Z Motorolą jest dość ciekawa historia, więc zanim napiszę cokolwiek o smartfonie, który testowałam w ostatnim czasie, pozwólcie, że ją pokrótce przedstawię. Warto bowiem przypomnieć, że w ciągu zaledwie trzech lat Motorola z samoistnej firmy przeszła w ręce Google, po czym została sprzedana firmie Lenovo. Aktualnie wiadomo, że od tego roku smartfony z serii Moto zostaną wcielone w strukturę produktową Lenovo, przez co firma ta będzie rozwijała dwie niezależne od siebie (jak bardzo – nie wiadomo) linie telefonów: Moto i Vibe (które, swoją drogą, mają trafić do sprzedaży w Polsce w okolicy przełomu pierwszego i drugiego kwartału 2016 roku – informacja została podana oficjalnie na grudniowej konferencji Lenovo). Tymczasem przez ostatnie tygodnie dane mi było testować najciekawszy smartfon z serii Moto – Moto X Style.
W 2015 roku rodzina smartfonów z serii Moto rozszerzyła się o kilka ciekawych propozycji, skierowanych do różnych grup odbiorców: Moto G trzeciej generacji, Moto X Play oraz Moto X Style – wszystkie różnią się od siebie zarówno przekątną wyświetlacza, jak również – w dużej mierze – parametrami. Jedno się nie zmienia – bardzo podobne “łódkowe” wzornictwo i wyjątkowa poręczność, niezależnie od przekątnej ekranu.
Parametry techniczne Moto X Style:
- wyświetlacz IPS 5,7” 2560×1440 pikseli, Gorilla Glass 3,
- sześciordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 808 z Adreno 418,
- 3GB RAM,
- Android 6.0 Marshmallow,
- 32GB pamięci wewnętrznej,
- aparat 21 Mpix,
- kamerka 5 Mpix,
- NFC,
- LTE,
- GPS,
- Bluetooth,
- slot kart microSD,
- port microUSB,
- 3.5 mm jack audio,
- akumulator o pojemności 3000 mAh,
- wymiary: 154 x 76,2 x 6,1-11,06 mm,
- waga: 180 g.
Telefon do recenzji dostarczył Sferis, w którym możecie kupić Moto X Style za 1999 złotych (taką samą cenę wskazują porównywarki cenowe).
Wideorecenzja
Wzornictwo, jakość wykonania
Gdybyście mieli możliwość porównania wyglądu Moto G trzeciej generacji, Moto X Play i Moto X Style, szybko doszlibyście do wniosku, że są to bardzo zbliżone do siebie modele. Zarówno z tyłu, jak i z przodu, wyglądają bardzo podobnie. Różnic jest jednak kilka. Pierwszą jest brak możliwości dostania się do środka obudowy (ta jest niedementowalna), przez co nie możemy również zmieniać obudów w zależności od naszych upodobań – musimy zatem podczas kupna telefonu zdecydować się na taki kolor, który będzie nam odpowiadał (w Moto G i Moto X Play tylne klapki możemy dowolnie zmieniać). Drugą różnicą jest ekran 2.5D, który świetnie się komponuje z pozostałymi detalami urządzenia. Z kolei trzecią – w przypadku Moto X Style, poza wspomnianą już łódkową budową, mamy przy górnej krawędzi większe ścięcie ku środkowi, co o wiele ciekawiej wygląda – można to dostrzec zwłaszcza przyglądając się wszystkim trzem modelom jednocześnie.
Jakość wykonania Moto X Style stoi na najwyższym poziomie. Co prawda nie ma tu mowy o bardziej szlachetnych materiałach niż tworzywo sztuczne (gładkie na krawędziach, chropowate na pleckach), ale samo spasowanie elementów jest zdecydowanie mistrzowskie. Na tyle, że żaden z nich nie odstaje, nie ugina się pod palcami, a sam szkielet obudowy jest niesamowicie sztywny, przez co nawet i “pływanie” ekranu ograniczone jest do minimum – a z doświadczenia wiem, że rzadko się to zdarza.
Na górnej krawędzi znajdziemy 3.5 mm jack audio oraz tackę, na której umiejscowiono slot kart microSD i nanoSIM (potrzeba igiełki, by się do niej dostać). Prawa krawędź jest pusta, z kolei lewa skrywa w sobie chropowaty włącznik i gładkie przyciski do regulacji głośności. Na dole mamy osamotniony port microUSB.
