Podczas ostatniego Nintendo Direct, gigant z Kyoto obiecał wkrótce pokazać ostatnie DLC do Super Smash Bros. Ultimate. Minęły już trzy lata od premiery kultowej bijatyki na Switchu, a przez ten czas w grze pojawiły się postacie, które dotychczas wydawały się dla fanów niemożliwe. Trzeba jednak przyznać, że ostatnia niespodzianka zaskoczyła nawet największych niedowiarków.
Sora dołącza do walki w Smashu
W ostatnim DLC do Super Smash Bros. Ultimate, Nintendo połączyło siły z Square Enix oraz samym Disneyem. Sora, czyli główny protagonista serii Kingdom Hearts, pojawi się w grze jako ostatni, 82 zawodnik. Tak jest, w tym momencie kultowy na całym świecie Smash liczy już 82 różnych, licencjonowanych postaci z gier, tworząc tym samym panteon największych sław w całej historii gier konsolowych.
Jak donosi portal The Verge, Sora był jedną z najbardziej wyczekiwanych przez fanów postaci. Nic w tym dziwnego – ten specyficzny crossover pomiędzy Final Fantasy a Disneyem jest niesamowicie popularny na zachodzie oraz w Japonii. Przez wiele lat wydawać się mogło, że Nintendo nigdy nie dogada się z korporacją Myszki Miki. Gdy jednak w poprzednich latach w Smashu przewinęły się nawet marki należące do Microsoftu – Banjo & Kazooie, Cuphead, czy też wreszcie Minecraft – pękały kolejne, na pozór nie do złamania, bariery dla tej fantastycznej bijatyki.
Kingdom Hearts trafi na Switcha
To jednak nie wszystko, ponieważ chwilę po wielkim ogłoszeniu, Nintendo potwierdziło iż wszystkie trzy odsłony serii Kingdom Hearts trafią na Switcha. Jeden mały haczyk – będą to gry działające tylko w chmurze, tak jak chociażby zapowiedziany niedawno Dying Light 2. Jeżeli tylko posiadacie dobre, światłowodowe połączenie z internetem, czeka na Was wspaniała, lecz dziwaczna przygoda w światach Final Fantasy oraz Walta Disneya.
Wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Sora jest ostatnią postacią do kultowej bijatyki Nintendo. Warto zwrócić uwagę, że do marca 2021 roku, gra ta sprzedała się w prawie 24 milionach egzemplarzy na całym świecie. Jak na produkcję giganta z Kyoto, wynik naprawdę robi wrażenie.