowiązku wspomnę jedynie, że matryca ma przekątną 5,5” i rozdzielczość 1920 x 1080 pikseli, co przekłada się na zagęszczenie pikseli na cal wynoszące 401 ppi, które to z kolei jest zapewnia odpowiednio wysoki komfort użytkowania smartfona na co dzień. Ekran chroniony jest przez Gorilla Glass 4 i muszę przyznać, że podczas testów nie został (na szczęście) dotknięty nawet mniejszymi ryskami.

Jako że w OnePlus 3T mamy do czynienia z matrycą AMOLED, nie każdemu mogą przypaść do gustu kolory przez niego wyświetlane. Tu na szczęście z pomocą przychodzą ustawienia urządzenia, a wśród nich kalibracja ekranu, na którą składają się trzy tryby kolorów: domyślny, sRGB oraz dostosowany (choć tu tak naprawdę zmieniamy jedynie temperaturę barwową – barwy zimniejsze lub cieplejsze – regulujemy je za pomocą dedykowanego suwaka).

Z punktu widzenia użytkownika lubiącego personalizować swoje urządzenie również pod względem interfejsu, pozytywnym będzie fakt możliwości zmiany rozmiaru elementów wyświetlanych na ekranie. Jest pięć wielkości, począwszy od bardzo małego na bardzo dużym kończąc (ja preferuję ustawienie 2/5, które według mnie jest po prostu optymalne).

Będąc przy ekranie nie sposób nie wspomnieć jeszcze o jednej rzeczy. Jest nią funkcja Ambient display, która automatycznie podświetla ekran i wyświetla na nim informację o oczekującym powiadomieniu oraz wybudzanie zbliżeniowe, które wybudza ekran w chwili, gdy machniemy ręką nad wyświetlaczem. Brzmi to bardzo znajomo w stosunku do tego, co znamy z rozwiązań Lenovo Moto.

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne. Głośnik
3. Skaner linii papilarnych. Aparat. Akumulator. Podsumowanie