Z tyłu nie zabrakło obiektywu aparatu 21 Mpix z diodą doświetlającą oraz charakterystycznego dla smartfonów Moto zagłębienia (świetnie leży w nim palec podczas prowadzenia rozmów telefonicznych). Z przodu z kolei mamy 5,7-calową taflę wyświetlacza, nad nim – głośnik do rozmów, czujnik światła, obiektyw kamerki 5 Mpix z diodą doświetlającą, z kolei pod nim – drugi z głośników. W przeciwieństwie do Moto G i Moto X Play, tu oba głośniki na froncie służą do odtwarzania dźwięku, zatem wreszcie jest mowa o frontowych głośnikach stereo.
Dzięki łódkowej budowie, czyli grubszemu środkowi i wąskim krawędziom, Moto X Style naprawdę dobrze leży w dłoni, pomimo swoich wymiarów, które – chyba nikt nie ma wątpliwości – do najmniejszych nie należą. Dodatkowo pewność chwytu poprawia faktura tylnej klapki – jest chropowata, dzięki czemu trudno o wyślizgnięcie się jej z rąk (gdyby była gładka prawdopodobieństwo tego by było, niestety, dużo wyższe).
Wyświetlacz
Przez długi czas nie byłam przekonana do dużych smartfonów. Od kilku miesięcy jednak prywatnie korzystam z 5,7-calowego Samsunga Galaxy S6 edge+, przez co powrót do mniejszych przekątnych jest za każdym razem dość ciekawym doświadczeniem. Tym bardziej naturalne było dla mnie korzystanie z dużej Moto X Style, która w rzeczywistości wcale nie jest tak duża, jakby się mogło wydawać – o czym zresztą wspominałam nieco wcześniej.
Sam wyświetlacz Moto X Style jest bardzo dobry. Jego przekątna to 5,7”, natomiast rozdzielczość – 2560 x 1440 pikseli, czyli QHD. Oznacza to, że wszystko jest tu ostre jak brzytwa, dzięki czemu niezmiernie czytelne, a co za tym idzie – wszystkie treści multimedialne na ekranie prezentują się naprawdę dobrze. Kątom widzenia również nie można nic zarzucić.
Miałam przyjemność testować Moto X Style w Chinach, gdzie było dość ciepło (dużo cieplej niż u nas…) i od czasu do czasu zza chmur wychodziło słońce. Dzięki temu mogłam sprawdzić, że jasność maksymalna ekranu (600 nitów) jest rewelacyjna i umożliwia komfortowe korzystanie z telefonu nawet w ostrym słońcu. Jasność minimalna stoi na poprawnym poziomie (7 nitów), aczkolwiek mogła by być jeszcze nieco niższa. Manewrowanie jasnością ekranu można oczywiście pozostawić automatyce, za co odpowiedzialny jest czujnik światła, znajdujący się nad ekranem telefonu.
W ustawieniach nie znajdziemy zbyt wielu możliwości manewru pod względem parametrów wyświetlacza. Dostępne są jedynie dwa tryby wyświetlanych barw – normalny (realistyczne kolory) oraz jaskrawy (bardziej nasycone barwy). Oprócz tego mamy tylko jedną funkcję dodatkową związaną z ekranem, mianowicie “Uważny ekran”. Tu możemy ustawić, by ekran nie przyciemniał się ani nie usypiał, gdy na niego patrzymy, a także by szybciej się usypiał, gdy na niego nie patrzymy. W skrócie: ekran wie, kiedy powinien być włączony, a kiedy nie. Co ciekawe, działa to całkiem przyzwoicie.
Jeśli chodzi o klawiaturę, dosłownie nihil novi. Mamy tu standardową klawiaturę wirtualną znaną z czystego Androida. Oznacza to cztery rzędy klawiszy, wprowadzanie cyfr przez dłuższe przytrzymanie liter w pierwszym rzędzie od góry lub zmiany widoku na cyfry i symbole. Jest również funkcja Swype, czyli wpisywanie tekstu przez przeciągnięcie palcem po poszczególnych literach danego wyrazu. Muszę przyznać, że klawiatura jest całkiem wygodna i nie miałam żadnych trudności z wprowadzaniem na niej tekstu – nawet dłuższego.
Spis treści:
1. Wideorecenzja. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Głośniki. Zaplecze komunikacyjne
3. Aparat. Czas pracy. Podsumownie. Plusy i minusy