Jakiś czas temu opisywałem swoje refleksje na temat tabletu Lenovo ThinkPad 10 z Windowsem 8.1, którego odważyłem się nabyć jako alternatywę dla ultrabooka. Właśnie piszę tekst z ultrabooka, którego kupiłem pozbywając się przy tym tabletu.
W skrócie odczucia po kupnie Lenovo były neutralne. Nie zachwycił mnie na tyle, żebym komuś takie rozwiązanie polecał, ale także nie odrzucił aż tak, żebym miał ochotę się jak najszybciej go pozbyć. Moje nawyki po kilku miesiącach obcowania z dotykowym Windowsem były dość dalekie od założeń projektantów interfejsu Modern.
Kafelkowego Internet Explorera porzuciłem całkowicie na rzecz desktopowego Chrome ze względu na synchronizację wszystkich danych oraz bardziej klasyczny interfejs i układ kart. Domyślna aplikacja Poczty nie chciała poprawnie funkcjonować z moim kontem Gmail, musiałem osobno usuwać maile z Gmaila, a poźniej jeszcze dodatkowo w Apce od Microsoftu, co przyczyniło się do porzucenia jej na rzecz webowej wersji skrzynki mailowej. Jak wiadomo, w ostatnim czasie przez branżę elektroniczną przeszła fala „awarii” aplikacji YouTube na różnego rodzaju urządzeniach od telewizorów począwszy na tabletach kończąc. O ile zmiana API przez Google powinna w teorii odbić się tylko na starych urządzeniach, które są już pozbawione supportu, o tyle niestety żaden z deweloperów tworzących apki Youtube, które moim zdaniem nadawały się do użytku, nie zrobił do tej pory ich wersji działających z nowym API Google’a. Co pozostało użytkownikowi Windowsa? Dokładnie – wersja webowa. Nie licząc takich podstawowych aplikacji jak Galeria, Aparat czy czytnik PDF to Modern UI nie był przeze mnie praktycznie używany.
Jak zawsze w dyskusjach o sensie dotykowego Windowsa, także tym razem musi pojawić się temat pracy, bo właśnie to miała być główna przewaga tych urządzeń nad Androidem. Pełnoprawny pakiet biurowy i komputer w pomniejszonej wersji miał sprawić, że tablety z Windowsem będą nadawały się do czegoś więcej niż konsumpcji treści. Jednak napisanie na dotykowej klawiaturze czegoś dłuższego niż e-mail powodowało u mnie skok ciśnienia, dzięki czemu mogłem zrezygnować z porannej kawy. No i ta cholerna autokorekta, której za nic w świecie nie potrafiłem wyłączyć!
Zwolennicy okienek oczywiście powiedzą jednogłośnie, że urządzenie do pracy będzie się nadawało dopiero po podpięciu odpowiedniego sprzętu peryferyjnego; klawiatury i ewentualnie myszki. Ja takiego kompromisu uznać nie mogłem, głównie za sprawą tego, że nawet swojej podstawowej „tabletowej” funkcji ThinkPad nie spełniał tak, jakbym tego oczekiwał. 600 g wagi w porównaniu do najnowszego iPada mocno daje się we znaki. Tak mocno, że pół godziny w podróży z tym tabletem powodowało duży dyskomfort. Wtedy własnie zdałem sobie sprawę jak zbawienną rzeczą jest zintegrowana podstawka w serii Surface. Przy wysokiej wadze, która zdaje się być regułą wśród urządzeń z Windowsem, takie rozwiązanie jest niezbędne i przydatne nie tylko wtedy, gdy używamy tabletu jako laptopa z dołączoną klawiaturą. Zresztą, mimo najszczerszych chęci obcowania z klawiaturą fizyczną, 10-calowy ekran nijak nadawał się do dłuższej pracy nad tekstem czy prezentacją. Mam tylko nadzieję, że nikt nie skwituje tego możliwością podłączenia zewnętrznego monitora przez port microHDMI…
W związku z tymi niedogodnościami, które mogły zostać wyeliminowane wraz z wejściem na rynek nowej wersji systemu, miałem plan zaczekać z decyzją o sprzedaży własnie do tego momentu. Jednak, jak każdy wie, Microsoft poszedł inną drogą i rakiem wycofał się z forsowanych przed trzema laty kafelkowych rozwiązań, stawiając na stare i sprawdzone rozwiązania jak Menu Start czy aplikacje Modern UI w zwykłych oknach oraz eliminując typowo dotykowe innowacje typu charm bar.
Natrafienie przypadkiem na ultrabooka od Asusa przyspieszyło moją decyzję i w ten sposób już od ponad 2 miesięcy cieszę się laptopem z serii UX305, który wyeliminował praktycznie wszystkie bolączki ThinkPada, jest bardzo lekki, smukły i ma porównywalny czas pracy na baterii. Taki odpowiednik tegorocznego MacBooka.
Pomimo moich obiekcji zawsze podkreślałem, że Windows 8 i 8.1 ze swoim interfejsem miały potencjał i doskonale rozumiem rzesze osób rozgoryczonych nowym kierunkiem rozwoju okienkowego systemu. Niestety rewolucja zapoczątkowana przez Steve’a Ballmera została zgaszona przez kontrrewolucję Satyi Nadelli.