Wycofanie tegorocznego notatnika ze sprzedaży było niezłym ciosem dla Samsunga. Koreańczycy jednak, potrafili całkiem sprawnie wziąć to na klatę i dosyć szybko ogłoszono program zwrotów Galaxy Note 7 lub jego ewentualnej wymiany (oczywiście także i w Polsce). Okazuje się, że wszystko idzie zgodnie z planem, bo klienci zwracają wadliwy model zgodnie z zaleceniami producenta. Ale nie wszyscy. Są bowiem i tacy, którzy wciąż nie zamierzają się z nim rozstać.
I chociaż ogółem liczba oddanych już sztuk Galaxy Note 7 robi wrażenie, to na rynku wciąż pozostają egzemplarze, które teoretycznie mogą stanowić zagrożenie dla swoich właścicieli. Sytuacja na głównych rynkach, a mam tutaj na myśli Amerykę Północną oraz Europę, wygląda bardzo podobnie – ponad 90% felernych modeli zwrócono już producentowi. Nieco gorzej wygląda sytuacja na własnym podwórku, czyli Korei Południowej. Tutaj, użytkownicy nowego notatnika już nie tak chętnie chcą się z nim rozstawać, a liczba oddanych do tej pory egzemplarzy oscyluje wokół 80%.
Samsung, na całym świecie, powoli zaczyna wdrażać takie aktualizacje, które mają za zadanie uprzykrzyć trochę życie tym użytkownikom, którzy wciąż nie oddali swojego smartfona. Do Europy już niebawem dotrze aktualizacja, która pozwoli naładować smartfona jedynie do 30%. Od 15 grudnia w Stanach Zjednoczonych pojawi się nowa wersja systemu, która całkowicie zablokuje możliwość naładowania ogniwa. W kilku innych krajach (Nowa Zelandia oraz Australia), smartfon został lub dopiero zostanie odcięty od sieci komórkowej, a to sprawi, że stanie się on niemal bezużyteczny.
Trzeba także przypomnieć, że wciąż nie znamy przyczyny przegrzewania się tego modelu. Firma zobowiązała się do ujawnienia wyników swoich badań jeszcze w tym miesiącu. W sieci krążą jednak informacje, że to specyficzny design mógł być przyczyną porażki najnowszego Note’a 7. Zapewne na oficjalne stanowisko firmy, trzeba będzie jeszcze chwilę poczekać.
Źródło: Sammobile