Apple, zdając sobie sprawę, że Indie są drugim, największym rynkiem na świecie, postanowiło pod koniec ubiegłego roku obniżyć ceny iPhone’ów 6S i 6S Plus. Co ciekawe, w większości przypadków i tak są one wyższe niż w Polsce (!), a znaczna większość mieszkańców tego kraju nie należy przecież do najzamożniejszych. Wyjścia z tej sytuacji szukano w sprzedawaniu odnowionych iPhone’ów, które z tego tytułu miały być dużo tańsze. Niestety dla Apple, nie zgodził się na to indyjski rząd.
Każdy, kto chce kupić iPhone’a może zrobić to na dwa sposoby: albo udać się do operatora i „wziąć” go w abonamencie, albo nabyć go w tzw. wolnej sprzedaży. W Indiach sytuacja wygląda nieco inaczej. Żaden tamtejszy telekom nie sprzedaje go z umową, dlatego klient musi pójść do sklepu i tam, pozbywszy się określonej kwoty z portfela (bądź też z konta bankowego), wejść w jego posiadanie.
Jest to więc spore obciążenie, bowiem mało kto (i to nie tylko w Indiach) może pozwolić sobie jednorazowo wydać kilkadziesiąt tysięcy rupii lub (przeliczając) kilkaset dolarów (najtańszy iPhone SE kosztuje tam równowartość 525 dolarów, pozostałe modele – od 800 dolarów w górę).
Wyjściem z tej sytuacji miało być importowanie i sprzedawanie w Indiach odnowionych iPhone’ów. Niestety dla Apple, nie wyraził na to zgody indyjski rząd. Na taką decyzję wpływ miały również protesty lokalnych producentów, którzy bali się, że spowoduje to niekontrolowany wzrost napływu używanych urządzeń do kraju, co z kolei doprowadziłoby do porażki mocno propagowanego programu Made in India.
Jest to spory cios dla Apple, bowiem zwiększenie udziałów w indyjskim rynku (obecnie wynoszą one zaledwie 2%) mogłoby pozytywnie wpłynąć na nienajlepsze wyniki finansowe i podreperować topniejący budżet. Gigant z Cupertino musi jednak znaleźć inny sposób na to, aby Hindusi znacznie chętniej wybierali iPhone’y, zamiast dużo tańszych smartfonów z Androidem, Tizenem czy Windows Phone.